LVI

2K 79 8
                                    

-Wygląda na to, że w najbliższym czasie nie skończysz roku, tak jak i Jace.

-Też mi się tak wydaje, wybacz Am.- Uśmiechnęłam się przepraszająco.

-Nie szkodzi, to nie wasza wina.- Westchnęła układając głowę na moich udach.

-A jak ty sobie radzisz, słyszałam, że dorzucili Ci do pokoju kogoś nowego.

-Tak, są nawet spoko, ale brakuje mi Cię, zastanawiałam się nawet czy... nie odpuścić tego roku.

-Amber, nie możesz.- Przyjrzałam się uważnie dziewczynie z zamkniętymi oczami.- Nie rezygnuj tak łatwo, tylko na wzgląd na mnie.

-Ale nie rozumiesz, to teraz nie ma sensu...-Podniosła się do pionu siadając na wprost mnie.- Ty jesteś tu zamknięta, Jace, podobnie jak Dylan tkwią tutaj z polecenia ojca Williama. Zapomniałaś już, czemu poszłam na studia, ze względu na ciebie, obiecałyśmy coś sobie, a teraz, to żebym tam siedziała, sama, nie ma żadnego sensu.

-Może masz rację.- Westchnęłam układając głowę na trawie. - A zmieniając temat, to jak długo będziecie udawać?

-Nie rozumiem.- Zerknęłam na dziewczynę z po wątpieniem, pewna, iż doskonale rozumie, o czym świadczą jej zaróżowione policzki.

-Ty i Dylan?

-Przyjaźnimy się.- Wzruszyła ramionami od niechcenia.

-Z tego co pamiętam, my również, a nie całujesz mnie za każdym razem gdy się widzimy.- Zaśmiałam się. Dziewczyna z lekką niepewnością położyła się obok mnie.

-Sama nie wiem, trochę się pogubiłam. Na początku myślałam, że go kocham, ale z czasem, gdy znaczą mnie „wprowadzać", tłumaczyć, mam wrażenie, że to uczucie nie jest prawdziwe.

-Wiem co masz na myśli.- Westchnęłam.- Myślisz, że go kochasz, ale nic na to nie wskazuje, prócz dziwnego zachowania twojego organizmu na jego bliskość.

-Dokładnie, zresztą, mamy to samo co nie...- Zaśmiała się odwracając w moją stronę.- Mate dzikich samców.- Obie wybuchłyśmy śmiechem, by trwać w tak radosnej atmosferze przez dłuższą chwilę.

-Boję się.- Odezwałam się gdy wreszcie obie uspokoiłyśmy się. Blondynka skupiła całą uwagę na mnie.- Wszyscy wmawiają mi, że jest dobrze, nie mam się czego bać, ale mam wrażenie, że jest inaczej.

-Czemu?

-Jeszcze kilka dni temu, Arya uczyła mnie magi, twierdzili, że w ten sposób będę miała kontrolę nad mocą i nikogo nie skrzywdzę, ale wczoraj, wysłali mnie na dodatkowy trening, samoobrony. Nie powiedzieli mi czemu, ale instruktor chyba nie był doinformowany i wyśpiewał wszystko co wiedział.- Zastanowiłam się chwilę.-Twierdzi, że to było polecenie mojej matki, na wypadek, gdyby zabrakło mi mocy, lub miała bym uniemożliwiony do niej dostęp, cokolwiek to znaczy. Nie mówią nam tego, ale czuję, że szykuję się coś większego,a te zajęcia, to nie jest szczodry gest i naprawienie dzieciństwa, gdy Grace zabroniła mi chodzić na Aikido.

-Może masz rację.- Odezwała się po uważnym wysłuchaniu.- Nie znam się na tym wszystkim, ale też coś zauważyłam.-Uniosła się na łokciach spoglądając na mnie z góry.- Pamiętasz jak mówiłaś o tym ataku, w twoim pokoju. Dylan to sprawdził, potwór nie miał prawa się wślizgnąć do środka, granice są dobrze strzeżone, zwłaszcza teraz, gdy się tu pojawiłaś.

-Więc to nie był przypadek.

-Nie, ktoś ewidentnie Cię tu nie lubi i próbuje się pozbyć.- Poczułam nagły chłód, tak jak ostatnio, zerwałam się na równe nogi. -Co jest?- Rozejrzałam się ,ale niczego nie zauważyłam. To dziwne uczucie, bardzo często je mam, chłód, i wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

-To nic takiego...-Uśmiechnęłam się w jej stronę.-... wracajmy, twój „przyjaciel" będzie się o ciebie martwił.- Zaśmiałam się.

-Oj no we, daruj mi.- Dołączyła do mnie i ruszyłyśmy w stronę domu.

-Chyba mnie nie lubi.

-To nie tak, on poprostu...

~~~~~

   Siedziałam na wprost dwójki czekając aż coś powiedzą, ale jak na razie przyglądali mi się uważnie, jakbym zwariowała, ale... no może trochę.

-Czyja cię dobrze rozumiem...- Niższy odezwał się jako pierwszy.-...masz zamiar, jutro, w czasie pełni, wparować do nory, gdzie zmienni przechodzą niekontrolowane transformacje i zaczniesz opowiadać bajeczki?

-Powiedzmy i to nie będą bajeczki.-Chłopak uśmiechną się szeroko.

-To na co jeszcze czekamy!- Klasną w dłonie. Przeniosłam wzrok na drugiego chłopaka.

-Dla jasności, nie mówię tego ze względu na ciebie, nadal cię nie lubię, ale mam drobne pytanie, masz skłonności masochistyczne, depresja czy coś w ten desen, bo powinnaś mieć świadomość, że idziesz na pewną śmierć.-Westchnęłam.

-Wiem jak to brzmi, ale... pamiętacie, jak pierwszy raz się spotkaliśmy, była pełnia, William był w formie wilka, ale zmienił się gdy mnie zobaczył, może moja obecność jakoś na niego wpłynie.

-Nie mam pojęcia czemu się wtedy zmienił, ale o jednym zapomniałaś, przed jedną z pełni, kiedy stracił panowanie, zaatakował cię, wszyscy wiemy jak to się skończyło, podczas pełni, Will jest wściekły, a dokładniej jego wilk, ponieważ jest więziony przez tak długi czas, więc nie licz, że jak Cię zobaczy podejdzie z podkulonym ogonkiem i da Ci się pogłaskać.

-Oj stary, wyluzuj, raz jej się udało, można spróbować.-Po raz pierwszy słyszałam tyle słów wypowiedzianych w jednej rozmowie przez tego człowieka, ale nie to najbardziej mnie dotknęło, a to, że może mieć rację.

-To też mój przyjaciel Jace, byłem przy nim, odkąd pamiętam, zależy mi na tym by nad sobą panował, ale jak myślisz Lilian, jak mam żyć wiedząc, że przyczyniłem się do tego by zabił własną przeznaczoną?

-Nie dramatyzuj, nie jest bezsilna, poza tym, my też tam będziemy.

-Nie, muszę zrobić to sama, jeśli bylibyście w pobliżu, mógłby wziąć was za zagrożenie, jak wtedy.-Przerwałam Jacowi.

-Nie jest bezsilna? Początkująca Wiedźma z trzy miesięcznym stażem magicznym, na pewno sobie poradzi.- Chłopak zakpił. To przelało czarę mojego zdumienia, ponieważ po raz pierwszy podczas rozmowy ze mną włożył odrobinę emocji.

-Dylan, to może się udać.- Złapałam go za dłoń, chcąc by zwrócił na mnie uwagę i przekonać go, że jestem pewna swojego, choć wiem, że ma rację, obiecałam to Panu Lannister.

-Jest szansa, ale prawdopodobieństwo twojej śmierci jest o wiele wyższe, nie możesz tak ryzykować.- Zastanowiłam się nad wszystkim w skupieniu, przestudiowawszy wszystkie za i przeciw, aż wreszcie zdecydowałam.

-Masz rację...- Uśmiechnęłam się ciepło w stronę chłopaka.-...będę musiała znaleźć inny sposób by mu pomóc.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz