84. zadzwonić po opiekę społeczną żeby zabrali dziecko?

240 7 2
                                    

*Piotrek*
Jestem na dyżurze i rzucam piłeczką o ścianę.
- strzelecki nudzi ci się? - doktor Góra. Ajj jak ja go uwielbiam.
- zawsze
Zaczęli się śmiać.
- 24s macie dziwne wezwanie
- a od kiedy moje wezwania nie są dziwne? - Góra
- nie dziwne. Źle to ujęłam. Martyna zemdlala w galerii.
Pobiegłem do karetki.
A oni za mną i ruszyłem.
Jadę szybko.
- Strzelecki tylko nas nie zabij - Góra
- luz doktorku - mówię
- on już ma to opanowane - Rafał
Po chwili byliśmy na miejscu. Wzięliśmy sprzęt i poszliśmy do Martyny. Ochroniarz nas zaprowadził.
Gabi koło niej stoi i trzyma małą na rękach. Dałem małej buziaka i zajęliśmy się Martyną. Sprawdzam czy oddycha. Oddycha. Podpieliśmy monitor i podaliśmy jej płyny.
Rafał pobiegł po noszę a ja wziąłem małą od Gabi.
- zajmę się nią - Gabi
- nie trzeba - mówię - ale dzięki
Mała się we mnie wtuliła. Wystraszyła się. Wzięliśmy Martyne do karetki.
- mama - Tosia
- spokojnie - mówię - mamie nic nie jest, wiesz
- tata.
Rafał prowadzi karetkę a ja wsiadłem z małą za głowę Martyny. Odwieźliśmy ją do szpitala a mała zaczęła płakać.
- zadzwonić po opiekę społeczną żeby zabrali dziecko? - lekarz
- w życiu - mówię
- ale... - lekarz
- to moja córka a to moja żona. - mówię
- ok
Przekazałem mu informacje o stanie zdrowia Martyny i, że jest w ciąży.
Przytulam i kołysze małą jednocześnie.
- ok.
- daj mi znać - mówię
- luz. Narazie zrobimy jej badanie krwi. Ale to pewnie osłabienie.
- oby tylko.
Wziąłem torebkę Martyny i założyłem małej.
- tobie lepiej pasuje - mówię zmienionym głosem
Śmieje się i poszliśmy do bazy.
- ooo. Kto tu nas odwiedził? - szef
- Tosia przeżywa przygody - mówię - tak?
- tak - dała mi buziaka
- ooo
- ale przykro mi Piotrek. Musisz zostać jeszcze tą godzinę.
- ehh.
- i tak jest nie przytomna - Góra
- ale zaraz będzie szukała małej - mówię
- nie będzie - Tosia
- i już nie mam nic do powiedzenia? - pytam
- tak - Tosia
Zaczęli się śmiać.
- gagatek - mówię
- nie. Tata gagatek - Tosia
- słucham? - pytam
- tata gagatek - Tosia
Zaczęliśmy się śmiać.
- łapie słówka - szef
- ta gagatek - mówię
- tata... - mała
Zaczęliśmy się śmiać.
Posadziłem małą na kanapę a ona zeszła i idzie do drzwi.
- a pani gdzie? - pytam
- do mamy - mówi
- później pójdziemy - mówię - chodź tutaj.
- nie!
- bunt dwu latka
Zaczęli się śmiać.
- chodź do mnie - mówię
- nie
- powiem mamie, że jesteś Nie grzeczna i nie będzie bajek - mówię
- nie - tupła nogą
- tak - tupłem nogą
Zaczęli się śmiać. Mała patrzy na mnie.
- rozumiem, że bezstresowe wychowanie? - Adam.
- ta - mówię - no chodź do mnie gagatkowy potworku
Zrobiła minę zbitego psa i idzie do mnie.
- cała Martyna. - śmieją się
Przyszła do mnie i chce na ręce.
Wziąłem ją i usiadłem na kanapę.
Poprawiam jej fryzurę a szef dał jej ciasteczko.
- nie widzę tego - mówię
Zaczęli się śmiać.
- jedno tylko - szef
- tak - Tosia
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ząbków czyścić nie chce. - mówię
- nie plawda
Zaczęliśmy się śmiać.
- masakra mała
- no
Zaczęliśmy się śmiać.
Skończyłem jej fryzurę.
- no no. Nawet ci wyszło - Anka
- a dziękuję.
Po chwili skończyliśmy dyżur i poszliśmy się przebrać.
Mała stoi przy drzwiach i grzecznie czeka na mnie.
Przebrałem się i poszliśmy do Martyny. Płacze i patrzy w sufit.
- cześć kochanie - mówię i daje jej buziaka. Mała też.
- była z tobą - odetchnęła z ulgą.
- tak. Dała mi popalić
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie prawda - mała
- i się ze mną kłóci
- tata...
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak się czujesz?
- wporządku - mówi a ja ją Chwyciłem za rękę - czy jest szansa, że jeszcze dzisiaj z tąd wyjdę
- raczej tak - mówię - co się wogóle stało?
- źle się czułam, ale musiałam iść na zakupy.
- niech zgadne. Wielkie promocje
- yhym
Zaczęliśmy się śmiać.
- pamiętaj, że jak ci coś dolega to nie wychodź z domu, ok?
- ok
Przyszedł lekarz.
- nasze przypuszczenia się spełniły. To tylko osłabienie.
- to dobrze.
To mogę ją zabrać, nie? - pytam
- no tak.
- ok.
- zaraz wam przyniosę wypis.
- Oki
Martyna zaczęła się ogarniać a ja na nią patrzę. Nawet gdy coś jej dolega jest piękna. Jest cudowna.
Po chwili dostaliśmy wypis i pojechaliśmy do domu a ja wziąłem się za jakiś obiad.
-i jak byłaś na tych zakupach - Krzysiek
- byłam - mówi
- i wylądowała w szpitalu
Załamał się.
- przyzwyczaj się. - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
























In My Dreams - MaPi.  (1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz