Zamknęłam oczy, nienawidziłam tego gdy moje domysły stawały się rzeczywistością, a zazwyczaj zawsze się tak kończyło.
-William...-Westchnęłam spoglądając na jego twarz, zimną maskę jaką przywdział w geście obronnym.- To nie był...
-Niemów tego.- Warkną wręcz z chłodem w głosie jakiego jeszcze nigdy nie słyszałam.- Nie mów, że to nie moja wina. Każdy tak mówi,ale to jest moja wina. Była, jest i zawsze będzie, nie ważne ile razy usłyszę te słowa, nie ważne ile razy usłyszę słowa pocieszenia, ile razy rodzice będą mnie zapewniać, że nigdy nie mieli o to do mnie żalu. To jest moja wina. Tylko moja.- Odwrócił wzrok. Złapałam jego dłoń, która spoczywała na stole i ścisnęłam ją tak by zwrócił na mnie uwagę, co podziałało.
-Nie powiem tego. Nie znam prawdy, to jest twoja wersja, w której obarczasz się winą, nie chcesz pocieszenia, nie będzie go, nie umiem pocieszać. Ale nie powiem, że nie jest mi z tego powodu przykro, nie powiem, że wiem co czujesz, bo nie ma pojęcia i nie zamierzam nawet udawać, że jest inaczej. Wiem jedno, jeśli to prawda, jeśli to zrobiłeś, wiem, że nie było to świadome, nawet w najmniejszym stopniu. Nie znam Cię na tyle dobrze, ale wystarczająco by wiedzieć, że nie wyrządziłbyś nikomu świadomie krzywdy.
-Ale to zrobiłem.
-Nie ty. Ile razy mogłeś mi coś zrobić, ile razy brakowało tak niewiele, ale za każdym razem, powstrzymywałeś się. Wiesz dlaczego? -Pokręcił niepewnie przecząco głową.- Bo za każdym razem, gdy tak niewiele brakowało, byłeś ty, nawet w tym 1% ale byłeś, świadomy tego co może się stać a przez to nie dopuszczałeś by coś mi się stało. Gdyby wtedy było podobnie, gdybyś miał choć ten jeden procent, twój brat był by tutaj. Nie ty to zrobiłeś, byłeś tylko naocznym świadkiem, niemającym na nic wpływu.
Długa cisza, bardzo długa. Żadne z nas nie chciało jej przerywać. To co powiedziałam, było szczere, tak właśnie myślałam. Wiedziałam, że chłopak właśnie nad tym rozmyślał, ja bardziej skupiłam się na tym co czuje, moje uczucia były mieszane, ale to nie nimi się zajmowałam. Bardziej skupiłam się na tym co musi odczuwać blondyn, teraz zrozumiałam po części jego zachowanie w stosunku do Sam i jej synka. Nie do końca rozumiałam dlaczego odsuną się od rodziny, dlaczego aż tak się od nich wszystkich izoluje, ale miałam nadzieję, że to również mi z czasem wyjaśni.
Cisza w żaden sposób nie była niezręczna, każde z nas pogrążone we własnych myślach, chcące wszystko poukładać, połączyć puzzle tak by powstała cała układanka, ale w moim przypadku nadal nie było to możliwe i brakowało jeszcze wiele jej kawałków.
~~~~~
Leżałam w łóżku gapiąc się nieprzytomnym wzrokiem w sufit. Nie wiedziałam co mam myśleć, czy to co powiedział mi chłopak powinno coś zmienić, choć zmienia wiele, wreszcie zaczynam go rozumieć, jego zachowanie i stosunek do zwierzęcej natury, ale czy powinno to coś zmienić w moim postrzeganiu jego osoby? Nie twierdzę, tak jak on, że jest zabójcą, nie chcę tak o nim myśleć, ponieważ nim nie jest, nawet jeśli twierdzi inaczej.
Nie chcę naciskać i nie zamierzam do niczego go zmuszać. Choć obiecałam jego ojcu, że pomogę zapanować nad drugą naturą jego syna, to czego się dziś dowiedziałam, całkowicie zmienia postać rzeczy.
Wcześniej sądziłam, że nie chce tego, ponieważ nie lubi, lub po prostu jest to jakiś kaprys, ale teraz, rozumiem go w stu procentach.
-Przerażasz mnie.- Amber przykucnęła przy łóżku na którym leżałam, ale nie poruszyłam się nawet o milimetr. - Co się stało?
-Nic.-Zamknęłam oczy po raz pierwszy do dłuższego czasu, sama nie wiem ile minęło gdy tak leżałam.
-Widzę, że coś nie gra, Lil, pamiętasz, mi możesz wszystko powiedzieć. Jesteś moją przyjaciółką, pomogę ci.
-Nie pomożesz, nikt mi nie pomoże bo to nie ja potrzebuję pomocy.
-Co masz na myśli?- Złapała moją rękę ściskając ją siadając na skraju łóżka.
-Nic.-odwróciłam się do ściany zaciskając oczy i próbując zasnąć. Słyszałam jak dziewczyna wzdycha i po chwili podnosi się z swojego miejsca a następnie opuszcza pomieszczenie.
Nie chciałam jej ranić, nigdy nie lubiłam patrzeć gdy ktoś cierpi, a wiem, że ją to mocno zraniło, ale nie mogłam jej powiedzieć o tym czego się dowiedziałam, o niczym nie mogłam jej powiedzieć, ani o tym kim jest Jace, Dylan i William, ani o tym co wiem, ich historii, zdolnościach czy o wyznaniu blondyna.
~~~~~
-I wtedy ja takie, nie no coś ty, przecież jesteśmy kuzynami, nie możemy się całować, a ona, że no rozumie, tak samo jak to, że mam dziewczynę, ale no wiesz, przecież wszystko zostaje w rodzinie.- Słuchałam rozmowy Jaca z Am, choć bardziej przypominało to , jak za każdym razem, monolog chłopaka. Znów nie miałam apetytu. Z Williamem nie rozmawiałam ani nie widziałam się od dnia gdy powiedział mi o tym.
-O kim ty w ogóle mówisz?- Spytała dziewczyna.
-No mówiłem przecież, że to kuzynka, córka mojego wujka tak dla jasności, nie jest ode mnie dużo starszy, wysoki blondyn, ma niezłą żonkę, ale to tak na marginesie a tak poza...
-Czekaj.- Zatrzymała potok słów wypływający z jego ust machnięciem ręki.-Nie jest dużo starszy? To ile lat ma ta twoja kuzynka?- Chłopak zastanowił się chwilę.
-Myślę, że coś około pięciu, a co?- Spytał biorąc do ust kawałek kurczaka. Dziewczyna patrzyła na niego chwilę oszołomiona by następnie wybuchnąć śmiechem.
-I ona... ona chciała cię pocałować?!- Mówiła między napadem śmiechu.
-No w policzek, no ale jednak, Mary jest straszną zazdrośnicą więc wiesz.-Wzruszył ramionami.
-Ale to twoja kuzynka! Na dodatek pięciolatka.- Chłopak dołączył do niej i po chwili oboje zwijali się ze śmiechu.
-Dobrze się czujesz Lilian?- Spytał Jace gdy po bardzo długim czasie i wielu spojrzeniach pozostałych klientów restauracji wreszcie się uspokoili.
-Jasne.-Odpowiedziałam.
-Jesteś pewna?
-Tak, czemu miało by być inaczej?
-Z dwóch powodów, od poniedziałku jesteś cały czas nieobecna myślami a odkąd tu przyszliśmy nawet nie ruszyłaś swojego obiadu.-Zerknęłam na wspomniany posiłek, który nadal pozostawał w nienaruszonej formie.
-Nie jestem głodna.-Nie skłamałam, od bardzo wielu dni nie mam apetytu.
-Nie wiem co się stało, ale kiedy ostatni raz coś jadłaś? Nie możesz tak robić.- Amber przysunęła się bliżej łapiąc moją rękę i ściskając lekko chcąc zwrócić moją uwagę . Spojrzałam na nią a następnie na blondyna po czym wstałam.
-Spóźnię się na wykłady.- Wysunęłam dłoń z uścisku i biorąc torbę z książkami wyszłam z budynku idąc w stronę swojego ulubionego miejsca. Skłamałam mówiąc o wykładach, na dziś wszystkie moje zajęcia się skończyły ale nie chciałam dłużej z nimi siedzieć.
Odłożyłam wszystkie rzeczy pod jednym z drzew i położyłam się wpatrując w niebo. Sama nie wiem kiedy oczy mi się zamknęły i zasnęłam.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...