LXXXVII

1.1K 49 4
                                    

   Oparłam się o konar drzewa siadając pod jednym z nich chcąc odpocząć i choć w małym stopniu odzyskać siły jakie straciłam tworząc barierę. Nadal miałam nadzieję, że zarówno bariera jak i pozostała moc się jednak nie przyda.

   Nawet jeśli tego nie chcę, moje wizje zawsze się spełniają, w ten czy inny sposób i obawiałam się, że ta również okaże się prawdziwa. Byłam pewna jednego, jeśli przybędą, miasto będzie chronione a to najważniejsze.

   Przyglądałam się jak niebo z każą minutą ciemnieje a zachód zbliża się ogromnymi krokami.

-Wiedziałem, że tu będziesz.- Poskoczyłam zrywając się na równe nogi, ale uspokoiłam się zauważając Williama zmierzającego w moją stronę.

-Co ty tu robisz? Nie powinno Cię tu być.- Mówię szybko i panicznie rozglądam się gdy słońce prawie całkowicie zaszło.

-Ciebie również. Chyba, że czekasz na coś?- Patrzył na mnie z góry unosząc do góry brew i krzyżując na piersi ramiona jak by czekała na wyjaśnienia choć nie wiedziałam na jakie.- A może powinienem powiedzieć na kogoś?- Spojrzałam na chłopaka i teraz nie miałam wątpliwości.

-Skąd wiesz? Domyśliłeś się?

-Nie.- Zaprzeczył ironicznie nadal spoglądając na mnie gniewnym spojrzeniem.- Myślisz, że jestem głupi Lili? Widzę jak się zachowujesz. Od kilku dni starasz się wszystkich wypędzić z miasta a do tego rozmowa z moim ojcem? Czemu mi nic nie powiedziałaś? Czemu nikomu nic nie mówisz?

-Bo nie chcę was narażać!- Głos drżał mi z przerażenia a do oczu łzy cisnęły się same.- Nie dacie im radę, nikt nie da.

-Mogłaś powiedzieć mi o wizji, o tym, że maja przyjść.

-Skąd o niej wiesz?- Spytałam nie rozumiejąc. Nawet jeśli by się domyślił nie mógł wiedzieć co widziałam.

-Przeszukałem twój dziennik.

-Grzebiesz mi w rzeczach?- Spytałam oburzona i zażenowana mając nadzieję, że nie czytał tego czego nie powinien, choć nie powinien go nawet dotykać.

-Naprawdę to jest najważniejsze, a nie jego treść? Wiem, że spisujesz wizje.

-To niczego nie zmienia. Nawet jeśli byś wiedział, to by tylko pogorszyło sytuację.- Odsunęłam się od chłopaka.- Próbowałam, ale twój ojciec nie słuchał.

-Bo nie powiedziałaś mu prawdy!- Uniósł głos podchodząc bliżej i unieruchomił mnie kładąc dłonie na moich ramionach.- Pokazałem mu wpis.- Zamarłam nie dowierzając. Teraz sprawy skomplikują się jeszcze bardziej.- Ziają się ewakuacją.

-Co? Nie!- Wyrwałam się z jego uścisku gdy przyglądał mi się zmieszany.- Coś ty zrobił.- Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Nie miałam szansy wygłosić mu kazania bo z kłuciem w klatce upadłam na kolana krzycząc z bólu.

-Lili!- Podbiegł do mnie obejmując i przytrzymując. Ból jednak miną tak szybko jak się pojawił.- Co się dzieje?

-Bariera... została zerwana.-  Na policzkach sunęły łzy. Spojrzałam w przepełnione strachem oczy chłopaka dostrzegając w nich równie przerażone swoje odbicie.

-Jaka bariera?

-Nad miastem. Stożyłam ją by chronić mieszkańców... została przerwana, siłą.- Chłopak pomógł mi się podnieść w chwili w której po całym lesie rozległ się przeraźliwy krzyk a ja doskonale wiedziałam skąd dochodzi.

   Biegiem ruszyłam przez las nie wywarzając na zmęczenie, zawroty głowy czy prawie całkowite wyczerpanie mocy. Starałam się a mimo to zawiodłam.

   Zatrzymałam się na granicy miasta z lasem i zamarła w pół kroku. Widok był przerażający. Zniszczone budynki, z których część płonęła.

   Na trzęsących się nogach ruszyłam przed siebie czując za sobą obecność Williama który zapewne był równie przerażony zastanym widokiem jak ja. Spojrzałam  w stronę jednego z budynków którego ścian była zburzona a pod gruzem znajdowało się ciało jakiejś kobiety.

   Zasłoniłam dłonią usta chcąc stłumić szloch odwracając wzrok ale tam napotkałam kolejne nieruchome ciało. Zamknęłam oczy chcąc wyrzucić ten widok z pamięci, ale było to nie możliwe. 

   Otworzyłam oczy i uniosłam wzrok na rozgwieżdżone niebo i wzięłam kilka wdechów. Słyszałam w oddali krzyki i odgłosy walki, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Wtedy jednak poczułam, że już to widziałam, choć nie byłam pewna gdzie i kiedy.

   Rozejrzałam się dookoła i wtedy do mnie dotarło. Widziałam to w swojej wizji, dawno temu. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się, starając się sobie przypomnieć gdzie je znalazłam. Gdzie była Arya i Grace.

-Lili?!- Zawołał za mną chłopak gdy biegiem ruszyłam za dźwiękiem walki. Pamięć mnie nie zawiodła. Znalazłam to samo miejsce. Wszystko wyglądało tak samo, gruzy po zniszczonych budynkach, ale mnie interesował tylko jeden. Gdy tylko go znalazłam, odnalazłam również ścianę która runęła i ciało które się pod nią znajdowało.

   Podeszłam do sterty gruzu zauważając tę sama sukienkę. Uklękłam i zsunęłam kawałki które przykryły ciało pod którym była ona.

-Arya?-Dotknęłam drżącą dłonią policzka kobiety.- Obudź się.- Złapałam ją za dłoń i poruszyłam chcąc by się obudziła.- Wstawaj, słyszysz?! Proszę mamo.

-Jest nieprzytomna.- Stwierdził chłopak sprawdzając je puls.- Obudzi się.- Uśmiechną się delikatnie w moją stronę. - Przenieśmy ją w bezpieczniejsze miejsce.- Zauważa spoglądając na ledwo trzymające się budynki. Zgadzam się i pomagam mu ją przenieść.

   Tuż przy nas toczyła się walka, widziałam ciała rozszarpane i porozrzucane po ulicy. Widziałam ojca Williama walczącego z kilkoma Nocnymi.

   Coś uderzyło we mnie z zaskoczenia przez co upadłam kilak metrów dalej uderzając głową o asfalt. Przez chwilę mnie zamroczyło, udało mi się jednak odzyska ostrość widzenia dosłownie w ostatniej chwili nim nadeszło kolejne, chybione uderzenie.

   Przeturlałam się w bok kopiąc Nocnego w brzuch przez co odsuną się kilka metrów zataczając do tyłu dzięki czemu mogłam się podnieść. Między czasie podniosłam również kawałek połamanej deski którą zamierzałam się bronić. Poczułam szarpnięcie i ból w dłoni z której wypał mi kawałek drewna a na jej wierzchu widniały trzy długie i głębokie zadrapania od szponów. Uchyliłam się przed ciosem, odwróciłam się uderzając Nocnego w brzuch co nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia więc podcięłam mu stopy i upadł na drogę a ja szybko chwyciłam wcześniejszy kawałek drewna i wbiłam go w sam środek jego klatki.

   Podniosłam się rozglądając w poszukiwaniu Williama i pozostałych, ale zamiast nich dostrzegłam dwóch kolejnych wampirów zmierzających w moim kierunku. Zaczęłam uciekać w przeciwną stronę i chwilę przed tym jak się na mnie rzucili wielkie wilki dopadły ich pierwszych.

   Skupiłam się i po chwili czułam ciepło na dłoniach a gdy otworzyłam oczy w obu ukazały się płomienie. Nie miałam jednak czasu ich podziwiać i chwilę przed tym jak zostałam znów powalona na ziemię uderzyłam jednym z płomieni w Nocnego który wykorzystał chwile nieuwagi.

   W moment został z niego tylko popiół. Spojrzałam w stronę dwóch wilków walczących z Nocnymi przed którymi mnie obronili, ale było ich już zbyt wielu i nie radzili sobie. Po chwili jeden z Zmiennych upadł i nie był w stanie się podnieść.

   Wzięłam głęboki wdech i z płomienia który trzymałam w dłoni powstała jedna wielka ściana ognia która zaczęła otaczać wilka i Nocnych. Zmienny który z nimi walczył zdołał uciec zanim ściana złączyła się tworząc tym samym krąg z ognia który zaczął się zacieśniać a po chwili nie było innego śladu prócz kupki popiołu z istnienia sześciu Nocnych.

   Dotarłam wreszcie do samego serca bitwy gdzie znajdowali się pozostali. Byli wyczerpani, zresztą ja również. Odwróciłam się dostrzegając przed sobą Nocnego który gdy tylko mnie zauważył ruszył w moją stronę. Nic nie mogłam zrobić, prócz zatrzymania go. Na nic innego nie starczało mi mocy, ale i to nie będzie trwało zbyt długo.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz