XLIX

2.1K 101 5
                                    


   Zostały dwa dni do świąt, niestety, ale nasze plany nie do końca poszły po naszej myśli. Samantha niestety nie będzie mogła dołączyć do nas ze względu na Leo który niedawno się rozchorował i walczy z gorączką, Luke natomiast święta będzie musiał spędzić w domu gdyż w tym roku miała do nich dołączyć rodzina z zagranicy. Alex dostała szlaban od rodziców, jak twierdzi Jace, zasłużyła sobie, dlatego też nasz krąg zawężał się do naszej szóstki. Dziś wracamy z Am do domu by zacząć przygotowania a jutro dołączyć mają do nas pozostali. Wszystko odbyć ma się w moim domu, Grace tak jak przewidywałam spędzi święta z „wnuczką" ponieważ właśnie tak traktowała Kathy.

   Ostatni tydzień można powiedzieć, że wraz z blondynką spędziłyśmy w galerii szukając wszystkim prezentów. Najwięcej problemu miałam przy znalezieniu czegoś dla Williama ale wreszcie się udało i mam nadzieję, że mu się spodoba.

-Czyli tak jak ustaliliśmy, jutro na piętnastą wszyscy stawiamy się u Ciebie i ogarniamy kolację a potem coś się ogarnie.- Amber kierowała i po raz setny chyba w ostatnim czasie powitała to samo.

-Tak, Grace nie powinno już być wtedy w domu więc wszystko sami będziemy mogli zorganizować.

-Jest jeden problem.-Zerknęłam na dziewczynę z uniesioną brwią.- Mama zgodziła się na to wszystko, ale będę musiała jutro zając się do wieczora małą więc przyjdę do was trochę później.

-Spoko, poradzimy sobie.

~~~~~

   Siedziałam wraz z Grace w salonie oglądając jakiś dziwny film który nazwany jest komedią.

-Więc ci twoi koledzy...- głos kobiety wyrwał mnie z uważnego przyglądania się obrazowi. Zerknęłam na nią i po jej uśmieszku wiedziałam już co ma na myśli.- ... jacyś przystojniacy?

-Przestań zanim zaczęłaś, to tylko koledzy.

-Ta, bo ja wcale nie byłam na studiach i nie wiem co w twoim wieku znaczą „koledzy".- Zaśmiała się.

-Błagam mamo, czemu wszędzie doszukujesz się drugiego dnia.

-Bo zawsze jakieś jest.

~~~~~~

   Czekałam, aż chłopcy i Mary przyjadą, było chwilę przed umówionym czasem a Grace nadal była w domu, niby musi coś jeszcze zrobić zanim wyjdzie, ale ja dobrze wiem, że to tylko pretekst i chce poznać, jak to wczoraj określiła „kolegów".

   Samochód zatrzymał się na podjeździe przed domem a z środka jako pierwszy,jak zawsze, wyskoczył Jace a tuż za nim cała reszta, ale nigdzie nie mogłam dostrzec dziewczyny co lekko mnie zaniepokoiło,zwłaszcza ze mama nadal jest w domu i teraz tym bardziej nie obejdzie się bez jej dziwnych uśmieszków.

   Westchnęłam sfrustrowana i podeszłam do drzwi otwierając je chwilę przed tym jak blondyn nacisną dzwonek.

-Lill, ty moje słonce kochane, dwa dni Cię nie widziałem a stęskniłem się jakby minęły lata, co ty ze mną robisz kochanie, nawet śnisz mi się po nocach.- Tuż za jego plecami rozbrzmiał cichy warkot, na co chłopak zaśmiał się i uśmiechając w moją stronę nachylił nad uchem.- I nie chcesz wiedzieć co mi się śni.- Poruszył w dziwny sposób brwiami a następnie lekko zachwiał się przez uderzenie w tył głowy. Rozbawiło go to tylko i przechodząc przez próg zatrzymał się na korytarzu zdejmując buty i kurtkę.

   Zaraz za nim ruszył Dylan po krótkim przywitaniu, następnie przeniosłam wzrok na ostatniego z gości który nadal pozostawał na zewnątrz.

-Cześć.-Przywitałam się chcą przerwać w jakikolwiek sposób tę ciszę,pozostała dwójka dyskutowała o czymś kawałek za moimi plecami choć jak zawsze to Jace mówił.

-Cześć.

-Wejdziesz, czy zamierzasz nadal tam marznąć?- Spytałam zaczynając odczuwać lekki chłód. Chłopak podrapał się speszony po karku i wszedł do środka.

-Taka temperatura na nas zbytnio nie działa.- Rozebrał się jak pozostali i ruszyli za mną do salonu.

-Niestety, ale mama zmieniła lekko swoje plany i nadal jest w domu, ale ma niedługo wyjść.

-Nie ma problemu.- Jace rzucił się na kanapę w salonie łapiąc za pilot i włączył odbiornik.

-Liliano...-Po kilku minutach kroki na schodach odwróciły uwagę od filmu i rozmowy.-...wszystko już zrobiłam, będę się więc już zbie...-Grace zatrzymała się w progu patrząc na naszą czwórkę a torba która trzymała w ręce wysunęła się i upadła na panele.

-Pani G!- Jace zerwał się z miejsca i doskoczył do kobiety mocno ją przytulając, a ona jak i ja starłyśmy jak sparaliżowane. - Dawno Pani nie widziałem, przydało by się kiedy wybrać na wycieczkę jak ostatnio, co u Pani, nie odzywa się Pani, nie dzwoni nie pisze, co słychać? - Chłopak zastanowił się chwilę i dodał.- A tak w ogóle to co pani tu robi?- Spytał odsuwając się od kobiety. Zerknęłam na nią z niezrozumieniem podczas gdy ona przyglądała mi się z przerażeniem. Jace przeskakiwał wzrokiem między naszą dwójka, aż wreszcie się oderwał.- O kurwa, to Pani jest matką Lili.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz