*Martyna*
Zbieramy się do pracy. Ja ubieram małą a Piotrek się ogarnia. Ubrałam małej bluzę z misiem i dałam jej buziaka.
- gdzie idziemy?
- do pracy mojej i taty. Widzisz mała przegrałam - mówię i się Śmiejemy wszyscy.
Potem mała pobiegła do Piotrka, który pakuję jedzenie a ja poszłam się ogarniać. Zrobiłam lekki makijaż a włosy lekko podkręciłam i poszłam do wszystkich. Ubrałam habrową marynarkę bo pasuje mi do spódnicy i tego samego koloru buty. Założyłam łańcuszek i bransoletkę i wzięłam swoją torebkę.
- Powiem Ci, że wyglądasz pięknie - Piotrek
- a dziękuję dziękuję
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek wziął torbę dla małej i swój plecak. Poszliśmy do auta. Tego mniejszego i pojechaliśmy do bazy.
- yhym stoją - mówię
- to już tradycja - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek wysiadł i otworzył mi i babci drzwi.
Wysiadłam i wzięłam małą na ręce a Piotrek torbę i swój plecak.
Zamknął drzwi i idziemy.
- cześć - mówią
- cześć - mówimy
Weszliśmy do bazy a Wiktor się śmieje.
- śmiej się śmiej. - mówię
- wybacz - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- za zakupy zrobi wszystko. - Piotrek
- bo nie miałam się w co ubrać. - mówię.
Piotrek poszedł się przebrać a ja ściągnęłam małej bluzę. Przyszli wszyscy.
- ściągniemy bo wujek nagrzał - mówię
- a jak. Maleństwo przyszło.
- no tak - mówię a oni się śmieją.
Rozłożyłam małej zabawki. Wzięła i poszła do Tomka.
- zobacz - mówi
- ooo - mówię - wypadło na ciebie
- a co to jest? - Tomek.
- brum brum
Przyszedł Piotrek i się śmieje.
Mała pobiegła do niego.
- jednak tata wygrał - Tomek
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek się bawi z małą a ja patrzę na szefa.
- co masz dla mnie? - pytam a oni się śmieją
- a co chcesz? - pytam
- kolejne papiery - mówię i daje mu 5 teczek
Zaczęli się śmiać.
- zabij mnie, ale nic nie mam
- sorry czarne worki mi się skończyły.
Zaczęliśmy się śmiać.
Usiadłam na swoim miejscu i przybiegła mała.
- co tam?
- idziemy robić ioio - Mania
- no to ubieramy misia - mówię
Ubieram jej bluzę.
- no to wy szykować karetki. - Wiktor
- ktoś pożyczy kluczyki? - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak to dziwnie brzmi - Piotrek
- no z twoich ust - Tomek mu rzucił
Zaczęliśmy się śmiać.
- mama ty też - Mania
- no idziemy idziemy. - mówię i wstaje. Idziemy za rączkę do Piotrka i do karetki. Poszliśmy wszyscy.
Piotrek z małą włączyli sygnał.
- rośnie zastępstwo - Wiktor
- nawet nie mów bo tata mnie zamorduje.
Zaczęliśmy się śmiać.
- czemu?
- chciał aby chociaż jedno było prawnikiem.
- tak samo jak ty miałaś - Babci
- a byłam na prawie, ale mi się nie spodobało.
- jeden dzień - Babcia
- ale byłam.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili przyszedł Adam.
- ooo Martynka. Nic nie widziałaś
- przykro mi. Ja tu nie rządze
- coś ci nie wyszło - Wiktor
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili poszliśmy do bazy. Wszyscy pojechali na wezwanie oprócz Piotrka zespołu.
- podejrzane - mówię
- pewnie znowu nie zgłosił - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać***
Wracamy do domku.
Kręci mi się w głowie.
Piotrek patrzy na mnie i po chwili byliśmy na miejscu. Piotrek wysiadł i otworzył nam drzwi. Wysiadłam i się zachwiałam.
- ojej - Babcia.
Piotrek mnie prowadzi do domu i posadził mnie na kanapie.
- co ci? - pyta
- nic - mówię
- nic. To pani nic się napije wody i pójdzie się położyć. - podał mi szklankę wody. Napiłam się i idę do sypialni a on za mną. Położyłam się a on dał mi buziaka i przykrył mnie kocem.
Ściągnął mi buty i Marynarkę.
- prześpij się misia - mówi
- yhym
*Piotrek*
Zamknęła oczy. Wyszedłem z sypialni i poszedłem do małej, która siedzi pod drzwiami na podłodze.
- ojej. Cio to? - pytam i kucam do niej.
- na rączki - mówi
Wziąłem ją na ręce i dałem jej kotka.
Przytuliła się do mnie a ja ją przykryłem kocem. Dałem buziaka i zamknęła oczy. Idę z nią do jej pokoju a tam mój Biologiczny ojciec.
- co ty tu robisz?
- okno było otwarte to wszedłem - mówi
Dałem małą do łóżeczka i przykryłem ją kocem. Zamknąłem okno i wziąłem go za drzwi.
Zeszliśmy na dół i otworzyłem mu drzwi, ale najpierw go sprawdziłem.
- już ukradłem
- zejdź mi z oczów
- jeszcze wrócę jak będziesz w lepszym humorze.
Wyszedł a ja kręcę głową. Patrzę czy wyjdzie za bramę. Ale stoi. Wezwałem ochronę.
- chodź mnie zmuś
- nie będę się z tobą szarpał - mówię i przyjechała ochrona wraz z policją. Podpisałem papiery.
- czy chce Pan żebyśmy stali przed bramą
- tak - mówię
- Ty chuju... Na własnego ojca policję wzywasz?...
- już go zabieramy.
Zamknąłem drzwi i wziąłem kilka wdechów.
Martyna przyszła.
- co jest? Słyszałam krzyki
- nic - uśmiecham się
- yhym.
Przytuliłem ją mocno i zobaczyła papiery od ochroniarzy.
- znowu? - pyta
- cóż. - mówię - od czegoś są, nie?
Zaczęliśmy się śmiać.
- połóż się - mówię
- yym. Wolę się tulić
Dałem jej buziaka i przytulam. Sprawdzam jej tętno.
- zrobić Ci soczek.
- gorącą czekoladę.
Zaczęliśmy się śmiać.
Robię jej gorącą czekoladę a ona sobie usiadła i bawi się moim telefonem.
- kontrola małżeńska - mówię
- no. Nie wiem. Żadko bywasz w domu
- nic nie znajdziesz. Skasowałem
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem jej gorącą czekoladę.
- a co gotujemy na obiad?
- nic - Martyna
- jak kto nic?
- no twoi rodzice zabierają dzieci a ja doszłam z babcią do wniosku, że możemy coś zamówić albo gdzieś wyjść.
- o wkońcu nie zostajemy sami - mówię
- zostajecie - Babcia
- o nie
Zaczęliśmy się śmiać.
- już się cieszył - Martyna
- no bo wtedy nie ma świadków i nie wiadomo czy przeżyje.
- czarne worki się skończyły. Muszę kupić.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a gdzie jedziecie?
- do twojej babci.
- też by się przydało kiedyś jechać
- no. - Martyna - szefunio ci wolnego nie chciał dać
- to wezmę urlop na żądanie.
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie dało się z nim gadać. Zośka pokłóciła się z Anką i się wyprowadziła do chłopaka. Także Wiktor jest wkurwiony
- ooo. To się przejdę i powiem mu, że jest bardzo nerwowy
Zaczęliśmy się śmiać.
Po kilku godzinach zostaliśmy sami i dzwoni Martyny telefon. Kornelia.
- nie zostawisz mnie samego? - pytam
- nie Zostawię - mówi - załatwię ci opiekę
Spuściłem głowę a ona się śmieje
Odebrała a ja zrobiłem minę smutnego szczeniaka.
- no co tam? - mówi z śmiechem
- wyjdziesz gdzieś dzisiaj?
- nie dzisiaj. Mamy inne plany
- ooo ok. To nie przeszkadzam.
- pa - mówi
- pa
Rozłączyła się a ja się uśmiecham.
- ok. To co robimy?
- nie wiem - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- to chodź. Idziemy coś zjeść. - mówię
- Oki. To dasz mi chwilkę?
- 5 minut.
- o ja
Poszła się przebrać a ja za nią. Usiadłem na fotelu a ona się przebiera.
Potem poprawia makijaż i czesze włosy.
Całuję ją po szyi.
- 5 minut minęło
- ej
Zaczęliśmy się śmiać.
- kocham cię - mówię
- ja ciebie też - mówi
Uśmiecham się i odganiam jej włosy. Pocałowaliśmy się i wyszliśmy z domu. Poszliśmy do Zenthai i zamówiliśmy makaron z kurczakiem. Jemy a Matka Martyny nas obserwuje.
- co tak tam patrzysz? - Martyna
- coś mi się przewidziała albo widzę twoją Matkę
- walić ją. Jedz i idziemy
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy i wyszliśmy z restauracji.
Objąłem Martyne i wracamy do domu.
Jednak usłyszałem strzał i płacz Martyny...
*Martyna*
- proszę nie zamykaj oczów. Karetka już jedzie. - mówię i płacze.
- uciekaj - mówi
- nie Zostawię cię samego - mówię i daje mu buziaka.
Przyjechała karetka. Zajęli się nim a ja się Odsunęłam.
- Co się stało? - Wiktor
- postrzelił go ktoś - mówię
- Adam daj jej coś na uspokojenie
- nie trzeba.
- po drugie nie może
- zapomniałem
Adam przyszedł.
- będzie dobrze - mówi i mnie przytula a ja się całkiem rozkleiłam.
Wzięli go do karetki. Wsiadłam za jego głowę i dałam mu buziaka.
- wyjdzie z tego. - Wiktor - obiecuję.
- yhym
- a co wy wogóle tam robiliście?
- wyszliśmy coś zjeść bo nie chciało nam się gotować. - mówię a on podaję mi chusteczki.
Wytarlam łzy i po chwili byliśmy w szpitalu.
- nie mam miejsca - lekarz
- nie interesuje mnie to. - Wiktor - on ma żyć
- on musi trafić na stół. Nie ma lekarzy.
- to ja go zoperuje a ty mi w tym pomożesz. Wy zajmijcie się Martyną
- chodź Martyna - Adam - Wiktor to świetny lekarz. Jeszcze dzisiaj będzie chciał iść do domu.
- yhym.
Poszliśmy pod sale operacyjną. Dał mi wody. Przyszła reszta i przyszedł mi SMS od Mamy Piotrka.
" dojechaliśmy. A jak u was? Tęsknicie?"
Wyszła pielęgniarka. Oddała mi jego obrączke.
Łzy mi lecą.
- o nie nie - Adam.
Przyszedł Tomek z Kornelią.
- jesteśmy z tobą - Kornelia mnie przytula.
- a gdzie Wiktor? - Tomek
- operuje Strzeleckiego. Bo nikt nie chciał się tego podjąć. - Adam
Dzwoni Piotrka telefon. Jego mama.
- co ja mam jej powiedzieć?
- prawdę. Że jesteś w szpitalu. Niech przyjadą.
- dopiero pojechali do Wrocławia
Odebrałam.
- no nareszcie. Piotrek...
- tu Martyna - mówię i powstrzymuje łzy - Piotrek został postrzelony. Jesteśmy w szpitalu. Operują go.
- Boże. Przez kogo?
- nie wiem. Za szybko uciekł
- wracamy
- nie ma potrzeby. Damy radę a po drugie już się ciemno robi.
- dobrze. No to dzwoń jakby coś.
- dobrze - mówię
Rozłączyła się a ja schowałam jego telefon do torebki i dopiero zauważyłam, że mam jego krew na rękach. Poszłam do łazienki to zmyć i przemyć twarz. Wróciłam i pielęgniarka wybiegła po krew.
- nie możesz mnie zostawić - mówię i patrzę na jego obrączke. Biegnie pielęgniarka z krwią a ja trzymam kciuki i podeszłam do drzwi.
Mijają godziny a ja chodzę tam i nazot aż wkońcu wyszedł Wiktor i ten lekarz.
- i?
- żyje - Wiktor - otrzyj łzy bo jak cię tak zobaczy to nas pozabija. I daj mu porządny opieprz bo się nie słuchał.
- dziękuję - mówię
- i żeby było jasne. Dzisiaj z tąd nie wychodzi i żeby nawet nie marudził. - lekarz
- yhym.
Wywieźli go a ja idę za nimi.
- mogę? - pytam
- idź idź - lekarz
Weszłam na salę i dałam mu buziaka.
- miałeś przestać się bawić we mnie - mówię i chwytam jego rękę. Założyłam mu obrączke. - ale ok. Wybaczam.
Mam cię opierdolić. Ponoć się nie słuchałeś. Wolisz teraz czy później?
*Wiktor*
- co z nią robimy? - Adam
- co mamy robić? Niech siedzi z mężem
- ale później. Ona sama do domu nie wróci.
- wogóle nie wróci - mówię - bo nikogo w tym domu nie będzie.
- no właśnie o tym mówię - Adam
- zajmiemy się nią - Tomek
- raczej będzie chciała z nim zostać - Kornelia - pozwólmy jej na to.
*Martyna*
Po dłuższej chwili Piotrek otworzył oczy.
- ooo witam w świecie żywych. Jak tam w za światach?
- za długo tam nie byłem bo ktoś mnie wołał.
Uśmiecham się do niego a on do mnie.
Dałam mu się napić wody.
- słyszałeś?
- przez mgłe - mówi
Dałam mu buziaka i przyszedł lekarz.
- jak tam?
- dobrze. Mogę...
- nie. Zostajesz tu chociaż 3 dni
Zaczęliśmy się śmiać.
- smutek - Piotrek
Dzwoni mój telefon.
- twoja mama
- nie mów jej
- już wie - mówię - sorry, ale nie mogłam się uspokoić.
- o nie
Zaczęliśmy się śmiać.
Odebrałam i Piotrek chciał rozmawiać to go dałam. Porozmawiał i uspokoił swoją mamę i wszystkich. Po chwili się rozłączył.
- Zgadnij kto cię operował?
- jak kto. Lekarz ten
- z Wiktorem.
- to chyba serio umierałem
Kręcę głową.
- a ok. Nie śmieszne
- no nie śmieszne. Co jak co, ale cię kocham wariacie.
- a ja ciebie - mówi
Pocałowaliśmy się.***
Po paru godzinach trzeba się zbierać do domu.
- dobra Piotruś. Zmykam do domu bo już późno.
Zrobił smutną minę.
- szkoda. - mówi
- no. Co Ja będę sama robić?
- to zrobimy tak. Ty odwrócisz ich uwagę a ja sobie pójdę.
Zaczęliśmy się śmiać.
- leż leż - mówię - coś ci przynieść?
- nie - mówi
- yhym. - Dałam mu buziaka. - to dobranoc
- jakie dobranoc. Zadzwoń jak będziesz w domu.
- ok - mówię - pa
- pa
Wyszłam z sali a tam Tomek z Kornelią.
- ooo - mówię - cześć
- cześć - Kornelia - zmykasz do domu?
- no kiedyś muszę.
- no to cię podwieziemy.
- specjalnie czekaliście?
- nie...
Zaczęliśmy się śmiać.
Odwieźli mnie do domu.
- no to dobranoc - mówię
- dobranoc - mówią
- jak coś dzwoń - Kornelia
- ok. Dziękuję - mówię
- luz - Tomek
Weszłam do domu i dzwonie do Piotrka.
- już jestem w domku - mówię
- ooo szybko - mówi
- no Tomek z Kornelią mnie odwieźli.
- no to dobrze - mówi - połóż się.
- nawet nie wiesz jak tu pusto - mówię
- wyobrażam sobie. - mówi
Po chwili pożegnałam się i poszłam się położyć. Sama z jego bluzą.
- nie umiem bez ciebie żyć - mówię i łzy mi lecą.
CZYTASZ
In My Dreams - MaPi. (1/2)
RomancePrzez jedno głupie zdanie ich najlepszego przyjaciela ich miłość przestała istnieć. Czy odnajdą sposób aby się pogodzić? Czy ich "przyjaciel" wyzna prawde? Dowiemy się po przeczytaniu tej książki. Serdecznie zapraszam fankanasygnale Ciąg dalszy... P...