Rozdział 50

9.9K 617 79
                                    



– Ja...Ja sam już nie wiem – wydukałem patrząc w stronę drzwi, oczywiście ich nie zamknąłem na klucz wiec spokojnie przez nie przeszli.

Oparłem się o umywalkę, przymykając oczy.

– Nini... Co robimy źle? – spytał Zayn.

Przegryzłem wargę, odwracając się w ich stronę.

– Wy się kochacie. Ja jestem tylko zbędnym balastem – odparłem.

– Gdybyśmy nie chcieli kogoś jeszcze to nie oznaczalibyśmy cię – pokręcił głową.

– Nie rozumiecie tego, że jak się dowiedzą, traficie do więzienia? – spytałem.

– Nikt się nie dowie, poza tym jest marzec, masz we wrześniu urodziny – zauważył Zayn.

– I co z tego? – powiedziałem.

– Będziesz pełnoletni. My i tak nie musimy pracować w szkole. Liam jest też trenerem boksu, ja maluję. Nie muszę uczyć – wzruszył ramionami.

– Więc po co to robicir? – mruknąłem.

– Chcieliśmy spróbować uczyć w szkole. Moja matka uważa że malowanie i boks to nie porządna praca – skrzywił się mulat.

Pokiwałem głową ruszając w ich kierunku.

Liam obserwował każdy mój krok uważnie.

– Powiedźcie szczerze. Czego wy odemnie chcecie? – spytałem.

– Chcemy omegi. Małego, słodkiego i uroczego partnera. Towarzysza do życia – mruknął Liam.

– Dacie jeszcze, pokochać tą omegę?

– Myślę, że damy – uśmiechnął się Zayn.

Rzuciłem się w ich ramiona zadowolony.

– Czułości potem. Naprawiasz co zepsułeś – Liam potarł mnie po plecach.

– Co zepsułem? – spytałem.

Wskazali na ścianę, za którą przebywał Harry.

Oh.

No tak...

– Śpi... Musiałem mu to powiedzieć – westchnąłem.

– Louis by sobie sam poradził, wiesz? Teraz będziemy znowu go szukać po klubah najebanego, by prasa nie zdążyła mu zrobić zdjęć – skrzywił się Zayn.

- Tak, bo to wszystko moja wina – prychnąłem.

– Ja nie mówię że to twoja wina, tylko jedziesz z Liam'em go szukać, a ja z nim porozmawiam – i wypchnął nas z pomieszczenia.

Spojrzałem na niego.

– Ale co ja do tego? – spytałem.

– Wiesz. Trochę sprawiłeś, że Harry się zdenerwował, a to w jego stanie niebezpieczne. Jak widzisz... mamy misję. Znaleźć tomlinsona zanim znowu się najebie i zrobi kolejne dziecko. Laski w klubach lubią zaciągać pijanych przystojniaczków do kibla by złapać na dziecko – Liam dał mi swoją bluzę i wyszliśmy szybko.

Pokiwałem głową wsiadając w samochód.

– To... gdzie najpierw? – westchnął.

– Może do baru Greenpeace? – spytałem.

– Oby to był trafiony strzał – przeżegnał się i ruszył w tamtyn kierunku.

– Miejmy nadzieję –westchnąłem cicho.

Zaparkowaliśmy pod tym klubem i Liam wprowadził mnie tam bez problemu po znajomości z jednym z ochroniarzy.

– Jak go znajdziesz wyciągnij go przed klub – rozdzieliliśmy się.

Próbowałem przeciskać się przez ludzi.

Każdy mnie obmacywał fuuu...

Znalazłem alfę dopiero przy okazałym barku.

Louis siedział na wysokim krześle z wieloma pustymi kieliszkami przed nim.

Chwiał się niebezpiecznie na boki, a barmanka dolewała mu jeszcze czegoś do szklanki.

– Tobie już wystarczy – lowiedziałem mu do ucha.

Aż się wzdrygnął i spojrzał na mnie czerwonymi i podpuchniętymi od płaczu oczami.

Bezproblemowo wytargałem go przed klub, gdzie po chwili dotarł Liam.

Przejął go ode mnie, klepiąc pocieszająco jego plecy i położył go na siedzeniach z tyłu.

– Tak cholernie mi go szkoda... – westchnął.

Jego?





Od Autorek
Dzień dobry ♥

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz