XXXVII

2.6K 112 13
                                    


   Gdy tylko wstałam, zjadłam śniadanie, pożegnałam się z rodzicami chłopaka, Alex oraz Mary. Mały, słodki Leo również o mnie nie zapomniał i na jego prośbę Sam obudziła go wcześniej, by również mógł się ze mną pożegnać. Dylan miał jechać z nami, jak to określił "Na wszelki wypadek" na co William lekko się zdenerwował i urażony uznał, że ten nie ufa mu na tyle by pościć go samego.

   Jace miał zostać w Gardnergon, dowiedziałam się, że ze względu na Williama nie często tu przyjeżdżają, mu czasem uda się wyrwać i przyjechać, ale rzadko i nie na długo, przez co nie ma wiele czasu do spędzenia z Mary a ze względu na nią postanowił zostać.

-No daj pyska ślicznotko.- Wycałował mnie, śmiejąc się zapewne z miny Williama stojącego za mną. Dopiero gdy się ode mnie odsuną zauważyłam jak chłopak zajmuje miejsce w samochodzie dołączając do siedzącego już za kółkiem Dylana. - Okey, teraz nie usłyszą.Czemu wracasz?

-Mówiłam przecież, mam wróciła, stęskniłam się i muszę jej pomóc.-Uśmiechnęłam się do chłopaka lekko zdenerwowana.

-Nie kłam, sam słyszałem jak mówiłaś do Am, że nie będzie cię przez kilka dni po jej powrocie i żeby jej to powiedziała. Czemu jedziesz, to przez blondi?- Westchnęłam lekko zdenerwowana.

-Toteż słyszałeś?- Uśmiechną się ukazując rządek równiutkich zębów. Byliśmy sami, nie licząc dwójki siedzącej w samochodzie.- No racja, supermocne. - Zaśmiał się z mojego określenia ale zaraz spoważniał.- Tak, chodzi o Amber.

-Ten chłopak?

-Chyba żartujesz, to też?- Zaśmiał się i podrapał po karku.

-Nie moja wina, że jesteście tak głośne, słyszałem jak przed snem mówiłaś jej, że jesteś na dole i jak by znów, coś tam, coś tam, to ma od razu dać ci znać. - Uśmiechną się słodko i zatrzepotał rzęsami jak panienka po wyjściu od kosmetyczki z gęstym wachlarzem na oczach. - Jestem debilem, ale umiem łączyć fakty.- Puścił mi oczko w tym samym czasie ogłuszył nas dźwięk klaksonu, odwróciłam się zauważając Williama trzymającego rękę na środku kierownicy z istnym mordem w oczach skierowanych na Jaca.Zaśmiał się i dając mi buziaka w policzek pożegnał się przypominając, że mogę dzwonić w każdej chwili.

~~~~~

   Zatrzymaliśmy się na podjeździe przed moim domem, podziękowałam im obojgu i z małą pomocą przy walizce, po pożegnaniu ruszyłam do domu.

   Usiadłam w kuchni z filiżanką kawy, Grace jeszcze nie było i nie wiedziałam kiedy dokładnie wróci, powinna być w domu od dwóch dni. Było to normalne, zawsze jak jeździła na te swoje kursy czy co to tam było,zostawała kilka dni dłużej. Opowiadała, że jest to w luksusowych hotelach z wieloma atrakcjami i takie tam, dlatego po tym wszystkim zostaje kilka dni dłużej, by się zrelaksować i odpocząć, zawsze się z tego śmiałam bo po powrocie wcale nie wyglądała na wypoczętą, wręcz przeciwnie.

   Na blacie przede mną leżał mój telefon, wpatrywałam się w czarny ekran z niecierpliwością, ale i strachem. Bałam się, że znów do niej przejdzie a z drugiej strony chciałam by było to już za nami.

   Zerwałam się natychmiast gdy wyświetlacz rozbłysł, wzięłam urządzenie do ręki z mocno bijącym sercem. Odblokowałam ekran i już po chwili miałam ochotę rzucić nim o ścianę.

-Serio,reklama patelni!- Krzyknęłam z trzaskiem odkładając urządzenie na miejsce. Czułam się jak wtedy gdy czekałam na powiadomienie o tym czy dostałam się na studia, chyba to co teraz czyje można porównać właśnie do towarzyszących mi wtedy uczuć, albo nie, to było gorsze i to bardzo.

   Ruszyłam do salonu i usiadłam przed telewizorem, włączyłam jakiś denny film dla zabicia czasu ale po chwili i tak zasnęłam.

~~~~~

   Obudziłam się czując wibracje w kieszeni, otumaniona podniosłam się i wyciągnęłam urządzenie Amber pomyślałam i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

-Lil,znowu przyszedł.

-Gdzie jesteś.- Natychmiast oprzytomniałam, ruszyłam na korytarz niezdarnie nakładając jedną ręką buty i kurtkę a następnie wyszłam z domu zamykając drzwi.

-W domu, jestem sama, mama pojechała z małą do babci a on dobija się do drzwi.

-Jestem w drodze, nic nie rób. - Rozłączyłam się i biegiem ruszyłam do domu przyjaciółki. Zignorowałam potrącanych i zdenerwowanych ludzi których mijałam na chodniku, teraz w mojej głowie paliła się tylko jedna lampka z napisem Amber. Wpadłam przez furtkę jak torpeda, ale przed drzwiami nikogo nie było a drewniana powłoka była lekko uchylona. Weszłam do środki kierując się w miejsce skąd dochodziły krzyki.

-Czyty wiecznie musisz wszystko komplikować?! Prosiłem cię żebyś siedziała cicho w domu, to nie musiałaś lecieć do tej swojej przyjaciółeczki. Powiedziałaś jej?! - Ustałam za framugą łączącą korytarz z salonem, widziałam Amber, stała lekko odwrócona w moją stronę za to Denis miał plecy skierowane ku mnie, lekko mi to ułatwiało działanie, mimo wszystko na razie chciałam poczekać, mając nadzieję, że jednak choć trochę uda się im dogadać, widziałam że Am na nim zależy więc choć nie podobało mi się to, wolałam by doszli do porozumienia.

-Gru,proszę. Naprawdę, uważasz, że to moa wina?- Głos jej drżał,bała się i dobrze to wiedziałam, jej oczy i postawa krzyczały z przerażenia. Chłopak zamachną się, to było to. Znalazłam się przy nich natychmiast blokując jego rękę kilka centymetrów od mojej twarzy. - Lil? -Dziewczyna pisnęła przerażona, kontem oka widziałam jak się cofa.

-Nie waż się, nigdy więcej podnieść na nią ręki!- Wycedziłam przez zęby, nigdy, przenigdy się tak nie czułam. Byłam przerażona o Amber, czy nic wcześniej jej nie zrobił, zanim tu przyszłam, ale również wściekła, kipiało ze mnie, co było dość niespotykane.Zawsze wolałam bardziej pokojowe rozwiązywanie problemów, ale w tej oto chwili nie panowałam nad agresją.

   Odepchnęłam jego rękę, na tyle mocno, że lekko zachwiał się do tyłu.Spojrzał na blondynkę za moimi plecami z wściekłością.

-Powiedziałaś jej! - Zerkną w moją stronę z obrzydliwym uśmieszkiem. Nie czułam się najlepiej, wzrok lekko mi się pogorszył, czułam adrenalinę rozchodzącą się po całym ciele.- Jest i nasza Lili.- Klasną w dłonie i zbliżył się do mnie. Złapał mnie za szczękę tak bym patrzyła na niego z dołu.- Obrońca zwierząt. -Prychną przysuwając się bliżej.-Jakbyś nie zauważyła, rozmawiam ze swoją dziewczyną, więc łaskawie zabieraj się z tond zanim coś ci się stanie.- Wyrwałam się z uścisku.

-Słuchaj uważnie Dżon bo nie będę się powtarzać. - Zacisną pięści i szczękę, wiedziałam, że zawsze się denerwował kiedy przekręcałam jego imię ale teraz o to mi chodziło, żeby go sprowokować, co było do mnie niepodobne.- Masz pięć sekund śmieciu, żeby raz na zawsze wyjść z tego domu i zniknąć z życia Amber, zrozumiałeś?- Zanim się spostrzegłam moja głowa odskoczyła w prawo.

-Teraz ty mnie posłuchaj, wkurwiasz mnie od początku a teraz grzecznie stąd wyjdziesz nie wpieprzając się w nie swoje sprawy, chyba, że mam to powtórzyć.- Poczułam metaliczny posmak w ustach i pulsowanie na policzku. Odwróciłam się twarzą w jego stronę i przetarłam dłonią usta, na palcach widniał mały czerwony ślad krwi.

-Widzę,że nie zrozumiałeś.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz