Prolog

1.4K 48 1
                                    


~Magnus~
Azjata westchnął, słysząc chrypliwe głosy i czując ostry odór alkoholu. Przeklinał porę, w jakiej musiało to nastać. Sprawdzając przed chwilą godzinę w telefonie, ujrzał 4 nad ranem.

Było to zdecydowanie za wcześnie na zbieranie się do szkoły, ale lepsze niż pozostanie w zardzewiałej ruderze, słuchając kłótni pijanych meneli i innych bezdomnych.

Zdesperowany Magnus przetarł oczy i skoczył na nogi.

***
- No żesz... - mruknął pod nosem, kiedy po raz kolejny nie udało mu się dodzwonić do Catariny.

Zwykle to do niej "włamywał się" rano, kąpał, ubierał, malował, zjadał śniadanie i razem z dziewczyną szedł do szkoły. Miała najlepsze warunki z jego przyjaciół. Albo po prostu normalne, jeśli chciałoby się być szczegółowym. Loss mieszkała w normalnym domu, żyła w normalnej rodzinie.

Co się dziwić, jest 4 rano - pomyślał z zawodem Bane, i schował telefon. Przyłożył dłonie do ust, chcąc rozgrzać się ciepłym oddechem. Jesień dawała mu się we znaki.

Nagle przypomniał sobie o jednej ze swoich koleżanek, z której "usług" także mógł skorzystać. Nie robił tego często, nie chcąc wtrącać się w poukładane życie szczęśliwych osób, ale od czego są przyjaciele, prawda?

Obrócił się i podreptał w obranym kierunku. Chwycił swoją komórkę i wybrał inny numer.

***
- Chodź, szybko... - mruknęła dziewczyna, gdy tylko otworzyła drzwi i zobaczyła u progu zziębniętego, aczkolwiek uśmiechniętego głupio Magnusa. - Zanim mama usłyszy.

- Nie przywitasz się, wiewióreczko...? - zachichotał Magnus, lecz widząc dezaprobatę na twarzy rudowłosej, odpuścił.

Także dlatego, że nie chciał, by rodzicielka Clary się obudziła i zobaczyła, że córka wprowadza o 5 rano do domu śmierdzącego alkoholem chłopaka, wyciągniętego rodem z ulicy, ze zgiełku bezdomnych i meneli. Cóż, gdyby tylko to nie była prawda, mogłoby to być zabawne.

- Boże, dlaczego u was zawsze idzie takie echo... - szeptał Magnus, na paluszkach idąc z Clary do jej pokoju. - Zainwestowalibyście w grubsze ściany.

- Idź, nie gadaj - dziewczyna trzepnęła Bane'a po ramieniu.

Kiedy dostali się do wyczekiwanego miejsca, Clary zamknęła drzwi na klucz.

- Ocho, a po co takie zabezpieczenia? - spytał Bane, ale kiedy się odwrócił, ujrzał na łóżku niespodziewanego gościa, którego Clary w rozmowie telefonicznej nie uwzględniła. - No witam, Simonie.

- No cześć, Magnus - brunet poprawił okulary, siedząc na łóżku Clary. W roztrzepanych włosach i zmiętej koszulce, musiał dopiero co zostać wybudzony z błogiego snu.

- Szykuje się ciąża? - Bane spojrzał sugestywnie na zezłoszczoną rudowłosą.

- Idź się kąpać, bo śmierdzisz piwem. Tylko cicho - mruknęła z założonymi rękoma, zanim westchnęła, zmieniając wyraz twarzy na spokojniejszy. Znała sytuację Magnusa.

- Cóż, takie uroki mego życia, biszkopciku.

***
- Drugi dzień w tych samych ubraniach... - mamrotał Magnus. - Okropieństwo i gniew boży...

- Nie pierwszy i ostatni raz - skomentował bez emocji Ragnor.

- Ale za każdym razem boli tak samo - westchnął azjata.

- Pedant.

- Jaka pierwsza lekcja? - Magnus zmienił temat, poprawiając torbę na ramieniu. - Coś ciekawego, czy możemy iść i się obijać za szkołą?

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz