XXIV

3K 126 3
                                    

   Równo o 10 przed domem zatrzymał się samochód Amber z którą przyjechali chłopcy. Wczoraj wieczorem po tym jak Will pomógł mi ze wszystkim, pakowaniem i ogarnięciem domu nie chciałam żeby wracał tak późno zwłaszcza, że był zmęczony, prawie wszystko za mnie robił twierdząc, że nie powinnam się przemęczać bo nie wróciłam do pełni sił.

-Amber, przepraszam za wczoraj, nie powinnam na ciebie naskakiwać wiem, że się martwiłaś ale nie potrzebnie.

-Może i tak ale nie strasz mnie już tak więcej, nie rozmawiajmy już o tym, powiedz lepiej co z Grace?

-Zostawiłam w kuchni dla niej list. Napisałam, że jadę odwiedzić znajomych i wrócę za parę dni a w razie czego kazałam kontaktować się z tobą.- Dziewczyna klepnęła mnie w ramię oburzona po czym obie wybuchłyśmy śmiechem. Zerknęłam na chłopców stojących przy samochodzie którym przyjechałam wczoraj z Willem. Jace zaciekle dyskutował o czymś z pozostałą dwójką choć miałam wrażenie, że nie do końca są zainteresowani tym co mówi chłopak więc raczej zamiast dyskusji był to monolog. William odwrócił wzrok kiedy tylko spostrzegłam, że od dłuższego czasu mi się przygląda na co uśmiechnęłam się lekko rumieniąc. Dylan, można powiedzieć, był bardziej zaangażowany w rozmowę ale nie uszło mojej uwadze, że co chwilę zerka na Amber. To było bardzo podejrzane i wiedziałam, że po powrocie będę musiała z nią o tym porozmawiać, już wczoraj kiedy tak ochoczo zaproponował, że odwiezie Am coś mnie tknęło, ale i tak wolę się upewnić.

-Słuchasz mnie w ogóle.- Spojrzałam zdezorientowana na dziewczynę która pstryknęła mi palcami przed nosem. – Miło, że poświęcasz mi tyle uwagi moja droga w tych ostatnich sekundach. – Trzeba przyznać, że Am od zawsze interesowała się aktorstwem a oto co z tego wynikło. Złapała się teatralnie za serce udając płacz.

-Nie dramatyzuj, przecież nie umieram, jeszcze, ale też nie jadę na koniec świata. Więc co mówiłaś?

-Pytałam co ma zrobić jak ciocia zacznie mi się znów żalić.

- To znaczy?- Spytałam zdziwiona.- Kiedy ci się żaliła?

-A zdarzyło się kilka razy. – Dziewczyna odchrząknęła przygotowując się do przedstawienia. Przez rok w piątej klasie chodziła do kółka teatralnego co jak większość twierdzi wyszła jej na dobre, stała się bardziej otwarta i towarzyska, Grace nawet próbowała namówić mnie żebym też się zapisała, ale zrezygnowała kiedy zagroziłam jej, że gdy tylko spróbuje mnie tam zapisać powiem Panu L, że czuje do niego miętkę dlatego nie drążyła tematu. – „ Ach te dzieci, tak szybko dorastają, już nie ma jej w domu i nawet nie raczy odwiedzić starej matki." – Zaśmiałam się, dziewczyna naprawdę dobrze potrafiła naśladować Grace, nawet wyobraziłam sobie jak wyglądała ta rozmowa.- „ Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu przybiegła z płaczem jak pocałował ją ten chłopiec z równoległej klasy."-

-O mój boże! Ona była pijana?! Co wy robiłyście, czemu mnie tam nie było, czemu mi nic nie powiedziałaś?- Spojrzałam na nią z mordem w oczach.

-To jeszcze nie koniec , to moje ulubione.- Zaśmiała się znów przygotowując się do przemowy.- „ Pamiętam jak dziś dzień, jak pierwszy raz udało mi się ją namówić by wyszła z domu. Bała się do kogokolwiek podejść, cały czas szła za mną."- Przed oczami przeleciał mi ten obraz. Pamiętam to bardzo dobrze. Od tygodni nie wychodziłam z domu Grace, bałam się choć sama nie wiedziałam czego, nie rozmawiałam z nikim nawet z nią, to raczej nie była zabawna chistoria.-„ Wystraszyła się kiedy wpadła na kogoś trochę się poobijały ale zaraz się podniosły. Mała blondyneczka z kucykami po bokach, i ona, wystraszona."- Wpatrywałam się w równo poukładane kostki brukowe na chodniku. Zdałam sobie sprawę że dziewczyna porzuciła swój komediowy głosik.- „ Schowała się za mną ale mały blond skrzat podszedł do niej i dał jej lizaka. Mama kupiła go dla niej ale dziewczynka z uśmiechem aniołka dała go spłodzonej sarence." -Oczy zaszkliły mi się a po chwili poczułam jak łza spływa mi po policzku.- „ Już od tamtej chwili wiedziałam, że ta blondynka zmieni wystraszoną dziewczynkę, pokaże jej, że świat nie jest tak straszny jak uważa, że zagubiona dziewczynka którą znalazła, że przy jej boku odnajdzie siebie."- Przytuliłam się do blondynki pociągając nosem . – Pamiętasz to Lilian?- Przytaknęłam głową.

- Naprawdę tak powiedziała?- Spytałam odsuwając się od dziewczyny, zauważyłam, że również po jej policzkach płynie kilka łez.

-„ Gdy tylko ją zobaczyłam, po raz pierwszy, zbłąkaną i bezbronną, wiedziałam, że nadejdzie dzień kiedy stanie się odważną i mającą cel kobietą. I taka się stała, nie ulega presji, nie daje ponieść się emocjom, nie ryzykuje wiedząc, że może wiele stracić, troszczy się o najbliższych i mimo wszystko pozostaje sobą. Jest moją małą córeczką, choć nie tą bezbronną co tamtego dnia, jest silna i czeka na nią niezapomniana przygoda, zawszę będę przy niej, nie ważne co by się działo dla mnie będzie zawsze zbłąkaną dziewczynką z lasu którą chroniłam i chronić będę" – Dziewczyna przytuliła mnie mocno do siebie. – Nie wiem czemu zdecydowałaś tak a nie inaczej ale wiem, że powiesz mi w swoim czasie a na razie poczekam tu aż wrócisz i nie płacz już.- Wytarła mi łzy z policzka. Zaśmiałam się zwłaszcza, że sama nie była w lepszym stanie. – Nigdy nie pomyślała bym, że tak dużo uczuć potrafisz okazać w tak krótkim czasie, roczny zapas wykorzystany. – Dziewczyna zaśmiała się do czego ją również dołączyłam.- Ale taka bardziej mi się podobasz. Lilian, przyrzeknij że nie ważne co by się nie działo, nie staniesz się na powrót Królową Lodu.

-Am...

-Przyrzeknij. Wiesz dobrze jak skoczyło się to cztery lata temu. Teraz mnie przy tobie nie będzie więc obiecaj. Nie chcę żebyś znów taka była.

- Przyrzekam, już od dawna jej nie ma i nie wróci wiec przestań mnie tak nazywać.- Zaśmiałam się lekko mimo iż dziewczyna zachowywała cały czas powagę. William podszedł do nas kładąc mi rękę na ramieniu.

- Musimy już jechać.- Kiwnęłam na zgodę i ostatni raz przytuliłam się do dziewczyny.

-Miej na nią oko. Wiem, że to z kliniką to bujda, nie powiem nic dla cioci ale proszę opiekuj się nią.- Odeszłam kawałek ale zatrzymałam się słysząc prośbę Am.

-Będę.- Serce zabiło mi dwa razy szybciej. Chłopak podszedł do mnie uśmiechając się lekko co odwzajemniłam, obejrzałam się widząc Dylana i Jaca żegnającego się z dziewczyną. Jace to rozumiem ale sztywny i szorstki Dylan przytulający blondynkę, coś naprawdę jest tu na rzeczy a ja czuję się zazdrosna, mnie nigdy tak nie traktował.

   Ruszyliśmy do samochodu. William i Dylan zajęli miejsca z przodu a mi i Jacowi zostały te z tyłu. Miałam już wsiadać kiedy przypomniała mi się jedna rzecz. Odwróciłam się do dziewczyny trzymając lekko uchylone drzwi.

-Amber, dasz mi znać jeśli by się pokazał.- Dziewczyna zmrużyła oczy nie rozumiejąc, ale po chwili chyba załapała o co chodzi.- Jeden telefon kiedy się pojawi a zrobię z nim porządek, jasne? – Dziewczyna spanikowana zerknęła na miejsce obok kierowcy które zajmował Dylan. Zauważyłam jak chłopak jakby udawał, że nic nie słyszał, nie poruszył się nawet o milimetr wiec raczej nie można by podejrzewać go o to, że słyszał gdyby nie zmarszczki na czole kiedy mrużył oczy w niezrozumieniu.

-JJasne jak słońce.- Dziewczyna zaśmiała się spanikowana.- Jedzcie już i tak jest już późno. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. – Dziewczyna pomachała nam jeszcze aż zniknęła z pola widzenia. Nikt się nie odzywał, nawet Jace i byłam bardzo ciekawa powodu dla którego milczą, ale nie chciałam być wścibska dlatego postanowiłam posłuchać muzyki na telefonie.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz