173. Nie Umiem Bez Ciebie Żyć

142 3 0
                                    

*Martyna*
Zbieramy się do pracy. Ja ubieram małą a Piotrek się ogarnia. Ubrałam małej bluzę z misiem i dałam jej buziaka.
- gdzie idziemy?
- do pracy mojej i taty. Widzisz mała przegrałam - mówię i się Śmiejemy wszyscy.
Potem mała pobiegła do Piotrka, który pakuję jedzenie a ja poszłam się ogarniać. Zrobiłam lekki makijaż a włosy lekko podkręciłam i poszłam do wszystkich. Ubrałam habrową marynarkę bo pasuje mi do spódnicy i tego samego koloru buty. Założyłam łańcuszek i bransoletkę i wzięłam swoją torebkę.
- Powiem Ci, że wyglądasz pięknie - Piotrek
- a dziękuję dziękuję
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek wziął torbę dla małej i swój plecak. Poszliśmy do auta. Tego mniejszego i pojechaliśmy do bazy.
- yhym stoją - mówię
- to już tradycja - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek wysiadł i otworzył mi i babci drzwi.
Wysiadłam i wzięłam małą na ręce a Piotrek torbę i swój plecak.
Zamknął drzwi i idziemy.
- cześć - mówią
- cześć - mówimy
Weszliśmy do bazy a Wiktor się śmieje.
- śmiej się śmiej. - mówię
- wybacz - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- za zakupy zrobi wszystko. - Piotrek
- bo nie miałam się w co ubrać. - mówię.
Piotrek poszedł się przebrać a ja ściągnęłam małej bluzę. Przyszli wszyscy.
- ściągniemy bo wujek nagrzał - mówię
- a jak. Maleństwo przyszło.
- no tak - mówię a oni się śmieją.
Rozłożyłam małej zabawki. Wzięła i poszła do Tomka.
- zobacz - mówi
- ooo - mówię - wypadło na ciebie
- a co to jest? - Tomek.
- brum brum
Przyszedł Piotrek i się śmieje.
Mała pobiegła do niego.
- jednak tata wygrał - Tomek
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek się bawi z małą a ja patrzę na szefa.
- co masz dla mnie? - pytam a oni się śmieją
- a co chcesz? - pytam
- kolejne papiery - mówię i daje mu 5 teczek
Zaczęli się śmiać.
- zabij mnie, ale nic nie mam
- sorry czarne worki mi się skończyły.
Zaczęliśmy się śmiać.
Usiadłam na swoim miejscu i przybiegła mała.
- co tam?
- idziemy robić ioio - Mania
- no to ubieramy misia - mówię
Ubieram jej bluzę.
- no to wy szykować karetki. - Wiktor
- ktoś pożyczy kluczyki? - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak to dziwnie brzmi - Piotrek
- no z twoich ust - Tomek mu rzucił
Zaczęliśmy się śmiać.
- mama ty też - Mania
- no idziemy idziemy. - mówię i wstaje. Idziemy za rączkę do Piotrka i do karetki. Poszliśmy wszyscy.
Piotrek z małą włączyli sygnał.
- rośnie zastępstwo - Wiktor
- nawet nie mów bo tata mnie zamorduje.
Zaczęliśmy się śmiać.
- czemu?
- chciał aby chociaż jedno było prawnikiem.
- tak samo jak ty miałaś - Babci
- a byłam na prawie, ale mi się nie spodobało.
- jeden dzień - Babcia
- ale byłam.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili przyszedł Adam.
- ooo Martynka. Nic nie widziałaś
- przykro mi. Ja tu nie rządze
- coś ci nie wyszło - Wiktor
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili poszliśmy do bazy. Wszyscy pojechali na wezwanie oprócz Piotrka zespołu.
- podejrzane - mówię
- pewnie znowu nie zgłosił - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać

***
Wracamy do domku.
Kręci mi się w głowie.
Piotrek patrzy na mnie i po chwili byliśmy na miejscu. Piotrek wysiadł i otworzył nam drzwi. Wysiadłam i się zachwiałam.
- ojej - Babcia.
Piotrek mnie prowadzi do domu i posadził mnie na kanapie.
- co ci? - pyta
- nic - mówię
- nic. To pani nic się napije wody i pójdzie się położyć. - podał mi szklankę wody. Napiłam się i idę do sypialni a on za mną. Położyłam się a on dał mi buziaka i przykrył mnie kocem.
Ściągnął mi buty i Marynarkę.
- prześpij się misia - mówi
- yhym
*Piotrek*
Zamknęła oczy. Wyszedłem z sypialni i poszedłem do małej, która siedzi pod drzwiami na podłodze.
- ojej. Cio to? - pytam i kucam do niej.
- na rączki - mówi
Wziąłem ją na ręce i dałem jej kotka.
Przytuliła się do mnie a ja ją przykryłem kocem. Dałem buziaka i zamknęła oczy. Idę z nią do jej pokoju a tam mój Biologiczny ojciec.
- co ty tu robisz?
- okno było otwarte to wszedłem - mówi
Dałem małą do łóżeczka i przykryłem ją kocem. Zamknąłem okno i wziąłem go za drzwi.
Zeszliśmy na dół i otworzyłem mu drzwi, ale najpierw go sprawdziłem.
- już ukradłem
- zejdź mi z oczów
- jeszcze wrócę jak będziesz w lepszym humorze.
Wyszedł a ja kręcę głową. Patrzę czy wyjdzie za bramę. Ale stoi. Wezwałem ochronę.
- chodź mnie zmuś
- nie będę się z tobą szarpał - mówię i przyjechała ochrona wraz z policją. Podpisałem papiery.
- czy chce Pan żebyśmy stali przed bramą
- tak - mówię
- Ty chuju... Na własnego ojca policję wzywasz?...
- już go zabieramy.
Zamknąłem drzwi i wziąłem kilka wdechów.
Martyna przyszła.
- co jest? Słyszałam krzyki
- nic - uśmiecham się
- yhym.
Przytuliłem ją mocno i zobaczyła papiery od ochroniarzy.
- znowu? - pyta
- cóż. - mówię - od czegoś są, nie?
Zaczęliśmy się śmiać.
- połóż się - mówię
- yym. Wolę się tulić
Dałem jej buziaka i przytulam. Sprawdzam jej tętno.
- zrobić Ci soczek.
- gorącą czekoladę.
Zaczęliśmy się śmiać.
Robię jej gorącą czekoladę a ona sobie usiadła i bawi się moim telefonem.
- kontrola małżeńska - mówię
- no. Nie wiem. Żadko bywasz w domu
- nic nie znajdziesz. Skasowałem
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem jej gorącą czekoladę.
- a co gotujemy na obiad?
- nic - Martyna
- jak kto nic?
- no twoi rodzice zabierają dzieci a ja doszłam z babcią do wniosku, że możemy coś zamówić albo gdzieś wyjść.
- o wkońcu nie zostajemy sami - mówię
- zostajecie - Babcia
- o nie
Zaczęliśmy się śmiać.
- już się cieszył - Martyna
- no bo wtedy nie ma świadków i nie wiadomo czy przeżyje.
- czarne worki się skończyły. Muszę kupić.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a gdzie jedziecie?
- do twojej babci.
- też by się przydało kiedyś jechać
- no. - Martyna - szefunio ci wolnego nie chciał dać
- to wezmę urlop na żądanie.
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie dało się z nim gadać. Zośka pokłóciła się z Anką i się wyprowadziła do chłopaka. Także Wiktor jest wkurwiony
- ooo. To się przejdę i powiem mu, że jest bardzo nerwowy
Zaczęliśmy się śmiać.
Po kilku godzinach zostaliśmy sami i dzwoni Martyny telefon. Kornelia.
- nie zostawisz mnie samego? - pytam
- nie Zostawię - mówi - załatwię ci opiekę
Spuściłem głowę a ona się śmieje
Odebrała a ja zrobiłem minę smutnego szczeniaka.
- no co tam? - mówi z śmiechem
- wyjdziesz gdzieś dzisiaj?
- nie dzisiaj. Mamy inne plany
- ooo ok. To nie przeszkadzam.
- pa - mówi
- pa
Rozłączyła się a ja się uśmiecham.
- ok. To co robimy?
- nie wiem - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- to chodź. Idziemy coś zjeść. - mówię
- Oki. To dasz mi chwilkę?
- 5 minut.
- o ja
Poszła się przebrać a ja za nią. Usiadłem na fotelu a ona się przebiera.
Potem poprawia makijaż i czesze włosy.
Całuję ją po szyi.
- 5 minut minęło
- ej
Zaczęliśmy się śmiać.
- kocham cię - mówię
- ja ciebie też - mówi
Uśmiecham się i odganiam jej włosy. Pocałowaliśmy się i wyszliśmy z domu. Poszliśmy do Zenthai i zamówiliśmy makaron z kurczakiem. Jemy a Matka Martyny nas obserwuje.
- co tak tam patrzysz? - Martyna
- coś mi się przewidziała albo widzę twoją Matkę
- walić ją. Jedz i idziemy
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy i wyszliśmy z restauracji.
Objąłem Martyne i wracamy do domu.
Jednak usłyszałem strzał i płacz Martyny...
*Martyna*
- proszę nie zamykaj oczów. Karetka już jedzie. - mówię i płacze.
- uciekaj - mówi
- nie Zostawię cię samego - mówię i daje mu buziaka.
Przyjechała karetka. Zajęli się nim a ja się Odsunęłam.
- Co się stało? - Wiktor
- postrzelił go ktoś - mówię
- Adam daj jej coś na uspokojenie
- nie trzeba.
- po drugie nie może
- zapomniałem
Adam przyszedł.
- będzie dobrze - mówi i mnie przytula a ja się całkiem rozkleiłam.
Wzięli go do karetki. Wsiadłam za jego głowę i dałam mu buziaka.
- wyjdzie z tego. - Wiktor - obiecuję.
- yhym
- a co wy wogóle tam robiliście?
- wyszliśmy coś zjeść bo nie chciało nam się gotować. - mówię a on podaję mi chusteczki.
Wytarlam łzy i po chwili byliśmy w szpitalu.
- nie mam miejsca - lekarz
- nie interesuje mnie to. - Wiktor - on ma żyć
- on musi trafić na stół. Nie ma lekarzy.
- to ja go zoperuje a ty mi w tym pomożesz. Wy zajmijcie się Martyną
- chodź Martyna - Adam - Wiktor to świetny lekarz. Jeszcze dzisiaj będzie chciał iść do domu.
- yhym.
Poszliśmy pod sale operacyjną. Dał mi wody. Przyszła reszta i przyszedł mi SMS od Mamy Piotrka.
" dojechaliśmy. A jak u was? Tęsknicie?"
Wyszła pielęgniarka. Oddała mi jego obrączke.
Łzy mi lecą.
- o nie nie - Adam.
Przyszedł Tomek z Kornelią.
- jesteśmy z tobą - Kornelia mnie przytula.
- a gdzie Wiktor? - Tomek
- operuje Strzeleckiego. Bo nikt nie chciał się tego podjąć. - Adam
Dzwoni Piotrka telefon. Jego mama.
- co ja mam jej powiedzieć?
- prawdę. Że jesteś w szpitalu. Niech przyjadą.
- dopiero pojechali do Wrocławia
Odebrałam.
- no nareszcie. Piotrek...
- tu Martyna - mówię i powstrzymuje łzy - Piotrek został postrzelony. Jesteśmy w szpitalu. Operują go.
- Boże. Przez kogo?
- nie wiem. Za szybko uciekł
- wracamy
- nie ma potrzeby. Damy radę a po drugie już się ciemno robi.
- dobrze. No to dzwoń jakby coś.
- dobrze - mówię
Rozłączyła się a ja schowałam jego telefon do torebki i dopiero zauważyłam, że mam jego krew na rękach. Poszłam do łazienki to zmyć i przemyć twarz. Wróciłam i pielęgniarka wybiegła po krew.
- nie możesz mnie zostawić - mówię i patrzę na jego obrączke. Biegnie pielęgniarka z krwią a ja trzymam kciuki i podeszłam do drzwi.
Mijają godziny a ja chodzę tam i nazot aż wkońcu wyszedł Wiktor i ten lekarz.
- i?
- żyje - Wiktor - otrzyj łzy bo jak cię tak zobaczy to nas pozabija. I daj mu porządny opieprz bo się nie słuchał.
- dziękuję - mówię
- i żeby było jasne. Dzisiaj z tąd nie wychodzi i żeby nawet nie marudził. - lekarz
- yhym.
Wywieźli go a ja idę za nimi.
- mogę? - pytam
- idź idź - lekarz
Weszłam na salę i dałam mu buziaka.
- miałeś przestać się bawić we mnie - mówię i chwytam jego rękę. Założyłam mu obrączke. - ale ok. Wybaczam.
Mam cię opierdolić. Ponoć się nie słuchałeś. Wolisz teraz czy później?
*Wiktor*
- co z nią robimy? - Adam
- co mamy robić? Niech siedzi z mężem
- ale później. Ona sama do domu nie wróci.
- wogóle nie wróci - mówię - bo nikogo w tym domu nie będzie.
- no właśnie o tym mówię - Adam
- zajmiemy się nią - Tomek
- raczej będzie chciała z nim zostać - Kornelia - pozwólmy jej na to.
*Martyna*
Po dłuższej chwili Piotrek otworzył oczy.
- ooo witam w świecie żywych. Jak tam w za światach?
- za długo tam nie byłem bo ktoś mnie wołał.
Uśmiecham się do niego a on do mnie.
Dałam mu się napić wody.
- słyszałeś?
- przez mgłe - mówi
Dałam mu buziaka i przyszedł lekarz.
- jak tam?
- dobrze. Mogę...
- nie. Zostajesz tu chociaż 3 dni
Zaczęliśmy się śmiać.
- smutek - Piotrek
Dzwoni mój telefon.
- twoja mama
- nie mów jej
- już wie - mówię - sorry, ale nie mogłam się uspokoić.
- o nie
Zaczęliśmy się śmiać.
Odebrałam i Piotrek chciał rozmawiać to go dałam. Porozmawiał i uspokoił swoją mamę i wszystkich. Po chwili się rozłączył.
- Zgadnij kto cię operował?
- jak kto. Lekarz ten
- z Wiktorem.
- to chyba serio umierałem
Kręcę głową.
- a ok. Nie śmieszne
- no nie śmieszne. Co jak co, ale cię kocham wariacie.
- a ja ciebie - mówi
Pocałowaliśmy się.

***
Po paru godzinach trzeba się zbierać do domu.
- dobra Piotruś. Zmykam do domu bo już późno.
Zrobił smutną minę.
- szkoda. - mówi
- no. Co Ja będę sama robić?
- to zrobimy tak. Ty odwrócisz ich uwagę a ja sobie pójdę.
Zaczęliśmy się śmiać.
- leż leż - mówię - coś ci przynieść?
- nie - mówi
- yhym. - Dałam mu buziaka. - to dobranoc
- jakie dobranoc. Zadzwoń jak będziesz w domu.
- ok - mówię - pa
- pa
Wyszłam z sali a tam Tomek z Kornelią.
- ooo - mówię - cześć
- cześć - Kornelia - zmykasz do domu?
- no kiedyś muszę.
- no to cię podwieziemy.
- specjalnie czekaliście?
- nie...
Zaczęliśmy się śmiać.
Odwieźli mnie do domu.
- no to dobranoc - mówię
- dobranoc - mówią
- jak coś dzwoń - Kornelia
- ok. Dziękuję - mówię
- luz - Tomek
Weszłam do domu i dzwonie do Piotrka.
- już jestem w domku - mówię
- ooo szybko - mówi
- no Tomek z Kornelią mnie odwieźli.
- no to dobrze - mówi - połóż się.
- nawet nie wiesz jak tu pusto - mówię
- wyobrażam sobie. - mówi
Po chwili pożegnałam się i poszłam się położyć. Sama z jego bluzą.
- nie umiem bez ciebie żyć - mówię i łzy mi lecą.


























In My Dreams - MaPi.  (1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz