163 To Co? Razem Na Zawsze?

129 3 0
                                    

Kilka miesięcy później
*Martyna*
Dzisiaj są wyniki tego naszego egzaminu. Jedziemy je odebrać.
- to jest żyć albo nie żyć - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy na miejscu i idziemy po te wyniki.
Odebraliśmy i wróciliśmy do domu.
- no to otwierajcie - Tata
- no właśnie - Mama Piotrka.
Otwieramy i czytamy.
- i co? - pytają
- 100% - mówimy jednocześnie
Zaczęliśmy się śmiać.
Przytuliliśmy się mocno.
- no to trzeba to uścić
Przyszedł szef.
- i jak dzieciaki?
- ni jak - Piotrek
- nie zdaliśmy - mówię
- co? Jaja sobie robicie
- nie - mówimy jednocześnie
Zaczęliśmy się śmiać.
- prawie Się nabrałem - mówi i bierze nasze papiery - 100% gratulacje
- zadowolony? - Pytam
- no
- no to teraz coś w zamian - mówię
- nawet o tym nie Myśl - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie dałeś jej dokończyć - Piotrek
- ja wiem co ona chce. Chcecie. Chcecie razem jeździć.
- nie. Morduje go w domu. W pracy musi trochę ode mnie odpocząć żeby nie zwariował.
*Piotrek*
Zaczęliśmy się śmiać a ja ją przytuliłem.
- to o co ci chodziło?
- już nie ważne. Obraziłam się.
Zaczęliśmy się śmiać
Po chwili szef i rodzice poszli a my się tulimy. Dzwoni telefon Ani.
- jak to Michał to zaproś go. Pijemy picolo. - mówię
- ok
Zaprosiła go i po chwili był.
- dzień dobry - mówi
- cześć - mówimy
- to pijemy
Zaczęliśmy się śmiać.
- a co świętujemy? - Michał
- naszą porażkę. - mówię
- chcieliśmy oblać nie wyszło - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
Otworzyłem picolo i pijemy.
- zdany. Na ile procent?
- na 100 - Martyna
- gratulacje.
- dziękujemy.
- dostanę pieczątkę - mówię
- wow ja mam od dawna - Martyna
Zmierzyłem ją a oni się śmieją.
Wypiliśmy picolo i Martyna zbiera się do kornelii.
- tylko trzymajcie się z dala od policji
- ok. Idziemy tylko na spacer.
- już to słyszałem a jak to się skończyło...
- no to po prostu przyjedziesz
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem jej telefon.
- to dzwoń jakby coś i nie wracaj późno.
- bo my cekamy - maluchy
- no wszyscy cekamy - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- ok. Wrócę późno. Proszę na mnie nie czekać - Martyna
- nie martw się. Umówiłem się już z kochanką - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- to spław ją tak o 22
- jasne.
Ubrałem jej kurtkę.
Pożegnaliśmy się i poszła.
- impreza - maluchy
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyszedł Wiktor.
- witam
- czego dusza pragnie
- Martyna wyszła
- i? - pytam - poszła do Kornelii.
- i co ty na to?
- Tomek je Przypilnuje.
Zaczęliśmy się śmiać.
- kawy, herbaty? Picolo się skończyło. Spóźniłeś się.
- nie. Przyszedłem tylko z tobą porozmawiać.
- mówisz jakbym kogoś zabił. Mam załatwiać alibi?
Śmiejemy się a on się na mnie patrzy.
- jakbyś nie wiedział o co mi chodzi
- nie chce być nie miły, ale zajmij się swoją żoną a nie moją.
- przemyśl co robisz
- wzajemnie.
Poszedł.
- uhu. - Babcia - kłócisz się z szefem
- nie pierwszy i nie ostatni raz.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Zaraz zadzwoni do moich rodziców. Potem do Martyny. A na końcu znowu tu przyjdzie i powie, że jestem nerwowy, ale w sumie mam rację
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili znowu ktoś puka. Poszedłem otworzyć.
- masz rację. Przepraszam - Wiktor
- luz.
- idę do Anki. A ty jesteś strasznie nerwowy.
- cóż. Taki mój charakter
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszedł.
Jemy słodkie.
- jedna zasada. Mama ma się o tym nie dowiedzieć - mówię
- tak jest. Jak Zawsze
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili znowu ktoś puka.
- nie ma nikogo w domu mama nie kazała otwierać - mówię dziwnym głosem i idę otworzyć. A tam lekarz Michał.
- cześć. Jest Martyna?
- nie ma. Coś przekazać?
- żeby do mnie zadzwoniła...
- po co? - pytam
- bo chce z nią porozmawiać
- no to powiedz to jej przekażę.
- nie. A kiedy wróci? Mogę na nią poczekać?
- wróci późno także nie masz po co na nią czekać a zaczynasz mnie denerwować.
- dobra luz.
Poszedł.
- podejrzane - Babcia
- ja żartowałem z tą kochanką a ona na serio.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po dłuższej chwili wróciła Martyna.
- ooo cześć - mówię
- a no witam - mówię
- co tak szybko?
- słuchaj. Szef do mnie wydzwania, ten Lekarz Michał też dzwoni jak nawiedzony a od ciebie cisza. I ja mam takie coś Ty odwalił.
Zaczęliśmy się śmiać.
- byłem grzeczny. Naprawdę
Ale ja z tą kochanką żartowałem a ty się umówiłaś z kochankiem. Tak nie ładnie
Zaczęliśmy się śmiać.
- ale że co? - pyta
- twój kochanek tutaj był. To była grzeczna rozmowa, ale nie chciał współpracować. - Uśmiecham się.
- czego chciał?
- chciał z tobą porozmawiać, ale cię nie było.
Zaczęliśmy się śmiać.
- co zrobiłeś?
- jeszcze nic
Śmieją się a Martyna na mnie patrzy.
- dobra poprawka. - mówię - powiedziałem, że zaczyna mnie denerwować a on sobie poszedł.
- ale nie takim tonem - Babcia
Uśmiecham się a oni się śmieją.
- to ja już wiem jak to brzmiało
- byłem grzeczny - mówię
- jak na ciebie to tak. Zgadzam się, że byłeś grzeczny.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po dłuższym czasie dzieci poszły spać. Telefon Martyny ciągle dzwoni.
- czy on nie rozumie, że nie chce z nim gadać? - Martyna
- mam to załatwić? - pytam z uśmiechem
- ty tylko czekasz aż Ci pozwolę.
- tak - mówię - żeby nie było, że jestem zazdrosnym palantem
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra. Idź załatw to, ale nie przy nas.
Nie chce tego słyszeć.
Odebrałem.
- ooo nareszcie - mówi a ja wyszedłem z domu - dlaczego nie odbierałaś?
- może dlatego, że ma ciebie dość tak samo jak ja.
- daj mi Martyne
- nie - mówię - spróbuj jeszcze raz do niej zadzwonić, napisać a co bardziej zbliżyć to cię załatwię. Czy wyraziłem się jasno?
- tak
- no to żegnam.
Rozłączył się a ja wróciłem uśmiechnięty do domu.
- nie chciał ze mną rozmawiać. - mówię
- się nie dziwię. Twój wkurwiony głos jest przerażający. - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
- masz jeszcze jakiś kochanków?
- nie. Wszystkich już nastraszyłeś.
Zaczęliśmy się śmiać.
- i bardzo dobrze - mówię i ją przytulam. Dała mi buziaka.
- a szef co chciał?
- wyszłaś z domu. Sama.
Tyle.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili babcia poszła spać.
- Piotruś jednak chce wiedzieć co przede mną ukrywasz - mówi
Przytuliłem ją.
- nie wiem czy potrafię Ci to powiedzieć
- to jest coś bardzo złego?
- dla mnie bardzo smutnego, ale jeśli chcesz wiedzieć to ci powiem. Tylko obiecaj mi jedno, że nie weźmiesz tego zbytnio do siebie.
- obiecuję
- no to chodzi o twoje serduszko.
W szpitalu dowiedziałem się, że w każdej chwili możesz umrzeć. Podali ci leki i na szczęście ci się poprawiło. Wyszłaś ze szpitala i brałaś leki. Dlatego tak cię do nich goniłem. I teraz jesteś już w dobrym stanie. W tamtej chwili nie wiedziałem jak mam ci to powiedzieć. Powiedziałem, ale w inny sposób. Wolałem cię widzieć szczęśliwą za każdym razem kiedy mierzyli ci ciśnienie.
- naprawdę chciałeś się tym sam męczyć?
- yhym. Bo ja widząc cię szczęśliwą odrazu robiło mi się lżej.
Dała mi buziaka.
- dziękuję - mówi
- za co? Ukrywałem przed tobą to co najważniejsze.
- no właśnie - mówi - i dlatego tak szybko wyzdrowiałam.
Dałem jej buziaka i łzy mi lecą.
Jej też.
- nie płacz - mówię
- ty zacząłeś - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
Wytarła mi łzy a ja jej.
Pocałowaliśmy się.
- jesteś najlepszym mężem na świecie. Nikt inny by tego nie zrobił dla swojej żony.
- na pewno są lepsi ode mnie. Mniej zazdrośni
- ale to znaczy o tym, że mnie kochasz i ci na mnie zależy. Ale żeby nie było. Ja też jestem o ciebie zazdrosna o prawie każdą.
- po prostu nie chcemy siebie stracić.
Za dużo razem przeszliśmy.
- dokładnie misiu.
Przytuliliśmy się mocno.
- to co? Razem na zawsze?
- razem na zawsze.
Pocałowaliśmy się.





In My Dreams - MaPi.  (1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz