*Martyna*
Pokłóciłam się z Piotrkiem a wszyscy w bazie się pytają o co poszło.
- no pogadajcie ze sobą - szef
- nie ma sensu - mówię a Piotrek się patrzy.
- dopiero jak coś wam się stanie to się pogodzicie - Aśka
Piotrek poszedł do karetki.
Pewnie ma już dość gadania.
- yhy wkurzył się - mówię
- idź do niego - Anka
- nie. - mówię - on zaczął a ja skończyłam
- Martyna będzie super. - Gabi
- o czym ty mówisz? - pytam
- no wprowadzam się do was - mówi i się cieszy
- po moim trupie - mówię a mój tata się patrzy
- ale ty nie masz nic do gadania. Piotrek się już zgodził.
- uuu
Wstałam i idę do Piotrka.
- co ty sobie myślisz?! Że się pokłóciliśmy to nie znaczy, że możesz wprowadzać do naszego domu Gabi!
- co? Nic takiego nie robię!
- nie? To czemu ona mówi, że się do nas wprowadza!
- Nie krzycz kobieto. Nie wiem. Uroiła sobie coś.
- a ty się na to zgodziłeś. Może Odrazu karzesz mi się wyprowadzić, nie?!
- Martyna!
*Piotrek*
Martyna poszła a ja poszedłem do bazy.
- Morawska! - mówię
- co? Już do ciebie poleciała? Szybko
- no i bardzo dobrze. Wiesz. Przynajmniej wiem, że straciłem kilka lat swojego życia na ciebie.
- spuść z tonu kochany. Jak dostaniesz opieprz od żony to nic się nie stanie - poszła
- a gdzie wkurzona Martynka? - Tata Martyny
- poszła ochłonąć. - mówię
- tobie też by się to przydało - tata Martyny
Wyciągłem telefon i dzwonie do Martyny.
Odebrała.
- ochłonęłaś żono? - wyszedłem z bazy
- możliwe a co? - pyta
- to chodź do mnie bo chce mi się płakać - mówię
- idź do Gabi. Na pewno cię przytuli
- a ty mnie już nie przytulisz? - pytam
- nie.
Wróciłem do bazy i usiadłem na kanapie. Martyna po chwili też przyszła i Usiadła koło Aśki.
- Martyna, Piotrek do gabinetu. - szef
- uuu
Poszliśmy do gabinetu. Przepuściłem Martyne w drzwiach.
- siadać.
Usiedliśmy na krześle.
- w domu możecie się kłócić, ale w pracy macie być zgrani. Rozumiecie?
- no przecież jesteśmy - mówię
- dostałem skargę, że się kłócicie na wezwaniach. Od pacjentów! Co to ma znaczyć?
- przepraszamy
- nie. Teraz To wy się przebieracie i nie chce was widzieć do póki się nie pogodzicie.
- zawieszasz nas? - Martyna
- tak. Zejdźcie mi z oczów.
Poszliśmy do szatni. Przebraliśmy się.
- ej a wy gdzie?
- do domu - mówię - zawiesił nas
- uuu - wszyscy
- a ja co mam robić? - tata
- jeździsz z kimś innym - Martyna
Pożegnaliśmy się i poszliśmy do auta.
Martyna wsiadła do tyłu.
- i co? Zadowolony jesteś z siebie?
Nic się nie odzywam. Niech ochłonie
- a teraz najlepiej się nie odzywać
Założyłem sobie słuchawki i puściłem sobie muzykę.
Po chwili byliśmy na miejscu. Wysiadłem i idę do domu. Ściągnąłem słuchawki.
Wszedłem do domu.
- cześć. - mówię i biorę małą od
mamy - akuku maluchu.
- cześć. Co tak szybko?
- a szef się na nas wkurzył. Nic takiego
- dobry - przyszła Martyna
- cześć cześć.
- cześć kruszynko - dała małej buziaka
Rodzice poszli. Zjedliśmy obiad. Nakarmiłem małą i Martyna się ubiera.
- a ty gdzie się wybierasz? - pytam a ona nie odpowiada. No tak.
- Mama pa pa - Tosia
- idziemy razem myszko - Martyna
- po moim trupie - mówię - malutka zostaje ze mną, tak?
- tak
Przytuliłem ją do siebie.
- nie. Tosiunia idziesz ze mną myszko.
- Martyna nie zaczynaj. Nigdzie z tobą nie pójdzie.
- to już z córką na spacer nie mogę iść?
Mała zaczęła płakać.
- widzisz co zrobiłaś? - mówię i przytulam małą. - Spokojnie myszko.
Nic się nie dzieje.
- daj mi ją - Martyna a mała się do mnie przytula.
Poszedłem z małą do jej pokoju.
- cii myszko. - Kołysze ją.
Przyszła Martyna. Ściągła buty. Czyżby odpuściła?
Dałem małej buziaka.
- idziesz do mamy? - pytam
- tak
Dałem małą Martynie.
- cześć misia. - dała jej buziaka.
- tata Tu - Tosia
Zaczęliśmy się śmiać.
Podszedłem do nich.
- buzi mama - Tosia do mnie
Dałem Martynie buziaka i Przytuliłem ją do siebie.
- przepraszam - mówię
- ja też przepraszam
Pocałowaliśmy się.
CZYTASZ
In My Dreams - MaPi. (1/2)
RomansPrzez jedno głupie zdanie ich najlepszego przyjaciela ich miłość przestała istnieć. Czy odnajdą sposób aby się pogodzić? Czy ich "przyjaciel" wyzna prawde? Dowiemy się po przeczytaniu tej książki. Serdecznie zapraszam fankanasygnale Ciąg dalszy... P...