Wysłałam wiadomość do Williama z godziną załączenia zajęć i miejscu spotkania. Zgasiłam wyświetlacz i przeniosłam wzrok na przyjaciółkę która z pełną buzią sałatki mówiła, a raczej próbowała mi coś wytłumaczyć.
-Niemów z pełną buzią i tak nigdy cię nie rozumiem a teraz już w ogóle. -Prychnęła pod nosem i w ciszy przeżuła zawartość w buzi. Popiła sokiem i po zaczerpnięciu powietrza z urazą zaczęła powtarzać.
-Pytałam się czy skoczymy jakoś w tygodniu na zakupy. Przydało by mi się kilka ciuchów na imprezy.
-Masz tego pełno.-Odparłam ze znudzeniem dłubiąc widelcem w talerzu.Choć jedzenie wyglądało... dość apetycznie, nie miałam jakoś na nic ochoty, dlatego wzięłam do ręki filiżankę herbaty i upiłam ciepłego napoju.
-Wiem,no, ale nie o to mi chodzi.- Jęknęła sfrustrowana przeciągając się na fotelu.- Dawno nigdzie nie byłyśmy a na zakupach to już całkiem lata minęły.-Prychnęłam z kpiną. Dobrze wie czemu nie lubię zakupów, a tych z nią unikam jak diabeł święconej wody.-No wee, nie daj się prosić. Co ci szkodzi skoczyć do kilku sklepów, może i ty coś znajdziesz?
-Kilku sklepów?-Uniosłam w zdziwieniu brew.- Ostatnie „kilka sklepów"zajęło ci cztery godziny. Am, zakupy z tobą to jak wyprawa w góry,a nawet po niej nie byłam tak zmęczona.
Dziewczyna odwróciła się z urażoną miną i w ciszy dokończyła posiłek.Wiem, że bardzo zależy jej na tym spotkaniu, miała rację, przez bardzo długi czas się nie widywałyśmy a już na pewno nie spędzałyśmy razem tak wielu chwil, ale nie ma kogo winić. Praca i nauka, to pochłaniało bardzo wiele naszego czasu przez co nie było miejsca na odskoki od rutyny.
W ciszy dokończyłyśmy posiłki, choć w moim przypadku skończyło się na kilku kęsach, i ruszyłyśmy w stronę akademika, na następne wykłady.
-Jutro po zajęciach nie wracam z tobą. - Oznajmiła nawet na mnie nie patrząc, nadal była zła, wiedziałam to, ale wizja kilku godzin spędzonych na szwendaniu się po galerii nie byłą zadowalająca,nie mniej jednak był to jedyny sposób by nie chowała urazy, za dobrze ją znałam.
-W niedzielę, czternasta i ani minuty dłużej, nie zamierzam znów na ciebie czekać pół godziny, wstań se po prostu szybciej,jasne?-Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona i rzuciła mi naszyję całując w policzek i powtarzając w kółko dziękuję oderwała się i zadowolona pędem ruszyła do sali wykładowej.
~~~~~
Siedziałam na fotelu w kafejce przy skateparku czekając na chłopaka, trochę obawiałam się tej rozmowy, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
-Hey.-Drgnęłam na dźwięk głosu chłopaka, byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam kiedy wszedł do kafejki.
-Cześć.- Przywitałam się uśmiechając lekko w jego stronę. Zajął miejsce na wprost mnie i chwilę siedzieliśmy w ciszy dopóki kelnerka nie przyniosła nam naszych napoi.
-Jak Ci idzie na uniwersytecie?- Spytał popijając zamówioną kawę,wiedziałam, że jest poddenerwowany.
-Naprawdę, czy na pewno to jest to o czym chciałeś porozmawiać?- Spytałam z uniesioną brwią.
-Nie. Próbuje to po prostu odwlec jak najdłużej.- Zaśmiał się nerwowo odstawiając naczynie na blat.- Chciałem dotrzymać danej Ci obietnicy, ale sam się pogubiłem i nie wiem już co wiesz a czego nie. - Westchną przymykając oczy i odwracając wzrok za szybę na zjeżdżających po rampach nastolatków.- Dlatego chcę wytłumaczyć Ci tę kwestię na którą najbardziej chciałaś poznać odpowiedz.-Przymkną oczy i wciągną do płuc więcej powietrza. - Wolał bym byś o tym nie wiedziała, ale ukrywanie tego nie jest łatwe i zasługujesz na to by o tym wiedzieć. Leo, to syn Samanthy i ...mojego brata, Petera.- Nie przerywałam, choć miałam na to ochotę,wiem, że z jakiegoś powodu jest to ciężka rozmowa i dlatego wolę milczeć dając blondynowi wolną rękę. - Ma jedenaście lat,będzie miał, za miesiąc. Dlatego chcę byś o tym wiedziała. -Przetarł twarz dłonią.- Kiedy miałem dwanaście lat, doszło do mojej pierwszej przemiany, co było dość nietypowe, zazwyczaj dochodziło do niej wcześniej. Nie byłem na to przygotowany, bardzo się bałem i nie wiedziałem co robić. Było to w nocy, bawiłem się z Peterem do późna kiedy to się zaczęło, nie wiem kto był tym bardziej przerażony, on czy ja.- Zmilkł na chwilę zamykając oczy.- Wołał rodziców, ale było bardzo późno a my byliśmy poza domem, przez co nie było łatwo nas usłyszeć... Choć byłem przygotowywany na ten dzień od urodzenia, byłem przerażony przez co nie wiedziałem co robić, opierałem się, wszystko bolało a ja tego nie chciałem... walczyłem do tego stopnia, że niemal toczyłem bitwę z drugim wcieleniem. Peter chciał mnie uspokoić, próbował mną kierować, tłumaczyła, ale byłem zbyt przerażony tym wszystkim... Panika, złość i strach... nie panowałem nad tym i kiedy się zmieniłem... nic nie wiedziałem, po części nie byłem sobą... zadziałałem instynktownie... Peter podszedł za blisko,nie obeznałem się w sytuacji i ja...- Zamilkł na chwilę. Czułam co się świeci i choć chciałam to usłyszeć by mieć pewność,bałam się również tego, że moje domysły to rzeczywistość.Odwrócił się w moją stronę i patrząc mi prosto w oczy powiedział głosem całkowicie wypranym z emocji.- Zabiłem go,zabiłem własnego brata.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...