Byłam przerażona, z dwóch powodów, pierwszy, to znów się działo, kolejny bardzo realistyczny sen nad którym nie potrafiłam panować. Drugi powód, stałam nad brzegiem jeziora, tego samego które pojawia się w każdym śnie, to samo jezioro, które znajduje się przy posiadłości Lannisterów.
Zrobiłam pierwszy krok w przód, wbrew własnej woli, jak zawsze, potem następny i następny, aż przestałam czuć grunt pod stopami, niemniej jednak, ja się nie zatrzymałam, nie mogła. Płynęłam wolno kierując się na drugi brzeg, tak mi się zdawało, póki nie poczułam jak coś chwyta mnie za stopę, a następnie mocno ciągnie w dół. Nim zdążyłam zaczerpnąć powietrza znalazłam się pod taflą wody. Szarpałam się, próbowałam wyrwać stopę z uścisku, ale na próżno, w śród panującej ciemności i bąbli powietrza wywołanych przez szamotaninę udało mi się dostrzec te przerażające białe ślepia, pozbawione tęczówki i źrenicy.
Zaczęło brakować mi tlenu, a powieki niemiłosiernie zaczęły ciążyć,czułam, że tracę siłę, nie tylko tą fizyczną, czułam, że tracę moc, tak jak tego wieczoru na polanie.
Obudziłam się cała zlana potem, miałam już tego dość, dziwne sny, lub koszmary z mężczyzną z parkingu nie dawały mi spokoju. Nie było nocy którą spokojnie bym przespała, nie było dnia, bym o nich nie myślała. Co najgorsze, nie wiedziałam skąd biorą się te dziwne realne wizje, które, o zgrozo, urzeczywistniają się, nie zawsze inie koniecznie w ten sam sposób.
Wiedząc, że już nie zasnę, podniosłam się z miejsca i biorąc ubrania z szafy ruszyłam do łazienki. Ostatnio Grace przywiozła większość moich rzeczy do Gardnergon, na początku nie za bardzo rozumiałam czemu, teraz jednak wiem, że raczej zadomowię się na dłużej u Lannisterów, również w tym roku nie zapowiada się bym skończyła studia, obroniła się i zaczęła pracę. Udało mi się jednak namówić Amber, by choć ona skończyła szkołę zgodnie z planem, nie zmienia to jednak tego, że prawie każdy weekend sprawdza tu, w Gardnergon, większość czasu spędza ze mną, ale obie wiemy, że to nie ze względu na mnie tu przyjeżdża, a na wysokiego chłopaka o brązowych włosach i oczach. Tak, Am wreszcie przestała udawać, że to tylko przyjaciel, wreszcie zrozumiała, że uczucie jakim go darzy to nie tylko więź Mate, ale miłość, najprawdziwsza i najszczersza. Trochę jej to zajęło, ale wreszcie to zrozumiała.
Przygotowałam śniadanie, które szybko zjadłam a następnie ruszyłam do budynku w którym mieścił się szpital. Było kilka minut po czwartej, przez co ulice świeciły pustkami, a recepcjonistka w holu przysypiała na biurku, dlatego niepostrzeżenie, jak od kilku tygodni, przeszłam przez korytarze docierając do celu. Zajęłam miejsce przy łóżku przyglądając się blondwłosej kobiece. Odkąd William mnie tu przyprowadził, zdarzało mi się często tu przychodzić. Z początku dlatego, że chciałam przypomnieć sobie skąd znam Isabell, ale gdy wreszcie zrozumiałam, że blondwłosa piękność z mojego snu którą byłam kilka miesięcy temu, gdy wraz z Grace byłyśmy na wakacjach, to najprawdopodobniej ona,chciałam zrozumieć czemu o niej śniłam, a co najważniejsze,czemu nią byłam i co miał mi do przekazania ten sen.
~~~~~
-Znów u niej byłaś?- Zerknęłam na blondynkę po swojej prawej która popijała swój koktajl. Siedziałyśmy w parku niedaleko domu Lannisterów po moim codziennym treningu.
-Tak, ale nadal nic nie rozumiem.
-Mówiłaś komuś o tym, Willowi, czy swoim mamom?
-Nie, tylko tobie powiedziałam o tych snach i mam nadzieję, że ty również zatrzymasz to dla siebie.- Upiłam łyk napoju.- Nawet przed Dylanem.- Dodałam widząc, że dziewczyna chce zadać pytanie, skrzywiła się, ale przytaknęła.- Nie chcę na razie nikogo tym martwić, nie dopóki nie dowiem się o co z tym chodzi, ani co ma zemną wspólnego siostra Williama.
-Powinnaś im powiedzieć, zwłaszcza dla Willa.
-Wiem Am, zrobię to, ale najpierw chcę sama to wszystko zrozumieć. To wszystko... to mnie przerasta Am, nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, co mam robić.
-Jak twoja noga?- Zerknęłam w stronę dziewczyny nie rozumiejąc.- Ta ze złamaniem.- Dodała widząc moje niezrozumienie.Ostatnio gdy po mojej małej eskapadzie podczas pełni, która miała miejsce prawie dwa miesiące temu, wiele się zmieniło. Dzięki informacjom, takim jak moje pochodzenie, zdolności i wiele innych pomogło mi w zrozumieniu mojego organizmu. To czemu ćwiczenia wytrzymałościowe, biegi nie wpływają na mnie jak na zwykłych ludzi, to czemu mam większą odporność na zmiany klimatyczne, czy dostrzeganie rzeczy, z którym ludzkie oko miało by problem.
-Jak byłam w szpitalu, lekarz Lannisterów na polecenie Ary i ojca Williama zrobił jakieś badania, potwierdzające obecność genu Zmiennych. Wywnioskował, że dzięki temu szybciej się leczę, a to wyjaśnia zrośnięcie się złamania, czy ten palec.- Zaśmiałam się lekko.- Stwierdził, że jestem medycznym „cudem". W większości jestem podobna do człowieka, ale mam kilka cech Zmiennych, nie są one tak rozwinięte jak u nich, ale nie są też niezauważalne. Nie wiem tylko czy powinnam się z tego cieszyć. Gość ma strasznego kręćka na moim punkcie, jestem mieszanką genetyczną.- Zaśmiałyśmy się i podnosząc się z miejsca ruszyłyśmy do domu.- Cały czas chce robić jakieś badania, sprawdzać moje ograniczenia i tak dalej, to trochę męczące, zwłaszcza teraz.- Westchnęłam wyrzucając pusty kubek po napoju.
-Słyszałam od Dylana, że ostatnio sporo cię cisną.
-Nie zaprzeczę.- Zastanowiłam się chwilę, zatrzymując się i podnosząc wzrok do góry na lekko poszarzałe niebo z delikatnie różowymi chmurami.- W ciągu pół roku Arya nauczyła mnie wszystkiego, a nawet o wiele więcej czego wiedzmy uczą się latami, by znać same podstawy magi. Można powiedzieć, że jestem na etapie osiemdziesięcioletniej wiedzmy.- Zaśmiałyśmy się ruszając w dalszą drogę.
~~~~~
Przepisywałam kolejne wersy zaklęć których musiałam nauczyć się na jutro, Arya naprawdę od ostatniego ataku przez Cienie przyspieszyła tępa nauki, oraz podwyższyła pozom, przez co prawie całe dnie spędzałam z nosem w książkach z zaklęciami które dostałam od kobiety. Na jej polecenie przywieziono tu bardzo wiele ksiąg które znajdowały się w siedzibie głowy rodu Wiedźm, nadal nikt nie chce mi powiedzieć gdzie to się znajduje, ale nie martwiłam się tym.
W wolnym czasie, często przebywałam w bibliotece, gdzie mogłam znaleźć bardzo wiele ksiąg z informacjami na temat Zmiennych, Wiedźm, czy też Cieni, jak i wieloma innymi gatunkami nadprzyrodzonych stworzeń. William pokazał mi tę bibliotekę kilka tygodni temu, twierdząc że na pewno sama zechcę poszukać odpowiedzi na wiele pytań. Miał rację, to miejsce było niesamowite, w ostatnich dniach udało mi się znaleźć również książkę gdzie była mała wzmianka o moim ojcu, co dodatkowo mnie zachęciło. Nie było to jednak wiele, tylko drzewo genealogiczne,oraz krótka wzmianka z czasów gdy był dzieckiem. Do tej pory nic więcej nie znalazłam, ale od tamtego znaleziska, zaczęłam przykładać się dwa razy bardziej do wyszukiwania tam informacji, z nadzieją, że znajdę coś więcej na jego temat.
Z drzewa genologicznego niewiele się dowiedziałam, większość ilustracji była wypłowiała, podobnie jak cześć napisów, a jedyną sensowną informacją było to, że mój ojciec miał brata,niestety, jak wspomniałam, napisy w większości były nie do rozczytania, tak było w jego przypadku, dlatego też nie wiem, jak się nazywa, ani czy nadal żyje.
Wnioskuję jednak, że nie, w końcu, jak twierdzi Jace, gen Alfy jest dziedziczny, więc po śmierci taty, to jego brat powinien zostać Alfą.
-Można.-Zerknęłam na wychylająca się zza drzwi głowę chłopaka. Uśmiechną się jak zawsze by zaraz potem nie czekając na pozwolenie rzucić się na łóżko obok mnie zrzucając na ziemię kilka książek i przygniatając swoim ciałem parę kartek.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...