LXXV

1.3K 58 4
                                    

   Tym razem nie straciłam przytomności, ale to nadal było nieprzyjemne. W chwili upadku musiałam spaść akurat na zraniona rękę oraz uderzyć głową o kafelki, jak by za mało mi było cierpienia.

   William natychmiast wbiegł do pomieszczenia, wręcz jak by na to czekał i pomógł mi się podnieść.

-Wiedziałem, że to zły pomysł.- Mrukną ledwo słyszalnie.

-Nie panikuj. Tylko zakręciło mi się w głowie.- Podniosłam się z małą pomocą z zimnej nawierzchni.

-Twoje plecy.- Zerknęłam na odbicie w lustrz zauważając, że na białym podkoszulku pojawiły się ślady krwi.- Trzeba to zabandażować. Idę po lekarza.

-Nie idź.- Zatrzymałam chłopaka łapią go za nadgarstek. Zerkną na mnie zły, jak zawsze gdy próbuję mu czegoś zabronić.- Nie trzeba zawracać mu głowy takimi drobiazgami.- Uśmiechnęłam się lekko, ale chłopak nadal był niewzruszony.- Sama to zrobię.

-Ciekawe jak.- Odparł unosząc do góry jedną brew i krzyżując ręce na piersi. Znów zerknęłam na odbicie w lustrze i... Racja, nie ma bata, sama sobie nie poradzę, ale... Uśmiechnęłam się słodko po czym złapała za ramię chłopaka prowadząc go kuśtykając do sypialni. Miałam lepszy pomysł.

-Więc ty to zrobisz.- Spojrzał na mnie z zwątpieniem, ale widząc, że nie żartuję jego mina zrzędła.- To przecież nic trudnego.- Zgarnęłam z szafki na której ostatnio lekarz zostawił umyślnie, lub nie kilka bandaży i mniej więcej, tej samej wielkości co poprzedni, plaster oraz kilka innych potrzebnych rzeczy oraz jakieś tabletki przeciwbólowe, co natychmiast łyknęłam.- Mógł byś?- Wskazałam palcem by się odwrócił a gdy miałam pewność, że to zrobił zdjęłam bluzkę odkładając ja na fotel, ale to nie wystarczyło by mieć całkowity dostęp do rany dlatego chwyciłam za zapięcie od stanika i z lekkim wahaniem, wreszcie go odpięłam odkładając go razem z bluzką. Wdrapałam się na łóżko i położyłam na brzuchu. Wcześniej już zdzierałam z włosów ręcznik i związałam je w koka który niestety, ale ze względu na mokre włosy zaczął się powoli rozpadać przez co wyglądał jak tak zwany "artystyczny nieład".- Już.- Powiedziałam gdy byłam w 100% przygotowana, również psychicznie.

    Nie specjalnie mogłam widzieć blondyna, nic również nie słyszałam więc nie mam pojęcia co robił, ale dopiero po kilku minutach poczułam jak materac po lewej stronie mojego ciała ugina się pod ciężarem chłopaka.

   Na początku zebrał z pleców wszystkie kosmyki włosów które się wysunęły z gumki a gdy przypadkiem dotkną mojej skóry poczułam dziwny dreszcz.

Syknęłam cicho zaciskając zęby na kciuku chcąc w jakiś sposób zagłuszy wszelkie dźwięki jakie wydam.

-Boli?- Spytał polewając ponownie czymś ranę.

-Szczypie.- Przyznałam. Gdy uczucie trochę zelżało poczułam jak nakładać coś kremowego, może jakąś maść i znów pozostawił na chwilę do wyschnięcia. Dopiero wtedy przykleił plaster a wnet pojawiło się pytanie, co z bandażem? Wcześniej zawinięty był od ramienia, pod pachą i na brzuchu tak by w całości zabezpieczyć plaster. Sama nie dam rady tego zrobić, a by mógł to zrobić William nie mogę leżeć.

-Bandaż darujemy?- Spytał, na co zaprzeczyłam. Coś mus przecież zabezpieczyć ranę.

   Przemogłam się i wreszcie udało mi się jakoś podnieść, dlatego usiadłam plecami do chłopaka a po chwili poczułam jak przykłada materiał. Miałam wrażenie, że jego dłonie są jeszcze cieplejsze niż zazwyczaj, ale może to ja zmarzłam siedząc bez bluzki.

   Chłopak ostrożnie przełożył bandaż od barku w dół zakręcając na boku w stronę brzucha i tak kilka razy. Spięłam się delikatnie gdy blondyn przypadkiem za wysoko podniósł bandaż i przesuną dłonią pod piersią lekko o nią zahaczając. Żadne z nas jednak się nie odezwało. Czułam nieprzyjemny dyskomfort w brzuchu i miałam wrażenie jakby wszystkie narządy w środku pozamieniały się miejscami.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz