XXXIV

2.6K 111 3
                                    


   Szłam nad brzegiem jeziora dookoła był ciemny las a jedynym światłem była mała latarnia naftowa trzymana przeze mnie w dłoni, nawet księżyc pozostawał w ukryciu. Szłam przed siebie choć nie wiedziałam dokąd prowadzą mnie nogi. Poczułam pod stopami coś mokrego, kiedy spojrzałam w dół dostrzegłam mieniącą się ciecz. Rozejrzałam się dookoła i uświadamiając sobie, że znajduję się na samym środku wielkiego zbiornika z wodą spanikowana chciałam uciec. Siła która trzymała mnie na powierzchni zniknęła przez co wpadłam w głębinę.

   Obudziłam się, płuca piekły niemiłosiernie, skronie pulsowały i cała drżałam z zimna. Rozejrzałam się, byłam w łóżku, w pokoju Williama, to tylko sen, kolejny. Wstałam i ruszyłam do okna,księżyc oświetlał okolicę, zegarek na ścianie wskazywał godzinę drugą w nocy, choć byłam nadal senna wiedziałam, że już nie zasnę, jak zawsze. Postanowiłam zrobić to co za każdym razem gdy tak się budziłam. Wzięłam ubrania i ruszyłam do łazienki z zamiarem przebrania się, ale przystałam przy sofie na której spał chłopak. Równomierny spokojny oddech, lekko przywarte usta i włosy rozrzucone na poduszce w nieładzie. Westchnęłam lekko z zazdrości,chciała bym również móc tak spać.

   Przebrałam się i biorąc tak jak zawsze telefon ze słuchawkami ruszyłam do lasu pobiegać. Biegłam nieprzerwanie od dobrych dwóch godzin,słońce powoli zaczynało wychylać się z poza gałęzi drzew, a mgła pojawiła się u podnóża wielkich drzew. Powietrze było chłodne co idealnie komponowało się z moim rozgrzanym od biegu ciałem. Biegłam szybciej, szybciej i jeszcze szybciej, byłam jak w jakimś transie, przymknęłam na chwilę oczy a gdy na powrót je otworzyłam spadałam w dół. Nim jednak zdołałam zarejestrować coś więcej w rozgrzane ciało uderzyła zimna ciecz.

   Zachłysnęłam się wodą i po chwili wynurzyłam się. Było to bardzo dziwne. Znajdowałam się na samym środku jeziora do którego wrzuciła mnie Alex, ale było to nie możliwe, pobiegłam w przeciwnym kierunku od tej części lasu, poza tym po tylu godzinnym biegu nie powinnam być tak blisko domu Lannisterów. Podpłynęłam do brzegu i wyszłam zwody rozglądając się dookoła, tak to na pewno to jezioro, ale jak?

   Rozejrzałam się dookoła nie zauważając nic dziwnego więc ruszyłam z powrotem do budynku kilka kilometrów w głąb lasu.

-Łał, aż tak męczy cię te twoje bieganie?- Jace zaśmiał się gdy tylko weszłam do pokoju który William ze mną dzielił,siedzieli na sofie na której spał William i grali w coś na konsoli. Chłopak zmarszczył brwi na mój widok i wstał.

-Alex?-Spytał podchodząc, zaprzeczyłam na co jeszcze bardzie zmarszczył brwi.- Co się stało?

-Sama chciała bym wiedzieć. -Prychnęłam pod nosem wymijając chłopaka i ruszyłam umyć się i przebrać. Zmyłam z siebie odór ryb i wyszłam z łazienki. Chłopacy dalej w coś grali więc na prośbę Jaca przyłączyłam się do nich. Miałam dziwne wrażenie, że Dylan mnie nie lubił, choć w stosunku do chłopaków nie zachowywał się o wiele lepiej, choć może robił takk tylko w mojej obecności.Czułam jak cały czas mnie obserwuje, jakbym była jakimś przestępcą pod nadzorem.

-No więc jak tam kochana, jak ci się u nas podoba?- Spytała Jace, a na określenie chłopaka William zawarczał cicho.- No ej, tylko zapytałem!- Krzykną obrażony na chłopaka, przyjrzałam się jego twarzy, był lekko zły, ale za co?

-Darowałbyś, wiesz, że ten debil nie ma wyczucia.-Dylan wstał kierując się do wyjścia, odprowadziłam go wzrokiem i miałam wrażenie, że tylko ja zobaczyłam jego czyn, pozostała dwójka niewzruszona grała dalej na konsoli.- Ja spadam, na razie.- Wyszedł z pokoju i dopiero po chwili najniższy z paczki zaśmiał się.

-Chyba mnie nie lubi.- Powiedziałam przyglądając się toczącej na ekranie rywalizacji.

-Nie,to Dylan, on tak ma... - Pocieszył William lekko się do mnie uśmiechając.

-Gdy kogoś nie lubi.- Dodał Jace śmiejąc się pod nosem na co po chwili oberwał od chłopaka poduszką. – No ale mniejsza, nie przejmuj się tym nadętym dupkiem. Więc co ci dziś się przytrafiło, urządziłyście sobie konkurs na miss mokrego podkoszulka i nic nam nie powiedziałyście?- Puścił mi oczko kładąc rękę na moim udzie, miał bardzo ciepła dłoń, tak jak William nie mniej jednak nie wywołał takiego samego mrowienia jak chłopak.- Bym z chęcią na was popatrzył.- Uśmiechną się przybliżają swoją twarz do mojej. Chłopak po chwili został odepchnięty a miejsce pomiędzy nami zajął siedzący do tej pory na podłodze William. Zerkną na chłopak na co ten wyszczerzył się jak głupi podnosząc ręce do góry.- To ja też spadam, mam nadzieję, że Mar wygląda tak samo jak ty. -Puścił mi oczko odchodząc ale William zdążył złapać za jedną z poduszek i rzucić w chłopaka, na co ten tylko się zaśmiał. Gdy chłopak znikną za drzwiami William westchną opierając się na oparcie i uśmiechną się lekko w moją stronę.

-Mogę o coś spytać.- odezwałam się po dłuższej chwili na co chłopak przytakną. – Czemu reagujesz tak na Leo?- Chłopak śpią się i zerkną na mnie dyskretnie.

-Obiecałem, że odpowiem na każde pytanie, ale nie mogę, nie na to, nie teraz.–Wstał i ruszył do wyjścia. Złapałam go za dłoń zatrzymując.

-Przepraszam,nie chciałam cię urazić, po prostu Sue kazała o tym porozmawiać.Przepraszam.- Chciałam zabrać dłoń ale chłopak splótł nasze palce i po chwili odwrócił się w moją stronę.

-Nie masz za co, po prostu jest to dla mnie dość trudny temat i nie jestem pewny czy potrafię o tym mówić.

-Rozumiem.– Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka to odwzajemnił. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę która został przerwana przez wtargnięcie do pokoju Alex. Uśmiechnęła się promiennie patrząc na nasze splecione dłonie co natychmiast mnie ocuciło i wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka.

-Will,mama chce żebyś jej w czymś pomógł.

-Jasne już idę.- Zerkną na mnie i ruszył do wyjścia. Dziewczyna uśmiechała się do mnie ciepło.

-Zapól godziny zejdź na dół na obiad. – Kiwnęłam na znak zgody głową i gdy dziewczyna wyszła jęknęłam żałośnie rzucając się na łóżko. Co to miało być? Miałam ochotę krzyczeć, ale postanowiłam, że lepiej będzie jak wyjdę się przewietrzyć.

~~~~~

   Gdy miałam schodzić na parter usłyszałam wołanie mojego imienia za sobą. Odwróciłam się widząc zmierzającego w moją stronę ojca Williama. Przywitałam się grzeczne z mężczyzną i ruszyłam zanim, chciał ze mną porozmawiać dlatego jak stwierdził udaliśmy się do jego gabinetu.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz