Patrzyłam nieruchomo na profil chłopaka leżącego, można powiedzieć, że w połowie na mnie i w pół na ziemi. Jego twarz wykrzywiona była w grymasie bólu, w powietrzu unosił się dźwięk jakby łamanych kości. Chłopak zacisnąć pięści dysząc ciężko i zaciskając powieki. Odkąd tylko nasze oczy się zetknęły czułam w klatce ten ból, tylko, że z zdwojoną siła i trwał on cały czas. Chłopak wreszcie rozluźnił pięści a jego oddech zaczął wracać do normy.
-Will? - Z przyglądania się chłopakowi wyrwał mnie zdziwiony i wystraszona głos Dylana. Chłopak podszedł do nas podając do tej pory nagiemu chłopakowi jakieś ubrania. Ten nawet na nikogo nie patrząc skina głową. Dylan złapał mnie pod pachy podnosząc z ziemi i odwracając zaczął prowadzić do Amber i chłopaka który dalej ja trzymał. Wyglądało to jakby dziewczyna... była nieprzytomna. Chciałam zerknąć na chłopaka który jeszcze przed chwilą był wilkiem ale Dylan mi to uniemożliwił zasłaniając go dopiero po chwili gdy na niego spojrzałam, zauważyłam, że od lewego policzka do mostku ma ogromną szramę po pazurach.
-Dziś ci pofolgował.- Zaśmiał się Jace patrząc na to samo co ja.
-Zamknij się Jece. - Zerkną na mnie.
- No i co z tego, że słyszy. Raczej po tym co widziała nie wmówisz jej ze się upiła i widziała latające wróżki?
-Jace!- Warkną poirytowany.
-Co. Widziałeś przecież. I tak będzie musiał się dowiedzieć, w końcu to jej sprawka.
-Pozwól, że to William o tym zdecyduje. - Uciął pogawędkę. Ja jednak dalej wpatrywałam się w jego ranę która zdawało się, że zmalała.
-Jesteście nienormalni. - Po chwili ciszy dało się słyszeć nowy głos, ale przyjemniejsze niż tej dwójki. - Mówiłem wam chyba, że ma tu nikogo nie być do północy. - Dylan odwrócił się do chłopaka odsłaniając mi tym samym lekko pole widzenia kiedy chłopak nakładał właśnie koszulkę.
-I tak było. Nie wiedzieliśmy, że te dwie tu są. - Odpowiedział wyższy z chłopaków wdychając. - Przepraszam.
- Mi nic nie jest. Z tobą jest gorzej, wybacz. - Chłopak odwrócił się w nasza stronę, że też teraz księżyc musiał schować się za chmurami. Nie widziałam jego twarzy ale oczy jarzyły się błękitem. Serce biło jak oszalałe jednocześnie czułam ten dyskomfort co ostatnio.
-Wyliże się przecież. - Jace podszedł do chłopaka. - Nie raz już od ciebie oberwał. Ale co z nią?- Wskazał na mnie.
- Nie mam pojęcia.
-Will zdajesz sobie sprawę z tego co się stało?- Jace mówił podekscytowany. - To ona to zrobiła. To jej sprawka.
-Jace zamknij się. - Dylan warkną. Znowu. Zaczynam coraz bardziej obawiać się tego towarzystwa i mam wrażenie, że Luke pomylił się twierdząc że tylko Jace ma nie po kolei w głowie. - Trzeba ją z tond zabrać a potem coś wymyślić.
-Wiecie, że ja tu jestem. - Podniosła rękę jakbym chciała im przypomnieć o mojej obecności. - Słyszę was, rozumiem, no może nie do końca. Nigdzie się z tond nie wybieram a tak na marginesie nic dziś nie piłam więc z tymi skrzatami, elfami i czy co to tam mówiłeś, nie wyjdzie. - Chłopak zaśmiał się zadowolony.
-Masz na myśli wróżki? - Spytał rozbawiony Jace.
-Tak. - Skrzyżowałam ręce na klatce patrząc wyczekująco. Jace przeciągną się podchodząc do mnie.
-No to nic tu po nas. Zabiorę tę blondynę, można prosić? - Wystawił przed siebie rękę, wyjęłam kluczyk z kieszeni podając mu go.
-Akademik, trzecie piętro, 258.
-Dziękuję pięknej Pani. - Za jego plecami wydobył się warczenie na co chłopak zaśmiał się tylko a ja spojrzałam zdezorientowania na postać za to odpowiedzialną. - Będzie na miejscu cała i zdrowa. Chyba.- Uśmiechnął się po czym znikną z blondynką na rękach. Dylan przez cały czas się nie ruszył podobnie jak ten drugi. Głowa zaczynała mnie boleć i ciężko było mi stać więc nie czekając ruszyłam siadając na kamieniu o który wcześniej opierałam się z Amber. Chłopak podaży za mną wzrokiem tylko Dylan stał nadal wpatrzony w tego drugiego. Westchnął wreszcie.
-Przestań się tak na mnie gapić. Nic mi nie jest. - Chłopak zerkną na mnie zauważając że cały czas przyglądam się im ale i tak podświadomie mój wzrok kierował się na nieznajomego. - Możesz...
-Nie.
-Dylan.
-A jak ci coś odwali. Chcesz mieć i ja na sumieniu. – Szepną ciszej jakby nie chciał bym to usłyszała. Chłopak spiął się na chwilę zasysając powietrze ale po chwili uspokoił się.
-Nie będę, nie zmienię się, proszę tylko żebyś dał mi chwilę. Będziesz w pobliżu jakby co. Proszę. - Chłopak westchnął po czym niechętnie ruszył w głąb lasu.
Głową zaczęła mi ciąży przez co zsunęłam się z kamienia opierając się o niego. Chłopak poczeka aż Dylan zniknie po czym powoli podszedł do mnie siadając obok.
-Wszystko w porządku?
-Tak. W jak w najlepszym.-Zaśmiałam się nerwowo. - Nie spodziewałam się, że idąc na imprezę do chłopaka którego niedawno poznałam, na dodatek na cześć dwóch innych których kompletnie nie znam, będę udzielać rad dla przyjaciółki z załamanym sercem, potem zostaniemy zaatakowane przez wilka od którego nie miałam najmniejszej ochoty uciekać, mimo iż instynkt samo zachowawczy i adrenalina powinna dać mi takiego kopa w obliczu zagrożenia życia, że powinnam znaleźć się na Antarktydzie. Za to zostaję przez niego zaatakowana a następnie okazuje się, że zamiast wilka leży na mnie nagi chłopak, drugi wygląda jakby miał bliskie spotkanie z gryzli a moja przyjaciółka, nieprzytomny zniknie z jak go nazywają, psychopatą. Jak by tego było mało od południa mam zwidy, klatka piersiowa boli mnie jak by ktoś położył mi na nią kowadło, mam mroczki przed oczami, głowa mnie boli i istnieje 70% szans, że zemdleje. - W życiu nie wypowiedziała tyle sarkazmu jak w tej jednej rozmowie. Zaśmiałam się lekko pocierając skroń z nadzieją na to, że złagodzić to ból. - Wiesz taki dzień jak co dzień. A co u ciebie? - Zapadło milczenie. Oczy same mi się zamykały, ból narastał i nie miałam już nawet siły podnieść ręki.
-Przepraszam, że was zaatakowałem. Nie martw się o przyjaciółkę, choć Jace jest dziwny nic jej nie zrobi.
-Okey.
-Will.
-Co?- Spojrzałam na chłopaka nie rozumiejąc.
-Mam na imię William. - Uśmiechnął się lekko w moją stronę podając mi rękę, uścisnęłam ja z trudem.
-Liliana.- Zmrużyłam oczy kręcąc głową kiedy obraz zamazał mi się.
- W porządku?
- Tak. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopak przyglądał mi się dokładnie. Dotknęła delikatnie miejsca gdzie głową bolała mnie najbardziej. Było mi trudno oddychać. Spojrzałam na drżącą dłoń. Krew. Mroczki przed oczami nasilały się. - Jednak nie. – Z trudem próbowałam wstać.
- Hej co robisz? – Chłopak doskoczył do mnie natychmiast kiedy nieporadnie próbowałam się podnieść.
-Muszę z tond iść. Już.- Udało mi się wreszcie podnieść z ziemi. Ruszyłam na chwiejnych nogach w stronę wyjścia z lasu.
- Co się stało?- Chłopak spojrzał na moją zakrwawiona dłoń a potem na głowę. - To przeze nie, przepraszam. To musiało... Kiedy cię przewróciłem.
- Nic mi nie jest po prostu muszę z tond iść.- Podparłam się o kamień.
-To nie jest nic.
-Masz rację. – Czułam, że mój organizm już nie wytrzymuje. Stałam kawałek od chłopaka. Odwróciłam się do niego tyłem powoli próbując z tond wyjść. Ledwo mogłam zaczerpnąć powietrza. - Szansa na utratę przytomności wzrosła do 99,9%.- Nogi ugięły się pode mną a już po chwili znów zetknęłam się z twardym podłożem a ostatnim co słyszałam był szelest stukających o siebie kamieni i wołanie przez chłopaka Dylana.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...