XXX

2.9K 118 4
                                    


   Szum w uszach, to było pierwsze czego doznałam, nie wiedziałam co się działo, nic nie pamiętałam ale nie trwało to długo, bo gdy otworzyłam oczy wszystko stało się jasne.

   Byłam w domu Lannisterów. Poderwałam się do siadu czując Saharę w gardle, co ja takiego zrobiłam, że aż tak drapało? Na chwiejnych nogach ruszyłam do stolika przy kanapie, ostatnio to właśnie tam widziałam butelkę z wodą i miałam nadzieję, że nadal tam jest bo nie mogłam jej zauważyć w panującej dookoła ciemności,czyżby była noc? Jak długo spałam? Potknęłam się jak to ja o dywan rozłożony na większej części podłogi w pokoju przez co wylądowałam na puszystej powierzchni, chociaż tyle dobrego.Światło w pomieszczeniu rozbłysło ukazując wszystko co się w nim znajdowało, łącznie z chłopakiem sennie przecierającym zaspane oczy.

-Liliana?Co ty robisz? – Spytał zdziwiony podchodząc i pomagając podnieść mi się z ziemi. – Dobrze się czujesz? – Ustałam na wprost niego, podtrzymywał mnie i dobrze bo od razu zakręciło mi się w głowie i poczułam nieodparte pragnienie powtórnego przytulenia się do mięciutkiego nakrycia podłogi. – Nie powinnaś wstawać złóżka, co ty w ogóle robiłaś?

-Chciałam się napić.- Odpowiedziałam ochrypłym głosem kiedy chłopak na powrót posadził mnie na mięciutkim łóżku. Podszedł do stolika na którym tak jak zapamiętałam znajdowała się butelka z wodą i nowy, wcześniej niezauważony prze zemnie element, szklanki.Napełnił jedną z nich prawie do pełna i podał mi siadając obok.Wypiłam całą zawartość jednym susem co spotkało się z pełnym zdziwienia spojrzeniem chłopaka. Kiedy wreszcie unormowałam oddech i poczułam jak gardło wraca do normy wydusiłam z siebie pytanie dręczące mnie odkąd tylko się obudziłam. – Czy przypadkiem nie miał przyjąć lekarz?

-Miał.Był tu.

-Miałeś mnie obudzić.

-Próbowałem.– Spojrzał na widok za oknem, nie myliłam się, była noc, choć nie miałam pojąca która konkretnie godzina to na zewnątrz nie było prawie nic widać, może z wyjątkiem kilki świecących gwiazd i księżyc. Zawsze tak robił, odwracał wzrok jak musiał powiedzieć coś ważniejszego. – Nie mogłem cię obudzić. Wieszczemu wcześniej trafiłaś do szpitala?- Spojrzał na mnie niepewnie, przytaknęłam.

-Straciłam przytomność.

-Nie,znaczy tak, znaczy...- Warkną pod nosem poirytowany. – Powiedzmy,że dlatego, ale zapewne nie wiesz czym była wywołana ta utrata świadomości?- Pokiwałam głową na nie, czy to musi być jakiś powód, choć nie zaprzeczę, nigdy nic takiego nie miało miejsca,nie mniej jednak czy to jakaś nowina.- Kiedy trafiłaś do szpitala miałaś bardzo wysoką gorączkę.- Bawił się wyłamując sobie palce, nie patrzył na okno tak jak miał to w zwyczaju. Siedziałam pod kołdrą oparta o zagłówek łóżka, chłopak ziają miejsce naprzeciw patrząc wprost na mnie. – Bardzo wysoką, wręcz nieludzką.

-Ile?

-Czterdzieści cztery i pół stopnia.- Otworzyłam szerzej oczy. Ile?! To niemożliwe, musiało albo mu się przesłyszeć, albo mają tam popsuty sprzęt. Już dawno powinnam jak tak być dwa metry pod ziemią. –Na początku myślałem, że to żart czy coś się popsuło, ale wczoraj miałaś podobną, wyższą temperaturę, prawie czterdzieści sześć. Nie można było cię dotknąć. – Wpatrywałam się w niego w szoku, to nie możliwe, czy on zwariował, to nie jest możliwe z medycznego punktu wiszenia.

-Oszalałeś.To nie możliwe.

-Też tak myślałem, dopóki nie zobaczyłem i poczułem. Wasza skora jest zazwyczaj dla nas jak schłodzona woda, wasze 36,6 w porównaniu z naszą temperaturą to nic.

-Jaką temperaturę wy macie?

-Zazwyczaj jest to 43,7 ale w czasie pełni czy przemiany jest to 44, 2. Wśród ludzi taka temperatura jest nie do pomyślenia, ale twoja, nawet ja czułem jak mocno jesteś rozpalona. To nie było normalne,zwłaszcza, że nie było z tobą kontaktu. Lekarz przejrzał przysłane wyniki i stwierdził, że to był powód utraty przytomności.

-Czemu mam tak wysoką temperaturę? – Chłopak przyłożył dłoń do czoła. Przeszły mnie bardzo przyjemne ciarki, nie z zimna, ani z gorąca, takie inne.

-Teraz spadła, ale nadal jest lekko wyższa od mojej, jak się czujesz? Zawroty głowy, mroczki przed oczami, cokolwiek?

-Nie,czuję się normalnie. Może na początku zakręciło mi się w głowie, ale raczej dlatego, że długo spałam i nie byłam nawodniona, ale czemu mam taką gorączkę?

-Nie mam pojęcia, lekarz się tym zajmuje ale sam nie wie od czego zacząć. -Westchną przeczesując dłonią włosy, skanowałam każdy jego ruch, były takie inne, dzikie, niesamowite. Potrząsałam głową chcąc odpędzić niepożądane myśli ale nie na długo, bo gdy zaczął się nad czymś zastanawiać zagryzł wargę kładąc podbródek na dłoni. Wzrok skierował na, chyba, szafkę nocną po mojej prawej. Poczułam dziwne ukłucie w podbrzuszu, zaczęło mi szumieć w uszach a puls chyba przyspieszył. Z jękiem zsunęłam się w dół chowając twarz w poduszkę naciągając kołdrę po samą brodę.- Wszystko w porządku?- Spytał przyglądając mi się z zmarszczonymi brwiami.

-Jasne,po prostu jestem zmęczona.

-Jeśli coś będzie nie tak, powiedz. Lekarz kazał mieć cię na oku i o wszystkim go informować, nie często miał do czynienia z leczeniem ludzi a już na pewno nie z tak dziwnymi objawami. Trochę mu zajmie ustalenie co ci jest.- Skinęłam, nie chciałam nic mówić, czułam,że nawet głos może okazać się zdrajcą. CO mi jest?! Ja nie myślę tak, nie zachowuję się w ten sposób, o co chodzi?! –Wolał bym sam mieć na ciebie oko ale przez pełnie i ostatnie sytuacje wolę nie ryzykować więc będzie przy tobie czuwać Jace,Alex albo moja matka. – Skrzywił się przy wypowiadaniu imienia chłopaka, lekko ale jednak nie niezauważalnie. Po dłuższej chwili, gdy wiedziałam, że wszystko jest w normie postanowiłam się odezwać.

-Popsułam wyjazd.- Chłopak zmrużył oczy skupiając na mnie całe spojrzenie.– Miałeś mi pokazać jak wygląda ten świat a prze zemnie wylądowaliśmy w łóżku.- Patrzyłam przez chwilę na niego a moment później miałam ochotę strzelić sobie w głowę.- Ja... Ja wylądowałam w łóżku a ty masz te swoje schizy księżycowe. –Chłopak zaśmiał się kręcąc głową z rozbawieniem. Ciekawe co było przyczyną, mój późny refleks, plątanina czy sama wypowiedz.

-Spokojnie mamy czas, wszystko ci powiem, po pełni. Nie są to schizy tylko coś o wiele gorszego, ale masz rację PRAWIE wylądowaliśmy razem wł óżku. – Zaśmiał się widząc moją zażenowaną minę, maiłam nadzieję, że jednak to pominiemy. Uspokoił się po chwili stając się na powrót poważnym. – Musisz odpocząć, Alex będzie do ciebie zaglądać co jakiś czas, ja muszę już iść.

-Nie idź.- Złapałam za jego dłoń gdy próbował się podnieść.Zerkną na nasze dłonie i przez jego twarz przebiegł jakby cień uśmiechu, ale zaraz wrócił do patrzenia w moje oczy.

-Muszę,niedługo północ, lepiej jak mnie tu nie będzie, jutro pełnia,więc jeszcze tylko dwa, trzy dni i będę do twojej dyspozycji. Nie mdlej do tej pory i wyzdrowiej. – Westchną spoglądając na drugi koniec pokoju. – Naprawdę muszę już iść, śpij dobrze.-Wyciągną dłoń z mojego uścisku i ruszył do wyjścia, zgasił światło i ostatni raz zerkając na mnie przez ramię ruszył, nie wiadomo gdzie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

   Hey!

   Wracam!

   Niestety z małym opóźnieniem, ale rozdział pojawił się.

   Mam nadzieję, że teraz nic nie stanie mi na drodze do regularniej publikacji następnych części książki.

   Mam również nadzieję, że rozdział wam się podoba, podobnie jak i cała powieść.

   Do zobaczenia!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz