XXXI

2.8K 120 1
                                    


   Obudziłam się gwałtownie przez kolejny koszmar, niestety nie miałam pojęcia o czym był tym razem, nie mniej jednak zakładam przez rozkołatane serce, że był jak jeden z pozostałych. Te sny wcale nie były jakoś mocno straszne, nie dlatego się ich bałam, przerażała mnie po prostu ich realność. Wszystkie wyglądały tak naturalnie,prawdziwie, każdy ruch, słowo czy uczucie było tak realne jak gdyby nie był to sen, wcale nie dodawały otuchy ostatnie wydarzenia. Choć może to być głupie, to mam wrażanie, że te sny, w jakimś małym stopniu, sprawdzają się w rzeczywistości.Śniłam przecież o wielu rzeczach i trzeba przyznać, że nie zawsze i nie w takiej formie, ale część z nich urzeczywistniała się. To wydawało mi się naprawdę dziwne.

   Zerknęłam w stronę okna, na zewnątrz panował jeszcze półmrok. Ostatni dzień, to dziś mija czas oddziaływania pełni na Williama. Alex zdradziła mi rąbek tajemnicy, dlatego wiem trochę więcej na ich temat, nie wiele, bo głównie powiedziała to co William już mi zdradził, ale to zawsze coś, prawda?

   Cieszyłam się, wreszcie poznam cząstkę tego świata. Choć ciężko jest mi pogodzić się z tymi faktami, w końcu wilkołaki, to tylko bajki dla dzieci, a przynajmniej tak myślałam. Trudno jest zaakceptować coś takiego, nie mniej jednak uwielbiam poznawać nowe rzeczy, uczyć się więc było to tak samo absurdalne jak fascynujące.

   Wiedziałam,że jest jeszcze wcześnie więc muszę sporo poczekać aż reszta domowników się obudzi. Gorączka zaczęła ustępować wczoraj a dziś temperatura zniknęła zostawiając po sobie tylko migrenę.

   Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Dzień zapowiadał się nieco cieplejszy niż te do tej pory, nie mniej jednak na tyle ciepłe by paradować w krótkich ubraniach i sukienkach, choć nie za bardzo za nimi przepadałam, powiedzmy, że były, zbyt nieporęczne. Dlatego też postawiłam na klasykę, dżinsy, t-shirt, bluzę i trampki. W takim wydaniu czułam się najlepiej. Nie był mocno rzucający się w oczy, nie zbyt wyzywający ale za to bardzo wygodny.

   Po bardzo długim prysznicu, wreszcie, w końcu od kilku dni nie mogłam podnieść się z łóżka więc prysznic to był wręcz raj, ubrałam się i splątałam włosy w kucyk. Wyszłam z łazienki, dopiero teraz uświadomiłam sobie, że odkąd tu jestem, ani razu nie przyjrzałam się pokojowi chłopaka.

   Nie był jakoś specjalnie duży, ale mały też nie. Biurko, szafa,łóżko, niby nic specjalnego, podeszłam do biurka nad którym wisiało zdjęcie. Nie za bardzo umiałam rozpoznać osoby które się tam znajdują, choć nie, był tam William z Jacem i Dylan. Obok Jaca stała ta sama dziewczyna która rzuciła mi się na szyję gdy tylko przyjechaliśmy, oprócz nich stało jeszcze kilka osób, dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Nie przyglądałam im się zbyt długo bo moją uwagę odciągnęła kolejna fotografia. Choć o wiele młodszy, od razu moje spojrzenie spoczęło na Williamie, niemożna było go nie poznać. Siedział na trawie, przy jakimś drzewie, obok niego mała dziewczynka, on wyglądał na może 16 lat,za to dziewczyna, jak zakładam była to Alex, więc miała by zapewne dwanaście lat. Dziewczynka się uśmiechała do kamery trzymając na kolanach królika. Chłopiec za to siedział pochmurny z książką w ręce zapatrzony w jej tekst. Nie miałam pojęcia co mogło oznaczać to zięcie, ani czemu tu wisi skoro widać, że chłopak nie jest zainteresowany tym jak ktoś robi mu zdjęcie,nigdy też nie widziałam żadnych innych zdjęcie w jego pobliżu,nigdzie też nie można było zauważyć czegoś co przypominało by album, co było dość dziwne.

   Ruszyłam do kuchni, wiedziałam, że wszyscy jeszcze śpią, ale chciałam coś zjeść. Odkąd nie mogłam wstawać z łóżka Alex lub Sue przynosiły mi posiłki i spędzały czas w tych czterech ścianach,chciałam wreszcie się z nich ruszyć w końcu ile można.

   Wyjęłam z lodówki masło i wędlinę, nie miałam w zwyczaju panoszyć się po cudzym domu, choć już pierwszego dnia matka Williama powiedziała„Czuj się jak u siebie" nie mniej jednak nie czułam się w ten sposób, nawet w najmniejszym stopniu, ale nie miałam wyjścia.Umierałam z głodu a oni od czterech dni karmili mnie tylko wodą z przyprawami, czy mówiłam, że nie lubię zup?

-Co ty tu robisz?- Podskoczyłam na dźwięk głosu za plecami.Odwróciłam się w stronę chłopaka, nie miał wrócić za kilka godzin?

-Bez obrazy, ale twoja siostra i mam próbowały mnie zagłodzić karmiąc samą wodą z kostką rosołową, jestem głodna jak Wilk.-Spojrzałam na jego mokrą w niektórych miejscach koszulkę, od potu, a potem przyjrzałam się twarzy. Był lekko umorusany w ziemia na policzku było kilka niewielkich zadrapań.

-Jak Wilk?- Spytał rozbawiony, podchodząc do wysepki i zabrał jedną kanapkę z talerza na którym leżał mój posiłek. Warknęłam w jego stronę mrużąc oczy. – No co, naprawdę musiałaś głodować skoro zamierzasz zjeść to wszystko, sama. – Zaśmiał się,zajęłam miejsce obok przysuwając talerz bardziej w naszą stronę,miał rację, może lekko przesadziłam, na talerzu znajdowało się dobrych dwadzieścia kanapek.- Nawet Jace miał by z tyloma problem.– Zerkną na mnie kończąc jeść. – Jak gorączka? Nie wyglądasz najlepiej.

-Dzięki, ale to nie ja wyglądam jakbym tarzała się po trawniku. –Przysunęłam talerz bliżej niego dając tym samym przyzwolenie na podebranie następnej kanapki, skorzystał z tego dopiero po dłuższe jchwili.

-Bo tak było.- Zaśmiał się widząc moją zdziwioną minę.

-Wiec...- Zaczęłam niepewnie po dłuższej chwili. Nie mogłam dłużej czekać, ciekawość zżerała mnie od środka. –Obiecałeś mi...

-Pamiętam.-Uśmiechną się ciepło w moją stronę, nie powiem ulżyło mi.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz