*Piotrek*
Martyna już tydzień jest w szpitalu i szybko z niego nie wyjdzie a ja nie daje rady. Rodzice nie dadzą rady zająć się dziećmi bo pracują. Ja też powinien, ale za to maluchy mają gorączkę. Starsze dzieci chodzą do szkoły i nawet nie mam jak ich odwieźć.
- możemy iść sami - Ania - spokojnie
- deszcz pada. Zadzwonię wam po taksówkę.
- szkoda pieniędzy. To nie daleko.
- wasze zdrowie jest ważniejsze
Zadzwoniłem po taksówke i po chwili przyjechała.
- o której wychodzicie? - pytam
- o 15 - Ania
- ja o 13 - Piotrek
- ok. Coś wykombinuje
Dałem im pieniądze i pojechali.
- mama? - Tosia przyszła z kotkiem
- nie skarbie. - mówię
- a kiedy przyjdzie mama?
- nie wiem skarbie - mówię i ją przytulam
- a wróci?
- wróci jak wyzdrowieje - mówię
- jest chora? - pyta
- tak. - mówię - ale nie martw się. Mama nie długo do nas wróci
- tęsknię za mamą
- ja też. - mówię
- to jedźmy do niej.
- już Ci przeszła główka?
- tak
- zobaczymy później. - mówię - a teraz zadzwonimy do mamy?
- tak
Dzwoni Martyna na wideo rozmowę.
- ooo mama dzwoni do nas - mówię i odebrałem - cześć mama
- cześć tatuś - mówi.
- mama - Tosia
- ooo co to Tosia nie poszła do żłobka
- no nie poszła - mówię i biorę Tosie na ręce.
- a to czemu gagatku?
- boli mnie głowa
- i nie mogę spać - zaśpiewałem
Zaczęliśmy się śmiać.
- co słychać?
- wracaj tutaj
- aż tak źle?
Zaczęliśmy się śmiać
- Dzieciaką musiałem wezwać taksówke do szkoły
- czemu?
- no przecież nie pojadę z maluchami chorymi w taką pogodę
- oj... Denerwujesz się Piotruś...
- przepraszam - Mała poszła się
bawić - po prostu denerwuje mnie to, że nie mam jak do ciebie przyjechać, ani nawet dzieci do szkoły odwieźć.
- a co z rodzicami?
- mają rozprawy.
- moja mama też?
- ona nie chce po prostu. Przecież nie będę jej zmuszać.
- mamy przerąbane - mówi
- nom. Nabieraj sił
- czuje się dobrze. Nie wiem po co mnie tu trzymają?
- będą cię trzymać do póki twoja waga będzie prawidłowa.
- przy takim jedzeniu? To chyba szybko z tąd nie wyjdę
- oj nie wiem.
Żałuję, że ci dałem te witaminy.
- przestań. Nic mi nie jest a pacjentów po tych witaminkach przybywa
- wiadomo.
- tylko patrzę jak kolejne osoby umierają. Kocham cię Piotruś
- też cię kocham. Spróbuj nie myśleć o tym misia.
- co jeśli ja będę następna?
- nie Będziesz. Przecież dobrze się czujesz, prawda?
- prawda
- no to uśmiechnij się i dam ci tego gagatka bo się obraził.
Uśmiechnęła się.
- ok
Dałem małej telefon.
- cześć mamusiu
- cześć skarbie - Martyna - jak tam?
- dobrze a u ciebie?
- też dobrze. Tęsknię za wami
- ja też. Kiedy wracasz?
- nie wiem myszko. Słuchaj się taty i nie wojuj. Tata i tak jest zmęczony
- i smutny
- to go rozbaw
- oj nie prawda - mówię i biorę małą na ręce. Dała mi buziaka
- ooo - Martyna
- mama do nas wróci i wszystko wróci do normy.
- kocham was - Martyna
- my ciebie też
Po chwili przyszedł lekarz.
- ooo to nie przeszkadzamy. Buziaki - mówię
- no trzymajcie się
Rozłączyłem się.
- to co księżniczko?
- kocham cię tato
- ja ciebie też.
*Martyna*
- jak się czuje pani doktor? - lekarza
- bywało lepiej pani
doktorze - mówię - nie da się mnie przenieś na inną sale z żywymy ludźmi?
- da się. Tylko pielęgniarki poszły gdzieś
Ale zaraz po ciebie wrócę.
Poszedł a ja się spakowałam. Po chwili przyszedł z wózkiem.
- zapraszam
Usiadłam na wózku a on wziął moje rzeczy. Zawiózł mnie na salę.
- chyba lepiej, co nie? - pyta
- no tak. - mówię - panie doktorze
- a twój mąż strajkuje?
- maluchy chore i nie ma z kim ich zostawić.
Przeszłam na łóżko.
- no tak dzieci
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak ty masz właściwie na imię? - pytam
- nawet nie wiesz jak mam na imię. Fajnie - mówi a wszyscy się śmieją.
- wybacz... Jest was tyle.
- a to zgaduj Martynko
- nie. Będziesz ciulem, ok?
Zaczęliśmy się śmiać.
- Franciszek. Pasi?
- Spoko Franio
Zaczęliśmy się śmiać.
- zmieniaj zawód i chodź do szpitala
- ne ne - mówię - wolę karetkę. Nie lubię lekarzy. Bez obrazy
- zapamiętam to
Zaczęliśmy się śmiać.
- ale chyba zanim tam wrócę to trochę potrwa
- no to też prawda
- dzięki.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili przyszedł szef.
- ooo Martynka. Mam cię
- dobry dobry
Zaczęliśmy się śmiać.
- to ja was zostawię
- ups przegoniłem kochanka
Zaczęliśmy się śmiać.
- eee nie. Co słychać?
- smutno. Wszyscy myślą co z tobą.
- jest ok. Spokojnie. To nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz jestem w szpitalu
- no, ale wiesz...
- wiem wiem. Tęsknicie za wiedźmą
Zaczęliśmy się śmiać.
- a gdzie masz męża?
- w domu robi za domowego lekarza
- maluchy?
- yhym.
- rodzice nie mogą zostać?
- pracują a on już nie daje rady. Dzieciaką musiał taksówkę do szkoły wezwać.
- Strzelecki nie daje rady?
- no. Dzwoniłam na kamerkę
Wykończony.
- przejade się do niego. Potrzebujesz czegoś?
- nie.
Wkońcu jestem wśród żywych
- no trzymaj się.
Ja nie wiem. Co złego to ty zawsze musisz być.
- jeszcze mnie pan nie zna?
Zaczęliśmy się śmiać
- już chyba nie tkne żadnych witamin
- nawet nie potrzebujesz.
Chcesz wyjść przed szpital?
- tak
- to poczekaj.
Ubrałam kurtkę a szef poszedł po wózek. Ubrałam buty.
- to chodź - szef
Siadłam i wyjechaliśmy przed szpital.
- pooddychaj trochę świeżym powietrzem - szef
- dziękuję - mówię
- nie ma za co
Po chwili przyszli wszyscy z bazy.
- no tak - szef
Zaczęliśmy się śmiać.
- ooo Martynka - Aśka - to kiedy do nas wracasz
- nie tak szybko - mówię
- szkoda
- no tak - Franio - mogę cię szukać
- wyluzuj Franio. Jestem w dobrych rękach
Zaczęliśmy się śmiać
- Franio? - Anka
- Franciszek dokładnie - mówię
*Wiktor*
- chodź. Kolejne kłucie
- nie lubię igieł
- a ktoś ci karze je lubić?
Zaczęliśmy się śmiać
- już cię nie lubię
- uff trochę dychne
Dała mi kurtkę i telefon.
- rozumiem, że Martyna zaczyna jak szybko wyjść do domu - Anka
- tym razem jej się nie uda - mówię - nikt ją w takim stanie nie wypisze
- a gdzie Strzelecki?
- w domu z dziećmi. Ich rodzice pracują a maluchy chore.
- no to jedziemy do niego.
- a Martyne zostawimy samą? Ja jadę w z nią zostajecie a jak przyjedzie Piotrek to idziecie. Niech zostaną sami.
- Ok
Po chwila lekarz wyjechał z Martyną.
- Tego Strzeleckiego to ja podziwiam - lekarz
- no piękny jest - Martyna
- macie ją
- a naklejka to gdzie
Poszedł.
- ciul.
Zaczęliśmy się śmiać.
Wróciliśmy na salę.
- to ja jadę do twojego męża.
Mam mu coś przekazać?
- nie. Rozmawiałam z nim przez kamerkę.
- ok. To trzymaj się zdrowo.
Wyszedłem z sali.
*Piotrek*
Maluchy usnęły a ja robię obiad. Po chwili ktoś puka. Otworzyłem a tam szef.
- cześć - mówi.
- no cześć - mówię - coś nie tak z Martyną?
- no tak - mówi.
Zamknąłem drzwi.
- co z nią?
- tęskni za tobą. Czemu nie dzwonisz, że potrzebujesz pomocy?
- przecież pracujesz.
- i co? Jestem szefem. Każdej chwili mogę zmienić grafik. Tylko zadzwoń.
Zrobiłem kawy.
- czyli chcesz zostać z dziećmi?
- no. Potem przyjdzie wsparcie
Zaczęliśmy się śmiać.
- może być?
- tak. Dziękuję
Byłeś u Martyny?
- byłem
Wkurza Frania
- kogo?
- tego lekarza. Ma na imię Franciszek
- aaa. Ta Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechałem najpierw po Piotrka.
- cześć młody - mówię
- cześć - przytulił się do mnie
- To twój tata? - jakiś chłopiec
- tak - Piotruś
- dzień dobry.
- dobry
Otworzyłem drzwi młodemu i biegnie jakaś nauczycielka.
- biegną problemy - Piotrek.
Zaczęliśmy się śmiać.
- dzień dobry - nauczycielka - kim Pan jest
- Piotr Strzelecki proszę pani - mówię - ratownictwo medyczne.
- yhym.
Jakiś dowód?
- prawo jazdy czy dowód rejestracyjny?
- bardzo śmieszne.
- dziękuję - dałem jej dowód osobisty
- yhym. Dziękuję.
- a Pana żona?
- Martyna Strzelecka. Przykro mi dowodu nie mam. Akt małżeństwa doniose.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Pana zawód?
- ratownictwo medyczne
- gdzie
- w leśnej górze
- Wiktor Banach?
- to mój szef.
- proszę aby pani Martyna się do mnie zgłosiła jutro.
- to nie będzie możliwe
- dlaczego?
- ponieważ aktualnie przebywa w szpitalu
- dobrze. Dowidzenia
- Dowidzenia.
Mały wsiadł. Zapiąłem mu pasy i odebrałem od nauczycielki dowód.
Wsiadłem za kierownicą i pojechaliśmy do domu.
- co tak długo? - szef
- kontrola była. Cały rodowód musiałem wymienić
- Pani Grodzka?
- tak - młody
- znam ją
- wiem. Pytała o ciebie. Powiem Ance jakie rzeczy wyrabiasz.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a jakby co to Martyne przenieśli z OiOM - u
- to już dobrze - mówię.
- daj jej jeść a nie.
Po godzinie pojechałem po Anię.
- fiu fiu - jej koleżanki
- cześć Tato
- cześć Aniu.
Wsiedliśmy do auta.
- jak tam w szkole?
- dobrze.
- to super.
Ruszyłem.
- a co z mamą? Wiadomo kiedy do nas wraca?
- denerwuje lekarza. Poprawiła się, ale nie wypuszczą ją tak szybko. Musi wyrównać wagę
- yhym.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Zjedliśmy obiad i szef mnie wygania do Martyny.
- zjeżdżaj
Zaczęliśmy się śmiać
Spakowałem obiad dla Martyny i sok z pomarańczy do torby. Wziąłem jej książkę. Ubieram się i Tosia niesie rysunek.
- dasz mamie? - pytam.
- dam - mówię - bądźcie grzeczni. Ciebie gagatku też to się tyczy.
Śmieje się.
Zaczęliśmy się śmiać.
- dam mu popalić - Tosia
- wybacz - mówię
- luz. Zaraz przyjdzie sparcie.
- balanga na całego
Zaczęliśmy się śmiać.
Ubrałem się i żegnam się.
- nie Śpiesz się. - szef - przyjąłeś?
- przyjąłem
Dzieci się śmieją.
- polecenie służbowe co trzeba zrobić?
- należy wykonać i niedyskutować
- pamięta.. Hmm
Leć
- nie mam skrzydeł.
Dałem dziecią po buziaku i pojechałem do szpitala. Szukam sali Martyny.
- Tutaj Strzelecki - lekarz Martyny
- ooo - mówię - cześć.
- cześć. Szukasz Martyny?
- a kogo innego?
Zaczęliśmy się śmiać.
Zaprowadził mnie do Martyny.
- ooo mąż przyszedł to my zmykamy - Rafał
- możecie siedzieć przecież - mówię i dałem Martynie buziaka - cześć
- cześć - uśmiecha się
- idziemy ratować szefa.
Poszli.
- wystraszyłem towarzystwo - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- przyszedłeś - uśmiecha się
- przyszedłem - mówię - zostałem wręcz wygnany z domu.
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak się czujesz? - pytam
- odrazu lepiej - mówi
Uśmiecham się.
- jesteś głodna?
- jeszcze pytasz
Dałem jej obiad i nalałem jej soku.
Zjadła.
- nabieraj sił i biorę cię do domu.
- to nabiore w domu.
- chciałem, ale tak to nie działa
Poprawiła mi kołnierzyk.
Zaczęliśmy się śmiać
Napiła się soku.
- przyniosłem ci książkę i rysunek od Tosi
- ooo. A kiedy dzieci mi przyniesiesz?
- nie wiem. To zależy od maluchów.
A nie chciałem też ich brać na tamtą salę.
- lepiej żeby tego nie widziały - mówi
Przytuliłem ją i usiadłem na łóżku.
- kocham cię - mówię
- ja ciebie też - mówi
Pocałowaliśmy się.
Przyszedł lekarz.
- Franio kiedy mnie wypiszesz? - Martyna
- płyta ci się zacięła? - Franio
Zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy wokół.
- jak ty z nią wytrzymujesz
- po pierwsze to nie wytrzymuje tylko ją kocham
Po drugie odpowiadam w ten sam sposób
- po trzecie idź sobie
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie nie - Martyna
- cicho ma być. Nie jesteście sami
- a przepraszam. Byliśmy cicho. - mówię
- to prawda - pani obok - było głośniej
- a to mnie nie było - mówię
- facet nie chcesz wiedzieć co tu się wyprawiało - Franio
Zaczęliśmy się śmiać
- ja byłam grzeczna. To Aśka darła ryja.
- nic nowego
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ty wracasz do pracy? - lekarz
- a co? Tęskno ci? - pytam
Zaczęliśmy się śmiać.
Przybiłem piątkę z Martyną.
- wracam od poniedziałku.
- to po Jutrze
- nom.
- o nie - Martyna
- porwe cię - mówię
- tragedia - Lekarz
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra idę. - Franio
- idź Franciszku - Martyna
- ooo - mówię
Poszedł.
- zacznę być zazdrosny.
- nie musisz. Żonaty.
- a ty skąd wiesz?
- ma obrączke
Zaczęliśmy się śmiać.
- poczekaj od poniedziałku. Będę przychodził co przerwę w wezwaniach.
- zapraszam. Kawy, herbaty?
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie no.
Tylko uważaj na siebie
- jak zawsze. Powkurzam ludzi i jeszcze mi za to zapłacą.
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ja jestem Panią wizytator - mówi
- nie. Ty się nie odzywaj
Zaczęliśmy się śmiać
- czekaj zadzwonię czy daje rade z dzieciakami
- yhym.
Dzwonię do szefa.
- no cześć. Jak tam sytuacja?
- spokojnie. Trzymamy Aśke daleko od lodówki
Zaczęliśmy się śmiać.
Martyna mi zabrała telefon i dała na głośnik.
- może doktorek powtórzyć?
- kontrola małżeńska?
Zaczęliśmy się śmiać
- śmieje się beze mnie
- aha. Mówię, że trzymam Aśke z daleka od lodówki
Śmieje się
- aha.
A dzieci jak tam? - pytam
- wszystko pod kontrolą. Zadania odrobione, maluchy grzeczne. Wszystkie dzieci grzeczne.
- Tosia nie daje popalić?
- jak wyszedłeś to się rozpłakała, ale już jej przeszło. Mówi, że idzie spać, ale w waszym łóżku.
- no to ją połóż. Do której możecie zostać?
- do której chcesz? Mogę nawet zostać na noc w razie czego jutro będziesz mógł spokojnie odwieźć dzieciaków do szkoły.
- dziękuję. Jak się odwdzięczę
- od poniedziałku wracasz do pracy i dam ci wyćwike.
- dobra dobra
Zaczęliśmy się śmiać
- no nie martwcie się. Nad wszystkim panuje. Tylko gdzie masz leki?
- u góry w środkowej szafce
- ok. Wyżej się nie dało?
- no wiesz. Zdala od dzieci i od Martyny.
- dobra..
Rozłączył się.
- no to jutro się widzimy. - mówi
- masz coś z tym wspólnego? - pytam
- nie. Szef się sam zaoferował.
- yhym. Zjadłbym coś słodkiego a ty?
- tak samo
- to co bistro czy automat?
- bistro
- jest tu bistro jakieś? - pani obok
- tak. Bliżej bazy ratowników
- Piotrek pani nie wie gdzie jest baza ratowników.
- przepraszam.
- to może Panią zaprowadzimy? - Martyna
- możemy - mówię
- dziękuję.
Ubrali się. Pomogłem Martynie.
- a wózek?
- a no tak
Poszedłem po wózek i wróciłem.
Martyna usiadła i poszliśmy do bistro. Zamówiliśmy ciasto. Zjedliśmy i wracamy na salę. Oddałem wózek i wróciłem do mojej żony.
*Martyna*
- co tak na mnie patrzysz? - pyta
- inaczej wyglądasz - mówię
Rozwaliłam mu włosy.
- no. Teraz lepiej
Zaczęliśmy się śmiać.
- Tosia się bawiła
- to wszystko wyjaśnia
Po chwili przyszła pielęgniarka. Zmierzyła mi ciśnienie, gorączkę.
- i jak? - lekarz a Piotrek się wystraszył
Zaczęliśmy się śmiać.
- w normie - pielęgniarka
Piotrek patrzy na moje wyniki.
- i co? - lekarz
- ciśnienie zawsze ma wysokie
- podejrzewam wadę serca
- mi się zdaje, że to od tych witaminek
- super - mówię
- nie wiem. Jutro sprawdzi to kardiolog.
- ok. Ale narazie wszystko jest dobrze.
- no tak.
Mrugają do siebie.
*Piotrek*
Lekarz poszedł a ja uspokajam Martyne.
- czyli o własnych siłach z tąd nie wyjdę
- czemu zawsze musisz Coś dodać.
Podejrzewa to nie znaczy, że już wiadomo. To po pierwsze. Nie denerwuj się. Nawet jeśli to postawimy cię na nogi. Jak już tu jesteś to już cię przebadają.
- a ty jak zawsze pozytywny
- jakbym miał tak myśleć jak ty to już by miał miejsce na cmentarzu wykupione.
- Pojebało cię? Przecież nic ci nie jest
Patrzę na nią.
- no, ale według ciebie...
- zrozumiałam. Możesz sobie darować
- to powiedz co zrozumiałaś
- jeszcze nie umieram i póki co mam o tym nie myśleć. Czuję się dobrze. A ty mów kto cię wysłał na studia psychologiczne?
- sam poszedłem wrazie czego. Teraz się przydają.
A ty sobie powtórz to co powiedziałaś kilka razy. Do czuje się dobrze.
- wow Strzelecki - Franio - mam kilka pacjentek jeszcze a psycholog jest zajęty.
- przykro mi. Nie płacą mi za to.
Rzuciłem studia po pierwszym roku
- bo mu się blondi żmija spodobała - Martyna.
Zaczęliśmy się śmiać.
- i co nagle przeszło na brunetki?
- nie. Nadal kocha blondynki - Martyna
- nie nie. Na jedną brunetke. Działa na mnie jak magnez i oszalałem na jej punkcie.
![](https://img.wattpad.com/cover/166299928-288-k372597.jpg)
CZYTASZ
In My Dreams - MaPi. (1/2)
RomancePrzez jedno głupie zdanie ich najlepszego przyjaciela ich miłość przestała istnieć. Czy odnajdą sposób aby się pogodzić? Czy ich "przyjaciel" wyzna prawde? Dowiemy się po przeczytaniu tej książki. Serdecznie zapraszam fankanasygnale Ciąg dalszy... P...