Siedziałam na sofie wpatrując się w widok lasu za ogromną szybą. Głowa zaczęła mocniej pulsować, przez ogromną presję.
Chcę byś spróbowała go naprawić, byś mu pomogła, bo tylko ty jesteś do tego zdolna.
Tylko jak, sam przecież powiedział, że nie może się z tym pogodzić,cokolwiek to jest, dlaczego ja mam być do tego zdolna, by mu pomóc.
Okiełznaj jego wilczą naturę, sprowadź go na właściwe tory.
Co ja mogę zrobić, jestem bezsilna, w końcu już raz mnie zaatakował choć tego nie chciał, ostatnio przecież nie było lepiej i choć wstyd się przyznać, bo podobała mi się to, to nadal nic nie byłam w stanie zrobić. Jak mam mu pomóc skoro jak ostatni opowiedział to chyba przeze mnie, skoro w moim pobliżu trudniej jest mu nad sobą panować jak mam mu niby pomóc.
Proszę,spraw by mój syn wrócił, choć trochę, by w najmniejszym stopni ubyło tak jak kiedyś.
Tak jak kiedyś. Jak, co powinnam zrobić? Znam go zaledwie kilka tygodnia mimo wszystko rzadko z nim rozmawiałam a kiedy do tego dochodziło nie trwało to długo. Nie wiem jaki był kiedyś, choć przyznać muszę, że obraz na którym znajdowała się jego podobizna gdy był dzieckiem sprawił, iż chciała bym zobaczyć go z takim uśmiechem,szczęśliwego tak jak tam. Ale czy było to w ogóle możliwe?
Spraw by wybaczył sobie samemu.
Głupotą jest prosić kogoś o tak wiele zwłaszcza gdy sama jestem w wielkim dole, a raczej kanionie. Oczekuje od osoby takiej jak ja, że podniosę go na duchu, choć sama ledwo się trzymam w kawałku, ale może to właśnie dlatego powinnam mu pomóc?
-Lilian?-Odwróciłam się do blondyna, stał za oparciem sofy, zerknęłam na wyświetlacz telefonu z którego przed chwilą odczytałam wiadomość.- Coś się stało?
Uśmiechnęłam się i wstałam, podeszłam do niego i jeszcze raz przejrzałam tekst na wyświetlaczu po czym westchnęłam i zerknęłam na chłopaka z lekkim uśmiechem i ku mojemu zdziwieniu jego kącik ust również drgną ku górze. Miałam wrażenie, że jest to jak wymarzony rower pod choinkę ale zaraz zreflektowałam się.
-Muszę wracać. Gr.. Mama wróciła kilka dni temu, muszę pomóc jej w kawiarni.
-Rozumiem,stęskniłaś się za nią, dawno się nie widziałyście.- Skinęłam na znak zgody, ciężko było mi to powiedzieć. - Zawiozę cię jutro rano.- Odwrócił się z zamiarem odejścia.
-Przepraszam.-Palnęłam zanim zdążyłam się zastanowić, nie wiem czemu to powiedziałam, może to tylko impuls, w końcu zapewne sprawiam mu tym kłopot a może powodem jest jego smutek jaki pojawił się w jego oczach. Nie chciałam go ranić, wiem doskonale, że to ze względu na mnie tu jesteśmy, pokazuje mi to wszystko, tłumaczy,ale mimo to miałam wrażenie, że nie to było powodem tego smutku jaki rozbłysł w jego oczach. Sama również lepiej się nie czułam,coś bardzo mocno kuło mnie w klatce, coś czego nigdy do tej pory nie czułam.- Nie chcę sprawiać kłopotów.- Zerkną na mnie z wahaniem.
-Tonie kłopot.- Uśmiechną się lekko, ale nie tak jak poprzednio tym razem było to wymuszone.- Jedziemy o dziewiątej.- I tak po prostu wyszedł.
W gabinecie Pana Jona spędziłam prawie dwie godziny, nawet nie miałam pojęcia, że ta rozmowa tyle trwała, potem zjedliśmy spóźniony obiad i kilka następnych godzin spędziłam nad myśleniem o tym wszystkim. Miałam w głowie istny Sajgon i sama nie wiedziałam co jest do czego. Teraz zaczęłam się pakować, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon w dłoń i ponownie przeczytałam wiadomość przez którą muszę wracać.
On tu jest, znów to zrobił.
CZYTASZ
Pełnia Krwi
FantasyZwykła studentka. Lubi czytać, interesuje się bieganiem, pływaniem, poznawaniem nowych rzeczy. Choć zamknięta w sobie i izolująca się od społeczeństwa ma marzenia, chce skończyć studia, zdobyć dobrze płatny zawód, podróżować po świecie. Pragnie poz...