LXVIII

1.4K 62 2
                                    

-Nie znasz mnie, ale jest pewna osoba którą obie znamy.- Podniosłą na mnie swój wzrok.- Nazywał się Sam, był synem Jona Lannistera i... I moim mężem.- Wpatrywałam się w regały z książkami. Czułam się otępiała, tak jak bym dostała czymś bardzo mocno w głowę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć czy zrobić. Przed oczami miałam mężczyznę celującego do mnie z broni.

   Podniosłam się powoli z miejsca i bez spoglądania na kobietę ruszyłam do wyjścia, kręciło mi się w głowie i znów to wszystko widziałam, jak bym przeżywała to na powrót.

-Przepraszam.- Wyszeptałam, ale w moim głosie nie było ani cienia żalu, smutku czy skruchy, nic, po prostu nic. Wyprany z jakichkolwiek emocji, jak wtedy.

-Proszę nie idź. Naprawdę chcę z tobą porozmawiać, muszę.- Zatrzymała mnie przy wyjściu z pomieszczenia. Mówiła szczerze, ale ja nie mogłam, nie chciałam. Po ponad pół roku znów to czułam, te pustkę, ból i złość. Czułam te samo mrowienie w palcach. -Nie przyszłam by Cię winić, nie chcę przeprosin, bo to mi go nie zwróci. Chcę z tobą po prostu porozmawiać. Pozwól mi na to.- Zerknęłam na kobietę, pierwszy raz widziałam by się uśmiechała i choć uśmiech nie był duży, był szczery. Niepewnie skinęłam na zgodę i zajęłyśmy poprzednie miejsca.

   Zaczęła od opowiedzenia jak się poznali, chodzili do tego samego liceum, przyjaźnili się. Na studiach zamieszkali razem, ale nie jako para, nadal byli przyjaciółmi. Zakochali się w sobie dopiero pięć lat po skończeniu edukacji.

   Opowiedziała o tym jak wyglądało jego życie, to zaciekawiło mnie najbardziej.

   Pan Lannister naprawdę był ojcem Sama. Poznał się z jego matką gdy ta, świeżo po szkole zaczęła pracować w sklepie z męskimi garniturami. Pomogła mu wybrać odpowiedni i dopasować go, polubili się i zaczęli spotykać. Po pięciu latach razem Pan Lannister spotkał Sue , okazało się, że jest jego Mate dlatego zostawił matkę Sama, nie wiedział, że kobieta jest w ciąży. Mężczyzna odciął się od niej całkowicie nie chcąc sprawiać bólu żadnemu z nich, przecież się kochali.

   Kiedy urodził się Sam, jego matka nie powiedział o tym panu Lannister. Sama wychowała syna, ale zmarła gdy miał piętnaście lat. Chłopak chciał odnaleźć ojca, ale mu się to nie udało choć próbował przez długi czas. Przestał szukać gdy poznał Lucindę.

-Pobraliście się?- Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.- Byłaś jego Mate?

-Nie.- Zaśmiała się smutno.- Pobraliśmy się trzy lata temu. Po półtorej roku dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży a kilka miesięcy później Sam spotkał swoją Mate.- Przyglądałam się jej uważnie.- Wiedziałam co to znaczy, ale on odmówił przeznaczeniu.- Zaśmiała się cicho.

-Czemu?- Spytałam. Wiem, że nie zawsze miłość idzie w parze z więzią, ale wiem też, że nawet wtedy ciężko jest się jej oprzeć.

-Też go o to spytałam. Odpowiedział "Nie chcę być jak mój ojciec. Kocham Cię, dlatego nie mógł bym Cię skrzywdzić tak jak on to zrobił mojej matce, nie potrafił bym." Nie znał ojca, ale zawsze mówił, że nie chce być takim potworem jak on.- Uśmiechała się smutno patrząc na obrączkę.- Jakiś czas później przyjechaliśmy do Gardnergon. Przez pewien czas mieszkała tu moja babcia więc przyjechaliśmy na pogrzeb i zostaliśmy na kilka dni, wtedy znaleźliśmy ojca Sama. Nie widział nas, ale Sam mu się przyglądał. Widział jak wychodzi z żoną z restauracji, był na niego zły. Widział jak ją całuje, obejmuje i trzyma za rękę a wtedy zobaczył coś jeszcze. Widział jak opuszcza restaurację z żoną i dwójką swoich dzieci. Był szczęśliwy i to wściekało Sama. Nie mógł zrozumieć dlaczego to on nie mógł być w tym miejscu ze swoją mamą. Wpadł w prawdziwą obsesję, dowiedział się wszystkiego o ojcu, rodzeństwu o każdym z ich otoczenia. Pół roku temu wyjechał. Powiedział, że chce ich odszukać, ale nie wrócił. Miesiąc później dowiedziałam się, że nie żyje. Powiedziano mi, że został zamordowany.- Przymknęłam na chwilę oczy czując jak zbierają się w nich łzy.- Nie pozwolili mi go zobaczyć. Chciałam dowiedzieć się jak do tego doszło, czemu to się stało i kto to zrobił, ale niczego mi nie powiedzieli.

-Dlatego tu przyjechałaś, chciałaś poznać prawdę?- Spytałam łamiącym się głosem.

-Nie. Zanim Sam wyjechał, powiedział, że gdyby nie wrócił mam przyjechać pod ten adres.- Wyjęła z kieszeni mały kawałek papieru na którym widniał numer domu w którym się znajdujemy.- Poprosił bym tu przyjechała a na pewno znajdę pomoc. Kiedy urodziłam nie zamierzałam tu przyjechać. Wiedziałam, że jego śmierć miała coś wspólnego z jego ojcem, ale gdy przebolałam stratę uznałam, że nie mogę pozbawić córki rodziny której pozbawiono Sama. Na niczym mu tak nie zależało jak na byciu częścią tej rodziny, zawsze tego pragną, dlatego nie mogłam odebrać tego naszej córce.

-Rozumiem.- Przyznałam.

-Tamtego dnia spytałam o mordercę mojego męża. Jon o wszystkim mi powiedział. O tym co chciał zrobić Sam i o tym, że to był wypadek, samoobrona jednak gdy Cię wtedy zobaczyłam, coś we mnie pękło. Przepraszam, naprawdę przepraszam, że Cię uderzyłam.

-Należało mi się.- Posłałam jej krzywy półuśmiech. Nie ważne ile razy dostała bym w twarz, nie będzie to dość dobrym zadośćuczynieniem za odebranie jej męża, za odebranie komuś życia.- Mogło to się inaczej skończyć, samoobrona tego nie usprawiedliwia.

-Masz rację, ale czasem nie da się inaczej. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się wydarzy w naszym życiu.- Podniosłam wzrok na kobietę która uśmiechała się do mnie ciepło.

-Tak, nie możemy tego przewidzieć.- Odparłam czując jeszcze większy żal do samej siebie.


Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz