LX

1.9K 81 1
                                    

-Następnym razem daj jej odpowiedzieć Jace.- Zaraz za nim w głąb pokoju weszła Mary i zajęła miejsce w fotelu zaraz po tym gdy przysunęła go bliżej nas. Skończyłam pisać odkładając kolejną kartkę na bok i przywitałam się z gośćmi.

-Dawno się nie widziałyśmy.- Uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny która zniknęła na ponad cztery miesiące nie dając znaku życia.

-Tak, trochę minęło, ale świetnie Cię widzieć, wyglądasz niesamowicie.

-Co, ale ona nic się nie zmieniła?- Obie zaśmiałyśmy się na komentarz chłopaka który bawił się składając moje notatki w samolociki i rzucał nimi po pokoju, za co zgromiłam go wzrokiem, ale nie przeją się tym.- Lili, nie wiem czy słyszałaś, ale w ten weekend urządzamy imprezę.

-Jaka impreza?- Spytałam udając zaciekawioną na co dziewczyna zaśmiała się. Wiedziała, podobnie jak chyba wszyscy, że nie jestem tego zwolenniczką.

-Po prostu, impreza, choć może źle to nazwałem. Zabieramy wszystkich, Willa, ciebie, Dylana z tą słodziutką blondyneczką...- Wyliczał na palcach.-... oczywiście nie może zabraknąć tak zajebistej osóbki jak Alex, bez której ten wypad nie miał by sensu.-Tu musiałam przyznać rację chłopakowi. Po głębszym poznaniu ich wszystkich, stwierdzam, że Alex, bardziej pasowała by na siostrę Jeca, nie Williama, Mary ma podobny charakter do tej dwójki, przez co razem tworzyli niezastąpione trio.- Oczywiście Sam, dzieciak zostanie z dziadkami, choć jak dla mnie mógłby jechać, ale Sam jak zawsze twierdzi, że chcę go zdemoralizować, w tak młodym wieku, cokolwiek to znaczy... nie ważne. Chciałem ściągnąć Liama, ale nie ma z nim kontaktu, więc trudno. O kimś zapomniałem?-Spytał zastanawiając się chwilę.

-Tak, ten chłopak z którym się kumplowaliście na studiach.- Mary podpowiedziała na co chłopak natychmiast się ożywił.

-Racja, jeszcze Luke, a ponieważ będzie i on, niestety temat nadprzyrodzonych będzie tematem tabu, więc sza.- Przyłożył palec do ust na co przytaknęłam.- To nic wielkiego, zwykły camping.

-Z dużą ilością alkoholu i jeszcze więcej alkoholu.- Dodała dziewczyna na co wszyscy się zaśmialiśmy. Musze przyznać, że taka impreza nawet może mi się spodobać. Choć wiedziałam, że gdy ta trójka zacznie świrować może wystraszyć chłopaka, w końcu Jeca już miał za wariata, a co dopiero jak pozna pozostałe dwie towarzyszki niebieskookiego.

-Jak dla mnie bomba.- Uśmiechnęłam się wesoło na co para spojrzała na mnie podejrzliwie, jednak po chwili oboje odwzajemnili uśmiech.

~~~~~

   Siedziałam z Grace w ogrodzie za domem Lannisterów rozmawiając o wszystkim i o niczym, od narady w gabinecie ojca Williama i przybycia mojej matki nie widywałyśmy się często, ja byłam tu, ucząc się, a Grace musiała wrócić do Werrond.

-Słyszałam, że wybieracie się jutro na wycieczkę.

-Tak.-Uśmiechnęłam się lekko.

-Cieszę się.- Przeniosłam wzrok na kobietę.- Nawet nie wiesz ile razy chciałam widzieć Cię tak szczęśliwą jak teraz. Może gdybym wcześniej Ci powiedziała, może... chciałam Cię chronić Lili.-Westchnęła odwracając się w moją stronę i złapała moje dłonie ściskając je lekko.- Tak bardzo się cieszę wiedząc Cię tak szczęśliwą, Kocham Cię Lili, a to, to wszystko czego zawsze dla ciebie pragnęłam, byś była bezpieczna i szczęśliwa.-Uśmiechnęła się przez łzy. Przytuliłam się mocno do kobiety czując lekkie pieczenie pod powiekami.

-Ja też Cię Kocham mamo.- Kobieta zaśmiała się przez łzy.

-Lili,ja nie jestem...

-Jesteś. Zawsze byłaś, i będziesz moją mamą Grace.- Odsunęłam się ścierając łzy z policzków.- Tylko ty będziesz moją mamą, bo to wszystko, kim jestem, to jaka jestem, zawdzięczam tobie. Opiekowałaś się mną, chroniłaś i choć ukrywałaś to wszystko przede mną wiem i rozumiem, że robiłaś to by mnie chronić, dlatego Cię Kocham, mamo.- Zaśmiała się ocierając łzy z policzków.

-Nawet nie wiesz jak wiele radości mi zawsze sprawiało gdy tak mnie nazywałaś.- Westchnęła uśmiechając się i przyglądając mi się.- Przed wojną, ja i Froy opuściliśmy Gardnergon. Mieszkali tu sami ludzie i Zmienni, ja byłam łowcą, dlatego nie mogłam tu mieszkać, a Froy odszedł ze mną, choć twój ojciec, podobnie jak Jon stracili wtedy przyjaciela, nigdy nie chowali urazy do żadnego z nas. Ojciec Juana był okrutny, namawiał go by nas zabił, za zdradę, za to, że Froy opuścił swoich ludzi, ale już wtedy nie miał władzy, jego dni dobiegały końca, a Juan mimo jego namów nie posuną się do tego.- Zamilkła na chwilę. Zamykając oczy z lekkim uśmiechem i opierając na oparciu.- Wzięliśmy ślub, a twój ojciec udzielił nam błogosławieństwa. Chcieliśmy mieć dziecko. Niestety okazało się, że ja nie mogę mieć potomstwa, co było wręcz hańbiące wśród Zmiennych, wtedy twój ojciec również się od nas nie odwrócił... Kilka lat później poznał Arye, była jego przeznaczoną, ale oboje wiedzieli, że darzą się również uczuciem, którego ich rasy nie zaakceptują, dlatego to właśnie ja i Froy staliśmy się ich powiernikami tego sekretu. W tajemnicy pobrali się, a kilka miesięcy później dowiedzieli się o tobie, wtedy musieli się ujawnić. Zmienni, choć było to wbrew ich zwyczajom i ogólnie obranym regułom, zaakceptowali to, w przeciwieństwie do rodziny Headey.- Uważnie przysłuchiwałam się każdemu słowu jakie wypowiadała.- Na początku, stwierdzili, że twoja matka dokonała haniebnego czynu wiążąc się z zwierzęciem, ale gdy dowiedzieli się o tym, że jest w ciąży, wygnali ją nie chcąc mieć nic wspólnego z potwornym dzieckiem. Przez pierwsze półtorej roku po twoim narodzeniu, żyliście całą trójką tutaj, w Gardnergon, jednak kiedy Król Nocnych zaatakował Wiedzmy w sojuszu z Cieniami twoja matka ruszyła im na pomoc, każąc chronić cię przez Zmiennych. Wiedziała, że Król szukał jej, dlatego nie chciała narażać, ani Ciebie, ani twojego ojca i jego pobratymców. Większość Wiedźm zginęła, podobnie jak głowa rodu i kilku następnych w hierarchii. Twój dziadek, wuj i jego rodzina, oraz młodsza siostra twojej matki. Jako najstarszy żyjący członek rodu, Arya musiała przejąć władzę, lecz jej rasa nadal nie akceptowała twojego istnienia, dlatego zagrozili Ary i Juanowi, że jeśli nie ukryją twojego istnienia przed Nocnymi i pozostałymi rasami, zabiją Cie.

-Co było dalej, temu zginą mój tata?- Spytałam gdy kobieta zamilkła na bardzo długo. Byłam prze szczęśliwa i zaciekawiona, po raz pierwszy miałam okazję usłyszeć historie o swojej rodzinie. Nie tylko o rodzicach, ale również mogłam dowiedzieć się czegoś więcej, na temat Grace i jej męża.

-Zgodziliśmy się.- Odwróciłam się w stronę kobiety która stała kawałek za nami, jak zawsze w pięknej, a jednocześnie dziwnej sukni, jak co dzień.- Wiedzieliśmy, że gdy inne rasy dowiedzą się o twoim istnieniu może to sprowadzić nieoczekiwane konsekwencje, a wiele z nich będzie czyhać na twoje życie. Obiecaliśmy, że utrzymamy w tajemnicy twoje istnienie, Juan, przyrzekł mi, że Cię obroni, za wszelką cenę, a Zmienni przyrzekli wraz z nim. Wiedziałam, że Król Nocnych nie zrezygnuje tak łatwo, musiałam was opuścić choć nie łatwo było mi się z wami rozstać. Wiedziałam, że tak będzie najlepiej, a nic nie będzie Ci już zagrażać, ani ze strony Wiedźm, ani innych ras.- Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do nas niepewne zajmując miejsce obok Grace.- Ufałam w siłę i obietnice Juana, ale nie mogłam wykluczyć, że prędzej czy później ktoś się o tobie dowie, dlatego też poprosiłam Grace o pomoc.- Uśmiechnęła się w stronę kobiety co ta odwzajemniła.

-Więc jak zginą tata, co się stało, co to za wielka wojna i kim jest ten Król Nocnych?- Kobiety spojrzały po sobie a następnie Grace uśmiechnęła się do mnie wstając z miejsca.

-Na dziś koniec bajek, musisz odpocząć po treningu, a jutro czeka Cię ciężki dzień z tymi dzikusami.- Odwróciły się i odeszły znów zostawiając mnie z masą pytań bez odpowiedzi. Czemu za każdym razem, gdy uzyskam jakieś wyjaśnienie, po chwili powstaje masa kolejnych niewiadomych. Zrezygnowana ruszyłam do pokoju wiedząc, że i tak niczego więcej się nie dowiem puki same mi nie powiedzą, a na to się nie zapowiadało.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz