199. Pamiętasz Coś?

148 4 0
                                    

*Piotrek*
Dostaliśmy wezwanie, że jakaś kobieta chce skoczyć z mostu. Z tego samego co kiedyś Martyna...
Pojechaliśmy tam i...
- to Martyna. - Magda.
- co jej strzeliło do głowy - mówię
- Anka - Tomek mi pokazuje
Pobiegłem na ten most.
- mówiłam skacz - Anka
- znowu zaczynasz? - pytam - chodź Martynka.
- ona cię nie słyszy
- co jej zrobiłaś? - pytam
- uwalniam ją od cierpienia
Podeszłem do Martyny.
- nie bój się - mówię - to ja. Zabiorę cię do domu. Ok?
- do domu. Weźmie cię do czubków.
- ciebie tam zaraz Zamkną! - Magda a ja się odwróciłem
- sorry - Magda.
- co jej podałaś? Nie ma z nią wogóle kontaktu.
- nie interesuj się. Jej i tak już nie pomożesz. Ona już do śmierci będzie smutna. Niech skoczy i po problemie.
Dałem Martynie buziaka i sprowadzam ją na dół.
- stój! - Anka krzyczy i wyciągła broń
- dawaj. Strzelaj - mówię i się do niej odwróciłem.
Przyjechała policja. Drugi zespół z Wiktorem. Wzięli Anke a ja wziąłem Martyne na ręce i zaniosłem do karetki.
Przyszedł Wiktor.
- okłamałeś mnie - mówię - wcale jej nie przeszło
- odstawiła leki - mówi
- doradź co mam z nią teraz zrobić - mówię
- podaj jej środek na uspokojenie. To ją uśpi. Obudzi się za kilka godzin. Nie będzie nic pamiętać, ale będzie przerażona.
- lepiej to niż mam nie mieć z nią kontaktu.
Zrobili jej wkłucie. Podali jej lek.
- i jedźcie do bazy. Nie Do szpitala.
Słychać strzały. Patrzymy. A tam Anka strzeliła sobie w łeb.
- jedźcie - mówi i pobiegł
- jedziemy - mówię załamany.
Tomek wsiadł za kierownicę. Zamknąłem drzwi i jedziemy.
Patrzę na monitor. Wszystko wporządku.
- i jak tu być normalnym - mówię
- nie da się - Magda.
- i tak was podziwiam - Tomek
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wziąłem Martyne na ręce i poszliśmy do bazy.
- co się stało? - wszyscy
Położyłem Martyne na kanapie.
- spotkała się z Anką. Coś jej podała. Straciła kontakt z rzeczywistością. Zaciągła ją na most i omal nie skoczyła.
BA. Anka Jeszce chciała nas postrzelić...
Przyszedł Wiktor.
- i jak? - pyta
- śpi - mówię - a...
- żyje. Zabrali ją na oddział zamknięty
Wcale się nie postrzeliła. Tylko upozorowała to.
- aha.
- powiesz jej o tym? - pyta.
- właśnie się zastanawiam. Kiedyś na pewno. Nie mogę powiedzieć jej tak po prostu.
- w ogóle jej nie mów - mówi
- to będzie chciała iść do niej
- powiedz, że oddałem ją do ośrodka.
- ona nas nie słyszy? - Magda
Sprawdzam czy śpi i czy oddycha.
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie słyszy. - mówię

***
Martyna otworzyła oczy i się wystraszyła.
- spokojnie - mówię i daje jej buziaka
- co się stało?
- zemdlałaś - mówię - pamiętasz coś?
- za mgłą ciebie na moście. Coś do mnie mówiłeś.
- no to nie wyszło - Wiktor
Zaczęliśmy się śmiać a Martyna się patrzy.
- co nie wyszło? - pyta
- napij się wody - mówię i jej podaję
- nie zmieniaj tematu
Śmieją się.
- dobra. Od początku.
Spotkałaś się z Anką. Podała ci coś. Straciłaś kontakt z światem. Zaciągła cię na most i kazała ci skakać. Omal nie skoczyłaś. Uśpiliśmy cię na kilka godzin. I Wiktorek mówił, że nie będziesz nic pamiętać więc miałaś się o tym nie dowiedzieć. Ale no. Nie wyszło.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a teraz się napij wody
Napiła się i przytuliliśmy się mocno.
- nie próbuj płakać - mówię
- ej - mówi
Zaczęliśmy się śmiać
- dobra idziemy do domku
- tam będziemy płakać? - pyta
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy do domu. Nikogo tam nie ma i nagle...
*Wiktor*
Dostaliśmy wezwanie do domu Martyny i Piotrka.
Pojechaliśmy wszyscy. Dom stoi w płomieniach.
Straż już pracuje. Jeden z nich wyniósł Martyne. Drugi Piotrka.
Pobiegliśmy do nich.
- nic tu po was. Nie żyją.
- o nie nie. Muszą żyć - mówię i sprawdzam ich stan. - noszę i do karetki.
Wzięliśmy ich do karetek i ratujemy ich.

***
Minęła godzina.
- nic z tego - Tomek odpadł
- muszą żyć - mówię - jeszcze raz adrenalina. 360 dżuli
- assystolia - Tomek
- tak samo - Magda
- intubujemy i jeszcze raz - mówię
- wrócił
- wróciła
- no i git. Jedziemy
Pojechaliśmy do leśnej góry. Oddaliśmy ich na Sor.
- to jest nie możliwe - Lekarz
- oni są nie możliwi dlatego muszą żyć. Czy się zrozumieliśmy? - pytam
- tak
Wzięli ich i przyjechali ich rodzice. Z dziećmi i babciami.
- żyją? - mama Piotrka
- tak - mówię - jeszcze dzisiaj powinni się ocknąć
Dzieci są przerażeni.
- co teraz? - Tata Martyny
- myślę, że dzieci nie powinny tutaj być
- my musimy wyjechać na 2 dni - mówi
- jedziesz sam - mama Piotrka - ja na pewno ich teraz nie Zostawię
- jak sam. Potrzebuję waszych podpisów.
- jedźcie. Zajmę się dziećmi - mówię
- jesteś pewny? - pytają
- tak.
- dom już remontują - tata Martyny - nadaje się do zamieszkania. Także.
- ok - mówię.
Poszli ich jeszcze zobaczyć i pojechali.
- gdzie mama i tata? - Mania
- są chorzy i śpią. Nie Martwcie się.
Wujek Franio ich wyleczy i szybko do was wrócą.
- obiecujesz?
- obiecuję - mówię i poszliśmy do bazy. Przebrałem się.
- czyli to prawda - Góra
- niestety prawda. Mogli tu zostać - mówię.
- ale ktoś czekał specjalnie aż tam wejdą
- ale żyją? - Góra.
- żyją żyją - mówię
- to dobrze.
Poszliśmy do domu. Wszyscy. Zrobiłem obiad, ale dzieci nie chcą jeść.
- wiem, że się martwicie. Jak my wszyscy, ale musicie zjeść chociaż troszeczkę - mówię
- a pójdziemy do nich jak zjemy?
- pójdziemy - mówię
- obiecujesz?
- obiecuję.
Zjedli i pojechaliśmy do szpitala.
- dobrze, że jesteś. Ja nie wiem co mam robić...
- ockneli się?
- no właśnie....

In My Dreams - MaPi.  (1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz