XI

5.2K 173 8
                                    

  Obudziłam się w swoim łóżku. Głowa bolała niemiłosiernie, chyba wiem już jak czuje się Amber po imprezach z kacem. Rozejrzałam się widząc blondynkę krzątającą się po pokoju pakując swoje i moje rzeczy do kartonów. No tak, dziś musimy opuścić akademik. Dziewczyna odwróciła się a na mój widok uśmiechnęła od ucha do ucha.

- Wreszcie się obudziłaś. Jak głową?

-Boli. Chyba nareszcie rozumiem jak czujesz się na kacu.- Zaśmialiśmy się, zsunęłam się opuszczając stopy na chodnik, czułam ze jeszcze nie dam rady wstać ale udało mi się usiąść.

-No tak.

-Co się stało?

-Nie pamiętasz? - Pokiwałam przecząco głową.- Byłyśmy na tej imprezie, potem ja poszłam, szukałaś mnie, jak mnie znalazłaś gadaliśmy, potem słyszałaś jakieś coś w lesie. - Zmrużyłam oczy próbując sobie przypomnieć co było dalej. Pamiętała wydążenia z wczoraj tylko do naszej rozmowy. - Ja spanikowana jak zawsze. Przyszli jacyś dwaj faceci, wysłani przez tego twojego znajomego żeby nas znaleźli. Nie wiem jak wyglądali. Chyba wtedy urwał mi się film, ale jeden był tu rano i powiedział mi wszystko. Ten zwierzak to był kulik. - Wilk. To był wilk, wielki wilk. - Trochę z nimi pogadałaś i zaproponowali, że nas zabiorą ze sobą, zgodziłaś się. Przechodziliście przez ten strumyk, poślizgnęłaś się i upadłaś. - Przewrócił mnie, wielki wilk na mnie skoczył. - Rozcięłaś sobie głowę, dosyć mocno, zabrali cię do szpitala gdzie nałożyli szwy i opatrunek. - Dotknęłam materiału na głowie. - Przywieźli nas tutaj a ty straciłaś przytomność. - Rozmawiałam z nim, potem upadłam.- Jace wpadł dziś rano. Obiecał, że zajrzy zanim pojedziemy.- Choć jej wersja brzmiała bardzo pięknie a ona wierzyła w nią w stu procentach, większość z tych rzeczy mijały się z prawdą. Wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru, nocy mignęły mi przed oczami. - Trzeba się zbierać. Wszystko już spakowałam. Zostawiłam ci tylko to co potrzebne do ogarnięcia się i możemy jechać.

-Dziękuję. - Uśmiechnęłam się w jej stronę i ruszyłam do łazienki umyć się i przebrać. Wakacje. Najbliższe trzy miesiące bez nauki, zmartwień, wolność.

~~~~~

-Czekaj! – Odwróciłyśmy się z blondynką w stronę biegnącego do nas Jaca. - Nie pożegnacie się ze mną?- Zrobił smutna minkę rozkładając ręce czekając na przytulenie. Amber ruszyła bez zastanowienia w jego stronę, trwali w uścisku jakiś czas aż wreszcie się od siebie odsunęli. - Jakby coś mała, dzwoń kiedy będziesz chciała.- Puścił jej oczko.

-E Romeo, masz dziewczynę. - Zaśmiałam się na co chłopak zrobił obrażoną minę. - Mary jeśli się nie mylę. Nie wiem co ostatnio nawyrabiała w salonie ale pamiętam, że mówiłeś iż nie chcesz powtórki. - Blondynka zaśmiała się głośno odchodząc od chłopaka.

- Pa Jace.

-Pa Am.- Wysłał jej buziaczka w powietrzu zwracając na mnie uwagę dopiero kiedy blondynka zniknęła w samochodzie. - Zepsułaś to. Mogło być tak pięknie. - Złapał się teatralne za serce.

- Tak, na pewno by tak było. - Zaśmiałam się, ale po chwili wróciłam do rzeczywistości. - Co tu robisz?

-Chciałem wiedzieć jak się czujesz? - Również nabrał powagi.

-Masz na myśli to, że sprawdzasz czy uwierzyłam tak samo jak Amber w bajeczkę, którą jej odpowiedziałeś?

-Tak w skrócie. - Chłopak wyszczerzył się.

-Nie. Pamiętam wszystko. Nie tym razem z tymi wróżkami. - Chłopak zaśmiał się.

-Mówiłem, że nic z tego nie będzie. To pomysł Dylana. Miał nadzieję, że jak Am ci to powie, uwierzysz jej.

-Am? Od kiedy się tak spoufalacie? Zresztą nie ważne. Nie uwierzę w taką bajkę. - Chciałam się wycofać do samochodu kiedy usłyszałam. -Jak głowa?- Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam się w jego stronę.

-Nie rozumiem.

-No nieźle wczoraj oberwałaś. Chcę wiedzieć czy wszystko w porządku.- Chłopak zachował powagę. Coś nowego.

-Ty?- Spojrzałam zdziwiona na chłopaka ale ten tylko uśmiechną się.

-Nie, Will.

-Co?- spojrzałam zdezorientowana.

-Naprawdę. William, prosił żebym dowiedział się jak się czujesz, co prawda zabronił mówić, że on chce to wiedzieć przez co prawdopodobnie rozszarpie mnie jak się dowie dlatego błagam nie mów nikomu. Będę wyglądał jak Dylan za każdym razem po pełni. O nie. Błagam nie mów inaczej moja piękna twarz nie będzie już taka piękna, a ona jest piękna i musi taka pozostać. - Zaśmiałam się podchodząc z powrotem do chłopaka.

-Luke i Dylan mieli rację, gęba ci się nie zamyka. Nie powiem, nikomu.

-Dzięki.

-Czemu nie chce żebym wiedziała, że to jego pytanie?- Chłopak westchnął ciężko.

-Nie mogę Ci za dużo powiedzieć inaczej by mnie oskórowali. - Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie kiedy zakręciło mi się w głowie i pojawiły się mroczki. - Może usiądziemy?

-Jasne. Dzięki.

-Will jest dość, skomplikowany. Nie chcę tego okazywać ale boi się, ma uczucia choć ci co go nie znają twierdzą inaczej. Jest specyficzny, ale martwi się, o ciebie.

-O mnie? Widzieliśmy się może przez 10 minut.

-Tak, ale... Nie powinienem Ci tego mówić, nie ja, ale widzisz, wilki, ich natura posiada pewne bardzo silne więź, ale nie równają się one w najmniejszym stopniu z więzią wilka i jego partnerki. Można powiedzieć, że choć ty go nie znasz a on ciebie, jest między wami dziwne połączenie. Nie zaprzeczysz, że też się trochę o niego martwisz. - Zastanowiłam się nad słowami chłopaka i miał rację. Odkąd tylko się obudziłam miałam dziwne wrażenie, które nasiliło się kiedy przypomniałam sobie wczorajszą noc. - Dlatego prosił bym się dowiedział jak się czujesz. Po prostu się martwi.

-Rozumiem. Choć szczerze nie mam pojęcia co wczoraj się wydarzyło ani czym jest William to czuję się nad wyraz dobrze. Nie musi się o mnie martwić. Bywało gorzej. - Zaśmiałam się ale chłopak od dziwo pozostał niewzruszony.

-Musisz na siebie uważać. Nie chodzi mi tylko o to żeby nic ci się nie stało.

-Więc o co?

-Mamy... Przeczucia. Ludzie nie odczuwają tej więzi tak silnie jak my więc kiedy będziesz w niebezpieczeństwie, poczujesz zagrożenie, często nawet strach, gdy choćby się skaleczysz czy cokolwiek innego Will zacznie wariować, będzie jak klaustrofobik zamknięty w małym pudełeczku. Zacznie świrować co nie jest bezpieczne, może zrobić wtedy komuś krzywdę lub sobie. - Przyglądałam się uważnie chłopakowi słuchając tego co mówi.

-Mówisz to tak jakbyś już to widział.- Chłopak zaśmiał się lekko, ale nie był to raczej wesoły śmiech jak za zwyczaj.

-Zdarzyło się kilka razy, ale wież mi, że samo zobaczenie tego jest niczym i choć wygląda to czasami przerażająco nie równa to się z przeżyciem tego. Wież mi, wiem coś o tym.- Chłopak skrzywił się lekko jakby przypominając sobie niezbyt przyjemną sytuację. Po chwili westchną potrząsając głową i lekko uśmiechną się w moją stronę.- Co prawda Dylan mu pomoże gdyby do tego doszło ale dopiero kiedy będziesz w jego pobliżu naprawdę się uspokoi.

-Ja...- Nie byłam pewna co powiedzieć, czy w ogóle powinnam coś mówić.

-Nie martw się. Poradzimy z nim sobie. Nie pierwszy raz. – Zaśmiał się nerwowo pocierając kark.- Blondi zacznie się niecierpliwić, powinnyście już jechać. Będę czasami do ciebie wpadał, tak żeby sprawdzić co u ciebie. Daj mi telefon.- Podałam mu urządzenie, wstukał coś na jego ekranie podając mi urządzenie. - Mój numer. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy, kiedy coś się stanie, będziesz chciała wypłakać się czy po prostu pogadać.

-Dziękuję Jace.

-Do zobaczenia piękna.

-Pa.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz