Rozdział 30 II

8.4K 524 162
                                    


– Cholera – jęknął Malik, gdy kolejny raz tego ranka wylądował z głową w muszli klozetowej.

– Zee... – westchnąłem. Nie wiedziałem, co robić... Może powinienem wrócić z nim do Londynu.

– To tylko poranne mdłości. To normalne. Po prostu daj mi wody – wysapał i uniósł swoją pobladłą twarz znad muszli.

Pokiwałem głową, dając mu szklankę z wodą i przyglądając mu się uważnie.

– Lepiej? – Zacząłem uspokajająco gładzić jego plecy.

– Ta, odrobinę. – Westchnął, opierając głowę o zimną ścianę. – Ta ciąża mnie wykańcza...

– Pocieszę cię. To dopiero początek. – Zaśmiałem się.

– Ta... Dzięki. – Westchnął cicho, podnosząc się, i ruszyliśmy do sypialni.

–W sumie nie taki początek. – Położył się na łóżku. – To już czwarty miesiąc. Została mi mniej więcej połowa. – Zaśmiał się, kładąc ręce na swój brzuch.

– Nie widać aż tak po tobie, szczupły jesteś. – Niepewnie pokazałem na wybrzuszenie pod jego koszulką.

– Dobra, to co dziś robimy? – spytał, patrząc na mnie.

– Wiesz... Przemyślałem sprawę – powiedziałem, przegryzając wargę.

– I? – Spojrzał na mnie wyraźnie podekscytowany.

– Myślę, że... – specjalnie trzymałem go w niepewności.

– Niall, do cholery, mów, bo zaraz tu padnę – powiedział, na co zachichotałem.

– Wrócę z tobą. – Uśmiechnąłem się szeroko.

– Cholera, tak! – krzyknął radośnie i obcałował całą moją twarz.

Zachichotałem cicho, przymykając oczy. O Jezu, wariat normalnie.

–To kiedy wracamy? – Wtulił się we mnie.

– Myślę, że za jakieś kilka dni. Chcę jeszcze się wygrzać tutaj. Tak właściwie to jak mnie tu znalazłeś? – Poklepałem jego zarośnięte policzki.

– Alfa zawsze znajdzie Omegę – powiedział, cmokając mnie w usta.

– W sumie racja. – Zaśmiałem się. – Na czas ciąży ruja jest wstrzymana?

– Miałem je, kiedy nie wiedziałem o ciąży... To dziwna sprawa. Przynajmniej mam pewność, że będzie to alfa. Bycie omegą jest ciężkie, jesteście bezbronni. – Uśmiechnął się i usiedliśmy oboje wygodniej na łóżku.

Wzruszyłem tylko ramionami, kładąc się na plecy. Brakowało tu tylko Liama.

– Masz już wybrane jakieś imiona? – Położyłem ręce na jego brzuchu. – Jest piękny – szepnąłem, podciągając jego koszulkę.

– Nie jeszcze – westchnął, patrząc na mnie. Boziu, kochałem, gdy spoglądali na mnie w taki sposób. I Liam i Zayn. Czułem się wtedy bezpiecznie.

– Powinniście już o tym myśleć. – Objąłem go ramionami i z uśmiechem wtuliłem się w jego pierś. Uwielbiałem to uczucie.

– Może to ty wybierzesz imię? – zaproponował.

– J-ja? – spytałem zdziwiony. – Nie, Zayn... T-to dziecko twoje i Liama. – Pokręciłem głową, odsuwając się od niego delikatnie.

– No i co z tego? Zawsze mogę się nie zgodzić. – Zaśmiał się i ułożył się ostrożnie na plecach. –Denerwują mnie te wszystkie hormony. – Skrzywił się, zmieniając zupełnie temat. – I ta ciąża, narazie nie widzę żadnych plusów. Jestem gruby, nie mam już moich mięśni, zrobiłem się wrażliwy i nieznośny. Cholernie mi ciężko się przyzwyczaić, mimo że połowa już za mną – westchnął.

– Dasz radę – powiedziałem, podnosząc się, i podszedłem do szafki, gdzie trzymałem koszulkę Liama.

– Osobiście twierdzę inaczej... Ja nic nie wiem o byciu rodzicem, do cholery! – Rozłożył bezradnie ramiona.

– Pomożemy ci – zachichotałem. – Razem damy radę.

– W kupie siła. – Zaśmiał się, na co wybuchłem śmiechem. On jest niemożliwy!

– Co cię tak śmieszy, mały irlandzki skrzacie? – Zaczął mnie łaskotać jedną dłonią po żebrach.

–Puść! – pisnąłem, rzucając się na wszystkie strony.

– Nie ma tak dobrze – krzyknął i dopiero teraz zaczął łaskotać mnie po obu stronach. Głupie łaskotki.

– Puszczaj! Nie chcę ci przypadkiem zrobić krzywdy. – Zachichotałem i odepchnąłem w końcu z sukcesem jego ręce. – Dzieciak. – Wystawiłem mu język. – Jesteś głodny?

– Nie... Na razie che poleżeć... – odparł, patrząc na mnie.

– Musisz jeść. – Przewróciłem oczami i podniosłem się z łóżka. – Co byś chciał? – Mrugnąłem do niego.

–Pizzę – położył się wygodniej na łóżku – albo jakiegoś kebaba.

– To niezdrowe – powiedziałem, podchodząc do szafki po telefon.

– Mówisz teraz jak Liam. – Wybijał na swoim brzuszku rytm palcami.

– Poza tym, co mnie to obchodzi. To moje dziecko chce takie rzeczy, nie ja. – Zaśmiał się, wiedząc, że właśnie wygrał.

– Dobrze. Ale sos lagodny – powiedziałem, patrząc na niego.

– Niech będzie, zawsze coś. – Skinął głową ze zwycięskim uśmieszkiem.


Od: Autorek
Wróciliśmy, wgl zapraszam was na nowego ziallama. Tym razem Zayn na samym dole. tak dla odmiany😝

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz