LXXVI

1.3K 57 1
                                    

   Obudziłam się jeszcze przed Williamem. Wczorajsze niepowodzenie planu znużyło mnie tak bardzo, że natychmiast zasnęłam.

   Pewne jest, że chłopak będzie zły, ba wściekły! Wiem, że mu się to nie spodoba, ale obiecałam jego ojcu, muszę coś wymyślić. Przeczytałam już wszystkie książki w domu Lannisterów, kilka razy, ale nadal nie znalazłam nic pomocnego, prawie jak by nikt wcześniej nie był w podobnej sytuacji. Ale to chyba niemożliwe?

   Nie tylko on nie umie nad sobą panować. Mimo ukończenia lekcji z Aryą, opanowania potrzebnej wiedzy nadal nie potrafiłam się kontrolować.

   Mówiła, że z coraz większym doświadczeniem przychodzi większa samokontrola, że nie mogę pozwalać by emocje kontrolowały magię. Myślałam, że już mam to za sobą, że opanowałam ją, ale myliłam się. Przyglądałam się uważnie swojej wyciągniętej dłoni na której wcześniej nie dostrzegłam lekkiego oparzenia.

   Arya ostrzegała, że poleganie na samych emocjach może się źle skończyć, ale mimo starań to emocje sprawiają, że magia jest lepsza, dokładniejsza. Gdyby nie te emocje Leo mógł by ucierpieć.

   Odwróciłam wzrok w stronę chłopaka który poruszył się mrucząc coś pod nosem i sennie otworzył oczy. Zamrugał kilka razy a gdy uzyskał ostrość widzenia spojrzał w prost na mnie.

-Jak się czujesz?- Spytałam.

-Głowa mi pęka.- Odpowiedział cicho z lekką chrapką krzywiąc się przy tym.

-Wybacz, nie chciałam tak mocno Cię poturbować.- Odparłam z rozbawieniem na co chłopak zamrugał kilka razy z niezrozumieniem, ale zaraz po chwili jego źrenice powiększyły się gdy dotarło do niego to co miało wczoraj miejsce.

-Ty chyba sobie żartujesz!- Podniósł głos wstając gwałtownie i krzywiąc się z bólu, ale mimo to podniósł się z łóżka.- Prosiłem Cię przecież!

-A ja na nic się nie zgodziłam.- Również wstałam z łóżka stając na wprost chłopaka który ciskał we mnie gromami z oczu.- Ja nie mam samokontroli, ale ty możesz ją zdobyć i zamierzam Ci w tym pomóc, nawet jeśli tego nie chcesz.

-Możesz przestać! Ojciec nawciskał Ci jakiś głupot a ty narażasz się przez to. Jeśli dopuszczę go do głosu znów kogoś skrzywdzę.- Spuściłam wzrok na panele, miał rację, po części.

-Mnie chroniłeś.- Powiedział ściszonym głosem, ale wiedziałam, że i tak usłyszy.

-Co?-Zdziwiony przestał wymachiwać rękoma krzycząc na mnie.

-Zawsze mnie chronisz, jako William i będąc wilkiem.-Podniosłam wzrok na chłopaka.- Dlatego chcę Ci się odwdzięczyć, nie dbam za jaki koszt.

-Lilian...

-Ja też tego nie chcę, nie chcę byś mnie chronił, by którekolwiek z was to robiło. Nie chcę was narażać a to ja jestem dla was największym zagrożeniem.- Ręce zaczęły mi drżeć podobnie jak głos.

-O czym ty mówisz?- Spytał nie rozumiejąc, ja sama tego nie rozumiałam, a może nie chciałam. Miałam takie przeczucie, tylko czemu. Dziś znów miałam sen, ale go nie pamiętam, mam drobne przebłyski, ale niewiele one mówią. To on wywołuje te uczucie, a ja nie wiem czemu.

-Nie ważne.- Odwróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia ale chłopak złapał mnie za nadgarstek zatrzymując.

-Lilian, co chcesz przez to powiedzieć.

-Nic takiego. Jeszcze się nie obudziłam, nie słuchaj mnie.-  Szybko wyszłam z pokoju by uciec od chłopaka i jego pytań. Wiem, że by dociekał gdybym została. Czy byłam senna, nie. Byłam pobudzona jak jeszcze nigdy i to tylko dla tego, że miałam te złe przeczucie, którego nie mogłam zrozumieć.

   Mimo pozornie dość poważnych obrażeń, dziś czułam się o niebo lepiej. Noga już mnie tak nie bolała przy chodzeniu a rana na barku zaczęła się goić.

   W domu panowała cisza, zapewne jeszcze nie wszyscy się obudzili dlatego skorzystałam z sytuacji i szybko zrobiłam kilka kanapek a następnie szybko ukryłam się w bibliotece przekopując kolejne księgi na temat Widzących.

   Po kilku godzinach byłam zmęczona, bardzo zmęczona, ale nie chciałam się poddawać. Tłumaczenie zajmowało wiele czasu, a tekst i tak nie zawsze był zrozumiały.

   Cały czas rozmyślałam o słowach matki. Co jeśli naprawdę nie zostało mi wiele czasu? Jeśli to wszystko prawda, jeśli oszaleję mogę zrobić komuś wielką krzywdę. Taką jak Samowi. Nie chciałam tego, muszę postarać się tego uniknąć.

   Skupiłam się bardzo mocno na jednym zdaniu którego nie byłam pewna czy dobrze przetłumaczyłam. Każda kolejna linijka sprawiała że czułam coraz większy lęk do samej siebie.

   Podskoczyłam wystraszona na uścisk na ramieniu a następnie odwróciłam się gwałtownie i dłonią odepchnęłam osobę która mnie zaskoczyła. Z przerażeniem przyglądałam się jak chłopak przelatuje kilka metrów i upada wprost na jeden z regałów rozwalając go w drobny mak. Zacisnęłam drżącą dłoń w pięść.

-Chyba wstałaś lewą nogą.- Zaśmiał się chłopak, ale słychać było, że nie był zbyt rozbawiony. Jękną z bólu zdejmując książkę z twarzy i spojrzał na mnie.

-Przepraszam.- Chciałam podejść, ale zatrzymałam się gdy do pomieszczenia wpadł jak burza William z moją matką. Kobieta spojrzała na chłopaka a następnie na mnie ze złością. William pomógł za to chłopakowi który krzywił się z bólu.

-Lilian!- Krzykała kobieta z złością.

-Nic mi nie jest.- Jace zwrócił się do kobiety, ale ta zignorowała to i ciskała we mnie gromami.

-Przepraszam.- Złapałam w dłoń książkę którą tłumaczyłam i wybiegłam z pomieszczenia zauważając tylko zderutowane spojrzenie Williama oraz krzyk matki.

~~~~~

   Bardzo szybko dotarłam nad jezioro w środku lasu. Powoli zaczęło robić się ciemno a gęsto rosnące drzewa nie pozwalały przedostać się zbyt wielu promieniom słońca. Złapałam się za głowę upuszczając książkę na piasek i siadając nad brzegiem. Czemu to zrobiłam, przecież nigdy mi się to nie przytrafiło.

   Czy to możliwe, że to wina tego snu, ale go nie pamiętam, czemu więc mam wrażenie że był przerażający, bardziej niż wszystkie inne. Musze sobie przypomnieć. Muszę go zobaczyć.

   Zamknęłam oczy i położyłam się na ciepłym piasku który był ogrzewany przez słońce przez cały dzień. Wzięłam kilka głębokich wdechów by się uspokoić i odprężyć. Z zadowoleniem stwierdziłam, że powoli zaczynam odpływać.

Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz