LXXI

1.4K 56 6
                                    

   Siedziałam pod drzewem w ogrodzie, w najbardziej niedostępnym dla ludzkiego wzroku miejscu. Mogłam chwilę pomyśleć w samotności ,ale nie na bezludziu tak jak robiłam to zazwyczaj, słyszałam szmery na ulicy oraz czasem głośniejsze dźwięki wydawane przez domowników, czasem ktoś krzyknie, lub coś upadnie.

   Rozmyślałam nad tym, jak diametralnie zmieniło się moje życie. Jak wyglądało niecały rok temu, a jak wygląda dzisiaj. Czym bym się dziś zajmowała gdybym nie poznała William Jaca, a nawet Dylana.

   Jedno wiem na pewno, skończyła bym studia.

   Ale czy tego potrzebowałam? Oczywiście studia, samorealizacja i nauka są ważne, ale czy jest to coś czego pragnęłam.

   Zawsze chciałam poznać rodzinę o której nic nie wiedziałam. I choć w małym stopniu się rozczarowałam, to dopięłam swego. Poznałam biologiczną matkę, ojca niestety nie zdążyłam, ale wiele czytałam na jego temat. Grace, Arya a nawet Pan Lannister wiele mi o nim opowiadali, dlatego w pewnym sensie, czułam się jak bym go poznała.

   Żałowałam jednego. Przez ten rok jeszcze bardziej oddaliłam się od ludzi którzy zawsze byli w moim życiu, oddaliłam się od Amber.

   Choć rozmawiamy, widujemy się, można powiedzieć, że nawet częściej niż dotychczas, bo ze względu na Dylana spędza w Gardnergon więcej czasu, nie mniej jednak jest między nami pewien dystans. Mam wrażenie jak by mnie unikała, nie rozmawiamy tak szczerze i wszechstronnie. Od wydarzeń z wyjazdu widziałam się z nią tylko raz, zanim wyjechała z Dylanem do Werrond.

-O czym myślisz?- Wyrwana z rozmyślań przeniosłam wzrok na chłopaka który zajął przy mnie miejsce na trawie. Poczułam mrowienie na skórze gdy nasze ramiona się ze sobą zetknęły.

-O niczym ciekawym.- Skłamałam. Nie należę, jak zapewne można zauważyć, do osób chętnie dzielących się swoimi problemami.

-Powiedzmy, że Ci wierzę.- Zaśmiał się co wywołało mój drobny uśmiech. Lubiłam gdy się śmieje.- Nie wyglądasz najlepiej.- Przyjrzał mi się uważnie.

-Źle sypiam.- Prawdę powiedziawszy wcale nie sypiam. Od trzech dni nie zmrużyłam oka, za bardzo bałam się, że znów będę miała ten sen, ten z biblioteki.

-Koszmary?- Przytaknęłam. Jakiś czas temu, po przyznaniu się Williamowi o proroczych snach powiedziałam mu również o jednym, powtarzającym się bez przerwy koszmarze z Samem w roli głównej. Miałam wrażenie, że po przeżyciu tego wydarzenia tyle razy od nowa, po woli zaczęłam się jakby... przyzwyczajać? Chyba tak mogę to nazwać.

-Zrobisz coś dla mnie?- Spytałam z delikatnym uśmiechem. Zastanowił się chwilę ale przytakną.- Pokażesz mi swoje oczy?

-Przecież na nie patrzysz.- Zaśmiał się. Pokręciłam przecząco głową.

-Nie te.

-Lilli... -Westchną.- ...Dobrze wież, że ...

-Nie kontrolujesz przemiany.- Dokończyłam za chłopaka. Doskonale o tym wiedziałam. Ale gdzieś z tyłu głowy miałam pewną myśl, że może uda się mu choć trochę zapanować nad wilczą naturą.

   Dowiedziałam się wiele na temat wilkołaków. To znaczy Zmiennych. Biblioteka Lannisterów była obficie wyposażona w swego rodzaju opisy i instruktaże o stworzeniach nadprzyrodzonych. Ciekawa lektura przed snem.

-Nie powinnaś zgadzać się na prośbę mojego ojca.- Odezwał się po chwili patrząc przez siebie i jedną ręką skubał trawę na której siedzieliśmy. Posłałam mu pytające spojrzenie.- Wiem o waszej sprawie. Staram się z całych sił nikogo nie skrzywdzić a ty, można powiedzieć, podpisałaś pakt z diabłem.

-Nie miej pretensji do ojca, że się o Ciebie martwi.- Weszłam mu w słowo oburzona.

-Nie pomyślałaś, że ja martwię się o Ciebie?!- Spytał unosząc głos co lekko mnie przywróciło do pionu.- Podczas tamtej pełni, nie przypadkiem znalazłaś się w tym domku. Dobrze o tym wiem. Myślisz, że chcę mieć krew na rękach, twoją krew?

-Umiem o siebie zadbać.- Odparłam ściszonym głosem ze zwieszoną głową.

-Wiem. Ale jestem pewien, że w razie zagrożenia nie zrobiła byś tego co musisz.

-Co chcesz przez to powiedzieć?- Podniosłam wzrok na chłopaka, ale on milczał przyglądając mi się ze skupieniem jakby sam chciał bym to wydedukowała, co też zrobiłam.- Czy ty... sugerujesz, że... Sugerujesz, że powinnam Cię zabić?!- Spytałam oburzona faktem, iż nawet o tym pomyślał, że ja o tym pomyślałam.

-Jeśli będzie to konieczne, tak. Bez wahania.- Przez chwilę myślałam, że sobie żartuje, ale powaga z jaką to mówił była wręcz przerażająca. Poczułam pieczenie pod powiekami, ale nie chciałam pokazać jak bardzo zabolały mnie te słowa. Na marne. Słone krople zsuneły się po policzkach, co trochę zmiękczyło chłopaka.

   Dotkną mojego policzka ścierając krople. W jednej chwili dotarły do mnie słowa Williama. To, że naprawdę kazał mi to zrobić.

   Odepchnęłam dłoń chłopaka po czym zamachnęłam się a moja dłoń spotkała się z policzkiem blondyna z głośnym plasknięciem. Czułam jak drżą mi ręce, cała zaczynałam drżeć. Może to złość a może smutek i żal, a może wszystko na raz.

   Chłopak wpatrywał się dłuższą chwilę w trawę po tym jak przez uderzenie jego głowa odwróciła się w tamtym kierunku.

-Jak możesz tak mówić. Jak mogłeś o tym choćby pomyśleć.- Podniosłam się z miejsca ruszając w stronę domu, ale już po kilku krokach poczułam uścisk na nadgarstku który mnie zatrzymał.

   Nie odwróciłam się. Nie miałam na tyle odwagi by znów spojrzeć mu w oczy. Milczał dlatego wyrwałam dłoń z uścisku i szybszym krokiem ruszyłam do domu. Przed wejściem jednak zatrzymałam się sprawdzając w odbiciu okna czy mocno widać iż płakałam, na szczęście zmęczenie dostatecznie to przebijało więc nikt nie powinien zwrócić na to uwagi.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz