LIII

2.1K 95 2
                                    

   Od dwóch dni siedziałam jak na szpilkach, byłam jednocześnie podekscytowana i przerażona. Do niedawna nie znałam nawet imion rodziców a dziś miałam poznać jedno z nich.

-Mocno się denerwujesz.- William położył swoją ciepłą dłoń na mojej która cały czas się trzęsła.

-Co ja mam robić?- Spytałam drżącym głosem.

-Nic nie musisz robić.- Nachylił się i pocałował w skroń.- To twoja matka, nie staraj się być kimś kim nie jesteś, bądź naturalna, a nie ma wątpliwości, że Cię pokocha.

-A jeśli nie?- Spytałam.- W końcu każdy rodzic powinien kochać swoje dziecko, więc czemu mnie zostawiła.

-Nie znasz całej historii Lilian, może to wcale nie tak jak Ci się wydaje?

-Niemniej jednak porzuciła mnie.-Splótł nasze palce i pocałował wierzch mojej dłoni.

-Ja zawszę będę przy tobie.- Wtuliłam się w bok chłopaka czekając na przybycie kobiety.

~~~~~

   Alex podobnie jak William, Dylan i Jace stali obok mnie podczas gdy Alfa z żoną oraz Grace stali na przodzie wyczekując przybycia gości.

   Po chwili na posesję wjechały trzy czarne SUVy i zatrzymały się przed wspomnianą trójką. Chłopak cały czas trzymał splecioną ze mną dłoń w geście wsparcia a Jace bez przerwy próbuje odwrócić moją uwagę i rozweselić swoimi dziwnymi historyjkami lub żartami.

   Z pierwszego samochodu wyszły trzy kobiety, ubrane w dziwne skórzane stroje, z następnego dwóch mężczyzn i kobieta również odziani w skórę, z ostatniego wyszła tylko dwójka. Kobieta i mężczyzna. Tylko jej strój wyróżniał się piękną lazurową suknią. Nie za wysoka blondynka, drobna i bardzo młoda i choć nie wyglądał na wiele starszą ode mnie czułam, że to ona. Pisk jaki słyszałam w uszach zagłuszył wszystko, wymianę grzeczności czy rozmowę, odkąd tylko przez chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały czułam dziwny ból.

   Do tej pory, gdzieś głęboko w środku miałam, uczucie, nadzieję, że to okaże się kłamstwem, ale teraz, kiedy ją widzę, pustka i żal jaki poczułam na jej widok był rzeczywisty.

   Chciałam wykrzyczeć jej prosto w twarz, że mnie porzuciła, zostawiła, nie chciała mnie, ale nie miałam na to sił.

-Ty musisz być Lilian.- Odezwała się pięknym melodyjnym głosem, serce zabiło mi dwa razy szybciej na ten dźwięk, a nie powinno. Powinnam być zimna, obojętna, ale słysząc tyle miłości i ciepła w jej głosie, nie potrafiłam, czułam pieczenie w oczach, ale nie mogłam sobie na to pozwolić.- Jesteś tak podobna do Juana.-Zaplotła na palcu jeden z kosmyków lekko kręconych włosów. Przyglądała się pasmu przez bardzo długi czas a gdy przeniosła na mnie wzrok po policzku sunąć zaczęły jej łzy. Przytuliła mnie mocno do siebie, szepcząc mi do ucha.- Moja mała córeczka, moja Lilia.

~~~~~

    Kobieta siedziała na wprost mnie, wszyscy, łącznie z Williamem, mimo mojej prośby, zostawili nas samych.

-Masz zapewne wiele pytań.- Przez cały czas przyglądała mi się z uśmiechem na ustach, ale nie takim radosnym, był pełen bólu i żalu. Miałam, ale nie wiem czy powinnam pytać, a jeśli tak to nie jestem pewna czy chcę znać odpowiedzi.

-Nie wiem.-Pierwszy raz odezwałam się w jej obecności, na co jeszcze szerzej się uśmiechnęła.

-Wiesz, ale się boisz. Odpowiem na te które najbardziej Cię nurtuje, nie porzuciłam Cię. Razem z Juanem stwierdzaliśmy, że będziesz bezpieczniejsza gdy wychowasz się wśród zmiennych, kiedy twój ojciec zginą, chciałam Cię chronić, dlatego ukryłam twoją obecność, wiele mnie to kosztowało dlatego było by to zbyt ryzykowne bym to ja dalej Cię chroniła, nikomu tak nie ufam jak Grace oraz Jonowi. Wiedziałam, że o ciebie zadbają i wychowają.

-Ale czemu?- Spytałam nie mogąc dłużej tłamsić w sobie emocji a kilka łez wypłynęło na policzki.

-Mam swoją przeszłość, przez nią była byś jeszcze bardziej narażona, zwłaszcza, że nie posiadam wystarczającej mocy by Cię ochronić. Zawsze byłam z tobą, choć o tym nie wiedziałaś.-Uśmiechała się podchodząc i zajmując miejsce obok na sofie.

-Czyli to prawda, mój...- Zawahałam się nie będąc pewną czy mogę go tak nazwać.

-Tata.-Dopowiedziała z uśmiechem widząc moje wahanie.

-Był zmiennym.- Przytaknęła.- A ty? Też do nich należysz?

-Nie.-Zaśmiała się. - Wiem, że przez wiele lat nie wiedziałaś o istnieniu tego świata, ale jest więcej ras. Prócz zmiennych, są nocni, ale to nie wszystko, Zdolni, Cienie, Łowcy oraz ja i mi podobni, Wiedzmy. Wiem czemu mnie tu wezwano, mimo zagrożenia jakie mogę na Ciebie sprowadzić.

-Ja sama nie wiem czemu.- Westchnęłam przecierając dłonią twarz.

-Nie jest to zbyt częste zjawisko, gen dwóch ras, jest to raczej rzadkość. W większości przypadkach jest to krzyżówka, Ludzkich genów, Łowców, czy Zmiennych, rzadziej Zdolnych, lecz nigdy nie słyszano o połączeniu genów Wiedzmy i Zmiennego. Nasi od wieków dbają o czystość krwi, ze względu na jej moc, dlatego nie do pomyślenia było, by potomkini najstarszego rodu związała się z zwierzęciem.

-Zwierzęciem?

-Jesteśmy najpotężniejsi, pierwszy ród, posiadam moce którym ciężko jest dorównać a zostałam Mate Zmiennego, na domiar złego poślubiłam go, a potem urodziłaś się ty. Nie spodobało się to moim ludziom, przez co by Cię chronić, musiałam was opuścić, lub zostać z twoim ojcem za co odebrano by nam ciebie. Potem pojawiły się kolejne komplikacje, zostałam głową rodu, a następnie wybuchła wojna. - Kobieta zamilkła na chwilę.- Kiedy dowiedziałam się o śmierci Juana byłam zdruzgotana, ale odnalazłam Cię, wiedziałam,że będę następna, dlatego stworzyłam zaklęcie które Cię chroni.

-Podobno nie działa dobrze.- Stwierdziłam przypominając sobie rozmowę z Williamem.

-Działa, nawet za dobrze.-Zaśmiała się.- Ale to już nie z mojej winy. Jak widać, wygląd masz po ojcu, ale zdolności mojego rodu.

-Ja kto?-Spytałam zdziwiona.

-Mimo mieszanki genetycznej, ujawnia się tylko jedna natura podczas gdy druga na zawsze pozostaje uśpiona.

-Ale skoro zaklęcie powinno działać inaczej, co się stało?

-Mój czar miał ukryć twoją obecność, zdolności, zrobić z ciebie „człowieka" ale jak już mówiłam, nasz ród jest potężny, do tego stopnia, że nawet ja nie jestem zdolna powstrzymać twojej natury. Z wiekiem rosła również twoja moc, do tego stopnia, iż nieświadomie zmodyfikowałaś zaklęcie, przez co nie tylko twoje zdolności są tłumione.- Jak się nad tym zastanowić, rzeczywiście ma to sens. Ale skoro powinny być tłumione...

-Powiedzieli Ci, o tym mężczyźnie?

-Tak.-Westchnęła.

-Skoro powinno tłumić moje zdolności, czemu do tego doszło.

-Nie mam pojęcia, nie powinnaś być na tyle silna by wpłynąć na czara już na pewno nie używać mocy mimo bariery. Dlatego tu jestem.-Wstała stając naprzeciw i wyciągając w moją stronę dłoń.-Nauczę Cię magi, pomogę zapanować nad zdolnościami, ale mam nadzieję, że również będę mogła nadrobić choć trochę straconego czasu z córką.- Uśmiechnęła się, z wahaniem chwyciłam jej dłoń i wstałam by po chwili tkwić w uścisku z kobietą.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz