II

10.3K 295 23
                                    

– Mam nadzieję, że wszyscy mają porobione notatki. Za tydzień macie kolokwium z tego, więc radzę uzupełnić brakujące informacje. Miejcie na uwadze, że jest to koniec roku akademickiego. – Po krótkiej informacji na koniec wszyscy podnieśli się z miejsc i ruszyli do wyjścia. Biorąc pod uwagę fakt, że był to dziś ostatni wykład, spojrzałam na zegarek. Jęknęłam sfrustrowana, zauważając, że jest już 17:30, więc ruszyłam do akademika. Był piątek, także jeszcze dziś wracam do domu na weekend.

𓆩*𓆪

Równo o godzinie 19:40 na peron podjechał pociąg. Weszłam do środka z nie za wielką torbą z najpotrzebniejszymi rzeczami. Moje miasto rodzinne mieściło się prawie 300 kilometrów od miejsca studiów, więc po prawie dwóch i pół godziny jazdy znalazłam się na stacji w Werrond. To właśnie tu, w tym miasteczku mieszkałam od prawie 18 lat.

– Lil! – Odwróciłam się w stronę głosu tak dobrze mi znanego. Przede mną stała kobieta. Średnio długie, brązowe włosy zaczesane do tyłu, okulary na nosie zasłaniające brązowe oczy. Kobieta natychmiast do mnie podeszła i przytuliła. – Jak dobrze, że wreszcie przyjechałaś. Myślałam, że o mnie całkowicie zapomniałaś.

– Wybacz Grace. – Delikatnie odwzajemniłam uścisk kobiety.

– Przyjechałaś tylko na weekend prawda? – Pokiwałam twierdząco głową, kiedy kobieta wreszcie się ode mnie odsunęła. – Szkoda, że tak krótko. Za miesiąc kończy się rok prawda? – Znów skinęłam na potwierdzenie. – Mało rozmowna, jak zawsze. – uśmiechnęła się półgębkiem, kiedy szłyśmy do samochodu na parkingu przed stacją.

– Przepraszam. Jestem po prostu zmęczona, mam teraz dużo nauki, zaraz koniec roku, więc mamy sporo zaliczeń.

– Rozumiem. Co nie zmienia faktu, że mogłabyś czasem się odezwać. – kobieta westchnęła ciężko – Strasznie pusto jest bez ciebie.

– Masz przecież Felixa. – Roześmiał się głośno na mój mały komentarz.

– Masz rację. Mimo wszystko kot to nie ty. Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam mała.

– Ja też mamo. – kobieta powiększyła swój uśmiech na moje słowa i ruszyła z parkingu w stronę domu.

𓆩*𓆪

Podniosłam wzrok znad książki, słysząc lekki stukot o drewnianą powłokę drzwi, a po chwili wychyliła się Grace.

– Zrobiłam kolacje. Zostaw już te książki i odpocznij trochę. – Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, aż grzechem byłoby nie odwzajemnić jej gestu. Zeszłyśmy na dół do kuchni, gdzie, zajmując miejsce przy małej wysepce kuchennej, zaczęłyśmy jeść posiłek. – Smakuje? – Spojrzałam na kobietę, która uważnie mi się przyglądała.

– Jak zawsze mamo. Nikt przecież nie robi tak pysznej Lasagni jak ty. – Kobieta zaśmiała się na moje słowa. Sięgnęła po butelkę czerwonego wina stojącą obok niej i dwa kieliszki. Nalała do każdego z nich trunku i podała mi jeden kieliszek. Upiłam łyk natychmiast, czując przyjemne pieczenie w przełyku, na którego skutek mruknęłam zadowolona, odstawiając naczynie na bok. – Moje ulubione. – uśmiechnęłam się. – Zawsze wiesz co wybrać.

– Jakżeby inaczej. – Kobieta zachichotała, również upijając trunku z kieliszka. – Jak tam studia? Macie zapewne sporo nauki.

– Nie powiem, mało na pewno nie ma.

– Jak ci idzie?

– Radzę sobie. Jest ciężko, nie zaprzeczę, ale daje radę. Mam kilka zaliczeń w tym tygodniu i jedną poprawkę. Jeden przedmiot obleje.

– Co? Czemu?

– Przesadziłam trochę z doborem dodatkowych przedmiotów. Nie mam wystarczająco czasu i siły. Ale to nic takiego. Przedmiot poboczny. W następnym roku z niego zrezygnuje.

– Przykro mnie.

– Mi trochę też. Nic na to nie poradzę.

– Jesteś ambitna kochanie.

– Czasami, aż nadto. – Zaśmiałyśmy się obie. Po zjedzeniu posiłku posprzątałyśmy i ruszyłyśmy z kieliszkami i resztką wina w butelce do salonu. Włączyłyśmy telewizję, gdzie po chwili pokazał się jakiś mniej ważny film, na którego zbytnio nie zwracałyśmy uwagi.

– Rozmawiałam ostatnio z mamą Amber. W życiu nie słyszałam, żeby ktoś, aż tak, narzekał na własne dziecko. – Obie zaśmiałyśmy się już w lekko nietrzeźwym stanie. – Mówi, że strasznie się rozleniwiła. Nie chcę przyjechać do domu, bo będzie musiała zajmować się siostrą albo wykonywać jakieś obowiązki domowe. Podobno ostatnio, żeby wykręcić się od przyjazdu, powiedziała, że ma jakieś bardzo ważne zaliczenie, którego nie może oblać, że jest to w weekend, więc nie będzie miała później czasu. – Zachichotałyśmy z kobietą.

– Tak. Cała Amber. Choć muszę przyznać, że to nie do końca prawda. Po prostu... Nasza mała Amber kogoś poznała. – Zbliżyłam się do kobiety, szepcząc konspiracyjnie.

– Nie! Amber?! – Obie wybuchłyśmy śmiechem, zrzucając przez przypadek na podłogę kilka poduszek i koc. Odstawiłam kieliszek na stolik naprzeciwko siebie i podniosłam koc, rozkładając go, po czym przykryłam nasze ciała. – Kto by się spodziewał. Taki nasz mały świętoszek. Ale ma szczęście. Matka była tak bardzo przejęta faktem, że jej córeczka nie ma nikogo, że zastanawiał się, czy nie wysłać jej do klasztoru. Aż mnie samą przeraża ta myśl.

– Tak... Nie oszukujmy się, ale pani Hood jest na zbyt... Religijna?

– To prawda. No, ale trudno, to nie nasza sprawa. - Dopiła resztkę wina w kieliszku i dolała sobie kolejną lampkę.- Masz już jakieś plany na wakacje.?

– Raczej nie. Zapewne jak co roku wrócę do Werrond i pomogę Ci w kawiarni. W międzyczasie może zacznę się już przygotowywać na ostatni rok. – Kobieta zachichotała lekko. Ma bardzo słabą głowę i już po tych dwóch niepełnych lampkach wina znajdowała się w stanie upojenia na dość wysokim poziomie.

Przekręciłam tylko oczami na ten widok. Kobieta już lekko podsypiając chwiał się na wszystkie strony. Delikatnie wyjęłam z jej dłoni kieliszek, odstawiając na stolik. Wstałam ostrożnie z sofy i delikatnie, układając ją na materacu, podłożyłam pod jej głowę poduszkę i przykryłam kocem. Nachyliłam się lekko całując ją w czoło. Zgasiłam telewizor, zapalając po drodze niewielką lampkę w drugim końcu pomieszczenia. Zgarnęłam jeszcze zaprawie pustą butelkę wina i nasze kieliszki. Spojrzałam na szkarłatną ciecz w swoim kieliszku w rozmyśleniu.

Coraz częściej przyłapuję się nad rozmyślaniem, skąd się tu wzięłam. Grace nigdy nie chciała mi do końca tego wyjaśnić. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos tłuczonej doniczki. Wyjrzałam za okno, widząc, jak przez szybę wielkimi świecącymi gałami przygląda mi się ten mały wredny szczur.

– Felix – Warknęłam, zasłaniając okno roletą. Nad wyraz irytujący zwierz. Nigdy go nie lubiłam, z wzajemnością, choć sama sprezentowałam go Grace trzy lata temu, kiedy postanowiłam iść na studia. Umyłam dwa puste naczynia, odstawiając na miejsce, po czym ruszyłam do swojego pokoju.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz