XXII

3.3K 140 8
                                    

   Uchyliłam powoli oczy, nie miałam na nic sił, ale wreszcie po wielkich zmaganiach udało mi się. Przez chwile byłam zdezorientowana i nie miałam pojęcia gdzie jestem dopiero po chwili rozejrzałam się ostrożnie po pomieszczeniu. Biały sufit, blado zielone ściany, sprane zasłony i wielkie zakratowane okno, przeważnie tak w filmach wyglądają szpitale, nie w tych Hollywoodzkich w nich szpitale przypominają bardziej pięciogwiazdkowe hotele. Moje przypuszczenia potwierdziła dziwna wisząca na czymś na wzór wieszaka torebka z płynem, nazywali ją chyba kroplówka. Podniosłam się do siadu i po chwili zauważyłam, że jestem połączona z tym czymś przezroczystym kabelkiem i igłą wbitą w rękę .

   Pociągnęłam za urządzenie wyrywając jak na moje oko dobrze zabezpieczaną igłę. Po chwili na jej miejscu pokazała się czerwona plamka która spłynęła na jak przypuszczam szpitalną pidżamę.

   Nie przejęłam się tym za bardzo. Chciałam wstać ale uniemożliwiły mi to kolejne kabelki, tym razem przyklejone na klatce piersiowej. Spojrzałam na ekran z którym mnie łączyły po chwili zastanowienia jednak zerwałam je wszystkie a urządzenie wydało z siebie dziwny pisk. Co tu się odwala , co ja tu robię? Podniosłam się i ruszyłam do jak zauważyłam mojej sportowej torby. Na moje szczęście były w niej ubrania.

   Szybko zmieniłam spodnie i kończąc nakładać bluzkę do pomieszczenia wpadł wysoki, starszy mężczyzna, na około miał 50 lat, zaraz za nim, trochę młodsza kobieta z dziwną czapką a za nimi jeszcze dwie. Spojrzeli z przerażeniem na łóżko, ale nie zauważając nikogo na nim rozejrzeli się zwracając na mnie uwagę dopiero po chwili. Starszy mężczyzna jakby odetchną z ulgą a kobiety za nim stojące po chwili wyszły z pomieszczenia.

-Dzień dobry Panno Jons, jestem Pani lekarzem prowadzącym. Cieszę się, że się Pani już obudziła, ale mimo wszystko nie powinna pani jeszcze wstawać, gorączka nadal nie spadła. – Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam do wyjścia, będąc przy mężczyźnie drzwi do sali znów się otworzyły a do środka nie ma,l że pędem wpadła blondyneczka.

-Lilii!- Rzuciła mi się na szyję ściskając mocno, lekko się zachwiałam ale z całych sił starałam się ustać w miejscu. -Tak się o ciebie martwiłam. Wystraszyłaś mnie kiedy tak tam zemdlałaś, byłaś cała blada i ledwo oddychałaś.- Dziewczyna zaczęła płakać , serce mi się krajało, ale byłam na nią wściekła.

   Mama nie raz powtarzała, że jeśli kiedykolwiek źle się poczuję, inaczej niż migrena mam ją natychmiast powiadomić a już pod żadnym pozorem nie iść do pielęgniarki, lekarza a zwłaszcza szpitala.

   Kiedy miałam wypadek z nogą pierwsze dwa dni spędziłam w domu aż bul stała się nie do zniesienia przez co Grace niechętnie zabrała mnie do lekarza, twierdziła, że to nic poważnego i tak jakby po części miała rację. Lekarz stwierdził, że noga była złamana, ale kiedy dowiedział się, że od wypadku minęły dwa dni doszedł do wniosku, że jak tak popełnił jakiś błąd ponieważ noga była prawie zrośnięta, niestety ale nie tak jak powinna dlatego szukał co może być tego przyczyną, genetyka, a może po prostu urodziłam się z taką kością ale ze względu na to, że nigdy wcześniej nie byłam u lekarza utkną w martwym punkcie, nie miała żadnego pola manewru nie mając nic co mogło by mu pomóc.

   Od tamtej pory zgadzam się w 100% z Grace, że nie ma żądnej potrzeby bym chodziła do lekarza bo i tak nic nie pomogą nie mając żadnych moich danych ani historii choroby, w końcu ona nie istnieje.

-Amber, mówiłam żebyś nigdzie nie dzwoniła.- Warknęłam zła na dziewczynę, ta odsunęła się ode mnie lekko i starła łzy z policzków. Choć serce bolało mnie ze to jak ją traktuje nie mogłam zrobić nic innego. Zlekceważyła moją prośbę , przecież nie jestem małym dzieckiem i wiem co robię, zwłaszcza, że ufam Grace ponad wszystko a twierdzi, że wizyty w takim miejscu mogą się dla mnie źle skończyć.- Prosiłam cię Am. – Wyminęłam dziewczynę i zatrzymując się przy mężczyźnie spojrzałam na niego przelotnie i mijając go rzuciłam przez ramię, że wypisuję się. Niestety nie zdążyłam nawet opuścić pomieszczenia, kiedy zakręciło mi się w głowie i nogi pode mną się ugięły w ostatniej chwili zdołałam podeprzeć się framugi drzwi, ale po chwili kiedy umysł mi się trochę rozjaśnił uświadomiłam sobie, że to wcale nie jest to co mnie uratowało a ręce które delikatnie ale pewnie podtrzymywały mnie w talii. Podniosłam lekko głowę i mimo niewyraźnego obrazu udało mi się dostrzec profil chłopaka.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz