Rozdział 35 II

8.3K 529 129
                                    

– Wziąłeś wszystko? – zapytał mnie po raz kolejny Liam.

– Tak, większość ciuchów i tak miałem wyrzucić. – Uśmiechnąłem się, niosąc walizkę do auta.

– Daj to, nie bedziesz dźwigać. – Przechwycił bagaż i włożył go do bagażnika.

– A Zayn? – zdziwiłem się, nie widząc nigdzie mulata.

– Zaraz przyjdzie, trochę się wlecze. – Zaśmiał się i poklepał mnie po biodrze

Po chwili rzeczywiście pojawił się mulat z nietęgą miną.

– Nie mogłem się dopiąć w moją bluzę – wydukał, wsiadając do auta.

– Trzeba kupić nowe. – Zachichotałem, zajmując miejsce obok niego.

– Nie przejmuj się tym, Zayn. To normalne w takim stanie. To co? Gotowi na powrót do domu? – zagruchał do nas czule Liam.

– Tak – odpowiedzieliśmy zgodnie razem z mulatem.

Zayn uśmiechnięty wziął mnie za rękę, przytulając się do mnie. O Boże, rozpływam się.

– Masz zamiar spać? – szepnąłem do niego, bawiąc się jego włosami.

– Tak, jestem cholernie zmęczony – wymamrotał i wtulił się we mnie mocniej.

– Pasy – upomniał nas Liam.

– Dobrze dobrze. – Zachichotaliśmy. Zapiqnajac pasy i wtulajac się w siebie

– Śpij, Zaza. – Sam się w niego wtuliłem i wsłuchiwałem się w bicie jego serca.

– Będziemy na lotnisku za jakąś godzinę, też możesz się zdrzemnąć, jeśli chcesz. – Payno mrugnął do mnie.

– To dobranoc, Lee. – Ziewnąłem cicho.

– Dobranoc, kochanie. – Zaraz po tym zamknąłem oczy i zasnąłem.

***

– Wstajemy, wilki. Mamy zaraz przejście przez bramki i odprawę. – Poczułem, jak moje pasy się odpinają, a raczej Liam je odpiął.

Podniósł mnie delikatnie i postawił przed autem. To samo zrobił z mulatem, jednak Malik nie chciał się od niego oderwać tak szybko jak ja.

Westchnąłem cicho, idąc do bagażnika po torby. Ktoś musiał nas wypakować.

– Idź się przyklejać do Nialla, zabiorę te bagaże. – Liam klepnął Zayna w tyłek i mulata podszedł do mnie z przymkniętymi oczami.

Rzeczywiście był bardzo zasypany i nie wyglądał na chętnego do rozbudzenia się.

Przytulił się do mnie i lekko na mnie uwiesił.

– Jestem taki śpiący, Niall – jęknął mi do ucha.

– Za godzinkę będziemy w samolocie. Będziesz spał, ile będziesz chciał. – Zaśmiałem się.

– A ty ze mną, prawda? – Dmuchał mi w szyję gorącym oddechem.

– Wyspalem się – sapnąłem, czując ciarki na ciele.

– Ale i tak będę spał przytulony do ciebie – wymruczal, na co się zarumieniłem.

– Twoja głowa jest ciężka, matematyku. – Postukałem go w czaszkę.

– Bo jest tam duży i ciężki mózg, który trochę wpoił ci wzory skróconego mnożenia i pierwiastki – parsknął.

– Boże, nie. Tylko nie matma – jęknąłem. To był mój koniec. Nienawidzę matmy.

– Kąt rozwarcia przy porodzie również ci podam dokładny. – Zachichotał.

– Bedziesz rodził naturalnie? – zdziwiłem się, wcześniej jak rozmawiałem z Liamem, to dowiedziałem się, że w grę wchodzi tylko cesarka.

– Zwariowałeś? W życiu! – krzyknął Zayn. –Tylko cesarka. Nie chcę takiego bólu. Nawet nie wiem, czy byłbym w stanie to zrobić jako pseudo alfa – parsknął i ożywił się zdecydowanie.

– Zayn kochanie, jesteś prawdziwą alfą, a nie jakąś pseudo – westchnął Liam.

– Prawdziwa nie byłaby w ciąży – powiedziałem.

– Dzięki, Niall, pomogłeś – skwitował Payne.

– Chodźmy, zanim dojdzie do bójki. No już. – Pchnął nas w kierunku lotniska.

– Dobrze Bobrze. – Zaśmiałem się, idąc do wejścia.

– Niall, nie mów tak. Ostatnio, gdy tak powiedziałem, to ściął ten piękny busz na głowie – jęknął mulat, uwieszając się na szyi bruneta, który stęknął z niezadowoleniem, więc postanowiłem się przyłączyć i wdrapałem się na jego plecy.

– I ja mam mieć jeszcze dzieci, tak? – sapnął i starał się nas przypadkiem nie zrzucić.

– Tak, i będziesz je miał, czy tego chcesz, czy nie. Prawda, Niall? Nie puścimy go tak szybko. – Mrugnął do mnie mulat, a ja ochoczo pokiwałem głową.

– Mam w sumie trzy skarby na sobie teraz. Czuję, że mam przejebane na całego – wymamrotał i zaraz potem się zaśmiał.

– A niedługo więcej. – Zayn poruszył brwiami, patrząc na mnie. O nie, chyba go pojebało!

– Kiedyś. – Klepnąłem go w ramię, a Liam się tylko z nas zaśmiał i kazał nam schodzić.

Grzecznie zrobiliśmy, co chciał.

Zayn oczywiście wykorzystał przywilej osoby w ciąży i przeszedł przez bramkę bez żadnej kolejki. Jednak musiał chwilę się naczekać, zanim my przeszliśmy.

– Okay, który chce przy oknie? – Liam wyciągnął z kieszeni nasze bilety.

– Ja! – powiedziałem, gdy Zayn otwierał usta.

– W takim razie ty, Zayn, siądziesz po środku, a ja od zewnątrz, tak na wypadek, gdyby ktoś przypadkiem cię trącił. Niall ma najbezpieczniejszą pozycję, więc się nie martwię. – Payne zaśmiał się i ruszyliśmy do kontroli. 


Od: Autorek
Już tylko 3 rozdziały i epilog. Ale spokojnie. Już zaczynamy pisać nowego Ziallama! Kto będzie czytał?

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz