LXIV

1.7K 81 0
                                    

-Czego chcesz?

-Porozmawiać.-Wzięłam zamach i wrzuciłam całą garść kamyków do wody.-Widzę za to, że ty nie jesteś w nastroju do rozmowy.- Westchną zatrzymując się przy moim boku. Spuściłam wzrok i odwracając się do chłopaka plecami ruszyłam w przeciwnym kierunku do tego z którego przyszłam.-Lilian, daj spokój, już jest naprawdę ciemno, wszyscy się martwią.-Zatrzymałam się gwałtownie, od wypadku Amber minęło kilka godzin, a ja nie czułam się ani odrobinę lepiej.-Lilian...

-Co z nią?- Spytałam czując pieczenie pod powiekami a głos cały drżał.

-Wszystko w porządku, choć jest lekko zdezorientowana, jak my wszyscy.- Zbliżył się nadal pozostawiając między nami bezpieczną, jak dla mnie odległość.- Ty wydajesz się za to bardzo zorientowana w sytuacji, powiesz mi co tam się stało?

-Chcę zostać sama.- Objęłam się dłońmi i ruszyłam w głąb lasu.

-Nieprawda...- Słyszałam, wiedziałam, że ruszył za mną.- ...cokolwiek tam było, cokolwiek się stało, możesz nam o tym powiedzieć Lilian, możesz powiedzieć mi.

-Proszę zostaw mnie samą.- Słone krople sunęły po moich policzkach a zimno i wszystkie emocje jakie tłumiłam skutkowały drżeniem całego ciała, puki nie poczułam uścisku na ramieniu które zmusiło bym się zatrzymała.- Zostaw mnie!- Krzyknęłam wyrywając się z uścisku mając zamiar uciec, jak zawsze. Zatrzymał mnie jęk bólu chłopaka, odwróciłam się  zauważając go leżącego kilka metrów dalej pod jednym z drzew. Dopiero po chwili zrozumiałam co się stało, że znów straciłam kontrolę, choć wydawało by się, że wreszcie zaczęłam panować nad zdolnościami.

-Lili!-Zatrzymałam się w pół kroku na dźwięk głosu chłopaka, choć bardziej na to jak mnie nazwał.-Nie uciekaj, proszę.- Uważnie przyglądałam się jak z trudem podnosi się z ziemi podpierając się o drzewo w które uderzył. - Jestem już tym zmęczony, tym wszystkim, sekretami, ucieczkami, kłamstwami, chcę byś choć ty była ze mną szczera,więc proszę...

-Nie chciałam tego...

-Wiem, nic się nie stało.-Uśmiechną się podchodząc w moją stronę.

-Nie chciałam żeby do tego doszło... chciałam ją zatrzymać.. to miałam być ja, powinnam...- Złapałam się za głowę upadając na leśną drużkę.- ...ja naprawdę...

-Już, spokojnie.- Ukucną przy mnie przyciągając do siebie.- Nic się nie stało, wszystko w porządku.- Rozpłakałam się wtulając się w klatkę piersiową chłopaka.

-To boli... nie chcę tego... -Przez płacz i spazmatyczny oddech ciężko było mi cokolwiek powiedzieć.-...to moja wina, to... ja, powinnam być ja...

-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.

~~~~~

   Obudziłam się, choć sama nie wiem kiedy ani gdzie zasnęłam, to się nie liczyło, nie tak jak to, że nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Było mi tak ciepło i wygodnie, zacisnęłam ramiona chcąc mocniej się wtulić w poduszkę, ale zdziwiło mnie to, że zaśmiała się. Zaspana otworzyłam oczy wpatrując się w roześmiane niebieskie tęczówki chłopaka. Kiedy dotarło do mnie co go rozbawiło speszona odwróciłam wzrok, jednak chcąc zachować resztki dumy wtuliłam się w chłopaka tak jak to wcześniej planowałam.Przymknęłam oczy rokoszując się niesamowitym uczuciem, słysząc cichy śmiech blondyna.

-Podoba Ci się?- Spytał z rozbawieniem, czułam jak obejmuje mnie w pasie mocniej do siebie przyciągając, czułam jak bawi się moimi już bardzo długimi lokami, co dodawało tylko przyjemności.

-Tak, jesteś bardzo miękki i ciepły.- Zaśmiał się zabierając z mojej twarzy jeden z kosmyków, czułam wszystko co robił, słyszałam i delektowałam się tym wszystkim z zamkniętymi oczami i uśmiechem na ustach.

-To jedna z zalet, wyższa temperatura.

-Pamiętam, nie pamiętam za to kiedy ostatni raz tak dobrze spałam.- Przyznałam czując, że znajduję się na krawędzi snu.

-Dobrze, na ziemi?- Zaśmiał się.

-Tak, miałam miękką poduszkę.- Dodałam z uśmiechem, choć to nie był powód dobrego samopoczucia, od dawna słabo sypiałam, lub wcale, koszmary, lub "prorocze" sny nie dawały mi chwili wytchnienia. To była pierwsza noc od miesięcy gdy wreszcie przespałam ją bez budzenia się z krzykiem.- Chciała bym tak tu zostać.- Przyznałam czując na plecach dłoń chłopaka.

-Ja też.- Westchną z małym rozczarowaniem w głosie, co natychmiast przywróciło mnie do rzeczywistości, podniosłam się i rozejrzałam.

-Las, znowu? Czy nie możemy zasnąć choć raz w normalnym miejscu?-Zaśmiałam się strzepując przy okazji wszystkie gałązki i liście jakie przyczepiły mi się do ubrania.

-Tym razem nie obudziliśmy się w płonącym lesie.- Dodał siedząc tak jak wcześniej pod jednym z drzew.- Musimy porozmawiać Liliana.-Poczułam jak wszystkie mięśnie zaczęły mi sztywnieć. Wiedziałam, że będzie musiało do tego dojąć, liczyłam jednak, że to kolejny sen, lub wczorajsze wydarzenia to był po prostu kolejny koszmar.

-Nie chcę.

-Rozumiem, ale musimy. Chciałem porozmawiać z Amber, ale ona kazała zwrócić mi się do ciebie, powiedziała, że musisz mi o czymś powiedzieć, o czymś bardzo ważnym.- Podniósł się z miejsca i podszedł do mnie stając naprzeciw. Przeniosłam wzrok na chłopaka który gdy tylko zauważył moje szkliste oczy przytulił mnie do siebie.

-Boję się.- Wyznałam na co chłopak mocniej mnie do siebie przycisną głaszcząc mnie po głowie i plecach, co działało odrobinę kojąco.- Nie chcę nikogo skrzywdzić.

-Nie skrzywdzisz.- Odsuną się łapiąc moją twarz w dłonie i kciukiem ścierając łzy z policzków.

-Już to zrobiłam. Skrzywdziłam Cię na parkingu, a teraz Amber, to powinnam być ja.

-Niemów tak, to nie twoja wina.

-Nie rozumiesz.- Odsunęłam się od blondyna.

-Więc pozwól mi zrozumieć.

- To jest moja wina, wszystko to... to miałam być ja.

-Czemu cały czas to powtarzasz, czemu twierdzisz, że to powinnaś być ty, Lilian, nie wiesz co mogło się stać, nie wiesz kto...

-Wiem! Ja to wszystko wiedziałam William!- Odsunęłam się jeszcze bardziej gdy chłopak próbował się zbliżyć.- Widziałam to wszystko, ale nic nie zrobiłam.

-O czym ty mówisz?- Spytał nie rozumiejąc. Tak długo to ukrywałam, przed nim, przed wszystkimi, nie chcę by ktoś wiedział, nie chcę by myśleli, że jestem wariatką, ale jeśli znów ktoś ucierpi, zamiast mnie.

-Widzę...różne rzeczy.- Zaczęłam gdy udało mi się trochę uspokoić. Mimo niechęci do tej rozmowy, to William, ten który przejechał setki kilometrów by zemną porozmawiać, ten sam który pomógł mi nad jeziorem, ten William który pomógł mi w odkryciu kim jestem, nie było drugiej osoby której bym tak ufała jak jemu.- Od bardzo dawna... mam sny. Widziałam noc gdy przyjechałeś po raz pierwszy do Werrond, widziałam to co stało się na parkingu... widziałam to co miało miejsce wczoraj.

-Ja kto widziałaś, jakie sny? Liliana o czym ty mówisz?-Spytaj z zdezorientowany. Musiałam mu to wreszcie powiedzieć, nawet jeśli miał by mnie uważać za wariatkę.

-Sny...sama nie wiem jak to nazwać, po prostu, widzę miejsca, zdarzenia, zanim do nich dojdzie. Kilka tygodni zanim Cie poznałam, miałam identyczny sen jak noc w której przyjechałeś i uratowałeś mnie od wypadku, widziałam też wiele innych.

-Ale...jak to możliwe? - Zdawało by się, że żądne z nas do końca nie jest w stanie w to uwierzyć. Nie dziwię mu się, mi samej zajęło dość długo by przekonać się, że te halucynacje, nie są przypadkowe. Pocieszała mnie jednak myśl,że nie zareagował tak jak bym się tego spodziewała.- Co zdarzyło się na parkingu i wczoraj, czemu to twoja wina?

-To moja wina bo... was nie powinno tam być.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz