IX

5.5K 215 8
                                    


   Nigdzie nie mogłam znaleźć Amber, pytałam kilka osób ale nikt jej nie widział. Rozejrzałam się dokoła i jakby prowadzona jakimś przeczuciem ruszyłam w głąb lasu. Wzdrygnęłam się lekko uświadamiając sobie, że otoczenie jest podobne do tego z mojego snu. Szłam coraz głębiej aż trafiłam na kawałek pustej przestrzeni, przepływa trendy mały strumyk, czasami tu przychodziłam, kiedyś, na samym początku rozpoczęcia nauki chodziliśmy tu z Amber, robiłyśmy pikniki, uczyłyśmy się, niestety teraz nie miałyśmy aż tyle czasu. Nie myliłam się, drobna blondyneczka siedziała skulona pod wielkim kamieniem przy samym brzegu rzeczki.

-Amber? - Dziewczyna podskoczyła lekko wystraszona. Pociągnęła nosem pocierając twarz. Usiadłam przy niej. - Czemu płaczesz?

-Przepraszam, przeze mnie masz popsuty wieczór.

- Wcale, że nie, świetnie się bawiłam.

-Wiem, widziałam, ale teraz już się nie bawisz.

-Nie prawda. Amber, co się stało?

-Dzwonił do mnie. Był zły, że poszłam z tobą na imprezę i nic mu nie powiedziałam. Zaczął robić mi wyrzuty, że to z nim powinnam być, choć sam wczoraj powiedział, że jest dziś zajęty. - Dziewczyna Pociągnęła nosem drżąc lekko. Przytuliłam ją do siebie. - Nie rozumiem go, raz jest świetnie a potem robi problemy bez powodu i to ja jestem winna. Co ja mam robić?- Dziewczyna popłakała się.

-Chyba już od dawna wiesz co powinnaś zrobić. - Dziewczyna podniosła się siadając do mnie bokiem i przyglądając mi się.- Ja nie powiem ci co powinnaś a czego nie, sama to wiesz choć się boisz.

-Ale jak go kocham Lil.

-Nie prawda. Amber, nie kochasz go, jesteś po prostu zauroczona. On też był, na początku. - Westchnęłam siadając po turecku naprzeciw niej. – Wiesz, że doradca w tych sprawach ze mnie żaden, ale musisz to zrobić. To bezcelowa relacja, jednostronna. Powinnaś odciąć się od niego a wtedy zapomnisz i będziesz ta sama Amber co kilka miesięcy temu.

-Masz chyba rację, ale boję się. Jeśli ja naprawdę go kocham?

-Nie dowiesz się jeśli nie zaryzykujesz.- Siedziałyśmy w naszym ulubionym niegdyś miejscu, w już mniej ponure atmosferze.

   Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, jak zawsze w tym miejscu blondynka lekko już przysypiała na moim ramieniu a nawet nie wiedziałyśmy która jest godzina. Powieki również i mi zaczęły się zamykać, już prawie zasnęłam kiedy usłyszałam złamanie gałęzi na co oprzytomniałam i wsłuchałam się uważnie, kolejna, szelest suchych liści, cisza, liście, gałązka. Obudziłam śpiąca już dziewczynę wstając i rozglądając się dookoła.

-Co się stało?

-Słyszałam coś. - Odwróciłam się. Znowu, gałązka, liście. - Słyszałaś?

-Nie. Lil co się dzieje?

-Ktoś tu jest albo coś.

-Może to ci z imprezy się wygłupiają.

-Nie. Impreza skończyła się jakiś czas temu.

-Skąd to wiesz? - Dziewczyna spojrzała na mnie podirytowana.

-Nie słyszę muzyki.

-Żartujesz sobie? Liliana jesteśmy dobry kilometr od ogniska, dziwne żebyś miała słyszeć.

-Amber zamknij się. - Warknęła na nią zła. Nie uśmiechało mi się, że coś jest niedaleko, nie wiemy co to a przez jej gadanie jest większa szansa, że to coś tu przyjdzie. Dziewczyna prychnęła pod nosem kiedy usłyszałam warczenie. - Słyszałaś? - Spytałam szeptem do blondynki.

-Wolała bym odpowiedzieć, że nie. - Również odpowiedziała szeptem wystraszona. - To wilk?

-Nie wiem. Nie panikuj.

- Nie panikuj? Lil, tu coś jest, jak ja mam nie panikować.

- Amber. - Znów na nią warknęłam zła i na nasze nie szczęcie w tej samej chwili za nami wydobyło się warczenie. Odwróciłyśmy się w tamtą stronę, na drugim brzegu rzeczki na linii lasu świeciły dwa wielkie ślepia. Zwierzę powarkiwało cicho w nasza stronę. Przesunęłam powoli blondynkę łapiąc jej rękę za siebie. Zwierzę chodziło wolno na linii oddzielającej drzewa od brzegu rzeczki uważnie nas obserwując. Serce znów mnie zakuło, jak ostatnio. Odwróciłam się gwałtownie słysząc za nami następne złamanie gałęzi a panika wezbrała na sile. Jest ich więcej?

   Z gęstwiny drzew wybiegły dwie postacie, niska i wysoka. Nim jednak skojarzyłam kto to odwróciłam się z powrotem w stronę zwierzęcia które ruszyło w nasza stronę. Stałam nieruchomo. Nie czułam strachu, nie byłam przerażona a powinnam. Wpatrywałam się w ogromnego wilka z zachwytem. Czas jakby zwolnił, dźwięki ucichły.

-Zabierz je!- Słyszałam dźwięk który wydawał się być tak daleko, że był ledwo słyszalny. Z transu wybudziło mnie tylko szarpniecie za rękę. - Uciekaj z tond!- Dylan? To on tu przybiegł. Jego oczy świeciły na złoto. Czyli mi się nie przewidziało. Nie reagowałam na jego słowa jakbym wrosła w ziemię, nie chciałam z tond iść a nawet gdyby nie byłam w stanie.

   Chłopak ruszył przed siebie, prosto w stronę wilka, jakby chciał zagrozić mu drogę. Na marne. Nie wiem co się stało ale chłopak po chwili leżał kilka metrów dalej u stóp drzewa.

-Dylan!- Odwróciłam się widząc skulona, wystraszona blondynkę w objęciach Jace. Była do niego przytulona tak że jej twarz była zakryta przez jego klatkę. Z głupoty jaka zrobiłam, zdałam sobie sprawę chwilę potem, kiedy uderzyła całym ciałem o kamienie przygnieciona przez wielkie cielsko zwierzęcia. Nie patrzył na mnie lecz Amber i chłopaka który ją trzymał, warcząc w ich stronę, po chwili gdy żaden z nich nie wykonał ruchu spojrzał na mnie a ja jakbym odpłynęłam. Choć się nie odezwałam miałam ochotę wykrzyczeć to najgłośniej jak potrafię. MÓJ! Oczy zwierzęcia jarzyły się prawie na biało i zaprzestał wydawania jakiegokolwiek dźwięku. Patrzył na mnie a ja na niego. Zapewne gdyby nie fakt, że i tak ledwo oddychałam przez wielkie cielsko leżące na mnie straciła bym zdolność oddychania. Zwierzę delikatnie zsunęło się ze mnie a po chwili jego miejsce zajął... Człowiek?

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz