XVII

4K 149 5
                                    

   Od tygodnia tonę w papierach. Grace po moim spotkaniu z Williamem zadzwoniła z prośbą o to bym zajęła się dokumentacją w kawiarni, twierdząc, że moje studia na coś się przydadzą a trzeba też zdobyć praktykę. Więc teraz od kilku dni siedzę w biurze od rana do nocy i segreguje, sprawdzam i podpisuje stosy papierów. Mam wrażenie, że są to zaległości z całego roku.

   Spojrzałam na zegarek wiszący nad drzwiami i pięknie, prawie północ. Zebrałam rzeczy i wyszłam z budynku kierując się do domu.

~~~~~

   Miałam właśnie wchodzić z domu kiedy po budynku rozbrzmiało pukanie. Dziwne, Grace wraca za kilka dni a nawet jeśli to ma własne klucze, zaś z Amber byłam umówiona na obiad więc jedyne możliwe opcje odpadły. Otworzyłam drzwi stając w progu.

-Jace? Co ty tu robisz?

-Przyjechałem cię odwiedzić. Uprzedzałem, że będę czasami do ciebie wpadać. -Chłopak wyszczerzył się niewinnie, westchnęłam sięgając po klucze i torebkę leżące na komodzie.

-To nie najlepszy moment. Spieszę się do pracy.- Wyszłam na zewnątrz wymykając drzwi.

-Rozumiem. Może cię powieść?- Chłopak ruszył za mną w stronę bramki. Zlekceważyłam pytanie chłopaka, nie chciałam żeby marnował swój czas. - Wsiadaj.

-Dzięki, przejdę się. - Spojrzałam na godzinę i szlak znowu spóźniona. Wiem, że teoretycznie mogę przyjść do pracy kiedy chce ale mimo to chciałam dotrzymać ustalonych godzin pracy żeby potem nie nadrabiać, co ostatnimi czasy i tak mi nie wychodziło.

-Nie przesadzaj, nic chyba się nie stanie jeśli cię podwiozę. - Chłopaka zmrużył oczy uśmiechając się półgębkiem otwierając drzwi od strony pasażera. – Chyba, że się mnie boisz? - Westchnęłam i zajęłam miejsce w samochodzie, zaraz po mnie dołączył chłopak.

–Czemu wszyscy zakładają, że się ich bije. -Mruknęłam obrażona. Czy naprawdę wyglądała jak struś chowający głowę w piasku gdy się wystraszy?

-Jak to wszyscy? - Po podaniu adresu chłopak ruszył co chwilę na mnie zerkając.

-Chyba to najczęstsze pytanie jakie ostatnio słyszę. Najpierw William teraz ty. - Westchnęłam patrząc na mijane przez nas budynki.

-Will? Kiedy? Rozmawiałaś z nim?

-Wzeszłym tygodniu.

-Co? Jak to możliwe?

-Nie wiem. Też się zastanawiam dlaczego do mnie przyszedł, twierdził, że chce zemną porozmawiać.

-I co ci powiedział?- Zerknęłam na chłopaka, wyglądał na naprawdę zdziwionego.

-Nic szczególnego. Rozmawialiśmy trochę o wydarzeniach z ogniska, wytłumaczył mi mniej więcej co się stało i kim jest a potem... - Oblała mnie fala gorąca na samo wspomnienie ostatnich chwil naszej rozmowy. Odchrząknęłam i zasłaniając rumieńce na twarzy mówiłam dalej. - Poszłam spać. Rano go nie było.

-To na pewno był Will? Wiesz raczej nie spodziewał bym się po nim czegoś takiego, podejrzane. - Chłopak zamilkł na chwilę, ale zaraz potem wybuchł śmiechem. Spojrzałam na niego jak na wariata, którym zdaniem większości był. - Czyli to była ta bardzo ważna sprawa o której nie mógł nam powiedzieć i przez którą zerwał się z samego rana.

-Jak to?

- Powiedzmy, że przyjazd tutaj to raczej nie jest króciutka przejażdżka. Nasze miasto jest położenie kilka set kilometrów na północ, więc droga trochę trwa, dlatego też Will zerwał się prawie przed czwarta. Myśleliśmy, że jego ojciec gdzieś znowu go wysyła, jak widzę to nie jego pomysł. - Chłopak zaśmiał się.

-Opowiedz mi coś.

-Co? - Spytał z uniesioną brwią.

-Cokolwiek, chce wiedzieć więcej na wasz, jego temat.

-Przecież z nim rozmawiałaś.

-Tak, ale było już późno i biorąc pod uwagę to co mówisz to oboje byliśmy bardzo zmęczeni więc jak stwierdził William, powiedział mi najpotrzebniejsze na razie wiadomości.

-Rozumiem. Co chciała byś wiedzieć?

- Skąd jesteście?

-Gardnergon. Jest to małe miasteczko na północy. - Skinęłam na znak zrozumienia i zastanowiłam się chwilę nad następnym pytaniem.

-Jak długo się znacie?- Zastanowił się chwilę w skupieniu obserwując drogę.

-Szczerze powiedziawszy to, chyba od zawsze. Nie pamiętam kiedy zaczęliśmy się przyjaźnić, wiem tylko, że od urodzenia mieszkamy w tym samym miasteczku, niedaleko siebie i od zawsze trzymamy się razem.

-Jesteś taki sam jak William, prawda?- Chłopak zerkną na mnie przelotnie. Dopiero po chwili zauważyłam, że samochód od dłuższej chwili stoi w miejscu. Zerknęłam na chłopaka i budynek w którym już od dłuższej chwili powinnam się znajdować wykonując swoje obowiązki.

-Może wejdziesz?- Spytałam z nadzieją, że nasza rozmowa potrwa dłużej.

- Nie, nie będę przeszkadzał ci w pracy. Jeśli chcesz dokończyć rozmowę to jestem tu jeszcze przez dwa dni. Masz mój numer więc zadzwoń. -Pożegnałam się z chłopakiem obiecując, że niedługo zadzwonię do niego i ruszyłam do pracy.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz