Rozdział 24 II

8.1K 569 219
                                    

Liam

Wróciliśmy z Zaynem do domu. Mulat ruszył w stronę drzwi i wszedł do naszego mieszkania. Zamknął drzwi naszej sypialni przed moim nosem. Od rana do nikogo się nie odzywa.

– Przejdzie mu – pocieszył mnie Niall, wtulając się w mój bok.

Straszny pieszczoch z blondyna.

– Ta, jestem ciekawy kiedy – przewróciłem oczami, otwierając drzwi. – Zayn... – westchnąłem, siadając koło niego.

– Jestem zmęczony. – Zakopał się pod kołdrą.

– Potrzebujesz czegoś? – zapytałem miękko.

– Teraz to będzie tak wyglądało? Bedziesz się nade mną użalał? Nie jestem chory. Zachowuj się normalnie, jak zawsze – warknął.

– Nie użalam się, próbuję o ciebie dbać – fuknąłem urażony.

– Idź do Nialla – mruknął. – Zbliża się twoja ruja, a ty pewnie bedziesz martwił się, że coś mi zrobisz i nie bedziesz mnie chciał, prawda?

Był strasznie denerwujący!

– Zayn, to nie tak, że cię nie chcę. Nie chcę zrobić ci krzywdy, jesteś jeszcze oslabiony i obolały. – Złapałem za jego dłoń.

– A co, jeśli ja chcę ci pomóc? – zapytał, odkrywając się trochę. – Nie chcę, żebyś traktował mnie jak Nialla. Nie jestem omegą, możesz dalej mnie traktować jak przed tym wszystkim.

– Nie mogę kochanie, bo pod sercem masz nasze dziecko. Nie chcę was skrzywdzić, a jestem bardzo gwałtowny. – Przejechałem dłonią przez jego włosy

– Nic mi nie zrobisz – przewrócił oczami – i nie chcę tego dziecka. Wyobrażasz sobie, co powiedzą inni? Byłem dobrym alfą, teraz jestem słaby. To wszystko twoja wina – fuknął.

– No przepraszam bardzo, nie przewidziałem tego, że po tylu latach seksu bez zabezpieczeń zajdziesz nagle w ciążę – mruknąłem.

– Bo to ty mnie zmusiłeś do bycia na dole. – Westchnął zrezygnowany.

– Nie przeszkadzało ci to jakoś. – Przewróciłem oczami z uśmieszkiem. – Idę zrobić jedzenie, jakieś konkretne życzenia? – Pocałowałem go w czoło.

– Coś na ostro. – Zaśmiał się. Parsknąłem, wyczuwając dwuznaczność.

– Dla ciebie tylko łagodne, skarbie. – Połączyłem nasze usta, ciesząc się, że już nie jest bardzo zły. – Chodź, Niall, zrobimy coś dla głodomorów. – Objąłem blondyna, patrząc na moich partnerów z uśmiechem.

– Spędzi z nami twoją ruję? – zagadnął Niall, gdy byliśmy już w kuchni.

– Wątpię, mały, nie chcę go skrzywdzić. Nie umiem się przy nim powstrzymywać, tak jak przy tobie. – Wyciągnąłem składniki na zupę z ryżem.

– Nie będzie na mnie zły? – zapytał, siadając na blacie.

– Nie, dlaczego ma być zły? – Zmarszczyłem brwi i skradłem mu pocałunek.

– Ja byłbym zły, gdybyś nie chciał uprawiać ze mną seksu, gdy byłbym w ciąży. – Wzruszył ramionami.

– Niall! – aż się zdziwiłem.

–Przepraszam!– Skulił się od razu.

–Zaskoczyłeś mnie! – Chichotałem cicho na jego minę. –Ale masz rację – powiedziałem po chwili – będę musiał się nauczyć hamować przy nim.

– To raczej nie jest trudne. – Machnął nogami i zabrał marchewkę, obierając ją.

– Nie rozumiesz. – Zaśmiałem się. – Zayn nie lubi łagodnego seksu, on chce czuć, że go pragnę.

– Ach... Dobra, o tym nie pomyślałem. – Zarumienił się.

– Uroczy – zamruczałem, całując go w czoło.

– Liam, nie zawstydzaj mnie? – Zaczął mi grozić obieraczką, po czym zaczął strugać ziemniaki.

– Długo jeszcze mam czekać? – wymamrotał Malik, wchodząc do kuchni.

– Zee, Zupy się nie robi w sekundę. – Przewrócił oczami z uśmiechem Niall i szybko pokroił warzywa w kostkę, wrzucając je do garnka.

– Skończ zupę, Liam, a ja zrobię sałatki. – Zayn szturchnął mnie i wziął się za szatkowanie kapusty.

– Ja to zrobię, idź się połóż. – Złapałem go za biodra. – Ręka cię nie boli?

– Troszeczkę, ale prawie wcale – mruknął oburzony odtrąceniem jego pomocy.

– Słyszałem waszą rozmowę – mruknął, kierując się do salonu. – Czy tego chcesz, czy nie, pomogę ci w rui! – krzyknął, kładąc się na łóżku.

– Zee, porozmawiamy o tym kiedy indziej. – Przewróciłem na niego oczami.

– Ja już skończyłem te rozmowę – mruknął.

– Oj, mały szatanie, po prostu siedź tu grzecznie. – Zaśmiałem się i ruszyłem do kuchni, gdzie Niall podjadał troszkę marchewki.

Po godzinie zupa była gotowa. W międzyczasie Niall zdążył zjeść pół składników na nią, a Zayn rozlał magii.

– Zabiję was – burknąłem, sprzątając tłustą plamę po przyprawie z białego dywanu.

Nagle Zayn się rozpłakał.

– Hej, kochanie, co się stało? – zapytałem przestraszony.

– Nie wiem – sam siebie zaskoczył – po prostu jest mi przykro. Nie chciałem tego rozlać...

– Boże drogi. Spokojnie, sprzątnę to, tak? Zajadaj, musisz być zdrowy i dużo jeść. – Złapałem się za głowę.

– Nie muszę – mruknął – wcale nie chcę tego dziecka.

–Z ayn, dlaczego nie chcesz? Jesteś wyjątkowy, popatrz na to z tej strony. Inne pary alf nie mają takiego szczęścia. – Dotknąłem jego policzka.

–To nie ty bedziesz musiał rodzić, być grubym i mieć jakieś zachcianki i głupie nastroje. Poza tym to nie ty będziesz musiał zabawiać się sam, bo twój facet to klucha i nie potrafi cię pieprzyć tak jak kiedyś – mruknął.

Przed chwila płakał, a teraz krzyczy. Zaczyna się...

– Urodź tylko to dziecko, a gwarantuję, że nie wstaniesz przez pół roku, kurwa, obiecuję ci – warknąłem na niego.

– Wtedy nie dam ci się dotknąć! Będę obrzydliwy – szepnął, wychodząc z salonu i ruszył szybkim krokiem w stronę łazienki.

– Zayn! Nie będziesz! Będziesz nadal piękny! – pobiegłem za nim.




Od: Autorek
I Niall znowu sam...

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz