Obudził nas telefon Liama.
– Tak? Obudził się? Już jadę. – Uśmiechnął się, w szybkim tempie schodząc z łóżka, i pognał w stronę wyjscia.
– A ja? – jęknąłem cicho, jeszcze nie do końca przebudzony.
Na szczęście czekał na mnie podekscytowany przy samochodzie.
Wepchnął mnie na przednie siedzenia i ruszył w stronę szpitala.
– Obudził się? – Przetarłem oczy.
– Tak. – Pokiwał entuzjastycznie głową.
– Ulga. – Westchnąłem, kładąc dłoń na jego udo. Od razu splótł tam nasze palce.
Gdy zaparkował pod szpitalem, wręcz pobiegł do recepcji, a później do sali mulata.
– Zayn. – Przytulił Malika, który uśmiechnął się do niego szeroko. Mnie również przygarnęli do uścisku.
– Dobrze się czujesz? Nic cię nie boli? – zadawał pytania Liam.
Był naprawdę opiekuńczy.
– Nie wiem, jestem na lekach przeciwbólowych. – Zaśmiał się cicho.
Po chwili przyszedł lekarz i spojrzał w jego papiery.
– Jutro będzie mógł już wyjść, nic poważnego się mu nie stało. Zszyliśmy mu przedramię. Dostanie leki na drobne urazy i hormony. Trzeba go zapisać do ginekologa, musi być pod stałą obserwacja, bo nigdy nie wiadomo, co może się stać z alfą w takim stanie. – Uśmiechnął się i wyszedł z sali.
Czułem napięta atmosferę...
– Ginekolog? W takim stanie? Co? – Mulat był w lekkim szoku, a Liam się zestresował.
– Jesteś w ciąży – wypaliłem.
– Ha, świetny kawał... Czekaj, Liam, dlaczego się nie śmiejesz? – Jego mina zmieniła się od razu.
– To prawda, Zayn, jeśli nie wierzysz, to zajrzyj w swoją metrykę. – Westchnął Liam, podając mu papiery.
Czarnowłosy od razu to przekartkował.
– To są jakieś kpiny. Jestem alfą! – warknął ze złością.
– Istnieją takie przypadki, że alfy zachodzą w ciążę – powiedziałem, odsuwając się od niego.
– Zamknij się! Wynoście sie stad obydwaj! – krzyknął.
– Zayn, proszę cię, spokojnie. – Liam go nie słuchał.
– Nie jestem dziwadłem! –Malik trzasnął papierami o ziemię w furii.
– To twoja wina. – Jego ręce zaczęły się trząść. – Nie podchodź do mnie, zostaw! – Szarpał się, gdy Payne przyciągnął go do siebie. – Jestem alfą, nie moge być w ciąży!
– Zayn, to twoje i moje dziecko, jest nasze. Mały ty i ja. Nie tego chcieliśmy? Zawsze marzyłeś o dziecku. – Brunet próbował zapanować nad sytuacją.
– To nie ja powinienem być w ciąży, tylko Niall! – warknął mulat.
– Tak, kochanie, ale to piękne, że ty też możesz być – westchnął, gładząc go po plecach.
– Nie, to nie jest piękne, to obrzydliwe. Nie chcę tego dziecka, Liam, rozumiesz? Nie urodzę go, nie będę się męczył, chce żeby zniknęło. – Rozpłakał się.
– Zayn... Proszę cię, pomyśl. – Brunet złapał za policzki Malika, zmuszając go, by patrzył mu w oczy.
–Nie, nie chcę – panikował – zostaw mnie, chcę być sam...
–Zayn, spokój, do cholery. – Użył na nim swojego głosu alfy.
Malik skulił się, tak jak ja.
– Nie urodzę go, nie jestem omegą – wyszeptał i przytulił się mocno do Liama.
– Zayn, urodzisz. Nie pozwolę ci pozbyć się naszego dziecka. Nie chcesz tego, mówisz tak tylko pod wpływem chwili. – Brunet rzucił mi spanikowane spojrzenie.
– Zabierz mnie stąd – szepnął, wtulając się w niego bardziej.
– Jutro, Zee. Zostaniemy tutaj z tobą, prawda, Niall? – Patrzył na mnie już nieco spokojniejszy.
– Położysz się ze mną? – zapytał mulat, kompletnie mnie ignorując.
– Nie wiem, czy się zmieszczę. – Zaśmiał się, ale jakoś wcisnął się bokiem. Mrugnął do mnie i wskazał na fotel.
Usiadłem na wskazanym miejscu i spojrzałem na nich.
Dlaczego Zayn nie zwracał na mnie uwagi?
– Niall, przyniesiesz mi kawy? – spytał Payne.
– Jasne. Zayn, napijesz się czegoś? – wymamrotałem.
– Wódki – mruknął.
– Soku mu daj. Maruda jedna. – Liam rozczochrał włosy czarnowłosemu.
Westchnąłem cicho i ruszyłem w stronę bufetu.
Zabrałem dla siebie wodę, sok pomarańczowy dla Zayna i kawę dla Liama.
– Zasnął – powiedział na wejściu Liam.
– Cieszę się – fuknąłem, stawiając napoje na stoliku obok łóżka szpitalnego.
– Nie bądź na niego zły. Jest wściekły, bo czuje się pozbawiony alfiego honoru. – Westchnął, patrząc na mnie smutno.
Pokiwałem głową, spoglądając na nich.
Po chwili do sali wszedł jego lekarz.
– Nie możesz z nim tak leżeć – powiedział od razu.
– Potrzebuje bliskości – westchnął brunet.
– Jak zareagował na wieści o ciąży? – zapytał, odłączając zużytą kroplówkę.
– Jest wściekły – skwitowałem i upiłem trochę wody.
– Czuć od niego papierosy. Jeśli chcecie zdrowego dziecka, musisz mu zakazać palić – mruknął. – Jutro rano możecie opuścić szpital. A co do was, to powinniście wrócić do domu.
– Dopiero przyjechaliśmy. – Liam zmarszczył brwi.
–Widzę po waszych twarzach, że jesteście zmęczeni.
– No może trochę – westchnął brunet i wyczołgał się z łóżka mulata. Napisał mu karteczkę, że wróciliśmy do domu i wcisnął mu ją w dłoń.
– Chodź, Niall. – Podniósł mnie.
Wtuliłem się w niego. W końcu mogłem nacieszyć się jego bliskością.
Od: Autorek
Nini brakuje bliskości ;-;
CZYTASZ
ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓
Fanfiction{ #1 w ff! } Niall to omega ukrywająca swoje drugie ja. A Zayn i Liam to jego nauczyciele w szkole. Współpraca z @mynameispizza17 i @oops-mybby Okładka by Darrrow ©marixprincess