56. Uciekaj Piotrek

463 11 2
                                    

*Martyna*
Dzisiaj idziemy do pracy obydwoje.
Mała zostaje z rodzicami Piotrka. Znowu?
- na pewno to nie problem? - pytam
- coś ty Martynko. Niczym się nie martw. - tata Piotrka
- my to robimy z przyjemności - mama Piotrka
- dziękuję - mówię
- nie ma za co.
Przytuliliśmy się mocno.
- a ja? - Piotrek przyszedł
Zaczęliśmy się śmiać
Pożegnaliśmy się i poszliśmy do auta.
Wsiedliśmy i Piotrek ruszył.
- wkońcu jeździmy razem - mówię
- no - Piotrek - cieszysz się?
- nie - mówię i się uśmiecham
Zaczęliśmy się śmiać.
- kocham Cię - mówi
- ja ciebie też - mówię
Pocałowaliśmy się.
Po chwili byliśmy na miejscu.
- ooo małżeństwo przyjechało - Anka
- cześć - powiedzieliśmy jednocześnie
- które dzisiaj zostaje? - Aśka
- obydwoje - mówię
- ooo - wszyscy
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy się przebrać. Poprawiłam Piotrkowi kołnierzyk a on dał mi buziaka. Przytulił do siebie i poszliśmy do reszty.
Tata siedzi.
- tata? A ty co tu robisz?
- ktoś podał waszą bazę i jestem sprawdzić, ale mi się nie chce.
- a czemu ty?
- lepiej ja niż jaki walnięty koleś, nie?
Zaczęliśmy się śmiać.
- i jeździ z wami? - szef - poradzicie sobie we dwójkę, nie?
- jak nie to nas z tąd wywiozą - Piotrek
- do zakładu psychiatrycznego na pewno - tata
Zaczęliśmy się śmiać.
- a gdzie jest moja wnuczka? - tata
- z moimi rodzicami - Piotrek
- a co to ma znaczyć?
Zaczęliśmy się śmiać.
- karetkę wam przyszykowaliśmy - Aśka
- super
Dziękujemy.
Tata dostał swoją kamizelkę. Nadzorca tak mu pisze na plecach.
- wkońcu coś innego a nie garnitur. - tata
Zaczęliśmy się śmiać.
- a teraz losujcie kto dowodzi - szef
- ok reszka ty a orzeł ja - mówię
- ok - Piotrek
Szef rzucił monetą.
- orzeł - szef
- super
- i tak się nie będę ciebie słuchał - Piotrek
- będziesz. - mówię - nie masz innego wyjścia
Zaczęliśmy się śmiać.
- ja jej tego nie uczyłem - tata
- skąd że - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- chce kawę - mówię
- i? - Piotrek
- chodź - ciągne go za uszy do bistro.
Zaczęliśmy się śmiać.
Kupił mi i sobie kawę. Wróciliśmy do wszystkich. Pije kawę a oni się śmieją.
- zdobyła kawę - szef
- a jak - mówię
Śmieją się.
Wypiłam kawę i poszłam wyrzucić kubek
- 23p
- 23p... - Piotrek
- zgłaszam się - mówię - moje radio
Zaczęli się śmiać.
- starsza kobieta z dusznościami. Ulica Jagiellońska 34.
- przyjęłam - mówię i idziemy do karetki.
Wsiedliśmy i Piotrek ruszył.
- co tak szybko? - tata
- to karetka - Piotrek - tu policja mnie nie zatrzyma
Zaczęliśmy się śmiać
Po chwili byliśmy na miejscu.
- dzień dobry. Pogotowie ratunkowe.
Co się dzieje? - mówię
- duszno mi.
- choruje pani na coś?
- na astmę.
- a brała pani lek?
- nie. - mówi ledwo - skończył mi się wczoraj
- dobrze.
Podaliśmy pani tlen i zabraliśmy pacjentke do karetki.
Pojechaliśmy do szpitala.
- o jak ja was dawno nie widziałem - lekarz
- słabe - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
Oddaliśmy pacjentke i idziemy do bazy.
- 23p wolny?
- wolny - mówię
- jedźcie szybko na przejazd kolejowy. Ul. Sienkiewicza 89
- przyjąłem - Piotrek i się uśmiecha
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak dziecko - mówię.
- tak
Wsiedliśmy do karetki i jedziemy.
- nie mógłbym tak pracować. - tata
- czemu?
- za szybkie tempo. Nie ogarniam
Zaczęliśmy się śmiać.
- szybko masz dość. A to dopiero początek. - mówię
- ta - Piotrek - zaraz jakiś wariat będzie nas gonił z kijem bejsbolowym
Zaczęliśmy się śmiać.
- a żebyś tego nie wykrakał - mówię
- niby czemu ruda nas wysyła? - Piotrek - i jeszcze nie mówi dlaczego?
Zaczęliśmy się śmiać.
- on tak zawsze dużo gada? - tata
Zaczęliśmy się śmiać.
- tak. Dopiero się rozkręca - mówię
Po chwili byliśmy na miejscu.
- co mamy doktorku? - pytam szefa który był już na miejscu.
- no co? Banda debili gonila faceta z kijem bejsbolowym a potem wyrzuciła go przez okno.
- a my tu po co?
- jest więcej poszkodowanych w pociągu.
- ok.
- my jedziemy
Poszliśmy do pociągu.
Tata został przy karetce.
- dobra ja idę tu a ty tam - mówię
- ok. Jak coś to wołaj do radia
- ok
*Piotrek*
Poszliśmy w dwie różne strony. Ja udzieliłem pomocy wszystkim poszkodowanym.
- proszę wyjść z pociągu - mówię
Wychodzą a ja idę do Martyny.
- Martynka jak u ciebie - mówię do radia, ale nikt nie odpowiada.
Szukam ją po przedziałach i na samym końcu ją znalazłem. Jest przywiązana.
- Boże Martynka. - mówię i ją odwiozuje.
Otworzyłem drzwi bo jest pełno dymu.
- uciekaj Piotrek
- zgupiałaś? Chodź trzymaj się
mocno - wziąłem ją na ręce i Wyszliśmy z pociągu.
- co się Stało? - szef
- napadli ją - mówię
- nic mi nie jest - mówi a ja ją postawiłem.
Idziemy do karetki.
- na pewno?
- tak - dała mi buziaka
- a to żebym uciekał to co to było? Przypomniało ci się tamto?
Kiwa głową a ja ją Przytuliłem.
- jesteś bezpieczna - mówię i idziemy do karetki.
- co się stało? - jej tata
- nic - Martyna
- jak nic. Wasz szef mówił, że zostałaś napadnieta
- on to nigdy nie potrafi się zamknąć - Martyna - nic mi nie jest
Dałem jej wody i poszedłem po pacjenta.
Zawieźliśmy go do szpitala.
- 23p wolny - Martyna
Usiedliśmy na ławce przed szpitalem.
- dwa wezwania a ja mam dość - tata
- a to przez cały dyżur będziesz? - pytam
- przez cały tydzień.
- uuu
Poszliśmy do bistro coś zjeść i pijemy soczek.
- nie Wierzę. Zdążyliśmy zjeść
- no
Zaczęliśmy się śmiać.
- 23p?
- 23p zgłaszam się
- jedzcie na ul. Jana Pawła II 76. Piętro 8 mieszkanie numer 24
- przyjęłam
Poszliśmy do karetki
- Piętro 8? - tata
- tak - mówię.
- spokojnie. Na pewno będzie winda - Piotrek
- jak będzie działać. - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek jedzie szybko i gwałtownie zachamował.
- przepraszam - trąbi - zjeżdżaj z drogi.
Wzięłam radio.
- kierowco w białym fordzie - mówię - odsuń się bo śpieszy nam się do fryzjera.
Odsunął się i Piotrek jedzie szybko.
- 23p za ile będziecie
- Piotrek?
- za 2 minuty max
- to szybko. Dziecko nie oddycha
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wzięliśmy sprzęt i idziemy do wieżowca.
- winda nie działa - Piotrek
- wiedziałam - mówię - bo ja jadę
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy szybko do wyznaczonego mieszkania
- pogotowie ratunkowe - mówię - proszę się odsunąć.
Piotrek sprawdza czy chłopiec oddycha.
- oddycha?
- nie - reanimuje go a ja zrobiłam chłopcu wkłucie i podpięłam monitor.
- czy chłopiec na coś choruje?
- tak. Ma wadę serca, ale brak normalnie leki.
- a może czymś się zdenerwował? - Piotrek
- mówiłam żebyś nie zaczynał przy nim - kobieta do faceta
- czyli tak - mówię - mogę zobaczyć lek jaki chłopiec zażył?
- tak tak
Poszłam z matką dziecka po te leki.
- proszę
Wzięłam opakowanie i czytam.
Leki na nad ciśnienie.
- chłopiec ma problemy z ciśnieniem?
- nie. Ja mam.
- no to są pani leki. A gdzie chłopca?
- te mu Dałam.
- no to mamy przyczynę.
- o boże.
- spokojnie. Podamy mu lek i mu przejdzie.
Poszłam do Piotrka.
Podaliśmy chłopcu lek i wrócił.
- mamy go - Piotrek
- no to bierzemy go.
Wzięłam torbę i chłopca na ręce.
- zabieramy chłopca do leśnej góry
- mogę jechać z wami? - matka chłopca
- tak
Poszliśmy do karetki. Położyłam go na noszach a Piotrek go zapina.
- 23p zabieramy chłopca do szpitala
Stabilny.
- przyjęłam.
Wsiedliśmy do karetki.
Tata poszedł do przodu a ja z matką chłopca do tyłu.
Piotrek ruszył a ja wypisuje papiery.
Oddaliśmy pacjenta dobrze szpitala i dostaliśmy kolejne wezwanie i tak w kółko.













In My Dreams - MaPi.  (1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz