XLI

2.5K 111 9
                                    


   Miną lipiec, potem sierpień a teraz wrzesień chylił się ku końcowi.Jesień zbliżała się wielkimi krokami, liście na drzewach zaczęły żółknąć, słońce szybciej znikało za horyzontem, zaczynało robić się chłodniej. Zostało kilka dni, kilka ostatnich dni a następnie powrót do Cuvelain. Ostatni rok.

   Nie miałam jeszcze planów, co potem? Zastanawiam się nad stażem lub wyjazd za granicę, ale nie chciałam zostawiać Grace, nie mogłam jej zostawić.

-Jak myślisz, dostaniemy ten sam pokój w akademiku co w zeszłym roku.- Zerknęłam na blondynkę siedzącą na fotelu obok, jedzącej żelki. Zastanowiłam się chwilę.

-Możemy poprosić o ten sam jeśli ci zależy.

-Nie,jakoś nie specjalnie.- Zaśmiała się odwracając w moją stronę.Przyglądała mi się uważnie ale ignorowałam to jak tylko mogłam.-Co się dzieje Lilian.-Westchnęła poprawiając się nasiedzeniu patrząc na mnie przenikliwym spojrzeniem. Skrzywiłam się lekko przenosząc wzrok na ekran gdzie toczyła się akcja nudnego romansidła które wybrała Amber.- Wyglądasz jakoś... Obojętnie?

-Zawsze tak wyglądam.- Zgarnęłam w garść kilka żelków ignorując dziewczynę obok.

-Nieprawda, nie zachowujesz się jak dawniej, tylko takk bardziej...Inaczej. Co się dzieje, wiem że coś cię martwi, możesz mi powiedzieć.

-To nic takiego Am.-Posłałam jej pocieszający, wymuszony uśmiech,ale nie przekonało to jej.- Jestem po prostu zmęczona.

-Wiem o tym.-Westchnęła. Przełknęłam gulę w gardle kiedy oblał mnie zimny dreszcz.

-Będę się już zbierać.- Wstałam z miejsca biorąc w dłoń bluzę.Blondynka posłała mi pytające spojrzenie. -Jestem bardzo zmęczona, źle się przez to czuję i chce się położyć. Przepraszam, wiem, że miałyśmy spędzić razem weekend.

   Uśmiechnęła się ze zrozumieniem i odprowadziła do drzwi.

   Wyszłam z budynku kierując się do domu, było dość późno, i chłodno. Szłam bardzo wolno, usiadłam na chwilę gdy zakręciło mi się w głowie i przymknęłam oczy widząc czarne plamy. Owiał mnie zimny powiew a po całym ciele przeszedł dreszcz. Nie miałam siły by nawet się podnieść. Wyjęłam telefon słysząc irytujący dźwięk dzwonka,ledwo trafiłam w zieloną słuchawkę drżącą dłonią.

-Halo?- Odezwałam się ledwo słyszalnie przykładając urządzenie do ucha,nawet nie sprawdziłam kto dzwoni, i tak nic nie widziałam.

-Liliana?-Poczułam nagle dziwne ciepło. Nie słyszałam tego głosu od tak dawna, niby tylko dwa miesiące, ale czułam jak by to były lata,nie widziałam go przez ten czas, nie słyszałam, nie miałam z nim kontaktu, podobnie jak z Jacem, widywałam kilka razy Dylana,zazwyczaj w obecności Amber. Nie chciała mi powiedzieć czemu się z nim spotyka ale wiedziałam, że się spotykają od incydentu w jej domu, może nie randkują czy coś takiego, ale widują się dość często.- Chciałem z tobą porozmawiać, jestem pod twoim domem ale nikt nie otwiera.-Tak, Grace wyjechała wczoraj z Sue i Kathy,pojechały odwiedzić rodziców dziewczyny a Grace przyjaźniła się kiedyś z jej matką dlatego pojechała z nimi.

-Niema mnie jeszcze w domu.

-Dobrze się czujesz, masz dziwny głos. Lilian? Lilian?!- Telefon wypadł mi z dłoni uderzając o chodnik, sama również po chwili zsunęłam się w dół upadając.

~~~~~

-Hey,hey, nie podnoś się.- Usłyszałam gdy odzyskałam świadomość,nie wiem ile to trwało, otworzyłam oczy zerkając na twarz chłopaka. Był dziwnie przerażony, rozejrzałam się zauważając, że jestem w salonie, w domu.

-Co się stało?- Spytałam słabym głosem pocierając skronie. Głowa pulsowała niemiłosiernie, miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę.

-Toja powinienem o to spytać. Wystraszyłaś mnie.

-Co ty tu robisz?- Spytałam już nieco bardziej pobudzona, powoli zaczęłam sobie przypominać co się stało, ale nie pamiętam bym tu przyszła.

-Przyniosłem Cię tu gdy wreszcie Cię znalazłem.- Westchną przecierając twarz.- Muszę z tobą porozmawiać, ale to chyba nie najlepszy pomysł.

-Czemu?-Spytałam podciągając się na łokciach i siadając.- Skoro tu jesteś to powiedz, już mi lepiej.- Niepewnie skiną głową i ziają miejsce obok mnie.

-Ostatnio sporo się działo, przepraszam, powinienem przyjechać wcześniej i z tobą o tym porozmawiać, ale nie dałem rady. To nie tak że unikałem cię, czy coś w tym stylu, po prostu ja...- Głos mu zadrżał,podobnie jak dłonie które lekko drgały choć próbował to ukryć. Przysunęłam się bliżej, sama nie wiem czemu, czułam, że tak trzeba, położyłam rękę na jego dłoni ściskając ją lekko.

-Co się stało William?

-Mój...- Zawahał się przez chwilę. - Mój najstarszy brat, Peter, kilka lat temu zginą.- Wstrzymałam oddech, pierwszy raz opowiadał osobie, o ciężkim doświadczeniu. Ścisnęłam jego dłoń dodając otuch i zachęcając do tego by kontynuował. - Kiedy ostatnio się widzieliśmy, niedługo po tym Dylan powiedział mi, że Isabell jest w Gardnergon, ktoś przywiózł ją kilka godzin po tym jak wyjechaliśmy. Jace powiedział, że to nic poważnego, ale ona...-Przetarł twarz dłońmi następnie chowając ją w nich. Widziałam jak ramiona lekko mu zadrżały, wydawać by mi się mogło ale on chyba, chyba, płakał.- Nie mogę jej stracić.-Objęłam go ostrożnie, bałam się że naruszę jego przestrzeń, ale myliłam się i po chwili wtulił się we mnie. - Boję się Lilian, nie chcę,nie mogę jej stracić.

-William..- Nie wiedziałam co mogę powiedzieć, dlatego też postanowiłam milczeć.

   Przez bardzo długi czas milczeliśmy, trzymałam go w objęciach, czułam, w małym stopniu ale jednak, ból jaki odczuwał. Chciałam mu pomóc, odciążyć go, ale nie wiedziałam jak, czy powinnam?

-Wybacz.-Odezwał się gdy leżeliśmy wtuleni w siebie na sofie w salonie.

-Nie masz za co.- Uśmiechnęłam się lekko co odwzajemnił.- Chcesz powiedzieć mi więcej?- Spuścił na chwilę wzrok, aby po chwili spojrzeć mi prosto w oczy.

-Ojciec dwa lata temu dał zadanie dla Isabell, nie mam pojęcia co miała zrobić, nikt oprócz tej dwójki o tym nie wiedział. Coś poszło nie tak. Nie wiem co się stało, nikt nie wie ale... Lekarz powiedział, że to nic poważnego, wyzdrowieję w ciągu kilku dni, mieliśmy taką nadzieję, ale nie wybudzała się. Miną prawie tydzień a jej stan się pogarszał.- Słucham uważnie czując jak kciukiem kreśli na moich plecach kółeczka w miejscu gdzie podkoszulka lekko podwinęła się do góry. Było to bardzo przyjemne.- Wiedzieliśmy, że coś przegapili. Mogłem się wcześniej domyślić, widziałem to wcześniej, wiem jak to działa.

-Ej,to nie twoja wina.- Złapałam za dłoń którą przeczesał swoje blond włosy.

-Miała srebro. Ktoś wsadził jej srebrną płytkę pod żebra. - Otworzyłam szerzej oczy.- Nikt nie zwrócił na to uwagi, nie było żadnych śladów po srebrze, ale... Srebro działa na nas inaczej niż inne metale. Jeśli nawet najmniejszy odłamek znalazł by się w naszym ciele, ranu się nie goją a substancje są tak szkodliwe, że może dojść do śmierci. Ona miał to w sobie przez prawie dwa tygodnie...- Przymkną oczy, po policzku spłynęła jedna łza, którą natychmiast starłam gładząc kciukiem jego policzek.- Przez prawie dwa miesiące jest w śpiączce, nie budzi się i choć lekarze twierdzą, że jest dobrze, nadal nie ma oznak, że jej się poprawia,wyniki badań są cały czas takie same, żadnych zmian, a my.. ja nie mogę nic zrobić. Miałem przyjechać, powiedzieć ci, ale nie mogłem.

-Wszystko jest dobrze, nie musisz się martwić. Nie winię cię, w końcu to ja nie chciałam z tobą rozmawiać. Cieszę się, że mi o tym mówisz. Zobaczysz, na pewno będzie lepiej.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz