*Piotrek*
Dostaliśmy wezwanie, że jakaś kobieta chce skoczyć z mostu. Z tego samego co kiedyś Martyna...
Pojechaliśmy tam i...
- to Martyna. - Magda.
- co jej strzeliło do głowy - mówię
- Anka - Tomek mi pokazuje
Pobiegłem na ten most.
- mówiłam skacz - Anka
- znowu zaczynasz? - pytam - chodź Martynka.
- ona cię nie słyszy
- co jej zrobiłaś? - pytam
- uwalniam ją od cierpienia
Podeszłem do Martyny.
- nie bój się - mówię - to ja. Zabiorę cię do domu. Ok?
- do domu. Weźmie cię do czubków.
- ciebie tam zaraz Zamkną! - Magda a ja się odwróciłem
- sorry - Magda.
- co jej podałaś? Nie ma z nią wogóle kontaktu.
- nie interesuj się. Jej i tak już nie pomożesz. Ona już do śmierci będzie smutna. Niech skoczy i po problemie.
Dałem Martynie buziaka i sprowadzam ją na dół.
- stój! - Anka krzyczy i wyciągła broń
- dawaj. Strzelaj - mówię i się do niej odwróciłem.
Przyjechała policja. Drugi zespół z Wiktorem. Wzięli Anke a ja wziąłem Martyne na ręce i zaniosłem do karetki.
Przyszedł Wiktor.
- okłamałeś mnie - mówię - wcale jej nie przeszło
- odstawiła leki - mówi
- doradź co mam z nią teraz zrobić - mówię
- podaj jej środek na uspokojenie. To ją uśpi. Obudzi się za kilka godzin. Nie będzie nic pamiętać, ale będzie przerażona.
- lepiej to niż mam nie mieć z nią kontaktu.
Zrobili jej wkłucie. Podali jej lek.
- i jedźcie do bazy. Nie Do szpitala.
Słychać strzały. Patrzymy. A tam Anka strzeliła sobie w łeb.
- jedźcie - mówi i pobiegł
- jedziemy - mówię załamany.
Tomek wsiadł za kierownicę. Zamknąłem drzwi i jedziemy.
Patrzę na monitor. Wszystko wporządku.
- i jak tu być normalnym - mówię
- nie da się - Magda.
- i tak was podziwiam - Tomek
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wziąłem Martyne na ręce i poszliśmy do bazy.
- co się stało? - wszyscy
Położyłem Martyne na kanapie.
- spotkała się z Anką. Coś jej podała. Straciła kontakt z rzeczywistością. Zaciągła ją na most i omal nie skoczyła.
BA. Anka Jeszce chciała nas postrzelić...
Przyszedł Wiktor.
- i jak? - pyta
- śpi - mówię - a...
- żyje. Zabrali ją na oddział zamknięty
Wcale się nie postrzeliła. Tylko upozorowała to.
- aha.
- powiesz jej o tym? - pyta.
- właśnie się zastanawiam. Kiedyś na pewno. Nie mogę powiedzieć jej tak po prostu.
- w ogóle jej nie mów - mówi
- to będzie chciała iść do niej
- powiedz, że oddałem ją do ośrodka.
- ona nas nie słyszy? - Magda
Sprawdzam czy śpi i czy oddycha.
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie słyszy. - mówię***
Martyna otworzyła oczy i się wystraszyła.
- spokojnie - mówię i daje jej buziaka
- co się stało?
- zemdlałaś - mówię - pamiętasz coś?
- za mgłą ciebie na moście. Coś do mnie mówiłeś.
- no to nie wyszło - Wiktor
Zaczęliśmy się śmiać a Martyna się patrzy.
- co nie wyszło? - pyta
- napij się wody - mówię i jej podaję
- nie zmieniaj tematu
Śmieją się.
- dobra. Od początku.
Spotkałaś się z Anką. Podała ci coś. Straciłaś kontakt z światem. Zaciągła cię na most i kazała ci skakać. Omal nie skoczyłaś. Uśpiliśmy cię na kilka godzin. I Wiktorek mówił, że nie będziesz nic pamiętać więc miałaś się o tym nie dowiedzieć. Ale no. Nie wyszło.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a teraz się napij wody
Napiła się i przytuliliśmy się mocno.
- nie próbuj płakać - mówię
- ej - mówi
Zaczęliśmy się śmiać
- dobra idziemy do domku
- tam będziemy płakać? - pyta
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy do domu. Nikogo tam nie ma i nagle...
*Wiktor*
Dostaliśmy wezwanie do domu Martyny i Piotrka.
Pojechaliśmy wszyscy. Dom stoi w płomieniach.
Straż już pracuje. Jeden z nich wyniósł Martyne. Drugi Piotrka.
Pobiegliśmy do nich.
- nic tu po was. Nie żyją.
- o nie nie. Muszą żyć - mówię i sprawdzam ich stan. - noszę i do karetki.
Wzięliśmy ich do karetek i ratujemy ich.***
Minęła godzina.
- nic z tego - Tomek odpadł
- muszą żyć - mówię - jeszcze raz adrenalina. 360 dżuli
- assystolia - Tomek
- tak samo - Magda
- intubujemy i jeszcze raz - mówię
- wrócił
- wróciła
- no i git. Jedziemy
Pojechaliśmy do leśnej góry. Oddaliśmy ich na Sor.
- to jest nie możliwe - Lekarz
- oni są nie możliwi dlatego muszą żyć. Czy się zrozumieliśmy? - pytam
- tak
Wzięli ich i przyjechali ich rodzice. Z dziećmi i babciami.
- żyją? - mama Piotrka
- tak - mówię - jeszcze dzisiaj powinni się ocknąć
Dzieci są przerażeni.
- co teraz? - Tata Martyny
- myślę, że dzieci nie powinny tutaj być
- my musimy wyjechać na 2 dni - mówi
- jedziesz sam - mama Piotrka - ja na pewno ich teraz nie Zostawię
- jak sam. Potrzebuję waszych podpisów.
- jedźcie. Zajmę się dziećmi - mówię
- jesteś pewny? - pytają
- tak.
- dom już remontują - tata Martyny - nadaje się do zamieszkania. Także.
- ok - mówię.
Poszli ich jeszcze zobaczyć i pojechali.
- gdzie mama i tata? - Mania
- są chorzy i śpią. Nie Martwcie się.
Wujek Franio ich wyleczy i szybko do was wrócą.
- obiecujesz?
- obiecuję - mówię i poszliśmy do bazy. Przebrałem się.
- czyli to prawda - Góra
- niestety prawda. Mogli tu zostać - mówię.
- ale ktoś czekał specjalnie aż tam wejdą
- ale żyją? - Góra.
- żyją żyją - mówię
- to dobrze.
Poszliśmy do domu. Wszyscy. Zrobiłem obiad, ale dzieci nie chcą jeść.
- wiem, że się martwicie. Jak my wszyscy, ale musicie zjeść chociaż troszeczkę - mówię
- a pójdziemy do nich jak zjemy?
- pójdziemy - mówię
- obiecujesz?
- obiecuję.
Zjedli i pojechaliśmy do szpitala.
- dobrze, że jesteś. Ja nie wiem co mam robić...
- ockneli się?
- no właśnie....
CZYTASZ
In My Dreams - MaPi. (1/2)
RomancePrzez jedno głupie zdanie ich najlepszego przyjaciela ich miłość przestała istnieć. Czy odnajdą sposób aby się pogodzić? Czy ich "przyjaciel" wyzna prawde? Dowiemy się po przeczytaniu tej książki. Serdecznie zapraszam fankanasygnale Ciąg dalszy... P...