Rozdział 29

11.2K 687 140
                                    


Ruszyłem w stronę szkoły.

Starałem się uciekać przed spojrzeniami innych.

Nie chciałem być w centrum zainteresowania. Ale podobna ma dziś sponsor naszej szkoły być tutaj.

Ciekawe kto to...

– Harry! – Niall mnie przytulił.

– Hej barbie – szepnąłem cicho.

– Jak się czujesz? – pogłaskał mnie po lokach.

– Lepiej tylko trochę mi nie dobrze – westchnąłem

– Normalne. Chodź, jest ten pieprzony apel – pociągnął mnie na salę gimnastyczną.

Jęknąłem cicho idąc za nim. Miałem ochotę się wycofać, kiedy mój wilk zaczął szaleć z radości.

Nie. Co on tam robi? Kurwa.

Czułem na sobie jego wzrok. Nie chcę go tu tak samo jak i chcę.

Usiadłem na ławce czekając, aż zaczną.

– Spokojnie – Niall klepnął mnie w plecy.

Westchnąłem cicho.

Na środek wyszedł dyrektor i rozejrzał się po auli.

– Dobrze kochani. Więc zaczynamy – powiedział posyłając nam sztuczny uśmiech.

– Witam wszystkich na apelu porządkowym, gdzie chce wam przedstawić naszego głównego sponsora szkoły. To dzięki niemu macie komputery w szkole, została ona wyremontowała i mogliśmy zatrudnić nowych nauczycieli i zorganizować zajęcia dodatkowe – powiedział grubym, ciężkim głosem. – Wiec, moi drodze, naszym sponsorem jest wam pewnie dobrze znany Louis Tomlinson, nasz alfa stada – uśmiechnął się i Tomlinson wszed na środek sali.

Przewróciłem oczami. On zawsze musi być w centrum uwagi.

Przedstawił się i zaczął wymieniać czym się zajmuje. Znam to na pamięć...

Prychnąłem tylko, wyjmując telefon.

Siedziałem tak, aż nieuświadomiłem sobie, że jestem sam na tej hali z wpatrującą się we mnie alfą.

Moją alfą.

Pokręciłem głową ruszając do wyjścia. Pęcherz mnie dobija.

– Harry – zatrzymałem się zmuszony.

No cóż... Jest alfą. Stada na dodatek.

– Chce do toalety proszę pana – powiedziałem cicho.

– Nie mów do mnie proszę pana... Chciałem porozmawiać – objął mnie ramionami, przystawiając swoje czoło do mojego i patrzył mi w oczy.

I weź tu nie ulegnij.

– Muszę iść na lekcje. I do toalety – szepnąłem.

– Wiesz, nie obchodzą mnie lekcje. Powinieneś siedzieć w naszym domu i uważać na siebie – przycisnął usta do mojego nosa.

– Muszę chodzić do szkoły – przewróciłem oczami.

– Nie musisz. Jesteś luną – jego oczy rozbłysły.

– Ta – prychnąłem odsuwając się.

– Nie uciekasz – upadł na kolana przy mnie i trzymał moje nogi, wtulając policzek w mój brzuch.

– Nie uciekam, chce iść już – powiedziałem.

– Nie pozwalam – mruknął cicho.

– Bo? – prychnąłem

– Bo mnie nie zostawisz znowu... Wiesz jak ja się martwiłem? Jestem dupkiem. Ale kurwa nie chciałem cię skrzywdzić. Mam dość po prostu.

– To nie powód by się na mnie wyzywać – burknąłem.

– Nie chciałem Harry. Nie panuję czasem nad sobą – wtulił się w moją koszulkę.

- Louis, ja naprawdę muszę iść – powiedziałem czując, że robi mi się nie dobrze.

– Wrócisz? Proszę – podniósł się z klęczek.

– Przyjadę nawet po ciebie – położył dłoń na moim brzuchu.

– Gdzie wrócę? – zdziwiłem się.

– Do domu, do mnie – jego zapach i dotyk mnie oszałamia...

– Ja nie mogę – powiedziałem odsuwając się od niego.

– Harry, dlaczego? Wróć, proszę – postawił krok do mnie.

– Znajdź kogoś innego na moje miejsce. Ja się nie nadaje ani na twoją omegę, ani na lun3. Jestem tylko od seksu – prychnąłem ruszając do wyjscai

– Nie prawda! Nigdy tak nie powiedziałem, ani nie pomyślałem! Owszem, może dałem ci powody by tak myśleć, ale ja po prostu uwielbiam to ciepło kiedy leżysz wtulony we mnie i po prostu się przytulasz. – wymamrotał, łapiąc za mój nadgarstek.

– To nie ma sensu. Dzieli nas prawie wszystko. Nie mówię tylko o dziewięciu latach różnicy.

– Wiek to tylko liczba. Jesteśmy połączeni Harry. Nie tylko znakiem... To małe tutaj też nas łączy – dotknął mojego brzucha.

– Co? O czym ty mówisz? – spytałem zdziowny.

– Nie jestem głupi. Zmienia się twój zapach – mruknął.

– Może dlatego, że dojrzewam – powiedziałem. – Mam dopiero osiemnaście lat.

– Omegi dojrzewają wcześniej. A nawet jeśli, zapytam Malika.

Prychnąłem pod nosem ruszając do wyjścia

– Harry, nie idziesz nigdzie – pociągnął mnie w tył, tak że na niego wpadłem i mnie zamknął w swoich ramionach.

– Puszczaj – furknąłem wyrywając się.

– Nie – zaczął mnie całować po policzku.

– Puść - powiedziałem.

– Nie. Nie bądź uparciuchem. Kocham tak powolutku ciebie i kocham nasze dziecko – objął mnie.

– A może ja nie chcę dziecka? Może ja je usunę? – prychnąłem. – Jestem za młody a to że nie planowałeś się pod czas rui to twoja wina.

– Nie usuniesz dziecka, bo nie jesteś potworem – mruknął.

– Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem – burknąłem wyrywając się z jego uścisku.

– Ja... – zaczął patrząc na mnie. – Znam cię – warknął po chwili. –Mimo tego krótkiego czasu... Kurwa poznałem cię lepiej niż nawet myślałem – syknął.

Prychnąłem tylko idąc do wyjscia.



Od Autorek
No to koniec Larrego wracamy do Ziallama

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz