L

2.2K 98 6
                                    


   Wszyscy siedzieli przy stole w salonie, ale nikt się nie odzywał, czekałam na coś, cokolwiek co wyjaśni i pozwoli to wszystko zrozumieć.

-Mogę wreszcie dowiedzieć się o co chodzi?!- Nie wytrzymałam tej długiej, krępującej ciszy.

-Ty...-Zwróciła się do Jaca.- ... z tego co pamiętam masz tą swoją Marie, za to ty zawsze byłeś nieczułym dupkiem...- Spojrzała na Dylana który jako jedyny zachowywał się jakby nic co zaszło go nie interesowało i bawił się telefonem.- Więc zakładam, że to twoja sprawka.-Ostatecznie wzrok zatrzymała na blondynie po mojej prawej.. - Nigdy Cię nie widziałam, ale Jacowi nigdy gęba się nie zamyka, więc zapewne to ty jesteś William Lannister.- Chłopak przytakną i podobnie jak ja uważnie przyglądał się kobiecie.- Boże, dzieci, w co wyście się wplątali.- Przetarła twarz dłońmi i oparła łokcie na ladzie stołu przyglądając się naszej dwójce.- Kiedy to się stało?

-Koniec czerwca.- Chłopak odpowiedział na pytanie którego ja nawet nie zrozumiałam. O co tu chodziło, czy ona coś o nich wiedziała, a najważniejsze skąd ona ich zna?

-I ty mi nic nie powiedziałaś?!- Kobieta podniosła głoś kierując swój wzrok na mnie.- Lilian, myślałam, że mówimy sobie wszystko?!

-Jak widać nie.- Odezwałam się, ale mój głos nie brzmiał jak mój, mimo tych wszystkich myśli i emocji był tak beznamiętny jak jeszcze nigdy.- Ty też nic mi nie powiedziałaś. Skąd znasz Jaca i czemu to wygląda jakbyście się bardzo dobrze znali.

-Bo tak jest.- Kobieta westchnęła.- Ile wiesz, o nich?- Spytała patrząc wprost na mnie.

-Wystarczająco jak na ten czas.- Odpowiedział blondyn.

-A ty skąd ich znasz?- Spytałam uważnie przyglądając się jej by mieć pewność, że mnie nie okłamie.

-Znam rodziców Williama, oraz jego siostrę i brata. Jest wiele rzeczy, które muszę Ci wytłumaczyć, ale nie teraz, ani ja ani ty nie jesteśmy na to gotowe a poza tym, wolała bym by ta rozmowa odbyła się w cztery oczy.- Kobieta podniosła się z miejsca i bez słowa wyszła z budynku biorąc wcześniej upuszczoną torbę.

   Zapadła cisza a w głowie miałam mętlik, co tu się do cholery stało?! Nic nie rozumiałam, myślałam, że moje życie już jest wystarczająco skomplikowane, ale jak widać pojawienie się tej trójki to niejedyna niespodzianka jaka czeka mnie w życiu.

-Ale akcja, co nie?- Jace rozbawiony przeciągną się na siedzeniu, ale zanim ktokolwiek zdołał odpowiedzieć do pomieszczenia wpadła Amber.

-Co wy macie takie miny jakby ktoś zaszlachtował szczeniaczka?- Spytała a Dylan od razu ożywił się choć przez najbliższy czas był odłączony od świata i podszedł do niej całując w policzek, na co zarumieniła się. Wiedziałam, ze coś jest na rzeczy.

-Przebywanie z tym pajacem Ci szkodzi, nawet zaczynasz mówić jak on.- Odparł chłopak łapiąc ją za rękę i usiedli przed telewizorem a Jace natychmiast do nich dołączył i zaczęli oglądać kolejny film.

-Wszystko w porządku?- Z zamyśleń wyrwał mnie dotyk blondyna, wzdragałam się i spojrzałam na dłoń którą przykrył moją i ścisną lekko.

-Jasne.-Uśmiechnęłam się sztucznie i podniosłam z miejsca.- Zaraz wrócę.- Nie czekając na odpowiedz ruszyłam na górę do pokoju gdzie położyłam się i wpatrując w sufit analizowałam to wszystko co się stało, aż zasnęłam.

~~~~~

   Obudziłam się znów mając ten sam koszmar, zwęglone na wpół ciało mężczyzny i dłonie całe we krwi.

   Podniosłam się z łóżka i zerknęłam na godzinę, zbliżała się dwudziesta pierwsza. Zeszłam na dół gdzie wszyscy nakrywali do stołu.

-Hey, wstałaś już, miałam właśnie iść cię obudzić.- Mary złożyła szybki całus na policzku odkładając na stół salaterkę.

-Dobrze się czujesz, nie wyglądasz najlepiej.- William przykucną przy mnie gdy zajęłam miejsce w fotelu.

-Nie za bardzo.- Odpowiedziałam zaciskając oczy czując w skroniach ból a w uszach jeden wielki pisk. Nie słyszałam tego co mówił chłopak, aż ból jakby rozpłyną się w powietrzu i głos ucichł. Zerknęłam na chłopaka otwierając oczy.- Już mi lepiej, nie martw się.

-Ej, gołąbki, chodźcie na kolację.- Jace rzucił w naszą stronę serwetką, zaleliśmy puste miejsca przy akompaniamencie śmiechu chłopaka i jego dziewczyny, oraz dyskusji Amber z Dylanem.

-Mówiliście, że u was wszyscy obchodzą święta wspólnie, to znaczy?- Spytałam gdy wszyscy w przyjemnej atmosferze, śmiechach i rozmowach jedli przygotowane dania.

-Jest to nasza tradycja, ustalona wiele pokoleń wstecz. Są w roku dwa święta, boże narodzenie i dzień stworzenia, które są obchodzone wspólnie. Jak co roku, kolacja i bal bożonarodzeniowy.-Odpowiedział William.

-A, że my nie lubimy tej przebieraniny, musieliśmy znaleźć coś dzięki czemu nie musielibyśmy tam siedzieć.- Dodał Jace z pełną buzią.

-Przeżułbyś najpierw, obrzydzasz wszystkim jedzenie klaunie.- Skrzywił się Dylan łapiąc za rękę Am.

-To co, wszyscy najedzeni? Czas na prezenty!- Krzyknęła podekscytowana blondynka i biegiem ruszyła pod drzewko gdzie znajdowały się upominki ciągnąc za sobą sztywniaka. Zaśmiałam się na ten widok, Am zawsze tak reagowała na prezenty, w święta czy urodziny.- Ty pierwsza.- Podała wszystkie prezenty przeznaczone dla Mary i zajęła miejsce przy chłopaku. Otworzyła pierwszy prezent, potem następy i kolejny, aż wreszcie otworzył ten ode mnie.

-Nie!-Krzyknęła przyglądając się małej plastikowej plakietce.-Żartujesz?!

-Jace nie umie trzymać języka za zębami a w maju mają grać w Cuvelain.

-Dziękuję!-Rzuciła mi się na szyję ściskając mocno, do momentu gdy Am nie podała prezentów dla kolejnej osoby, Williama. Chciała zająć poprzednie miejsce ale ciemnowłosy pociągną ja za rękę sadzając ją sobie na kolanach. Z niecierpliwością czekałam na ten ode mnie aż wreszcie nastał ten moment. Otworzył pudełeczko przyglądając się jego zawartości, widziałam jak oczy zachodzą mu łzami, zamkną wieczko odkładając pudełko i patrząc na mnie, uśmiechną się lekko i bezgłośnie wypowiedział dziękuję.

   Widziałam wzrok wszystkich skierowany na nas, ale ignorowałam to, aż do momentu gdy blondynka podekscytowana podała prezenty następnym osobom, Jace, Dylan, Am a na końcu ja. Otworzyłam pierwszy i od razu wiedziałam od kogo jest, zamknęłam wieczko nim ktokolwiek zdołał zajrzeć do środka i posłałam zabójcze spojrzenie Jacowi. Następny jak zakładam był od Amber.

-Wiesz, że i tak jej nie nałożę.-Spytałam z uniesioną brwią przekładając w dłoni czarny materiał pod którym znajdowały się czarne szpilki.- Tego tym bardziej.

-Wiesz,że Cię zmuszę.- Uśmiechała się słodki, miała rację, jeśli się uprze to znajdzie coś czym będzie mnie szantażować. Następny zapewne od Mary a potem książki więc zakładam, że są one od Dylana. Na koniec zostało tylko jedno pudełeczko, otworzyłam je a tam był piękny złoty naszyjnik z zawieszką wilka wyjącego do księżyca w pełni. Spojrzałam na chłopaka od którego był prezent i z uśmiechem podziękowałam.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz