XXIII

3.2K 135 4
                                    

   Po jakimś czasie udało się Jacowi przekonać Willama, że to ja powinnam zadecydować, poprosiłam o chwilę na zastanowienie się ale wreszcie przyznałam rację chłopakowi, choć żadne z nas nie chciało żebym była w to wmieszana, stało się i nic nie możemy z tym zrobić, dlatego postanowiłam, że chcę wiedzieć więcej, chcę wiedzieć wszystko nie zważając na konsekwencje. Nie powiem, że się nie bałam w końcu wypowiedz Williama nie była błahostką.

   Chłopcy dali mi kilka godzin na ogarnięcie wszystkiego. Kiedy wreszcie po następnej sprzeczce z lekarzem w której chłopcy obiecali, że trafię pod oko specjalisty i w ciągu kilku godzin dostanie on potwierdzenie mojego przybycia do innej kliniki, zgodził się nas wypuścić. Amber zaproponowała mi pomoc ale odmówiłam, nie chciałam jej pomocy, nie po tym jak tak okropnie ją potraktowałam dlatego dziewczyna odpuściła kiedy William zaproponował, że będzie miął na mnie oko.

   Przy szpitalu rozdzieliliśmy się, dziewczyna wraz z Dylanem ruszyli do jej domu a Jace i William pojechali zemną. Było już dość późno a wyjechać mieliśmy około godziny dziesiątej, z powodu długiej podróży. Po drodze do mojego domu podrzuciliśmy Jaca do jakiegoś motelu w którym mieli pokoje, Dylan miał do niego dołączyć po tym jak odwiezie Amber a William kiedy wszystko przygotuję na nasz wyjazd.

~~~~~

   Zatrzymaliśmy się na podjeździe obok garażu, ruszyliśmy w stronę domu , chwyciłam za torbę ze szpitala , którą jak się okazało niepostrzeżenie zwędziła mi Am kiedy wychodziła z Sali. Niestety moja podróż z nią nie trwała długo, po chwili chłopak zabrał mi ją. Spojrzałam na niego pytająco ale on jakby tego nie zauważają ruszył do drzwi, o co mu chodzi? Nie odezwał się do mnie od chwili kiedy powiedziałam, że jadę z nimi, czy naprawdę aż tak przeszkadza mu fakt iż chcę wiedzieć więcej, że chcę ich poznać bliżej, chcę jego poznać? Dlaczego więc tu ze mną przyjechał?

   Zastanowiłam się gdzie podziewają się klucze do domu, sprawdziłam kieszenie ale były puste, po chwili jednak uzyskałam odpowiedź słysząc otwieranie drzwi. Chłopak otworzył je szerzej dając mi tym samym miejsce do przejścia, choć był na mnie chyba zły, nadal był szarmancki. Uśmiechnęłam się delikatnie w ramach podziękowania i weszłam do środka. Nie wiem czy było to możliwe ale wydawało mi się, że jest tu jeszcze zimniej niż na zewnątrz.

-Jedziemy jutro rano.- Odwróciłam się gwałtownie słysząc za sobą głos chłopaka, może jednak nie jest aż tak źle jak sądziłam, nawet jeśli z całych sił starał się na mnie nie patrzeć po chwili nie wytrzymał a nasze spojrzenia się połączyły. Chłopak przełkną ślinę, dała bym słowo, że słyszałam jak każdy jego mięsień pracuje przy tej drobnej czynności. – Droga jest bardzo długa i męcząca a ty nadal jesteś osłabiona, powinnaś się już położyć. – Nie wiedzieć czemu zaczęliśmy szeptać, tak jakbyśmy nie chcieli żeby ktoś nas usłyszał, ale kto, przecież Grace nie ma a nikt oprócz nas tu nie bywa.

-Muszę się spakować. – Chłopak od razu odwrócił wzrok zaciskając szczękę, z fascynacją przyglądałam się każdemu jego ruchowi i temu jak nawet przy tym pracuje tyle mięśni. Westchnęłam bezsilnie, choć naprawdę mi na tym zależało nie miałam już sił.- William, jeśli aż tak bardzo nie chcesz żebym z wami jechała, wracajcie. – Chłopak przeniósł na mnie spojrzenie, niezrozumienie i strach biło na kilometr, nie mogłam na niego patrzeć, nie chciałam widząc jak bardzo nie chce być w mojej obecności. Odwróciłam się szybko i ruszyłam do kuchni mając nadzieję, że chłopak sobie pójdzie.

-Co masz na myśli?-Ruszył w ślad za mną, o co temu chłopakowi chodzi?!

- Rozumiem, że nie chcesz mnie widzieć. Przepraszam, że Amber po was zadzwoniła i sprawiłam wam kłopot ale nie lubię być tam gdzie nie jestem mile widziana, więc lepiej będzie jak już pójdziesz i powiesz chłopakom, że wracacie.- Ustałam przed oknem w kuchni, podparłam się o blat, byłam zmęczona i nie najlepiej się czułam, nie ufałam już tak swojemu ciału jak wcześniej. Widziałam w odbiciu chłopaka, stał za mną również mi się przyglądając, nawet nie wiem czemu ale poczułam jak oczy zaczynają mnie piec. Chłopak rzucił na ziemię torbę, chyba go zdenerwowałam, ale czy nie powiedziałam prawdy. Przymknęłam na chwilę oczy .

- Nie chodzi o to Lilian.

-Proszę idź już, im szybciej z tond wyjdziesz tym szybciej będziecie w drodze.- Głos mi lekko się załamał a pieczenie w zdradzieckich oczach nasiliło się. Odetchnęłam słysząc za sobą ruch, poszedł sobie.

   Westchnęłam z ulgą ale nie na długo bo już po chwili całe moje ciało się spięło a serce przyśpieszyło rytm kiedy poczułam dłoń na ramieniu. Otworzyłam zaszklone oczy widząc w odbiciu twarz chłopaka, nie potrafiłam albo nie chciałam odczytać jego emocji. Przysuną się do mnie bliżej długą dłoń kładąc na mojej tali. Iskierki w tym miejscu jakie się pojawiły były, nie wiem sama jak to się nazywa. Nachylił się delikatnie nad moim uchem.

-Chcę cię widzieć, cały czas, chcę byś była blisko mnie, nie jesteś dla minie żadnym problemem Lilian.- Szepną mi do ucha, przeszedł mnie dreszcz kiedy jego ciepły oddech zetkną się z moją skórą, co się ze mną dzieje, czemu tak bardzo reaguję na jego bliskość.- Spójrz na mnie.- Otworzyłam oczy przyglądając się jego twarzy, nabrałam powietrza kiedy spojrzałam w jego oczy, zazwyczaj blado błękitne a wręcz szare oczy jarzyły się nasyconym indygo. Chłopak chciał odsunąć się, zapewne przez moją reakcję, zamkną oczy chcąc odejść ale nie pozwoliłam mu na to, złapałam go za dłoń którą trzymał na mojej talii na co zaprzestał ruchów, odwróciłam się w jego stronę .

-Pokaż. – Chłopak niepewnie otworzył oczy a serce zabiło mi szybciej. Znów zaciągnęłam więcej powietrza, ten widok odbierał mi dech. – Są piękne.- Dotknęłam niepewnie jego policzka na co jakby zamruczał przymykając oczy i wtulając się w niego.

-Tak, to prawda.- Spojrzał na mnie z bólem.- Ale nie dla mnie. – Uśmiechną się smutnie po czym odwrócił wzrok.

-Proszę, nie. – Złapałam go za koszulkę nieświadomie przyciągając go jeszcze bliżej. – Chcę je zobaczyć, jeszcze tylko przez chwile. – Otworzył oczy szukając jakichkolwiek oznak, że nie powinien tego robić, ale nie mógł ich znaleźć. Myślał, że się tego wystraszę ale już gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy kolor tych oczu zawładną mną.

-Nie boisz się mnie?- Spytał z drżeniem głosu.

-Czemu miała bym? To najpiękniejsze co w życiu widziałam.- Chłopak odskoczył ode mnie jak poparzony, czy zrobiłam coś, powiedziałam coś nie tak? Odwrócił się do mnie tyłem.

-Przepraszam, nie powinienem.

-Nie masz za co.

-Mam. – Chłopak złapał się za włosy pociągając je za końcówki.- Nic nie rozumiesz, nie jestem jak inni, nie jestem taki jak Dylan czy Jace. Oni mają nad tym kontrolę, ja nie.

-Teraz naprawdę nie rozumiem. -Podeszłam do chłopak stając obok ale on od razu odwrócił wzrok w przeciwną stronę. – William?

-Nie mam nad nim kontroli a przed chwilą ją przejął.

-O czym ty mówisz?

-Moje oczy. – Zaśmiał się gorzko ale nadal na mnie nie spojrzał. -Dylan i Jace potrafią to zrobić w każdej chwili nie dopuszczając do tego wilka, ja nie potrafię, oni są zgrani z zwierzęcą naturą, ja mam dwie postaci, człowieka czyli tą co widzisz teraz.- Odwrócił się w moją stronę a jego oczy przybrały poprzedni, wyblakły odcień błękitu.

-A druga?

- To ta która zaatakowała was w lesie i tak która przed chwilą przejęła nade mną kontrolę.-Możesz mi wierzyć, że nie ty jesteś dla mnie problemem, to ja będę problemem dla ciebie. – Chłopak uśmiechną się smutno.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz