Zatrzymał się przed drzwiami do budynku. Nie za wielki, biały dom, położony w tej bogatsze części miasta.
Po wejściu przez bramkę rozciąga się około 15 metrowy ogród po trawniku, szeroka kamienna ścieżka prowadzi do werandy zastawionej donicą z przeróżnymi kwiatami.
Dom nie był za wielki, wręcz mały w porównaniu z resztą znajdujących się w pobliżu budynków. Trawnik był zawsze idealnie przycięty przez Grace tak samo jak żywopłot na obrzeżach posesji, mierzący około półtora metra wysokości. Po lewej stronie trawnika znajdują się małe porozrzucane ale idealnie wydzielone obszary w których rosną różnego rodzaju krzewy i kwiaty oraz ozdoby ogrodowe. Z prawej zaś strony ścieżki, przy samych schodach do domu rozwidla się i prowadzi w stronę niedużego garażu.
Wyjęłam z kieszeni bluzy klucze i po małych utrudnieniach wreszcie otworzyłam drzwi. Zdjęłam po ciemku buty i bluzę kładąc na swoje miejsce podobnie jak torebkę. Podeszłam w stronę kuchni zapalając w niej światło, ze względu na późną godzinę zanim twruciłam do domu z pracy z szarówki zrobiła się noc, zegarek wskazywał prawie północ. Po chwili wpatrywania się w tarcze zegara drgnęłam czując za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się do chłopaka który ilustrował wzrokiem pomieszczenie co jakiś czas spoglądając na mnie.
Podeszłam do blatu na którym stał ekspres do kawy.
-Mieszkasz tu sama?- Zerknęłam przez ramię na chłopaka wystawiając kubek do urządzenia.
-Nie. Grac... Mama jest przez jakiś czas na kursie. Chcesz coś do picia?
-Nie powinnaś pic kawy tak późno.- Chłopak jakby nie słyszał pytania. Podszedł bliżej mnie opierać się o blat naprzeciw mnie. Wzięłam pełna już szklankę i upiłam łyk opierając się o wysepek na środku kuchni na przeciw chłopaka.
-I tak na mnie nie działa. Więc, chcesz coś?
- Nie dziękuję.- Staliśmy tak w milczeniu, choć nie patrzyłam w jego stronę wiedziałam, że on patrzy na mnie, czułam na sobie jego wzrok, było to zarazem krępujące i.... podniecające? Sama nie wiem, czułam po prostu jak pod samym jego spojrzeniem serce przyspiesza a temperatura wzrasta. Nigdy dotąd nikt tak na mnie nie działał co było przerażające jak i przyjemnie. Czułam jak robię się coraz bardziej czerwona więc odchrząknęłam i z lekkim wąchaniem wyszłam z pomieszczenia przechodząc do salonu gdzie usiadłam na sofie. Chłopak po chwili zajął miejsce w fotelu, znów naprzeciw mnie i znów się na mnie gapiąc. Złapała za jedna poduszkę i opierając się wygodnie o oparcie usiadłam po turecku przyciskając do klatki piersiowej poduszkę.
-Chciałeś porozmawiać. - Chłopak jakby ockną się z jakiegoś transu i zamrugał kilka razy.
-Nie boisz się?- Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc. - Zapraszasz obcego człowieka do domu, nie znając jego zamiarów o tak później porze, na dodatek jesteśmy sami. Nie boisz się, że coś ci zrobię?
-Nie. - Spojrzałam w jego oczy. Zdałam sobie sprawę, że do tej pory zbyt długo w nie, nie patrzyłam, nawet nie wiem jakiego są koloru ale i tak były niesamowite.- Nic mi nie zrobisz.- Podniósł brew do góry przyglądając mi się.
-Skąd masz taką pewność?- Uśmiechnął się cwanie, na pozór, udając groźnego.
-Wiem to. Nie wiem czemu ale wiem, że mnie nie skrzywdzisz, wręcz przeciwnie. - Uśmieszek chłopaka znikną, zmarszczył brwi zastanawiając się nad czymś.
-Nie masz opatrunku.- Rzeczywiście, sama nawet nie wiem kiedy go zdjęłam, może rano, albo wczoraj wieczorem. - Wszystko w porządku?
-Tak. Nic mi nie jest. - Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę na co chłopak jakby odetchną z ulga. Nie czułam się zbyt komfortowo w jego obecności, zwłaszcza o tak później porze, ciemnym i pustym domu. Nie kłamałam, że się go nie boję, wiedziałam, że nic mi nie zrobi i to nie był powód mojego dyskomfortu lecz to, że jest tu, siedzi naprzeciw mnie, niecały metr ode mnie, patrzy na mnie intensywnie a panujący w koło półmrok potęguje moje zakłopotanie i dyskomfort. Odchrząknęłam cicho kiedy zaschło mi w gardle.
-Dziękuje, że przysłałeś Jace.- Uśmiechnęłam się niepewnie. Chłopak zaśmiał się pod nosem rozbawiony.
-Wygadał się? Zresztą czego ja się po nim spodziewałem. - chłopak jakby wreszcie się rozluźnił oparł się delikatnie o oparcie, ja niestety nie czułam tego rozluźnienia. - Później się z nim policzę. - Mrukną pod nosem jakby do samego siebie. Uśmiechnęłam się próbując również się rozluźnić, co powoli skutkowało.
-Dziękuję. - Chłopaka znów przeniósł na mnie swój wzrok.
-Za co?
-Za troskę. - Zaśmiałam się widząc zawstydzona twarz chłopaka. - To miłe, że się martwiłeś. Nie potrzebnie, ale mimo wszystko dziękuję.
-Nie, to ja przepraszam. Nie doszło by do tego gdyby nie ja. Więc nie powinnaś mi dziękować tylko ja błagać o wybaczenie.
-Nic mi przecież nie jest.
-Nie prawda. Ja się na tym nie znam, ale Dylan owszem. To on się tobą zajął i twierdził, że to nie jest nic. Byłaś u lekarza, możesz mieć wstrząs albo coś podobnego.
-Nie i się nie wybieram. Naprawdę, nic mi nie jest, twój kolega po prostu panikuje to było tylko małe zadrapania, prawie nie ma po tym śladu. -Dotknęła miejsca w którym nie dawno znajdował się bandaż, poczułam tylko mała nierówność pod palcami, nic poza tym.
-Uważam, że jednak powinnaś to sprawdzić.
-Zastanowię się. Na pewno nie chcesz nic do picia. - Chłopak zaprzeczył więc wstałam i ruszyłam do kuchni nalać do szklanki wody. Odwróciłam się z zamiarem powrotu kiedy znów poczułam te okropne uczucie w nodze. Upadła na kolana a szklana rozbiła się uderzając o podłogę.- Szlak by to. - Warknęłam pod nosem zaciskając żeby i powieki pod którymi zebrały się łzy.
-Wszystko dobrze? - Chłopak pod biegł do mnie klęcząc obok, dotkną dłonią mojego policzka a ból który czułam znikł jakby nigdy się nie pojawił. Spojrzałam na chłopaka, w jego oczy, w tym świetle wreszcie mogłam dostrzec jego prawie, że szare z drobinkami niebieskiego oczy. Były piękne, czego nie mogłam powiedzieć o moich błękitnych i załzawionych w tym monecie. - Co się stało?
-Ja... Potknęłam się. - Skłamałam, tak jak prawie za każdym razem to robiłam kiedy dochodziło do podobnych sytuacji. Chłopak zmarszczył brwi przyglądając mi się. Spojrzał na rozbita szklankę i zaczął zbierać kawałki szkła z podłogi. Westchnęłam. - Zostaw to. Sama posprzątam, ja nabałaganiłam. - Złapała za spory odłamek w jego dłoni ale kiedy chciałam go wyjąć zacisną dłoń. Oczy prawie mi wyleciały z orbit kiedy zobaczyłam co zrobił. - Oszalałeś? Skaleczysz się!
-Ty też możesz się skaleczyć. Chcę Ci pomóc. - Westchnęłam zabierając swoją dłoń z jego. Chłopak rozluźnił uścisk ale nie otworzył zaciśniętej pięści. Wrzuciliśmy wszystkie odłamy do kosza, kiedy mignęła mi dłoń chłopaka w której niedawno trzymał odłamek, a na jej wewnętrznej części ujrzałam czerwone smugi. Złapałam za rękę zanim zareagował a oczy ponownie zaszły mi łzami widząc czerwone a gdzieniegdzie wręcz bordowe smugi krwi. -Czyś ty oszalał?- Pociągnęłam jego dłoń oblewając ja zima woda z kranu, delikatnie opłukałam i wytarłam dłoń którą chłopak chciał wyrwać. Kiedy zsunęłam materiał doznała niemałego szoku. Nie było tam ani jednej rysy, tylko kilka czerwonych plamek w których dalej tkwiły odłamki szkła. - Jak to... - Spojrzałam na chłopaka który spoglądał na podłogę z zawieszona głową. - Jak to możliwe, że nie ma nawet śladu?- Chłopak spojrzał na mnie zakłopotany.
-Czyli Jace nic ci jednak nie powiedział.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...