172. Nie Ma Tak Łatwo

128 3 0
                                    

*Martyna*
Piotrek pomaga swoim rodzicą przeprowadzić się do nowego domu.
- dlaczego tak szybko? - pytam a oni się śmieją. - przynajmniej mniej marudził jak szedł do pracy.
- ja to słyszę - Piotrek
- ooo to jednak nie jesteś głuchy
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili wszystkie rzeczy były zapakowane do auta i jedziemy do ich nowego domu. Po chwili byliśmy na miejscu i weszliśmy do środka.
Taki mały domek z podwórkiem. Pomogliśmy się im urządzić. Wypiliśmy kawę i wróciliśmy do swojego domu i zaczęły się negocjacje. Siedzę na blacie.
- to wracasz do bazy? - Piotrek
- po co? Chcesz mnie mieć na oku?
- tak - mówi - i to chyba żadna tajemnica
Babcia się śmieje.
- to zamontuj kamery i nas podglądaj.
- aż tak to nie jestem ciulnięty
- i co ja tam będę robić? Grać ci nerwach? Robię to w domu a po drugie nie będę tam siedzieć 12 godzin bo dzieci mają dom a nie bazę. Ty też za chwilę się tam przeprowadzisz.
- a kto mnie w to wpakował?
- ej ja żartowałam i Wpisałam cię na grafiku na 3 godziny. A on to sobie sam zmienia.
Pokazuje mu grafik a on ten co dostał.
- idę mu zrobić wjazd na chatę - mówię
- telefony istnieją - mówi
- ale chce się przewietrzyć
Zaczęliśmy się śmiać.
*Piotrek*
Poszła i po dłuższej chwili przyszła wkurzona.
- no i co ci powiedział?
- że umowa była taka, że jak będę z tobą siedzieć w bazie to pracujesz po 3 godziny a jak nie to pracujesz tak jak na grafiku i powiedziałam, że ja coś wykombinuje i wogóle nie przyjdziesz. I wyszłam.
Śmiejemy się a ona sobie usiadła na blacie.
Po chwili przyszedł Wiktor.
- cześć - mówi
- cześć - mówię a Martyna cisza.
- yhym. Ktoś Tu Się obraził - Wiktor
Śmieje się razem z babcią.
- pomóż - Wiktor do mnie.
- nie bój się. Raczej nie powinna cię zamordować, ale kto wie.
Zaczęliśmy się śmiać a Martyna powstrzymuje śmiech.
- ok. Co chcesz w zamian?
- nic. Ma być tak jak uzgodniliśmy - Martyna
- ale no przecież jest.
- nie.
- to wróć do nas - Wiktor
- jestem - Martyna
- do bazy. Nie wiem. Zrobię co chcesz
- po co ja wam tam potrzebna? - Martyna
- ktoś musi zjeść ciasteczka - Wiktor
- jem je w domu
- po co ten Góra dał jej przepis
Zaczęliśmy się śmiać.
- ok dam mu 6 godzin dyżuru - Wiktor - pasuje Ci?
- no już lepiej - Martyna
- no to do widzenia
- do widzenia Szefie - Martyna
- na razie - mówię
Poszedł a ja zamknąłem drzwi.
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie ma do mnie cierpliwości - Martyna
- tego trzeba się nauczyć - podeszłem do niej
- co chcesz? - pyta a babcia się śmieje.
- zjeść cię
- jesteś kanibalem?
- no a nie wiedziałaś o tym
Zaczęliśmy się śmiać.
Przytuliliśmy się mocno i idzie Mania po schodach z płaczem.
- ojej - poszedłem do niej i kleknąłem . Przytuliliśmy się. - co się dzieje?
- było bum - Mania
- co zrobiło bum? - mówię
- w pokoju.
- chodź zobaczymy
Wziąłem ją na ręce i poszliśmy do jej pokoju. A tam zabawka spadła z półki.
- ojej. Zabawka spadła.
- yhym
- nie bój się - mówię i daje jej buziaka. Wziąłem koc i ją przykryłem. Poszliśmy do Martyny i Babci.
- i cio to było? - Martyna
- zabawka spadła i się wystraszyła - mówię
- ojej.
Usiadłem na krześle i przykryłem małą.
Przytuliła się a Martyna zrobiła nam zdjęcie. Dostałem buziaka od Mani.
- ooo - Martyna - będę zazdrosna
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem małej buziaka a ona się uśmiecha i daje mi kotka.
- ooo kotek - mówię zmienionym głosem - miau miau
Śmieje się.
- kocham cię tato - Mania
Uśmiechnąłem się.
- ja ciebie też, Maniu. Bardzo mocno.
Dałem jej buziaka a ona mi.
Po chwili zbieram się po dzieci.
- mogę iść z tobą? - Mania
- możesz - mówię
- a z kotkiem?
Martyna i babcia się śmieją.
- tak - mówię
- super.
Ubrałem ją i wyszliśmy z domu. Poszliśmy najpierw po maluchy. Potem po Piotrka i Dominike.
- ooo dzisiaj spacerek
- tak - mówię
- z kotkiem - Mania
Zaczęliśmy się śmiać.
Następnie poszliśmy po Anię.
- cześć - mówi
- cześć - mówimy i idziemy do domu.
Podjechało białe auto i wysiadł z niego.
- o ja. Strzelecki - Sebastian
- nic się nie zmieniło. Nadal jeździsz tym rzechem - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie. Wypożyczone bo chciałem się rozwalić, żeby trafić do ciebie na dyżur.
- jasne - mówię - tak się teraz mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- to twoje dzieci?
- tak
- co?
Dzieci się śmieją.
- która dokonała niemożliwego?
- Martyna - mówię
- Kubicka?
- nom. Już od dawna Strzelecka.
Zamurowało go.
- to ja widzę, że trochę się pozmieniało
Mogę wbić ci na chatę?
- wbijaj - mówię - ale ostrzegam to się może źle skończyć
Zaczęliśmy się śmiać a on patrzy.
Oddał auto jakiemuś facetowi i idzie z nami.
- a ty gdzie masz auto?
- w garażu.
- pewnie tego czerwonego oldtimera
- nie wspominaj. Zginął śmiercią tragiczną.
- co?
- w skrócie. Wypadek samochodowy.
- wiedziałem, że go kiedyś rozwalisz
- ja? Nie. Martyna to zrobiła
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy na miejscu i weszliśmy do domu.
- jesteśmy i dorwałem jakiegoś faceta - mówię
- ej - Sebastian - to ja cię dorwałem
Zaczęliśmy się śmiać.
- to jest Martyna? Nie wygląda - Sebastian
- dzięki - Martyna - jak tam ci jest
Zaczęliśmy się śmiać
- nie pamiętasz mnie?
- wybacz.
- Sebastian Kowalski. Bardzo miło Panią poznać.
- aaa to ty
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy obiad i rozprawa sądowa.
- jaka sprawa? - Ania
- czy mama zostaje w domu czy idzie ze mną do pracy.
- argumenty?
- dostaniecie słodkie do szkoły
- a ja dam wam więcej słodkiego
- to jest przekupstwo a mają być argumenty - Tosia
Zaczęliśmy się śmiać.
- po pierwsze nie mogę pracować bo jestem w ciąży
- wypisywać papiery możesz
- robię to w domu
- chce pracować tylko 3 godziny. Weź się zlituj. Zrobię co chcesz.
- co chce? - pytam
- tak.
- pójdziemy na zakupy? Bo nie mam się w co ubrać. Ledwo się dzisiaj zmieściłam.
- ok - mówię - to czyli idziesz jutro ze mną
- idziemy. Bo z małą i z Babcią
- ok.
- i chce słodkie
- i ty dzwonisz do szefa
- yh
Zaczęliśmy się śmiać.
Zadzwoniła do szefa.
- jutro 10 do 13, pasi? - pyta
- pasi
- no pasi nam.
Zaczęliśmy się śmiać.
Rozłączyła się.
Dzieci poszły się bawić, te starsze odrabiać zadanie. Pogadaliśmy trochę z Sebastianem i poszedł.
- Ej w niedzielę znowu mamy iść do babci Ani i Piotrka
- no wiem, - mówi - ale nie wiem czy chcą tam iść.
- pójdę do nich.
- ok.
Zgarnąłem Anie i poszliśmy do pokoju Piotrka.
- coś zrobiliśmy?
- nie - mówię - po prostu zbliża się niedziela i mamy iść do waszej Babci jednak zauważyliśmy, że nie koniecznie wam to pasuje.
- bo nie chcemy tam wracać. - Piotrek
- to było nasze stare mieszkanie. - Ania
- yhym. No to jak nie chcecie to pójdziemy jak zwykle z babcią do kościoła a potem do dziadków.
- ale będę z tego problemy
- jakie? - pytam
- mogą nas odebrać
- nie mogą - mówię - jakby wam się coś działo złego to wtedy szybko odbierają, ale jak się nic nie dzieje to nie mają podstaw. A że babcia wróciła. To wróciła. Nikt nie zabrania się wam spotykać, ale jednak my za was odpowiadamy i bardzo was kochamy.
- my was też - mówią i się przytuliliśmy
- jakby coś się działo to dajcie mi znać.
- no to patrz
Pokazali mi wiadomości.
" już nie długo wrócicie na stare śmieci." zdjęcie pozwu sądowego.
- spokojnie. Mamy trzech prawników w rodzinie. Nie ma tak łatwo.
Zaczęliśmy się śmiać












In My Dreams - MaPi.  (1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz