LXV

1.6K 69 0
                                    

-Nie rozumiem, jak to nie powinno nas tam być?- Czułam, że czeka nas bardzo długa rozmowa dlatego też ruszyłam, mam nadzieję, w kierunku z którego przyszliśmy.

-Sama tego nie rozumiem, po prostu, w tych snach, to do mnie strzelono, ten mężczyzna, ciebie tam nie było, Amber, ani reszty, to ja byłam na jej miejscu, to mnie coś wciągnęło pod wodę.

-I nic nam nie powiedziałaś?!- Westchną ruszając za mną.-Często masz te sny?- Spytał maszerując za mną, puki nie dotarliśmy nad brzeg jeziora, zajęłam miejsce na głazie przy wodzie.

-To zależy.

-Od czego?

-Abo ja wiem.- Wzruszyłam ramionami gdy chłopak zajął miejsce przy moim boku.- Niekiedy mam je prawie codziennie, a innym razem nic nie widzę tygodniami.

-Wszystkie z nich się urzeczywistniły?

-Nie, przynajmniej tak mi się wydaje, jeden na pewno się nie sprawdził.

-Jaki?- Zerknęłam na chłopaka który cały czas na mnie patrzył, zdziwiłam się nie zauważając najmniejszej oznaki jakiegokolwiek negatywnego uczucia skierowanego w moją stronę, jakby to co mówię, było najnowszą, niedawno usłyszana ploteczką, tak jakby go to nie obchodziło, podczas gdy ja cała drżałam z przerażenia.

-Byłam z Grace na wakacjach, chyba pod koniec urlopu, poznałam jednego chłopaka, był zmiennym, tak jak wy. W tym śnie, to nie do końca byłam ja, nie moje ciało, nie mój głos, ale on tam był.- William przysłuchiwał mi się w skupieniu, ledwo dostrzegalnie na wzmiankę o poznanym chłopaku zacisną szczękę, ale nie zwróciłam na to zbyt dużo uwagi.- Nie pamiętam dokładnie, to było dawno, ale rozmawialiśmy...-Zastanowiłam się chcąc przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów.- ...o mnie, tak mi się wydaje. On powiedział, że nie żyje, mówił coś o klifie... nie pamiętam.

-W porządku, najważniejsze, że ten sen nie był prawdziwy.- Uśmiechną się pocieszająco i przytulił do swojego boku. Czułam, ze to właśnie tego mi było trzeba, tylko tego.-Mówiłaś o tym komuś, o tych snach?

-Wspomniałam dla Amber, ale po za nią wiesz tylko ty.

-Powinnaś powiedzieć swojej mamie, może będzie wiedziała coś więcej niż my. Możliwe, że będzie w stanie Ci pomóc.- Niechętnie, ale musiałam przyznać mu rację. Za długo już to ukrywałam, przez co ucierpiały niewinne osoby.

~~~~~

   Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Następnego dnia po naszym powrocie postanowiłam porozmawiać z Aryą. Słucha mnie w ciszy, nie przerywając co wydawało się, jak dla mnie, podejrzane. Nie skomentowała niczego i w milczeniu opuściła salon w którym toczyła się nasza rozmowa. Zdezorientowana przyglądałam się przez dłuższą chwilę drewnianym drzwiom za którymi zniknęła kobieta.

   Oprzytomniałam w chwili gdy do pomieszczenia wbiegła Alex, a tuż za nią Jace z małym Leo na plecach. Chłopiec trzymał w dłoniach sporych rozmiarów zabawkowy pistolet na lotki, które chwilę później znajdowały się w całym pokoju. Rozbawiona widokiem małego chłopca, próbującego chwiejąc się na plecach chłopaka, oddać celny strzał w uciekający cel. Niestety, gdy tylko usłyszeli mój śmiech, skierowali spojrzenia pełne mordu na mnie, przez co po chwili również stałam się celem. Szybko podniosłam się z miejsca i biegiem ruszyłam za dziewczyną.

   Ganialiśmy się po całym domu i ogrodzie. Zahaczyłyśmy z Alex o kuchnię mając nadzieję, że uda nam się schować za kuchennym blatem, ale na marne. Gdy znaleźli nas w każdej możliwej kryjówce w budynku, wymknęłyśmy się cichaczem do ogrodu gdzie zastawiłyśmy pułapkę na chłopców. Przy wyjściu z domu, na ścieżce prowadzącej prosto do basenu rozsypałyśmy część klocków lego małego Leo. W domu wszyscy byliśmy bez butów, przez co na pewno ta dwójka nie wpadnie na to by wychodząc na zewnątrz zaopatrzyć się w jakieś obuwie.

   W spokoju zajęłyśmy z dziewczyną miejsca na leżakach przy basenie z niemą satysfakcją czekając aż nas znajdą, co nie trwało długo. Gdy tylko nas spostrzegli ruszyli w naszym kierunku, nie zauważając rozsypanych zabawek. Posłałyśmy sobie z dziewczyną zwycięskie spojrzenia a po chwili dało się słyszeć jeden wielki chlupot gdy obaj wpadli do basenu. Obie wybuchłyśmy śmiechem przyglądając się jak obaj, z obrażoną mina próbują się wydostać na zewnątrz.

-Czyli... wygrałyśmy?- Spytałam z nieukrywaną satysfakcją kontem oka zauważając Williama i Dylana stojącego w futrynie drzwi do ogrodu. Jenak szybko wróciłam wzrokiem gdy Jace wygramolił się z basenu i w jednej chwili znalazł się przy nas po czym złapał nas obie i popchną w stronę wody. Choć w ostatniej chwili udało mi się złapać go za dłoń, niestety nie utrzymałam równowagi, za to chłopak ją stracił, przez co całą trójką znaleźliśmy się w zbiorniku z wodą.

-Tak, a to wasza nagroda.-  Odparł chłopak gdy wynurzyliśmy się spod wody, by zaraz potem coś pomarańczowego mignęło nam przed oczami. Zerknęłam na lotkę dryfującą na wodzie, a następnie na chłopca, który zadowolony, trzymając broń w rączkach mierzył w naszą stronę.

-Ale to ja wygrałem Ciocia.- Orzekł chłopiec a po chwili wypuścił w naszą stronę całą serię zabójczej amunicji z uśmiechem na ustach. Z piskiem schowałam się za Jacem który przyjął na siebie wszystkie wymierzone w nas ciosy.

-Leo, przestań!- Krzyknęła Alex dławiąc się zarówno śmiechem jak i wodą a następnie ruszyła na drugi koniec basenu. Po chwili zastanowienia, gdy chłopiec skupił się na dziewczynie, postanowiłam zrobić małą sztuczkę i już po chwili to ja trzymałam w dłoni zabawkowy pistolecik chłopca.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz