-Will?Co się stało? - Zatrzymałam się trzymając dłoń na klamce uchylonych drzwi. Nie chciałam im przeszkadzać, ale gdy miałam się odwrócić i odejść usłyszałam głos blondyna.
-Wiesz jak to jest Jace, kiedy czegoś pragniesz, najbardziej na świecie tak bardzo, że jesteś gotów wszystko poświęcić.- Wróciłam na poprzednie miejsce chcąc lepiej słyszeć ich rozmowę. Od kilku dni William chodził bardzo zamyślony a zarazem zmartwiony przy tym również zły, chyba przez naszą ostatnią kłótnie. Unikał mnie przez kilka ostatnich dni.
-Stary, nie ma nic złego w tym, że lubisz słodycze. Wierz mi, tego rodzaju uzależnienie warte jest wszystkiego.- Przewróciłam oczami na słowa chłopaka, jak zawsze zero wyczucia. William się nie odezwał, ale zakładam, że samym spojrzeniem doprowadził chłopaka do porządku.
-Pragniesz tego, ale wiesz, że jeśli to dostaniesz zniszczysz to.
-Nie, nie wydaje mi się. Chyba, że masz na myśli muffinki czekoladowe Mary. -Chłopak zaśmiał się.
-Jace, mówię serio.- Westchną zirytowany. Cały Jace, zero powagi.
-Wybacz stary. -Mrukną słysząc zwiedzony głos chłopaka. Jace jak zawsze wszystko próbuje obrócić w żart, nawet gdy zdaje się to być nieodpowiednie. - Nie wydaje mi się bym kiedykolwiek się tak czuł, ale domyślam się co masz na myśli.
-To okropne, wiesz. Czuje się jakby od środka coś mnie rozrywało, ale kiedy pomyślę, jak cudownie by mogło być gdybym mógł... ten ból znika, by po chwili znów wrócić o wiele silniejszym.
-Co masz na myśli? O czym ty mówisz?
-Ja... -Zawahał się przez chwilę.- Zakochałem się. - Słychać było, że się uśmiecha. - Zakochałem się w dziewczynie którą mogę tylko zniszczyć.-Momentalnie poczułam jak by cały tlen z pomieszczenia znikną, podobnie jak światło. Czy to o tym myślał przez ostatnie dni, tym zaprzątał myśli? Kim jest osobą o którą tak bardzo się martwił?
-Ale... Jak to... Zakochałeś się?! - Chłopak jąkał się. Był chyba zdziwiony wyznaniem blondyna, podobnie jak ja.- Jak to możliwe? Czemu nie mówiłeś? Kto to? Nie żebym nie wiedział, ale mów! - Sama zastanawiałam się nad ostatnim pytaniem. Wiedziałam przecież, że więź nie oznacza uczucia między przeznaczonym, doskonale to wiedziałam. Czemu więc czuje jak drżą mi dłonie, jak gardło zaczyna nieprzyjemnie drapać? Czemu czyje na policzkach łzy?
-Nie chciałem tego przyznać. Nie dopuszczałem tej myśli do siebie od samego początku. Bałem się, że przeze mnie ucierpi. Kocham ją od dnia w którym zobaczyłem ją po raz pierwszy. Od dnia gdy poczułem jej obecność nad jeziorem.- Mówił to tak, jakby przypominał sobie najwspanialszy moment w swoim życiu.- Nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ani oczu, nie wiem nawet skąd wiedziałem, że tam jest, po prostu to czułem. Wiem, że to ona, ale po chwili zniknęła a ja nie mogłem jej znaleźć, nawet po zapachu.. .- Przetarłam policzki szybkim ruchem dłoni a następnie odwróciłam się i wybiegłam z budynku nie mogąc dłużej tego słuchać. Skoro to tylko więź, nic więcej, żadnych uczuć, czemu więc to tak boli.
Spędziłam chwilę na świeżym powietrzu a gdy wreszcie opanowałam emocje ukradkiem przemknęłam do pokoju nie chciałam nikogo spotkać na swojej drodze. Było późno więc po wieczornej toalecie postanowiłam, że wreszcie przyda mi się trochę snu i odpoczynku.
~~~~~
Znów obudziłam się zlana potem. Kolejny sen. Miałam tego dosyć. Na sama myśl chciałam się rozpłakać, krzyczeć i rzucić czym popadnie, tylko by odreagować, ale nie mogłam.
Podniosłam się z łóżka i przebrałam po czym jak najszybciej udałam się do kuchni chcąc znaleźć coś od bólu głowy, który się coraz bardziej nasilał.
Łyknęłam proszki i zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Było lekko po piątej, a ja wiedziałam, że już nie zasnę. Nie to żebym nie mogła, po prostu nie chciałam. Postanowiłam wybrać się na spacer. Dawno tego nie robiłam, podobnie jak bieganie, ale nie miałam do tego głowy.
Narzuciłam przed wyjściem bluzę i ruszyłam do lasu. Znalazłam się jak zawsze nad małym jeziorkiem w środku lasu i zatrzymałam się na jego brzegu.
Przez dłuższą chwilę przyglądałam się własnemu odbiciu w tafli jeziora po czym sfrustrowana podniosłam dłoń którą wykonałam w powietrzu ruch jak bym w coś miała uderzyć. Poczułam mrowienie od barku aż po koniuszki palców które przepłynęły przez całą rękę tak jakby się ulatniały. Z zdziwieniem przyglądałam się jak wielki podmuch przecina lustrzaną powłokę jeziora by w pewnym momencie zniknąć.
Zerknęłam na swoje dłonie po czym znów wzięłam zamach i powtórzyłam gest z tym samym efektem. Nie wiedzieć czemu, ale poczułam się przez chwilę lepiej, dlatego powtórzyłam czynność jeszcze kilka razy. Odwróciłam się na pięcie po czym znów wzięłam zamach i wypuściłam energię.
W jednej chwili drzewa przede mą zaczęły wyginać się z przeraźliwymi dźwiękami. Podeszłam do jednego z drzew i przejechałam palcami po jednym, dość mocnym wgłębieniu w korze. Nie wiedziałam, że tak się stanie. Oparłam się o drzewo przymykając powieki.
Gdy je na powrót otworzyłam serce poskoczyło mi do gardła gdy ujrzałam niecałe dziesięć metrów od miejsca w którym siedziałam pięć par ogromnych, pustych, białych spojrzeń skierowanych w moją stronę.
Podniosłam się gwałtownie po czym powoli zaczęłam wycofywać się w stronę domu Lannisterów, szybko jednak skończyła się moja ucieczka gdy poczułam uścisk na barku. Odwróciłam się przerażona dostrzegając dwa kolejne cienie zaraz za tym który mnie trzymał.
Wyrwałam się, ale najwidoczniej nie spodobało mu się to i po chwili ogłuszył mnie jeden donośny pisk który wykonał, ale nie zaatakował mnie. Żaden mnie nie zaatakował.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...