XXXV

2.7K 101 1
                                    


   Zajęłam miejsce w fotelu na wprost biurka za którym zasiadł ojciec Williama.

-Chciałem z tobą porozmawiać. -Uśmiechną się ciepło w moją stronę, ale nie ufałam mu, zresztą nikomu z tych ludzi nie ufałam. Chciałam,ale nie mogłam. Czułam, że coś jest nie tak.- Zapewne nie zechcesz bym usłyszał coś na twój temat i w pełni to rozumiem w końcu jak przekazał mi William, przyjechałaś tu tylko po to by poznać odpowiedzi.- Skinęłam na zgodę, nie byłam zbyt skłonna do zwierzeń, nigdy i przed nikim a już zwłaszcza przed zupełnie nie znanymi mi ludźmi. Muszę jednak przyznać, iż mimo tak krótkiego czasu, zarówno William i Jace zyskali odrobinę mojej sympatii, podobnie jak Leo, był przeuroczym i kochanym dzieckiem i aż grzechem było by go nie polubić. Nie mniej jednak, choć zarówno Alex, Samantha, i matka Williama, Sue były bardzo ciepłymi osobami i od mojego przyjazdu były do mnie przyjaźnie nastawione,może z wyjątkiem nie miłego pierwszego spotkania z Alex, czułam,że ich życzliwość i chęć pomocy jest szczera, ale mimo wszystko coś mówiło mi, że nie powinnam im do końca ufać.

-W takim razie o czym chciał Pan ze mną porozmawiać?

-Chodzi o mojego syna.- Mężczyzna oparł łokcie na blacie biurka podpierając na dłoniach głowę, uważnie mi się przyglądając zmrużył oczy odzywając się dopiero po dłuższej chwili ciszy.-Cieszę się, że pojawiłaś się w jego życiu, myślę, że dzięki tobie zdoła się otrząsnąć i spróbuje zapanować nad zwierzęcą naturą.- Westchną i podniósł się z miejsca opierając się o biurko na wprost mnie.- Will nie miał łatwo, od swojej pierwszej przemiany, nie panuje nad tym i jest z tego powodu przerażony, boi się...- Odwrócił wzrok i przetarł twarz dłonią. Czułam w jakiś sposób, że ta rozmowa z nieznanych mi przyczyn jest dla niego bardzo trudna.- Bardzo się boi, że kogoś skrzywdzi.

-Więc czemu nie spróbuje nad tym zapanować. Mówił, że jest jedynym któremu się to nie udaje, nie może po prostu spróbować? -Spytałam lekko zdziwiona, wspominał, że nie panuje nad tym, ale albo ja przegapiłam ten moment, w co wątpię, albo po prosu nie powiedział czemu tak jest. Przecież raczej nie jest to tak trudne by sobie z tym nie poradził.

-To jest właśnie problem.- Mężczyzna podszedł do ściany na której znajdował się ogromny portret, zapewne ich rodziny. Przyjrzałam mu się uważnie. Czerwonowłosa kobieta wtulona w bok mężczyzny,który w tym momencie podobnie jak ja przyglądał się dziełu,trzymał na rękach kilkuletnią dziewczynkę, zakładam ze była to Alex, tak jak wcześniej się dowiedziałam była najmłodsza więc zapewne to ona. Obok matki stała około czternastoletnia dziewczyna o pięknych, długich, blond włosach i szarych oczach, trzymana za rękę przez można powiedzieć nastolatka, wyglądał na mniej więcej dwadzieścia lat, lekko przydługie brązowe włosy tworzyły artystyczny nieład. Przed nimi na ziemi siedział chłopak wyglądający identycznie jak ten poprzedni, wyglądali jak bliźniacy z wyjątkiem włosów, jego były z deka krótsze i lekko ułożone, na dodatek miały barwę piasku, blond kosmyki. Chłopak trzymał w objęciach młodszego chłopca, również o piaskowych włosach, krotko ostrzyżonych.Chłopic wyglądał jakby bardzo głośno się z czegoś śmiał,wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych.- On nie chce.- Położył dłoń na płótnie przy dwójce śmiejących się blondynów.Podeszłam do mężczyzny by przyjrzeć się obrazowi z bliska.Uważnie patrzyłam na chłopca i po chwili rozpoznałam w nim Williama. Wyglądał inaczej, nie chodzi o to że był młodszy,chodzi o jego uśmiech, twarz. Ten uśmiech nie był sztuczny,wymuszony czy nieszczery, był bardzo naturalny i piękny. Raz, odkąd go poznałam widziałam lekki cień właśnie takiego uśmiechu, ale brakowało w nim jednego, tej radości widocznej na obrazie,szczęścia bijącego z jego oczy.- Nie chce nad tym zapanować. Nie traktuje tego tak jak pozostali. Nie wiem, czy słyszałaś legendę o naszym powstaniu?

-Tak,William opowiedział mi ją dziś rano.

-Dobrze,choć tyle. Nie chcę cię zasmucać, wiem że przyjechałaś by się czegokolwiek o nas dowiedzieć, ale nie nastawiaj się na zbyt wiele.

-Nie zamierzam. - Mężczyzna uśmiechną się do mnie lekko, spoglądał na obraz z wielkim bólem z nieznanych mi powodów, ale nie chciałam się dopytywać.

-William nie uważa, że nasze umiejętności są darem od bogini lecz jej przekleństwem. Wiem, że wielu rzeczy sam Ci nie powie, ale chcę byś mu pomogła, dlatego uważam, iż zasługujesz na poznanie prawdy, ale on tego nie zrobi.

-Jak mam mu pomóc?- Spytałam ignorując resztę wypowiedzi mężczyzny,napomniał o tym wcześniej i już wtedy mnie to zaciekawiło.

-Ile wiesz o więzi która was łączy?- Zastanowiłam się przez chwilę przypominając sobie wszystko czego się dowiedziałam i szukając odpowiedniej informacji.

-William powiedział, że jest coś na kształt więzi łączącej matkę z dzieckiem. - Mężczyzna zaśmiała się siadając na stojącą pod obrazem sofę i poklepał miejsce obok które zajęłam.- Można ją zerwać, ale jest to dość trudne, czasem sama znika. Sama nie wiem czy mówił coś jeszcze.

-Tak,cały William. Okrojone do minimum.- Westchną, zerkną na zegarek na prawym nadgarstku i spojrzał na mnie.- Kiedyś, wieź jaka was łączy dotykała każdego z naszej rasy, ale od kilku stuleci i po wojnie nie jest to tak częste. Niejednokrotnie zdarzało się, że do złączenia się ścieżki przeznaczonych dochodziło bardzo późno,niejednokrotnie jedno z nich bądź oboje żyło już z wybranym samodzielnie partnerem, miało założone rodziny.- Mężczyzna ledwo zauważalnie zacisną pięści nabierając do płuc więcej powietrza.- W takim przypadku rzadko zdarza się by któreś z nich chciało by być w tej więzi, która z czasem słabnie a nawet znika.

-A jeśli nie, jeśli więź nie osłabnie ani nie zniknie?

-Zniknie,każda wieź niepielęgnowana wreszcie znika, ta również,oczywiście gdy powtórnie nie dojdzie do ich spotkania, wtedy obudzi się ona na nowo o ile wcześniej nie zniknie.

-A co z tym którzy nie zerwą więzi?- Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie i westchną

-To zależy, przeważnie zaczynają wspólne życie.

-William mówił, że nie zawsze przeznaczeni kochają się.

-Tak,większość myli Więź Mate z miłością, ale to tak naprawdę niema ze sobą nic wspólnego, no może po prostu z więzią jest łatwiej. Tak naprawdę więź to po prostu złączenie się ścieżki dwóch osób, są sobie przeznaczone ale nie w ten romantyczny sposób, po prostu ci którzy żyją ze swoją Mate są potężniejsi,dlatego przywódcy, tacy jak ja, zazwyczaj wiążą się z partnerkami więzi, nawet jeśli wcześniej byli z kim związani bądź mieli założone rodziny.

-To głupie, nawet jeśli nie chcą?

-Tak. Ale William chce.- Spojrzałam na mężczyznę zdziwiona, zerkną w moją stronę i widząc moje zdezorientowanie uśmiechną się by po chwili się zaśmiać.- Wie dobrze co powinien zrobić by zerwać waszą więź, ale jesteś tu, wasza wieź się pogłębia więc zerwanie jej nie będzie już możliwe a on ma tego świadomość. Czyli jednak się nie poddał.- Szepną ledwo słyszalnie.

-Coma Pan na myśli?- Spojrzał w moje oczy z bólem.

-Kiedy był mały, nieumyślnie zrobił coś co będzie prześladować go do końca życia, nie potrafi sobie tego wybaczyć, dlatego też nie potrafi zapanować nad tym drugim wcieleniem. Myślałem, że nic nie jest w stanie sprawić by spróbował, choć trochę zawalczyć, ale wtedy przyjechałaś ty. Skoro chciał pogłębić więź istnieje szansa. I właśnie w tym momencie mam prośbę do ciebie Lilian.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   Hey!

   Pod ostatnim rozdziałem miałam problem z załącznikiem, niestety nadal nic nie mogę z tym zrobić i nie wiem ile jeszcze to potrwa, ale gdy tylko będzie to możliwe uzupełnię braki.

   Do zobaczenia!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz