III

8.9K 263 15
                                    

 Czekałam na jednym z foteli w gabinecie kosmetycznym. Obok mnie siedziała Grace, a naprzeciw niej kosmetyczka, robiąc właśnie manicure. Gdy kobieta zaczęła nakładać pierwszą warstwę lakieru, miejsce naprzeciw mnie zajęła młoda dziewczyna, mniej więcej w moim wieku. Uśmiechnęła się zawstydzona w moją stronę.

– Proszę mi wybaczyć spóźnienie. Ważna sprawa rodzinna. – Uśmiechnęłam się w stronę zdenerwowanej dziewczyny, mówiąc, że nic się nie stało, po czym już lekko rozluźniona wzięła się do pracy.

– Więc mówisz mi, że Amber sobie kogoś znalazła. – Spojrzałam na matkę siedzącą obok, a ta tylko zerknęła na mnie przelotne, uśmiechając się pod nosem. Przeniosłam wzrok na swoją dłoń, którą trzymała kosmetyczka, nakładając delikatny różowy lakier. – A co z tobą? – Na powrót spojrzałam na kobietę po lewej nie rozumiejąc jej pytania. – Oj no weź. – Żachnęła się, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. – Mogłabyś i ty wreszcie oznajmić mi, że masz chłopaka. Jestem już stara. Czuję się jak jedną nogą w grobie. – Spiorunowałam ją wzrokiem, ale ona nic sobie z tego nie robiąc, złapała się za plecy, wyginając się lekko. – Starość nie radość. Zdrowie już nie te.

–Możesz przestać?- Spytałam poirytowana. Westchnęła ciężko, opadają z powrotem na siedzenie.

– A chciałabym dożyć jeszcze tego momentu, kiedy oznajmisz mi, że masz kogoś. Nie mam nawet co marzyć o reszcie. Wątpię, że dożyję czasów, w których wreszcie zobaczę Cię w białej sukni w kościele. O wnukach już nie wspomnę. – Ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej. Obie kosmetyczki zachichotały pod nosem, choć nietrudno było tego nie usłyszeć. Po chwili kobieta przeniosła na mnie swój wzrok i wybuchła śmiechem na widok mojej skonsternowanej miny. Zaczerwieniłam się lekko, odwracając od niej swój wzrok. – Oj no już się tak nie wstydź. Żartowałam tylko. Choć nie do końca. – Burknęła pod nosem.

– Wiesz przecież, że nie ciągnie mnie do tego.

– Oj nasza mała Lilliana. – Uśmiechnęła się w moją stronę Dove, stara przyjaciółka Grace oraz właścicielka zakładu, w którym się znajdowałyśmy. Spojrzałam to na nią to na matkę, która uśmiechała się podstępnie. – Niby tak szybko dorosła, choć nigdy nie przestała być małą wystraszoną dziewczynką. – Wstała z fotela naprzeciw Grace i ruszyła do jednej z półek. Po wzięciu potrzebnego przedmiotu wróciła na miejsce.

– Co w tym takiego złego. Po prostu nie chcę teraz być w żadnym związku, a tym bardziej zakładać rodziny. – Powiedziałam oburzona, spoglądając na kobiety.

– Kochanie masz 23 lata. Większość twoich znajomych z liceum jest już w związkach małżeńskich, reszta planuje, a część ma już nawet dzieci.

– Amber nie. – Oburzyłam się, na co kobiety zachichotały cichutko.

– I mam dziwne wrażenie, że jeśli szybko tego nie zmieni, jej matka naprawdę wyślę ją do zakonu. – Odpowiedziała Dove, lekko się do mnie uśmiechając.

– Ja po prostu nie jestem na to gotowa. Chcę skończyć studia, zacząć pracę, podróżować. Chcę coś osiągnąć w życiu. Przeraża mnie myśl, że miałabym w takim wieku siedzieć w pieluchach. Małżeństwo? Dziecko? To nie dla mnie. Zresztą jak ja mogę się do tego nadawać. – Spuściłam wzrok na swoje gotowe już dłonie. Podziękowałam dziewczynie, która po chwili zniknęła z pomieszczenia.

– Co masz przez to na myśli kochanie? – Spojrzałam na zmartwioną twarz Grace i Dove.

– Jaka ja miałabym być matką? Sama wychowałam się bez rodziny. – Twarz kobiety przygasła i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. – Wiesz Grace, że Cię kocham, jestem Ci za wszystko wdzięczna, za opiekę, wychowanie. Wszystko, ale jak mogę być dobrą żoną i matką, wiedząc, że własna rodzina mnie porzuciła. Jak mogę być pewna, że ja taka nie będę. – Wstałam z fotela i nawet nie patrząc na kobiety, wyszłam z budynku, żegnając się cicho.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz