Harry
Położyłem się na łóżku, kompletnie zmęczony po całym dniu z energicznymi dziećmi.
– Padnięty? – parsknął.
On praktycznie dzisiaj nic nie robił.
Bawił się z dziećmi, załatwił sprawy watahy, a tak to siedział na tyłku.
– W porównaniu do ciebie przeżyłem dzisiaj małe piekło z diabełkami – jęknąłem. – One czasami przeginają.
– Wcielone szatany jak ja, co? – parsknął i położył się obok mnie.
– Dalej mam nadzieję, że z wiekiem staną się takie spokojne jak ja. – Wytknąłem mu język, przesuwając się do niego.
– Nie licz na to... Wiesz, zawsze można popracować nad aniołkiem. – Udał niewiniątko.
– O nie, nie – zaśmiałem się. – Nie będę aż tak ryzykować, może być dokładnie taki sam jak wszyscy. Poza tym nienawidzę porodu – mruknąłem, łapiąc go za dłoń i splotłem nasze palce.
– Moje palce też go nie lubią. – Skrzywił się na wspomnienie ściskania jego dłoni.
– No widzisz – zachichotałem. – Nie możemy dopuścić do kolejnego porodu – szepnąłem, siadając na jego brzuchu.
– A to niby dlaczego? Chcę dużą rodzinę – westchnął i położył dłonie na moich biodrach.
– Ja... Dopiero co urodziło nam się dziecko, powinniśmy jeszcze zaczekać. – Spuściłem wzrok na jego klatke piersiową.
– Nie mówię o teraz, Hazz – parsknął cichym śmiechem.
Pokiwałem głową, pochylając się nad nim.
– Więc chcesz taką dużą rodzinę jak twoja? – szepnalem tuż przy jego wargach.
– Owszem, chcę. – Wbił palce w moje biodra i zetknął nasze usta razem, od razu przyszpilając mnie swoją masą do materaca.
Nawet nie zauważyłem kiedy mnie zrzucił!
– Freddie jeszcze nie śpi – wydukałem przez pocałunek.
– W takim razie musisz być cicho – prychnął, łapiąc moje nadgarstki w dłonie i ścisnął je mocno nad moją głową.
– A jak tu wejdzie? – sapnąłem, gdy trzymał moje ręce jedną dłonią, bo drugą rozpiął moje spodnie.
– To zobaczy jak jego tatusiowie się pieprzą – zaśmiał się, wkładając dłoń pod moją bieliznę i złapał za mój pośladek.
– Dlaczego musisz być taki bezpośredni? – Wygiąłem się w jego stronę.
Wyrwałem mu się siłą i zacząłem zdejmować jego koszulkę wraz z bluzą.
– Bo lubisz to we mnie – parsknął, obserwując moje ruchy.
– Kocham. – Pokręciłem głową, próbując chociaż trochę odzyskać władzę.
Nie udało mi się to, bo znowu rozpoczął agresywne pocałunki.
Cholera, trochę tego nie robiliśmy przez dzieciarnię.
– L-Louis – jęknąłem, gdy pozbył się resztek moich ubrań. Nie zważając na cokolwiek, odwrócił mnie na brzuch, przyciskając moją twarz do materaca.
Zaczyna się, pomyślałem, przegryzając wargę.
Zaczął robić ścieżkę z malinek od mojego ramienia, aż nad prawy pośladek.
W niego mnie skubany ugryzł.
Tak po prostu wbił zęby, jak jakiś lew w tyłek antylopy!
– B-boli – sapnąłem, gdy wgryzał się mocniej.
Uciszył mnie skutecznie, gdy dał mi siarczystego klapsa w wolny pośladek.
– O to chodzi. To tak na wszelki wypadek. Gdyby ktoś sobie pomyślał zabrać to co moje. – Oderwał się ode mnie. – Wypnij się. Raz, raz – popędzał mnie.
Wykonałem szybko jego polecenie. Zakręciłem biodrami, gdy byłem w odpowiedniej pozycji.
Tęskniłem za tym tak bardzo.
Złapał dłońmi moje biodra i poczułem, jak dmuchnął na moje wejście.
Wygiąłem się jak struna, dłońmi szukając oparcia na czymkolwiek.
Stwierdziłem, że po prostu przytulę poduszkę.
– Pamiętaj, żeby być cicho – mruknął, przejeżdżając językiem po mojej dziurce.
Wciągnąłem zaskoczony powietrze, od tak dawna tego nie robił.
Zamruczał zadowolony i zaczął mnie rozciągać językiem.
To tak dobrze czuć...
Co jakiś czas dawał mi mocne klapsy, przypominając mi, do kogo należę.
Od Autorek:
Larry ! Ale spokojnie będą tylko 3-4 rozdziały, a potem znowu Ziallam...
CZYTASZ
ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓
Fanfiction{ #1 w ff! } Niall to omega ukrywająca swoje drugie ja. A Zayn i Liam to jego nauczyciele w szkole. Współpraca z @mynameispizza17 i @oops-mybby Okładka by Darrrow ©marixprincess