LXXXIII

1.1K 50 1
                                    

-Niedawno pochowali jednego ze swoich.- Rozejrzałam się po pomiauczeniu. Było ciemno i prawie pusto. Kilka metrów przed sobą widziałam dwie postacie. Jedna siedziała w fotelu przy kominku, druga zaś stała kawałek za nią.

   Jedynie dogasający ogień był źródłem światła, przez co nie widziałam ich twarzy. Nie mogłam również podejść. Tak jak by coś trzymało mnie w miejscu.

-Zamierzasz im odpuścić?- Spytał ten stojący z tyłu. Miał przyjemny głos, słychać było, że należał do młodej osoby, w odróżnieniu do poprzednika.

   Głos miał wyprany z emocji, tak jak by odpowiedz na pytanie które zadał zupełnie go nie obchodziło. Starszy mężczyzna zaśmiał się i opadł na oparcie fotela które wydało nieprzyjemny dźwięk.

-Oczywiście, że nie. Aż tak dobroduszny nie jestem.- Zaśmiał się z pogardą bawiąc się w dłoni zapalniczką którą zapalał i gasił co chwila. Widziałam jak podaje coś na kształt zwiniętej w rulon kartki papieru dla młodszego z mężczyzn.

   Rozwiną kartkę i przez chwilę przyglądał się prawdopodobnie tekstowi jaki na niej widniał.

-Jesteś pewny?- Spytał tym razem z lekką nutą zdziwienia w głosie. Starszy mężczyzna odwrócił się gwałtownie w moją stronę i podniósł z miejsca robiąc kilka kroków ku mnie. W pomieszczeniu mimo to było zbyt ciemno, bym mogła ujrzeć jego twarz a z każdą chwilą ogień stawał  się coraz słabszy aż prawie przestał wydawać jakikolwiek blask.- Coś się stało?- Spytał. Mężczyzna rozejrzał się jak by czegoś szukał, ale to chyba nie możliwe, że odkrył moją obecność.

   Czy to możliwe? W końcu to kolejny mój sen. A co jeśli to działo się teraz. Nawet na drugim krańcu świata, ale to co widzę, nie jest ani przyszłością, ani przeszłością? To przecież możliwe, więc, czy jest świadomy mojej obecności.

-Zdawało mi się...- Mrukną. Czyli jednak. Potrafił wyczuć moją obecność, ale jak? To znaczy, że miałam rację.- Przygotuj setkę. Wyślij ich jutro po zachodzie. - Mężczyzna skiną głową a starszy z nich ziają na powrót miejsce w fotelu przed kominkiem.- Dotarcie zajmie im dwa dni, ale niech nie atakuj. Resztę rozkazów wydam później.- Mężczyzna znów skiną głowa ze zrozumieniem nie odzywając się przy tym, choć starszy z nich zapewne tego nie widział.

   Młodszy zwiną kartkę a następnie zacisną na niej dłoń i odwrócił się zmierzając do wyjścia. Nadal patrzyłam z zaciekawieniem na starszego mężczyznę który znów spojrzał w moim kierunku a mnie przeszył zimny dreszcz. Choć mnie nie widział, sama myśl, że mógł by się domyślić...

   Drgnęłam gdy drewko z paleniska wydało głośny dźwięk i żar na krótką chwilę oświetlił delikatnie profil starszego mężczyzny. Nie zdążyłam za wiele zobaczyć. Zapamiętałam tylko bladą, prawie białą skórę i szkarłatne oczy.

~~~~~

   Obudziłam się czując jak serce bije mi w szybszym tempie. Choć wizja sama w sobie nie była przerażająca, najbardziej obawiałam się tego, co tam usłyszałam. Czy to możliwe by Ci wysłani, zmierzali do Gardnergon? Jeśli tak, muszę to powstrzymać. Powinnam powiedzieć o tym Alfie, ale nie byłam niczego pewna.

-Znów wizja?- Drgnęłam na dźwięk głosu chłopaka. Znów zasnęłam? Kiwnęłam głową, choć on nawet na mnie nie patrzył. Przyglądał się niebu na którym chmury tworzyły piękną paletę barw. Przechodziły z błękitu, a miejscami nawet bieli, do żółtego, później pomarańczowego, aż po głęboką czerwień.

   Podciągnęłam się w górę i z powrotem oparłam o konar drzewa. Kark bolał od niewygodniej pozycji do snu, ale nie martwiłam się tym zanadto.Przeczesałam dłonią splątane brązowe loki i westchnęłam ciężko.

   Powinnam coś powiedzieć i wiem, że jeśli tego nie zrobię, najprawdopodobniej będę tego żałować, ale... No właśnie, zawsze jest jakieś, ale. Jeśli to prawda, jeśli mają zamiar wysłać tu armię... Po ostatnim spotkaniu z Nocnym wiem jedno. Cienie nie atakują nas same z siebie. To Nocni nimi kierują, więc ten atak który możliwe, że ma nadejść... Ani Zmienni, ani Wiedzmy nie poradzą sobie z tym. Nie ważne jak liczni by nie byli.

   Po tym gdy po raz pierwszy udało mi się pokonać Cienia, Arya chciała bym nauczyła ją zaklęcia którego do tego użyłam. Nigdy nie słyszała o magi zdolnej do czegoś takiego. Chciałam podzielić się tym zaklęciem, ale w tym tkwił problem. Nie wypowiedziałam żadnego zaklęcia, tamten czar, sama nie wiem jak tego dokonałam.

   Każde działanie magiczne, nawet najmniejsze potrzebuje zaklęcia. Niekiedy nie trzeba go wypowiadać na głos, ale tamto zaklęcie którego użyłam, to było coś innego. Bardziej jak instynktowne działanie niżeli magia.

   Choć udało mi się to powtórzyć, nie jeden raz, nigdy nie używałam do tego żadnego zaklęcia, dlatego Arya, ani inne Wiedzmy nie są w stanie używać tej magi. Dlatego też, ani Wiedzmy, ani Zmienni nie byli by w stanie pokonać armii która być może nadciąga.

   Tylko ja mogłam ich pokonać, i tylko ja mogłam obronić mieszkańców Gardnergon. Wiem, że nie jestem w stanie wszystkiemu sama podołać, ale nikt inny również nie może nic na to poradzić. Dlatego mam tylko jedno wyjście. Postaram się, by jak najwięcej osób opuściło miasteczko, nawet jeśli wizja była błędna.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz